Artykuły

Problem przedobrzenia nie ominął także pana Labiche'a

Podobny problem zaistniał na scenie teatru "Ateneum", gdzie publiczność bawi się (ale mogłaby się bawić lepiej) na "Słomkowym kapeluszu" - znakomitej, nie starzejącej się farsie Eugene Labiche'a. Krzysztof Zaleski, reżyser świetny przecież i świetnie czujący teatr muzyczny, tutaj jak gdyby zapomniał o właściwych proporcjach, faszerując farsę przesadną liczbą piosenek Janusza Bogackiego z tekstami Marcina Sosnowskiego, stylistycznie zresztą całkowicie odbiegającymi od tekstu Labiche'a. Istotą farsy, a już szczególnie istotą "Słomkowego kapelusza", jest błyskawiczna galopa da absurdalnych sytuacji. Tymczasem w "Ateneum", gdy tylko akcja zaczyna nabierać właściwego, brawurowego tempa, przystaje ten czy ów i długo zaczyna opowiadać mało melodyjnym śpiewem to, o czym wszyscy dobrze już wiemy.

Są w tym przedstawieniu sceny znakomite - gdy cichnie elektryczna muzyka, zaś akcję unosi arcyzabawny przekład Juliana Tuwima podawany przez wybornych aktorów. Bo obsada jest najwyższej klasy - wśród pań m. in.: Ewa Wiśniewska, Maria Pakulnis, Krystyna Tkacz i bardzo śmieszna Magdalena Komornicka; wśród panów - Marian i Jan Kociniakowie, Jerzy Kamas, Wiktor Zborowski, Marian Opania, Jan Matyjaszkiewicz i Krzysztof Tyniec. Ale są też, niestety, sceny nużąca, muzyką tłumiące farsowy nastrój, "na przeczekanie" do chwili, gdy znów Marian Kociniak krzyknie: "Zięciu, wszystko zarwane!". Czyli i tutaj przedobrzono. I tutaj rozczarowanie - już trzecie w dopiero co zaczętym sezonie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji