Artykuły

Iluzoryczne zwycięstwo Albertynki

Warszawska wersja "Operetki" Witolda Gombrowicza w Teatrze Dramatycznym jest ulepszonym wariantem realizacji słupskiej tegoż reżysera: Macieja Prusa. W Teatrze Dramatycznym to trzecia z kolei pozycja Gombrowicza (wyczerpująca zresztą listę tekstów dramatycznych tego autora), ale czwarta realizacja sceniczna, po "Iwonie, księżniczce Burgunda" (dwukrotnie - w r. 1957 i 1975) i "Ślubie" (r. 1974).

Jest więc "Operetka" obecna dziełem oswojonym już przez reżysera, jak wolno mniemać - doskonale przetrawionym, sprawdzonym jako sceniczna koncepcja właśnie, jest też honorową wizytówką repertuarową teatru, który Gombrowicza w Warszawie wytrwale przypominał. Zatem - przedstawienie, z którym wiązać trzeba najwyższe oczekiwania i najbardziej serio kryteria oceny.

Wrocławski Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych już tę "Operetką" nobilitował - dostała szereg nagród: za reżyserię dla Prusa, za muzykę dla Satanowskiego, za scenografię i kostiumy dla Biegańskiej i Dębosza, za rolę dla Fronczewskiego, Holoubka, Zapasiewicza. W tej sytuacji każdy piszący cokolwiek na "nie" stanie w jawnej kolizji z werdyktem wrocławskiego jury, który - jak każdy werdykt - ma to do siebie, że kształtuje tzw. potoczną opinię. Zachwyty nad tą "Operetką" są znów jakby "powtarzaniem- za panią matką" rzeczy oczywistych, już uznanych i zweryfikowanych.

Naturalnie, żadne jury nie ma patentu na nieomylność; kiedy się myli ewidentnie łatwo to zlekceważyć i między oficjalne teksty włożyć. Trudniejsza sprawa, kiedy spektakl jest: albo piękny, ale fałszywy, lub fascynujący i wartościowy myślowo, ale nudny scenicznie: kiedy jest ważny i potrzebny, ale kiepski, albo kiedy budzi odczucia biegunowo różne, od uwielbień po odrazę; najtrudniej zaś, kiedy reprezentuje pracę reżysera szanowanego i świetnego,"" który np. "wciąż szuka" albo zaczyna "zdradzać siebie".

Wszystkie te ogólne uwagi przywołane niedawnym sądem konkursowym we Wrocławiu napisały mi się ot, tak sobie, w luźnym dosyć związku z "Operetką" (kto nie uwierzy, niech pozostanie przy swoim zdaniu, wolno mu), której przedstawienie z pewnością obudzi gorącą życzliwość większości widzów, w pewnych fragmentach zachwyci (na przykład muzyką, na przykład dekoracjami i kostiumami, na przykład rolą Zapasiewicza itd.), a tylko raczej nielicznych - rozjątrzy i rozzłości.

Czym jest więc ta Prusowa "Operetka" Gombrowicza? Doskonale skonstruowanym widowiskiem słowno-muzyczno-choreograficznym o spowolnionych, nieco elegijnych rytmach, uderzających zwłaszcza w części I-szej, która według autora winna by być klasyczną wiedeńską operetką, boską bzdurą teatru doskonałego.

Treścią tego widowiska jest rozpad starego świata, któremu wcale nie trzeba aż rewolucji i buntu lokajów łącznie, z wichrami historii (część II), by się rozpadł. On bowiem schyłkowy i ostatecznie dekadencki nie istnieje już od pierwszych taktów krzesełek lorda Blottom i solówki hrabiego Szarma. Nie ma więc uzasadnianej, głównej antynomii: strój - nagość, cywilizacja i kultura (a także ideologia, światopogląd itp.) - natura, fałsz - prawda. To znaczy - jest, z przeuroczą Albertynką (Joanna Pacuła) na czele, znakomicie rozebraną w finale ale nie może znaczyć tyle, ile chciał Gombrowicz, wokół tej osi przecież budujący cały pomysł.

Na dworze księstwa Himalaj życie toczy się ospale w zamierającym tempie, obumarłe. Operetkowa z istoty swej część I niewiele przypomina operetkę: zbyt już dostojna, celebrowana, zbyt hieratyczne pozy się tu przybiera (do cudownej, istotnie bardzo organizującej całość ale też bynajmniej nie operetkowej muzyki Satanowskiego). Dekoracje są właściwie niezmienne: wysokie neogotyckie okna - już to kościoła, już to sali balowej na zamku Himalaj. Sceny ze Złodziejaszkami i Albertynką cud-dziewczynką toczą się prawie na proscenium, przy pełnej widowni. Szarm i Firulet (Piotr Fronczewski i Jan Tomaszewski) rywalizują już tylko z nudów, nie ma w nich ani cienia animuszu, choćby i ratowanego zastrzykami narkotyku. Damy nawet nie nadużywają swego piti-piti, jest nudno i jeden książę Himalaj - Zbigniew Zapasiewicz - ma tego świadomość a też i świadomość, że - cokolwiek będzie - trzeba sprostać temu z godnością i zdrowym rozsądkiem. W drugim akcie, kiedy po burzy dziejów będzie udawał lampę, okaże się i godny i bardzo "zdroworozsądkowy".

Właściwie jest to rola, która mogłaby być kluczem do zupełnie innych rejonów tej "Operetki", gdyby tak bardzo nie "wygaszano" tu świadomie znaczeń płynących wprost z tekstu a niezupełnie idących na rękę idei reżyserskiej. W tej idei mieścił się bardziej akt drugi i jego historyczne doniosłe przewroty. Potraktowano je serio, z pietyzmem, rewolucji dodając rumieńców okrucieństwa ale i aureoli już zwycięskiej perspektywy historycznej.

Wszystko tu jest, owszem: i trumna z Albertynką i egzekucja byłych filarów byłego reżimu i degrengolada moralna intelektualisty i atak lokajstwa i nawet bardzo pokomplikowany wewnętrznie baron Hufnagiel - trybun rewolucji, jest odkupienie przez nagość i miłość, jest finał, który pozwala żywić nadzieję, ale wszystko jest... nieprawdziwe, "syntetyczne", zacytowane jak gdyby.

Co do finału zaś: Albertynka idzie w świat niosąc swą nagość, tłum śpiewając Idzie za nią ale... szpaler wokół tego pochodu zacieśnią ją lokaje i wkrótce czerwone liberie przesłonią radosny korowód. Lokaje idą krokiem marszowym, korowód z Albertynką tańczy pieśń Życia /radości nagości/ wiecznie młoda /witaj/. Miała być "Operetka" "tragikomedią w formie operetki", warszawska nie jest ani operetką, ani tym bardziej tragikomedią. Postacią z operetki tragikomicznej jest Himalaj - Zapasiewicz, jest Albertynka - Joanna Pacuła, jest wreszcie Szarm Fronczewskiego.

Postacią z tragikomedii - jeden Fior, mistrz mód - Gustaw Holoubek, jawnie "zaplątany" w sprawy księstwa Himalaj przypadkiem, nie rozumiejący Nowego, nie potrafiący zdobyć się na zdrowy rozsądek. Fior jest tu przypadkiem ale on jeden łączy Stare i Nowe - mody, rewie, przebrania, ale i poczucie godności, i cywilną odwagę, którą "doniesie" aż do świata zrewolucjonizowanych upominając się o "prawo sądu" dla więźniów. Gustaw Holoubek gra cały swój tekst serio. On jeden stawia poważne pytania i poważne protesty, mimo że on właśnie najsromotniej został oszukany przez rzeczywistość. To Fior przecież tak radośnie akceptuje maskaradę w workach, chce w nich zobaczyć "nowy strój", zobaczy "bełkot historii"... a właśnie: tak życzył sobie Gombrowicz: żeby to wszystko była "boska bzdura, idiotyzm operetki i bełkot Historii w workach..."

W workach u Prusa nie kryją się niespodzianki. Historia będzie, ale jej bełkot nie rozbawi, ale też i nie przerazi nikogo. Na scenie króluje bowiem - od początku do końca - totalny wyblakły sceptycyzm kwestionujący każdy lęk i każdy entuzjazm, każdy poryw i każdy gest. To już nie operetka a istotnie "rozważania o historii", w których historia nie ma bohaterów.

Oblicze świata w Prasowej "Operetce" wielce jest smutne, mimo Albertynki co jest "wiecznie młoda" i naga i uosabia sobą to wszystko, co mogłoby stać się symbolem odrodzenia. Pesymista Prus zdaje się nie wierzyć nikomu: umowny jest ten świat, który przedstawią, a przejmujący wtedy jedynie, kiedy tańczy nad przepaścią (akt I) jak na "Titanicu" przed katastrofą. Jest to już taniec w obliczu podnoszącego się z klęczek i gotującego do marszu lokajstwa, taniec zapamiętały i jedynie - w całej "Operetce" - prawdziwy. Prawdziwy poprzez jego odbiór, skalę tego odbioru.

Memento więc, czy przypowieść o... nieuchronnej spirali życia i historii, w której każda sprawa musi przejść w swoją fazę schyłkową... A każde zwycięstwo jest iluzoryczne. Albertynka - natura, prawda, niewinność, piękno, człowiek wyzwolony z pęt - też może okazać się iluzją, gdyby zwyciężyła naprawdę a przecież i jej zwycięstwo jest tu iluzoryczne... A nie minęło jeszcze 14 lat od napisania "Operetki"... Jakie będą jej następne wersje?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji