Artykuły

Gracze doskonali

"Gracze" w reż. Macieja Prusa w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Recenzja Tadeusza Szantruczka w Gazecie Poznańskiej.

Był koniec roku 1942, Szostakowicz, ewakuowany z oblężonego Leningradu, osiadł w Kujbyszewie. Był zdezorientowany i przerażony, jak chyba wszyscy wierzący bezgranicznie w słowa Ojca Narodów, który zapewniał, że zawarty niedawno sojusz będzie wieczny. Wydarzenia te wzbudziły w Szostakowiczu niezwykłą potencję twórczą: komponowanie stało się funkcją życiową - musiał pisać! I sięgnął wtedy po "Graczy", sztukę Mikołaja Gogola, kreślącą właściwie ponadczasowych oszustów, ich charaktery i metody wzajemnego okłamywania się. Analogie między jej treścią a aktualnymi wydarzeniami, były bardzo czytelne, tak bardzo, że niebezpiecznie było je poruszać. I po niespełna rocznej pracy, Szostakowicz przerwał ją, aby już do niej nie wrócić... Bał się? Na szczęście po latach, już po jego śmierci, pojawili się ludzie, którzy nie pozwolili jej zaginąć w niepamięci i którzy wiedzieli, że jest w Polsce kompozytor, najwybitniejszy w świecie znawca Szostakowicza i jego muzyki, i że tylko on mógłby podjąć się dokończenia "Graczy".

Idealna kontynuacja

I tak się stało; z tym, że ta "końcówka" (pióra Krzysztofa Meyera), to 2/3 całego dzieła! Ale tak zespolona z wszystkimi atrybutami techniki i stylu kompozytorskiego Szostakowicza, że nie można rozpoznać miejsca, w którym "rozpoczyna się" Meyer. A oprócz walorów stylistyczno-estetycznych dodanych kart, podkreślić trzeba znakomitą kontynuację muzycznej charakterystyki bohaterów, scenicznych wydarzeń i nastrojów, opierającej się na wielkiej orkiestrze symfonicznej, ale przy bardzo oszczędnym wykorzystywaniu jej możliwości brzmieniowych, na mocno zróżnicowanych i skontrastowanych opracowaniach wokalnych partii dziewięciu solistów (tylko mężczyzn!) w różnych układach formalnych - od arii do nonetów. Systemy modalne przeplatają się z tonalnymi, homofonia z kunsztowną, tak typową dla Szostakowicza, polifonią (cudowne trzy fugi, z tego dwie - Meyera!).

Gogolowska dramaturgia

Partytura "Graczy" nie wymaga od śpiewaków włoskiej emisji i pięknej frazy - wręcz przeciwnie, wskazane są pewne szorstkości i nawet ludowe prymitywizmy. I w tej konwencji wszyscy soliści sobotniej premiery umieli się znakomicie znaleźć. Ich głosy brzmiały przekonująco, prawdziwie, były stopione z postaciami scenicznymi, z grą aktorską. A ta zasługuje na specjalne uznanie, kierując przy tym uwagę na pracę reżysera, który, przestrzegając zasady jedności miejsca i akcji, każdego solistę poprowadził inaczej, tworząc zeń kapitalną postać, sugestywną i niezbędną w Gogolowskiej dramaturgii.

Satysfakcjonowała także orkiestra Teatru Wielkiego z powodzeniem na ogół pokonując niemałe trudności partytury, najeżonej przy tym licznymi instrumentalnymi solówkami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji