Artykuły

Fryźlewicza odkrywanie miasta

Józefa Fryźlewicza, mi mo, że na co dzień mieszka w Warszawie stale nurtują sprawy, nowotarskie.

- Jako dziecko miałem zwierzęcą chęć, tęsknotę, by wsiąść w samochód czy pociąg i wyjechać w świat. Teraz cięgle myślę, żeby jak najczęściej wracać do Nowego Targu - tłumaczy Józef Fryżlewicz, aktor scen warszawskich.

Ma już przeszło siedemdziesiąt lat. Gdy tylko pojawia się w Nowym Targu, codziennie odbywa długi spacer, przygląda się, obserwuje. Również ludzi. I nie ukrywa swego zafascynowania miejscem urodzenia. Lubi mówić dużo i na różne tematy, rozmowa, choć odbiega momentami w kierunku polityki czy teatru, wciąż wraca na rodzinne podwórko. - Takich ludzi jak tu, nie ma nigdzie - przyznaje. I jako najważniejsze postacie wymienia Marię Pyzowską, swoją sąsiadkę, poetę Romana Oleksego oraz młodego dramaturga, Romana Szewczyka. Ta pierwsza - jak tłumaczy Fryżlewicz - potrafi mówić o przyrodzie niczym Adam Wajrak z "Gazety Wyborczej". Aktor może z nią godzinami rozmawiać o wydawałoby się prozaicznych historiach, jakie dzieją się na podwórku. Roman Oleksy, autor niesłusznie niedoceniany, który na co dzień sprzedaje obwarzanki na nowotarskim Rynku, jest zdaniem Fryźlewicza, najlepszym poetą w Nowym Targu. - Może się tym komuś narażę, ale nie dbam o to. Uważam, że tym człowiekiem trzeba ludzi po prostu zainteresować - dodaje.

Kolejnym talentem godnym dostrzeżenia jest młody dramaturg Roman Szewczyk. - Kilka lat temu w księgarni na Waksmundzkiej kupiłem tomik wierszy, którego byt współautorem. Zaczytywałem się wręcz jego tekstami. W końcu spotkaliśmy się i od tego momentu utrzymujemy ścisły kontakt. To człowiek o ogromnej wrażliwości i wyobraźni. Kiedyś zrobiliśmy wspólnie audycję w radiu. Niedawno napisał cztery sztuki teatralne, którymi zainteresowało się nawet Laboratorium Dramatu działające przy Teatrze Narodowym! Nowy Targ powinien' być dumny, że ma takiego autora. Tymczasem niewiele o nim słychać na Podhalu...

Śpiew ciotki

Józefa Fryźlewicza, mi mo, że na co dzień mieszka w Warszawie stale nurtują sprawy, nowotarskie. Żyje przemyśleniami i wspomnieniami miasta swojego dzieciństwa. Nawet w kościele św. Katarzyny nie potrafi usiedzieć w miejscu. Może mają go za dziwaka, bo wciąż się rozgląda - to patrzy na ołtarz św. Józefa, to na Antoniego czy chór. 1 jakby spotykał tu swych przodków - rodziców, dziadków, pradziadków, kiedy byli chrzczeni, brali ślub, a wreszcie z katafalku udawali się na pobliski cmentarz. I stale słyszy głośny śpiew ciotki "Hasianki", której głos swą doniosłością przebijał wszystkie inne. Ciotka nie żyje przynajmniej od pięćdziesięciu lat, ale jej głos stale roznosi się gdzieś w słuchowej pamięci aktora.

Innym ważnym miejscem w mieście jest budynek gimnazjum Goszczyńskie go. Tu, kolejny paradoks. Choć, gdy jest w Nowym Targu, przechodzi obok niemal codziennie - od dziesięcioleci nie wszedł do wnętrza. - To sprawa już nawet dla psychiatry... ale boję się tam wejść. Na jubileusz szkoły też nie przyjadę. Nie umiem sobie wyobrazić moich koleżanek i kolegów po pięćdziesięciu latach. Mam doskonałą pamięć do twarzy. W większości w mojej głowie pozostali oni tacy, jakimi ich pożegnałem w 1951 roku. Trudno mi pogodzić się z tym, że są tak samo starzy jak ja...

Jednak wspomnienia dawnego gimnazjum są stale żywe. Cieszy się, że miał okazję spotkać fantastycznych nauczycieli z przedwojennym rodowodem. Mimo że w Polsce panował stalinizm, w "gimplu" nie dawało się odczuć jego atmosfery. - Profesor Przesławski od łaciny i matematyki tak naprawdę mógł uczyć wszystkiego. Znał li języków, przy tym był niesamowicie dowcipny. Fantastyczny był katecheta - ks. Plichowski, który pod sutanną nosił oficerki oraz jego następca i przeciwieństwo - ks. Chudelski.

Spośród szkolnych rówieśników najmilej wspomina Józefa Tischnera, wokół którego już wtedy gromadziło się wielu przyjaciół. Jak po latach przyznaje aktor, choć z przyszłym filozofem bardzo się lubili, była między nimi pewna rywalizacja, głównie na gruncie literackim - razem pisali do szkolnej gazety, i układali wiersze. - Dzięki szkole mieliśmy obydwaj cudowny początek przyszłej działalności - przyznaje Józef Fryżlewicz, który był wówczas prezesem koła polonistycznego.

Powierzchnia sceny

Dla Józef Fryźlewicza zawsze problemem była matematyka. Choć próbował, nigdy nie był w stanie jej opanować w wystarczającym stopniu. I gdyby nie nietypowa protekcja nauczycieli, zapewne nie udałoby mu się zdać matury. - Dotąd nie rozumiem nic z nauk ścisłych. Na pisemnej maturze z polskiego napisałem swoją pracę, zdążyłem jeszcze podyktować wypracowanie dla kolegi, a trzeciemu poprawiłem błędy. Ale z matematyki był dramat. Usiadłem, przeczytałem pytania, z których kompletnie nic nie rozumiałem! Po pewnym czasie podszedł do mnie prof. Dworski, zapytał jak idzie i... z buta wyciągnął ściągę! Udało się przejść egzamin pisemny, ale został jeszcze ustny! Oczywiście wszystko poplątałem. Wtedy prof Przesławski nachylił się do wizytatora i powiedział: "Fryżlewicz chce być aktorem. Przez cztery lata usiłowałem go cokolwiek nauczyć, choćby tego, by umiał policzyć powierzchnie sceny - bezskutecznie. Ale on chce do szkoły teatralnej". I udało się, dali mi trójczynę i dzięki temu zrobiłem maturę i mogłem iść na studia.

O gimnazjum Goszczyńskiego Fryźlewicz wyraża się w samych superlatywach. Dla niego to szkoła ze wspaniałymi tradycjami, choć nadal trudno mu uwierzyć, że ma już sto lat. Przecież niedawno zdawał maturę... ponad pięćdziesiąt lat temu.

Józef Fryżlewicz pracował w 17 teatrach, w tym w sześciu warszawskich. Największym osiągnięciem jest rola Konrada w "Wyzwoleniu" Wyspiańskiego, za którą odebrał pierwszą nagrodę na festiwalu teatralnym w Toruniu. Należy do niego specyficzny rekord - ponad 500 razy zagrał jedną z głównych ról w "Emigrantach" Mrożka. Jest autorem kilku sztuk teatralnych oraz książki "Ja, Zgryźlewicz".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji