Artykuły

"Ładna historia"

"Ładna historia'" de Flersa i Caillaveta należy do typowych utworów tej znakomitej spółki komediopisarskiej. Tryska humorem, pełna jest dowcipu w ustawieniu typów i sytuacji, wiąże uwagę widza do końca i smakuje jak lekkie może, ale nie fałszowane francuskie wino. Oczywiście, wymaga tempa i bardzo precyzyjnej gry.

Aby sztuka mogła być w naszych warunkach wystawiona, musiała ulec skrótom. Trzeba było zrezygnować z komicznego korowodu gości weselnych w 1 akcie, sprowadzając ich do jednej, koniecznej w dalszej akcji postaci. Sztukę zredukowano niejako do elementów niezbędnych. Słyszałem utyskiwania na to, ale ich nie podzielam. O ile mi wiadomo, i w Polsce przed wojną dokonywano w tej komedii skrótów podczas objazdów. Zresztą, o czym tu mówić. Tak krawiec kraje, jak materii staje. Lepiej, że Wacław Radulski mógł tak wyreżyserować tę komedię, niż gdyby jej wcale nie wystawiono. Z tego skrótu reżyser wydobył, co się dało.

Obsadę dobrano starannie, osiągając, zwłaszcza w rolach żeńskich, wynik dobry.

P. J. Sempolińska w roli babci stwarza typ finezyjny, doskonale obmyślony i przeprowadzony bezbłędnie. Ani razu nie wyszła ze stylu: potrafiła być prawdziwą i serdeczną staruszką, a jednocześnie pełną autorytetu głową rodziny.

P. J. Katelbachówna, grająca główną rolę, jest cały czas swobodna, pełna wdzięku i bardzo dziewczęca, zarówno w welonie panny młodej, jak i w dalszych scenach. Że wyglądała ślicznie (zwłaszcza w 2 akcie), o tym nie trzeba nikogo przekonywać. To już świadoma swych możliwości artystka.

Wreszcie p. A. Iwanowska, swoją rolę francuskiej służącej z prowincji, prawie należącej do rodziny, pojęła i zagrała zupełnie ładnie.

Co się tyczy panów, to p. R. Ratschka wysuwa się na czoło w doskonalej kreacji urzędnika skarbowego. Jest to artysta nie tylko sumienny i pewny swoich środków, ale i obdarzony taką przyrodzoną siłą komizmu, że zawsze porywa nią widzów. Najgorętsze oklaski padały nie w 2 akcie, jak by tego z budowy sztuki oczekiwać należało, ale w 3-im, choć właśnie tempo nieco osłabło. Te oklask: - to była zdobycz p. Ratschki.

P. R. Hopen jest jeszcze ciągle w okresie narzeczeństwa ze sceną; dostał pierwszą odpowiedzialną rolę. Warunki zewnętrzne predestynują go na amanta, a to taki niełatwy zawód! Muszę jednak przyznać, nie stawiając horoskopów na przyszłość, że dołożył tym razem starań, by znaleźć się w zespole, a nie poza nim. Wyszło mu to na dobre.

P. St. Kostrzewski w roli uczonego egiptologa dał sylwetę konsekwentną i dobrze zagraną, choć nieco zjjyt zamaszystą. Był raczej rejentem z Oszmiany, niż uczonym członkiem Instytutu. Powinien właściwie być poczciwą mumią, ruszającą się po scenie, "jak żywa". Ale może trudno było narzucić mu typ, odbiegający od jego warunków.

Publiczność premierowa w Ognisku londyńskim, gdzie Teatr im. Słowackiego "Ładną historię" wystawił, bawiła się dobrze i nie szczędziła wykonawcom oklasków. Sztuka powinna mieć wszędzie powodzenie.

Z dwóch dekoracji p. J. Smosarskiego druga lepsza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji