Artykuły

Opowieść o życiu Niny Andrycz

Wyszła książka Niny Andrycz. Bez początku, bez końca. Warszawa, "Książka i Wiedza" 2003.

Ósma książka znakomitej aktorki i damy z trudnością da się zaliczyć do określonego gatunku. Dziennik? Wspomnienia? Zbeletryzowana opowieść o życiu, rozpisana na dialogi osób ze świata polityki, literatury i teatru? Czy rzeczywiście są to wierne cytaty z Mauersbergera, Mitznera, Adolfa Rudnickiego? Czy istotnie z taką świadomością rozmawiano w 1945 o Jałcie i sowieckim zniewoleniu? Relacje dziennika przetykane są rozważaniami o nieśmiertelności, reinkarnacji, sensie istnienia. "Dzisiejszą zaś prowizorkę dzielę z Matką. Ona, notorycznie niespokojna o mój los, krząta się teraz za ścianą, a ja zamiast z nią porozmawiać, pogrążam się w lekturze Heideggera". A jeszcze do tego dość pikantne sceny erotyczne, sprawozdanie z romansu, który może nie trwał długo, ale owładnął całkowicie "cielesnością" autorki. Wreszcie, pod koniec książki pojawia się Wielki Zdobywca. Zakochany w aktorce premier Józef Cyrankiewicz działa metodycznie, z ostrożnością i dyplomatycznym taktem. Wysyła kwiaty opatrzone inicjałami J. C. (jak Juliusz Cezar), śle pośredników, którzy mają działać w jego imieniu, zaprasza na skromne kolacyjki składające się na przykład z kanapek z serem ("Prymitywne danie okraszał koniak Martela"). Cyrankiewicz, najmłodszy ponoć premier w Europie, "miał bardzo szczupłą, wysportowaną sylwetkę i bardzo niebanalną męską urodę". Na wyrazistym zdjęciu, chyba na Kasprowym, widzimy parę małżonków (ich związek miał przetrwać 20 lat) w blasku słońca. W podpisie słowa pana Józefa: "Przedtem były same góry, a teraz Ty jesteś w górach. I to jest szczęście".

Osobom interesującym się teatrem książka dostarcza dość skąpych informacji. Autorka, po sześcioletniej wojennej przerwie, psychicznie zbolała i słaba fizycznie, z trudnością adaptowała się do nowych warunków. A przecież Szyfman odbudował już Teatr Polski, który wyglądał jak pałac wśród ruin, już szły pierwsze próby, ciężarówkami przywożono aktorów z Łodzi.

Nina Andrycz wprawdzie pojawia się na scenie, bierze udział w przedstawieniu Papugi, nie zaniedbuje jednak swych "kalendarzyków egocentryczki", która bardzo by chciała z tego egocentryzmu wyrosnąć. Więc znowu mowa o Bogu, duszy, Heideggerze i Sartrze. A jakie ma dla nas przesłanie? "Nie proszę o szczęście. Proszę o życie. I chcę w tym życiu doczekać się cudu. Nie od zdarzeń dziejowych, nie od tytułu "pierwsza dama" (...) i nawet nie od ukochanych ról, które także przeminą. Cud ma się narodzić w głębi serca".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji