Artykuły

Pod znakiem Sławomira Mrożka

Kielanowski dąży do odświeżenia teatru w Ognisku. Poszukuje nowości i ciekawszych odkryć teatralnych. Po doskonale wystawionej adaptacji dramatycznej Marka Hłaski - przyszła kolej na dwie sztuki młodego i sławnego już w Polsce satyryka Sławomira Mrożka.

Farsa "Tygrys", którą w Polsce produkowano tylko w teatrze kukiełkowym, tak iż przedstawienie w Ognisku można uważać za premierę, przypomina do złudzenia sztuki Ionesco. Dla kogoś, kto nie widział komedii Ionesco, może to być fascynującą rewelacją, albo nonsensem trudnym do przyjęcia. Dla tych, co znają teatr Ionesco, rzecz wydaje się prawie odbitką fotograficzną wczesnych utworów rumuńsko-francuskiego poszukiwacza przygód w teatrze. Co więcej, odbitka ta wydaje się dziś dość przestarzała jak zeszłoroczna moda.

- A nic tak szybko nie starzeje się w sztuce jak modna nowość - głosi odwieczny aforyzm.

"Tygrys" ma być w założeniu groteskową i absurdalną "bajką" o niewoli życia współczesnego, zwłaszcza pod tyranią dyktatury. Gdyby owiany był źdźbłem poezji, mógłby się ostać Niestety autorowi zabrakło oddechu poetyckiego i komedia wydaje się eksperymentem spóźnionym, który przestawszy już imponować cynizmem nie pobudza do uśmiechu, ani do wzruszenia.

Co innego "Policja". Jest to sztuka o oryginalnym i samorodnym pomyśle, wymierzonym jak ostra strzała z napiętego "łuku satyry" w ustrój totalitarny i jego urząd bezpieczeństwa.

Dyktatura zawładnęła jakimś fikcyjnym krajem i wszyscy obywatele stają się wobec niej ulegli i lojalni. Policja polityczna nie ma już kogo aresztować Zabrakło jej rewolucjonistów i przestępców ideowych. Żeby ratować swój urząd przed likwidacją, policjanci sami zaczynają aresztować się między sobą i tworzyć "sztucznych" przestępców politycznych. Ten prosty i odkrywczy pomysł jest w realizacji autora pełen groteskowości, dowcipu i paradoksalnych sytuacji Pierwszy akt "Policji44 - wręcz znakomity. Drugi - bardzo dobry. W trzecim tempo się rozwleka, dialogi zaczynają się powtarzać, a przez to stają się nużące. Rzecz wymaga skrótów. Końcowy okrzyk ex-prowokatora "Niech żyje wolność" - brzmi jak radosne wybawienie, na które czekamy właściwie od początku sztuki Ale jako efekt sceniczny, nie tłumaczy się wyraźnie w zestawieniu z atmosferą satyry, ironii, którą przesycone są wszystkie sceny komedii.

Reżyseria Kielanowskiego, inteligentnie obmyślona i wyraziście przeprowadzona, unika szczęśliwie w "Policji" "smaczków" i efektów które w sztukach a la Mrożek kuszą często reżyserów mniejszego kalibru Tempo "Porcji" wydało mi się tylko na pierwszym przedstawieniu trochę za wolne, ale gdy się je przyspieszy, widowisko nabierze większej zwartości i żywości.

Nie należę do tych, dla których dekoracje w teatrze są ważne. Jak stary aktor francuski. Talma, jestem zwolennikiem - trzech gołych ścian, dobrego tekstu i dobrych aktorów. Muszę jednak wyznać, że mistrzowski Orłowicz, dokonywuje cudów. Stworzyć na małej scenie Ogniska taką perspektywę więziennego korytarza, jaką potrafił dać w "Policji", to osiągnięcie nielada.

Na czoło zespołu aktorskiego wybił się Stanisław Ruszała, nieporównany w roli nawróconego więźnia. Grał z wisielczym humorem, z lekkością młodzieńczego Chaplina, z drwiną niepozbawioną pewnej poetyczności. Zakończenie aktu pierwszego, kiedy Ruszała wybiega na próg więzienia i idzie na "łąkę wolności" było najefektowniejszym momentem przedstawienia.

Poza nim grali z powodzeniem, choć zanadto powoli Ryszard Kiersnowski, Mieczysław Malicz, Stanisław Zięciakiewicz. W mniejszych rotach: Ratschka, Kostrzewski, Chudzyński i urocza Krysia Mielżyńska, Tola Korian nie miała tym razem większego pola do popisu - obie sztuki Mrożka są pisane wyłącznie dla mężczyzn - ale jako żona prowokatora, miała kilka momentów szczerze komicznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji