Artykuły

Miłość z wpadkami

Na niewielkim podeście, umieszczonym jakby w rogu sali Vojo Stankovski rozgrywał (z kilkoma marionetkami) "Miniatury o życiu i miłości". Nastrój tworzył niepowtarzalny; był kreatorem, któremu posłuszne były światła, muzyka i bohaterowie nostalgicznej, bez slow, baśni - pantomimy. Naturalnie aranżował zdarzenia. To było kilka lat temu. Wówczas Teatrem "Miniatura" zarządzał Zdzisław Miodowski który usadowił Stankovskiego w pejzażu gdańskim.

Stankovski mieszkał w Szwecji, był emigrantem ale w Uppsali budował swój teatr i swój fest rwał. Śmierć przerwała jego zmagania. W Gdańsku został żal i wspomnienia.

Teraz Teatr "Miniatura" i dyrektor Tomasz Jaworski sięgnęli znowu po poetyckie i niepowtarzalne doświadczenia i umiejętności Vojo Stankovskiego. Przedstawienie "Miniatury o życiu i miłości", do którego fabułę stworzył Vlado Oravski, wznowił reżysersko Leon Krzycki. Scenę przeniósł na środek, zamiast jednego kreatora wpuścił na scenę trzech aktorów, którzy poruszają marionetkami Wzbogacił widowisko w wydarzenia. Zarówno w elementy fabularno-scenograficzne, jak i we wpadki artystyczne. Nie zmieniona, tak samo rzewna i nostalgiczna pozostała jedynie muzyka Jolanty Szczerby. Wartość brzmieniowa organizuje właściwie cała opowieść, nadaje tempowi zmienia nastroje.

Trudno, oglądając, tę nową wersję, oderwać się od pierwowzoru. Okazało się, po piątkowej premierze, iż jest on prawie nie do doścignięcia. Spektakle który trwa niecałą godzinę, niestety jest nużący. Marionetki są zdecydowanie bardziej oporne w rękach młodych aktorów (Małgorzata Baltaziak, Grzegorz Gajewski, Marian Ołdziejewski). Zniknęła gdzieś czarowna miękkość i swoboda prowadzenia. Coś. się ciągle baczy (jakby za dużo nitek). Najsmutniejszy fragment - to kompletna wpadka techniczna. Człowiekowi, który chciał sięgnąć po promień słońca i doznać pełni szczęścia - aktor prowadzący marionetkę wyrywa rękę. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nad poetycką przypowieścią dominuje techniczna niesprawność. Pryska czar, który z takim trudem budowano we wcześniejszych sekwencjach. Jak w najpiękniejszej i nieobecnej u Voja Stankovskiego scenie spaceru księżniczki i księcia, kiedy pod ich stopami zakwitają wspaniałe, kolorowe kwiaty, czy opowieści o miłości smutnego Arlekina słusznie w spektaklu piątkowym (premierowym) nagrodzonej brawami.

Wspomnień czar może przysłonić współczesność, ale nie może usprawiedliwiać niedoskonałości - warsztatowej, "Miniatury o życiu i miłości" są dla starszych widzów. Ich urzekać powinien także perfekcjonizm teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji