Artykuły

Udana premiera "Doktor Niemago"

Teatr Polski w Ognisku, pod energiczną i sprężystą dyrekcją Zygmunta Zimanda, daje nam po "Moralności pani Dulskiej" drugie z kolei przedstawienie, które odznacza się wielką pieczołowitością reżyserii i wysokim poziomem gry aktorskiej. Tym razem jest to lekka, egzotyczno-aktualna komedia muzyczna Ryszarda Kiersnowskiego, doskonałego poety, komediopisarza i aktora (którego talent aktorski błysnął szczególnie świetnie w "Klubie Kawalerów").

Pamiętam z czasów przedwojennych debiut młodego Kiersnowskiego w Warszawie, jako autora świeżej i pomysłowej komedii "Panowie w nowych kapeluszach". Tę samą młodzieńczość i nowość pomysłów zachował Kiersnowski w swojej najnowszej komedii o Doktorze Niemago, wzbogacając ją tylko większym oddechem talentu, dowcipu, pomysłów i techniki pisarskiej.

Treścią komedii są przygody emigrantów polskich na egzotycznej wyspie Buzi-Buzi na Południowym Pacyfiku. Miejscowym lekarzem jest polski emigrant, Dr Niemago. Miejscowym "szamanem", czczonym przez tubylców, jako czarnoksiężnik, okazuje się także Polak, udający kolorowego maga. Poza nimi zjeżdżają na wyspę dwie kuzynki doktora Niemago z Londynu. Wszystkich jednoczy jeden cel i interes: odnalezienie skarbu, zakopanego na wyspie przez innego

Polaka, który po zakopaniu swego majątku zniknął przed laty bez śladu. Do tej grupki rodaków przyłącza się jeszcze tajemnicza turystka angielska, Miss Oncemore, która także dowiedziała się o zakopanym skarbie i wprowadza przez to nowy czynnik zamieszania.

Nie będę streszczał sensacyjnych perypetii sztuki, żeby nie zdradzać przed przyszłymi widzami sekretu zakończenia. Dodam tylko, że treść komedii daje autorowi sposobność do powiedzenia szeregu zabawnych dowcipów i "kawałów" na tematy aktualne: emigracyjne i ogólne. Daje też sposobność do wprowadzenia kilkunastu ślicznych piosenek oraz efektownych tańców.

Winszując autorowi jego komedii, chcę mu także pogratulować wykonawców. Dawno nie zdarzyło mi się widzieć zespołu tak zgranego, jednolitego i pełnego poczucia tempa. Nie wiem po prostu od kogo zacząć?

Cztery artystki, występujące w komedii, wyglądały czarująco i wnosiły na scenę blask urody i elegancji. Prymadonna naszej sceny, Krystyna Dygatówna, objawiła się nieoczekiwanie, jako zawodowa prawie tancerka, zaś efektowna Danuta Czyrska okazała się uroczą śpiewaczką. Zofia Mroczkowska uosabiała humor i werwę, nie popadając nigdy w szarżę, a Ewa Suzinówna przeobraziła się całkowicie w piękną dziewczynę hawajską i tańczyła "hula-hula", jakby nic innego w życiu nie robiła.

Wybornym i zabawnym doktorem był Roman Ratschka, a pełnym wigoru i jowialności, zmieszanej z egzotyką, czarnoksiężnikiem - Stefan Laskowski. Hawajskiego chłopca zagrał z pewną poezją Wacław Dyboski, któremu przypadła do odśpiewania (b. dobrego) jedna z najładniejszych piosenek komedii.

Specjalne słowa należą się muzyce. Napisał ją młody, poważny muzyk, niedawno przybyły z kraju, Bogusław Madey. Jest to muzyka na wskroś nowoczesna, interesująca, choć nie wolna od wpływów Gershwina, świetnie zharmonizowana i pierwszorzędnie odtworzona przez samego kompozytora. Brawo!

Gorący oklask jeszcze dla Smosarskiego (malownicze dekoracje), Biedrzyckiego (frapujące układy taneczne) i Stawińskiego (efekty świetlne). W rezultacie: żywe, oryginalne i atrakcyjne przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji