Artykuły

Obraz wsi w sztuce teatralnej

JAK zauważył w ostatniej swojej książce o Polsce prof. W. J. Rose z Uniwersytetu Londyńskiego, jest jeszcze sporo ludzi w społeczeństwie polskim, którzy odnoszą się do chłopów nie zwyczajnie, normalnie, lecz patronacko i protekcyjnie. W związku z tym na myśl przychodzi znana anegdota. "Hej tam! dobry człowieku" - woła pan z miasta - "a którędy to do Kaczego Dołu?" "A wy, panie, skąd wiecie, że ja jestem dobrym człowiekiem?" - odpowiada pytaniem chłop. "Zgadłem" - woła na to pomysłowy "pan". "Aaa, kiedy tak" - kończy ironicznie rozmowę chłopek - "to se także zgadnijcie, którędy do Kaczego Dołu."

Przedstawiciele tego "pańskiego" typu nie są bynajmniej usposobieni wobec chłopa nieprzyjaźnie. Co więcej, sądzą oni, że "trzeba dla wsi coś zrobić", przede wszystkim zaś ..nieść przed ludem oświaty kaganiec" itp. Przez myśl im nie przejdzie, że chłopi mogą mieć tej opieki dosyć, że chcą być uważani przede wszystkim za normalnych ludzi i pełnoprawnych obywateli.

Ci "przyjaciele ludu" z poprzedniej epoki socjalnej gorszą się na sztuce Jerzego Pietkiewicza "Sami swoi'", wystawionej ostatnio w Londynie przez Polski Teatr Dramatyczny pod kierownictwem i reżyserią L. Kielanowskiego. Niektórym mamutom, którzy życie wiejskie znają tylko z "Krakowiaków i Górali", trochę z "Wesela", a trochę z "Chłopów", wydaje się,. że takich chłopów jak w sztuce Pietrkiewicza naprawdę nie ma i że autor pościągał swoje postaci z tamtych wymienionych dzieł.

Jest to nonsens. Sztuka Pietrkiewicza może być więcej lub mniej udana jako dzieło literatury i teatru, przedstawia ona jednak z dużym powodzeniem prawdziwych ludzi w prawdziwych sytuacjach życiowych. Chodzi w niej o umiejscowienie i rozegranie pewnych odwiecznych problemów: miłości, żądzy władzy, chciwości, obłudy, lojalności wobec głosu obowiązku - w określonym historycznie i socjalnie środowisku, którym jest wieś polska w Polsce niepodległej lat trzydziestych XX wieku. Chłopi w sztuce Pietrkiewicza kochają się, jeśli są młodzi, i pasjonują się walką o władzę, jeśli są starsi, tak jak ludzie wszędzie na świecie; kłócą się zapalczywie tak, jak zwykle Polacy to czynią bez względu na sferę społeczną z której pochodzą, są wyrozumiali na pewne słabości ludzkie, jak w ogóle chłopi, polscy czy np. włoscy.

Akcja sztuki rozgrywa się w rodzinnej Pietrkiewicza Ziemi Dobrzyńskiej, która wbrew popularnym wyobrażeniom w innych częściach Polski nie należy bynajmniej dialektycznie do Mazowsza, lecz do obszaru gwar wielkopolskich, przechodzących w tym wypadku na prawy brzeg Wisły, może na podłoże staropruskie.

W najgorętszy na wsi czas, w czasie żniw, rozgrywa się w domu wójta dramat walki o następstwo po nim zarówno w domu jak i w gminie. Włodarz umiera, ale życie nie znosi próżni i musi iść naprzód. Syn wójta, właściwie wyrostek jeszcze, rozwija się w ciągu dwudziestu czterech godzin w dorosłego człowieka i głowę rodziny. Starsze pokolenie, nie mające już przed sobą czarów i złudzeń młodości, bezwzględne jest w przepieraniu się o władzę, ale zarazem zdolne do praktycznego życiowego kompromisu bez załamań się wewnętrznych.

Drugi wątek stanowi miłość wzajemna wychowanicy domu i młodego syna wójtowego. Ten wątek jednak zarysowany jest słabiej niż poprzedni, choć potraktowany został przez autora subtelnie i przekonywająco a zarazem od strony rozwiązania - realistycznie. Dziewczynę ratuje od zamążpójścia za policjanta i wątpliwego awansu społecznego nie rozwój jej własnej indywidualności i świadome przeciwstawienie się okolicznościom, lecz "deus ex machina" - w postaci skandalu kompromitującego zalotnego policjanta. Mianowicie, w pewnym momencie zjawia się na scenie siostra miejscowego złodzieja z nieślubnym, naturalnie, dzieckiem pana przodownika i swoim. W rezerwie pozostaje jako czynnik, który by mógł wpłynąć na sytuację, miłość młodego syna wójtowego do kuzynki.

Są też w sztuce zarysowane, trochę groteskowo trochę satyrycznie, pewne przeciwieństwa socjologiczne. Są to przeciwieństwa między naturalnym środowiskiem społecznym wsi oraz półinteligentami pozostającymi na służbie czy to organizacji Państwa - policjant, urzędnik starostwa - czy też Kościoła - organista. Policjant potrzebny był tylko do zarysowania problemu zamążpójścia wbrew głosowi miłości, przed którym stanęła dziewczyna wiejska. Urzędnik starostwa natomiast reprezentuje coś więcej: ową warstwę biurokratyczną, która tak rozkwitła w Polsce pod rządami sanacyjnymi, pasożytującą na społeczeństwie pod pokrywką politycznej blagi i tupetu. Ponieważ zaś w Londynie, jak i w ogóle wśród emigracji polskiej w Wielkiej Brytanii, przedstawicieli tej formacji socjalnej nie brak, więc też oni najwięcej oburzają się na sztukę Pietrkiewicza. Uderz w stół, nożyce się odezwą. W sumie chłopi w "Sami swoi" nie wiele przejmują się tym, co mówią im, lub o nich, półinteligenci. Sanacyjny urzędnik przekonuje się z najwyższym zdumieniem, iż odnoszą się do niego nie tylko bez żadnego kompleksu niższości, ale wręcz odwrotnie.

Jako dzieło teatru sztuka Pietrkiewicza przedstawia się żywo, interesująco i plastycznie. Każda postać sztuki żyje na scenie, niektóre są w historii teatru polskiego kreacjami nowymi. Do takich należy nowy członek klanu Papkinów w Polsce urzędnik starostwa, oraz dwaj chłopi tępo uparci w dążeniu do godności gminnych. Zasługa to przede wszystkim autora, który takie postaci nakreślił, ale także i aktorów - pp. Modrzeńskiego, Bzowskiego - którzy je odtworzyli i po mistrzowsku natchnęli życiem sceny. Równie nowy i oryginalny jest polityk chłopski Nawirski - odtworzony przez p. Butschera - a bardzo ludzka, kobieca i matczyna jest wójtowa w kreacji p. Butscherowej. Postaci groteskowe złodzieja wioskowego Brzózki i policjanta Wiarkiewicza bardzo dobrze wymodelowane zostały przez pp. Karpowicza i Kopczewskiego. Bardziej realistyczny organista przedstawiony został interesująco przez p. Ratschkę. Trudniejsze do odegrania - a może tylko mniej wyraziste - role wychowanicy Zochy i syna wójtowego Stacha zagrane zostały dobrze przez p. Arczyńską i p. Krajewskiego. W sumie zarówno aktorom jak i reżyserowi p. Kielanowskiemu i dekoratorowi p. Smosarskiemu należy się szczere uznanie za tak udane dzieło sceny, jakim jest przedstawienie sztuki Pietrkiewicza przez Polski Teatr Dramatyczny.

Jeśli idzie jednak o sztukę jako dzieło literatury dramatycznej, zanotować należy kilka uwag na użytek autora, środowisko przedstawione zostało żywo i wiernie, problemy zarysowane zostały interesująco. Niemniej jednak przeciwieństwa dramatyczne w sztuce są raczej sytuacyjne niż psychologiczno-osobiste. Wynikają one ze starcia się różnych indywidualności, a nie różnych sił w duszy ludzkiej. Częściowo tłumaczy się to środowiskiem, w którym ludzie na ogół są mniej skomplikowani wewnętrznie i więcej jednolici psychologicznie niż to ma z reguły miejsce w społeczeństwie nowoczesnym. Z drugiej jednak strony widoczne jest, że autor dał nam raczej dobrze udramatyzowany obraz znanej sobie wsi, niż pełny dramat umiejscowiony w środowisku wiejskim. Jest to zresztą pierwsza sztuka Pietrkiewicza, napisana o ile nam wiadomo przed kilku laty. Jak na pierwszy krok, jest ona całkowicie udana. Za następnym razem jednak wymagać musimy od autora jeszcze więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji