Artykuły

Najważniejsze wartości

- Nie odczuwam związków emocjonalno-twórczych z kolegami. Staram się tworzyć wartość indywidualną - z KRZYSZTOFEM BIZIO o dramaturgii współczesnej rozmawia Stefan Drajewski.

"Pokolenie porno" to kategoria sztuczna, ponieważ dramaturgów, których tak właśnie nazwał Roman Pawłowski, w zasadzie niewiele łączy.

- Z całym szacunkiem dla Romana Pawłowskiego, ale nie czuję się związany z nikim. Nie odczuwam związków emocjonalno-twórczych z kolegami. Staram się tworzyć wartość indywidualną. Pawłowski tworząc antologię i próbując nas jakoś określić, zamierzał zwrócić uwagę odbiorcom literatury, ludziom teatru, że w Polsce powstają dramaty, które mówią o pewnym stanie społeczeństwa

Kiedy czytam dramaty autorów z "pokolenia porno", uderza mnie przede wszystkim ich język: ostry, brutalny, nasycony wulgaryzmami, bylejaki, niechlujny. Wydaje mi się, że najbardziej zbliża was właśnie język

- Różnie z tym bywa U mnie każdy dramat jest inny, a w konsekwencji język, jakim się posługują moi bohaterowie też jest inny. W "Toksynach" język nie jest najważniejszy, chociaż potoczny. Znacznie bardziej istotny jest on w "Lamencie", czy "Porozmawiajmy o życiu i śmierci". Na pewno problem języka jest istotny, ale dla mnie ważniejsze są wartości. W moim odczuciu, tak jak się zmienił język, tak zmieniły się wartości. Co innego znaczy teraz miłość, nienawiść... Każdy czas te pojęcia na nowo rewiduje.

Stało się to szczególnie widoczne po 1989 roku.

- Powiedziałbym, że procesy rewizyjne zaistniały nieco później. Chcemy być za wszelką cenę europejscy. I dobrze. Ale my mamy swoje własne problemy i własną wrażliwość. Przekonałem się o tym w Belgradzie, gdzie tamtejszy reżyser realizował "Porozmawiajmy o życiu i śmierci". Kiedy zapytałem go, dlaczego wystawia mój dramat, a nie jakiś niemiecki, powiedział: - "Robię twoją sztukę, bo jest ona przekładalna na nasze problemy. I dlatego nie wystawiam Niemców". Może się obruszamy, kiedy słyszymy emocjonalność, dusza polska, ale my tym właśnie różnimy się od Niemców, Anglosasów, Francuzów...

Należy pan do grona szczęśliwców. Cokolwiek pan nie napisze dla teatru, jest wystawiane. Czy każda realizacja uczy pana czegoś nowego?

- Na początku pewne rzeczy przychodzą łatwiej, bo nie ma się świadomości. Z czasem ta świadomość rośnie i wtedy pojawiają się kłopoty. Radzę sobie z tym w ten sposób, że nie staram się napisać najlepszego dramatu w życiu. Za każdym razem próbuję natomiast "na dzisiaj" wypowiedzieć się najlepiej jak potrafię. Kiedy patrzę na swoje wczesne dramaty, wiele bym w nich zmienił, ale nie robię tego, ponieważ oddają one stan moich emocji, które towarzyszyły mi podczas pisania

Każda z pańskich sztuk oparta jest na innej strukturze. Większość ma charakter otwarty. Trudno określić je jako "sztuki dobrze skrojone". Pozwala pan reżyserowi lepić w miarę dowolnie przedstawienie teatralne.

- Różnie z tym bywa Najważniejsza jest emocja reżyserska Czasami trudno rozpoznać mi mój dramat, ale jeśli tylko dostrzegę, że kształt sceniczny jest szalenie emocjonalny, wyczuję wrażliwość reżysera godzę się na to.

Lubi pan tworzyć sztuki do składania, że posłużę się porównaniem wziętym z prozy.

- Trochę tak. Na przykład "Toksyny" można wystawić bardzo realistycznie jako dramat kryminalny. Byłoby to chyba najgorsze wyjście z możliwych.

Ta poetyka "składankowa" jest - podobnie jak język - dość charakterystyczna dla całego "pokolenia porno".

- Mam też na koncie sztuki, które zaczynają się w punkcie "a" i kończą w punkcie "z", na przykład "Śmieci". Kawałkując tekst w "Toksynach" chciałem pokazać świat i zło w różnych wcieleniach. Nie ukrywam, że te sztuki dobrze skrojone mnie się mniej podobają. Rzeczywistość jest bardziej złożona i dlatego lepsze są teksty otwarte, rozbite, pokawałkowane...

Trudno napisać sztukę pięcioaktową według klasycznego porządku, która "rymowałaby" się ze światem, który nas otacza.

- Coś w tym jest. A czytał pan ostatnio jakąś sagę rodzinną?

Nie.

***

Krzysztof Bizio urodził się w 1970 roku, mieszka w Szczecinie. Jest architektem. Prowadzi własną pracownię architektoniczną, wykłada na Politechnice Szczecińskiej i pisze. Po dziesięciu latach wydał w 2004 roku tom opowiadań zatytułowany "Zresztą latem wszystkie kwiaty są takie piękne", "Porozmawiajmy o życiu i śmierci" (Teatr Współczesny w Szczecinie). W 2002 roku Teatr Powszechny w Radomiu wystawił "Toksyny". Rok później Teatr Powszechny w Łodzi zrealizował "Lament". W 2004 Teatr Współczesny w Szczecinie wystawił "Śmieci" (podaję tylko daty i miejsca prapremier). Bizio pisze także słuchowiska radiowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji