Artykuły

"Fedra" w Narodowym

KIEDY Racine w roku 1677 wystawił w "Hotel de Bourgogne" swoją "Fedrę" sytuacja jego na dworze Ludwika XIV była trochę kłopotliwa. Król-słońce widział rację państwową w protegowaniu i honorowaniu w którym uznawał pierwszego pisarza owych dni. Lecz Racine nie wyznawał światopoglądu dominującego na dworze. Gdy wielu czerpało z antyku nie tylko temat, ale także myśl pogańską, która w życiu dworskim miała wiele odpowiedników, Racine oddychając kulturą antyczną widział jednak w niej sprzeczności ze swymi poglądami chrześcijańskimi i to w wydaniu sekciarskim (był jansemstą).

Przetrawiał więc wizje antyczne po swojemu, przeinaczał je. Zęby sobie nie kłamać, a jednocześnie przemówić do ludzi myślących inaczej, podnosił sprawy na takie Wyżyny szlachetności, aby dla wszystkich wydały się bezsporne. Tak powstały dzieła, które są najwyższym wyrazem francuskiego klasycyzmu, wśród nich "Fedra", grana obecnie w Teatrze Narodowym.

Racine odebrał postaciom swej sztuki wszystko to, co by mogło być w nich podłe lub pospolite. Jeśli popełniają występki i zbrodnie brzydzą się ich, jak się to nie śniło Eurypidesowi. Sumienia ich obarcza nie tylko czyn, lecz nawet zamiar.

Oczywiście taka sztuka, w dodatku napisana podniosłym, koturnowym wierszem, który ma zabrzmieć jak niezmącona muzyka wymaga wielkiego kunsztu aktorskiego. Widząc Eichlerównę w roli tytułowej uwierzyło się w takie wyświechtane słowo jak "gra koncertowa", które nagle przestawało być frazesem. Wspaniała skala głosowa, wystudiowany do najdrobniejszego szczegółu gest, pełna napięcia gra, oddająca wszystkie odcienie przeżyć, wczucie się w każde słowo i sytuację, cóż to za "koncert".

Nie widziałem Eichlerówny w roku 1949 w tej samej roli w Poznaniu. Na słowo honoru tych, co ją wtedy widzieli i bardzo chwalili, podaję, że swą rolę jeszcze pogłębiła i wzbogaciła. Nie wiem czy i wtedy tak pieszczotliwie gładziła ziemię, której "zwraca czystość" przez swą ofiarę czy i wówczas tak nagle się odwracała od posągu mściwej Wenus czy i wówczas tak bladła i martwiała na wiadomość, ze Hipolit kocha Arycję wiem że byłem tego wieczoru 9 listopada 1957 w Warszawie wstrząśnięty i oszołomiony.

Cóż wobec tego pozostało do powiedzenia o innych aktorach? Jak byśmy dyskobolom kazali się mierzyć z oszczepnikiem! Jednak Życzkowska jako Enona i Wichniarz jako Tezeusz wznieśli się na bardzo przyzwoity poziom wzorowego klasycyzmu! Szaflarska grała Arycję trochę z innej nuty, ale nawet naruszając nasze wyobrażenie o stylu Racine'a, utrzymywała się z jej właściwym wdziękiem w ogólnym stylu sztuk francuskich.

Zważywszy porywającą grę Eichlerówny i starania całego zespołu, nienawykłego przecież do sztuk o takich wymaganiach, reżyserię Wilama Horzycy należy uważać nie tylko za piękne osiągnięcie, ale także za czyn pedagogiczny. Parafrazując słowa Mickiewicza o Podkomorzym można by tak napisać:

Uczcie się z jego "Fedry" młodzi

reżyserzy,

Może to już ostatni co w ten ton uderzy...

Horzyca wraca jako dyrektor do Teatru Narodowego pod wspaniałym tryumfalnym łukiem nie lada osiągnięcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji