Artykuły

Dlaczego "Antygona"?

W ubiegłą niedzielę odbyła się w Teatrze Kameralnym premiera "Antygony" Sofoklesa. O pracy nad tą sztuką rozmawiamy z reżyserką, panią EWĄ BUŁHAK.

BOGUMIŁ SZCZEPANIUK:

- Reżyserowała już pani w Teatrze Kameralnym "Emigrantów", "Skiza" oraz "Melancholię", teraz przyszła kolej na "Antygonę". Dlaczego akurat ta sztuka? Co zadecydowało o wyborze?

EWA BUŁHAK: - Pierwotnie zamierzałam reżyserować "Dawne czasy" H. Pintera, ale ze względu na brak dewiz na zakup praw autorskich, musiałam zmienić zamiar. Jeśli idzie o "Antygonę"... Są sztuki, w których treści jest coś frapującego, coś co odbieram jako pewną aktualność. Wtedy chciałabym tę treść przekazać. Zaczynam też reżyserować, gdy widzę możliwość zaproponowania konwencji innej od ogólnie przyjętej w stosunku do jakiejś sztuki.

Konwencja taka siłą rzeczy zaakcentuje inny nurt treściowy podskórnie istniejący w sztuce. Tak było w przypadku "Skiza". Teatr który mi odpowiada, to teatr o wyraźnej strukturze formalnej, dlatego między innymi wybrałam "Antygonę". Prócz tego kierowała mną również pokusa zmierzenia się po raz pierwszy z tak wielkim repertuarem.

B.Sz.: - Czy nie obawiała się pani, że sztuka ta była wystawiona tyle razy i nic już więcej z niej wydobyć się nie da?

E.B.: - To jest problem całego klasycznego repertuaru. Trzeba sobie zdawać sprawę z tradycji, ale również z tego, że "powtórki" są niemożliwe i z założenia martwe. Każdą sztukę robi się "tu i teraz", a wrażliwość reżysera powinna być filtrem współczesnej wrażliwości na formę teatralną, problematykę sztuki. Co do samej "Antygony", to obawiałam się trochę powtórzenia tej sztuki właśnie W Teatrze Kameralnym, gdzie dziesięć lat temu było grane przedstawienie w reżyserii Helmuta Kajzara z Mają Komorowską. Ja sama natomiast nie widziałam nigdy "Antygony" na scenie, dla mnie więc nie była ona "ograna". Nie znałam też planów innych teatrów.

B.Sz.: - Co w trakcie realizacji sprawiło pani największe kłopoty?

E.B.: - Problemów było sporo. Zaczęły się już w momencie, w którym miałam się zdecydować, jaki przekład sztuki wybrać. Chodziło o to, ażeby wybrać tłumaczenie, którego język nie będzie stawiał sztucznej bariery w odbiorze. Ostatecznie z pięciu istniejących przekładów wybrałam ten, który wydawał mi się najbardziej komunikatywny. Jest to współczesny przekład prozą Stanisława Hebanowskiego. Natomiast pieśni chóru wzięłam z tłumaczenia wierszowanego Mieczysława Brożka. Niełatwą rzeczą było też dooranie odpowiedniej obsady. Chodziło mi o to, by dobrać grupę osób, która będzie ze sobą współgrać, by byli oni dobrzy nie tylko osobno ale i razem. Następną sprawą były niewygody i mała przestrzeń sceny w Teatrze Kameralnym.

B.Sz.: - Jak wyglądają próby na "godzinę przed premierą"?

E.B.: - Są to próby najbardziej twórcze, chociaż w tym czasie można już tylko skonfrontować to, co zamierzaliśmy osiągnąć z tym, co osiągnąć nam się udało. Aktorzy znają już dokładnie specyfikę swoich ról. Stwarza to możliwość skutecznego dokonywania niewielkich poprawek.

B.Sz.: - Czy obawiała się pani tej premiery?

E.B.: - jak nigdy wcześniej. Od ostatniego spektaklu reżyserowanego przeze mnie upłynęły już prawie trzy lata. To spotęgowało moje obawy. Poza tym, im dłużej pracuję jako reżyser, tym bardziej zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności jaka na mnie ciąży.

B.Sz.: - Czy myślała już pani o następnym przedstawieniu?

E.B.: - Nie, jeszcze nie miałam na to czasu. Wprawdzie pod koniec pracy nad "Antygoną" myślałam trochę o najbliższych planach na przyszłość, ale gdy przyszły próby generalne, okazało się, że do zrobienia jest jeszcze tak dużo; że nie myślałam już więcej o tym. Chociaż, właściwie marzę o wyreżyserowaniu - nawet na małej scenie - Szekspira, na przykład "Komedii omyłek".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji