Artykuły

Wrocław. PPA Kościelniaka?

Koncert finałowy tegorocznego 26. Przeglądu Piosenki Aktorskiej złożony z utworów Romana Kołakowskiego pierwotnie miał tytuł Wyjeżdżam jutro. Dyrektor festiwalu zmienił go na Pejzaż mój kochany, ponieważ sugerował jego pożegnanie z imprezą. Mimo że władze miasta tego nie potwierdzają, sprawa wydaje się przesądzona i prawdopodobnie kolejny PPA przygotuje nowy szef - Wojciech Kościelniak [na zdjęciu].

Okazją do zmian jest fakt, że Romanowi Kołakowskiemu kończy się w tym roku kontrakt na dyrektorowanie Przeglądowi. Ale dzisiaj ani władze miasta, ani sam zainteresowany nie chcą przyznać, czy współpraca będzie kontynuowana, czy też można się spodziewać, że fotel dyrektora PPA zajmie ktoś inny.

- Żadna ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła - twierdzi zdecydowanie Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia.

Podobno władze miasta od kilku lat przymierzały się do zmian. Sondowano zainteresowanie fotelem szefa PPA Jacka Kaczmarskiego, zmarłego w ubiegłym roku legendarnego barda i poetę. Z podobną intencją o przyszłości Przeglądu rozmawiano z Mariuszem Lubomskim. - Od razu zastrzegłem, że nie jestem zainteresowany tą propozycją - podkreśla artysta.

Jednak nieoficjalnie mówi się, że nowym szefem festiwalu mógłby zostać Wojciech Kościelniak. - Mogę tylko przyznać, że miałem na ten temat kilka rozmów - mówi dyrektor Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu.

Hipotetycznie nie jest wykluczone, że za imprezę będzie odpowiedzialny jej dotychczasowy szef. - Nie jest tak, że ja nie chcę być dyrektorem Przeglądu. Mogę, ale nie muszę! - wyznaje Kołakowski. - Jestem już bardzo długo związany z festiwalem, stąd lepiej niż inni widzę potrzebę pewnych zmian organizacyjnych. Od ich akceptacji zależna jest moja dalsza praca na stanowisku dyrektora.

PPA bez smyczy

Propozycji zmian jest wiele. Zdaniem szefa Przeglądu ma on dzisiaj wszystkie cechy znaczącej instytucji, o rozpoznawalnej marce. Dlatego powinien zyskać samodzielność - jak na przykład festiwal Wratislavia Cantans, wydarzenie o porównywalnej randze.

Teraz oficjalnym organizatorem imprezy jest Centrum Sztuki Impart, którego Kołakowski jest etatowym pracownikiem. Ale jego uwiera współpraca z placówką przy Mazowieckiej. Przy czym wyraźnie podkreśla, że nie przeszkadzają mu konkretni ludzie, lecz nieefektywna, przestarzała struktura.

- Impart jest instytucją, która ma swoje odrębne zadania, a PPA jest zadaniem zleconym. Wygodnym - jeśli przynosi splendor i zyski. Kłopotliwym - jeśli wymaga zwiększonego nakładu pracy. W związku z tym relacja PPA - Impart nie może być idealna. Uważam, że powinno to wyglądać inaczej - twierdzi.

Poza tym przy organizacji Wratislavii przez cały rok pracuje grupa kilku osób, Kołakowski trzy miesiące temu - po nieustannych interwencjach - dostał wsparcie w postaci jednej osoby.

Jarosław Broda, dyrektor Wydziału Kultury w urzędzie miasta, negatywnie ocenia pomysł usamodzielnienia Przeglądu. - Jeśli mamy do czynienia ze zdarzeniem, które trwa tydzień, to dobudowanie do tego instytucji jest nieporozumieniem. Przede wszystkim ze względu na wydatki, które by znacznie wzrosły.

Pomysł na oderwanie się od Impartu ma jeszcze jeden wymiar. Przez osiem lat Kołakowski jednoosobowo decydował o tym, kto wystąpi na PPA i kto będzie odpowiedzialny za poszczególne wydarzenia. Kilkakrotnie dochodziło do tego, że angażował siebie i członków rodziny. Na przykład jego żona Ewa Gil-Kołakowska brała pieniądze za tzw. koncepcję artystyczną koncertu Justyny Steczkowskiej oraz Kazika Staszewskiego. Zmiana zasady zatrudnienia miała wykluczyć tego typu sytuacje.

Poza tym Kołakowski chciałby w większym stopniu skupić się na projektowaniu programu imprezy. Tak by było to odbicie zakresu obowiązków "dyrektora artystycznego". Wprawdzie pieniądze na festiwal podchodzą w dużej mierze z kasy Wrocławia, ale te środki z reguły nie przekraczają nawet połowy budżetu. Na resztę składają się opłaty za licencje telewizyjne i radiowe, wpływy z biletów oraz środki od sponsorów. Właśnie w zabiegach o względy tych ostatnich dyrektor PPA "spalał się" najbardziej. Zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy malały przychody z opłat licencyjnych, a widzowie dłużej niż dawniej przeglądali portfele świadomi, że nie stać ich na obejrzenie koncertów, na które mieli największą ochotę.

Piotr Guzek, dyrektor Centrum Sztuki Impart, podkreśla, że istotnie wymaga to coraz większego nakładu pracy. - Ilość ewentualnych sponsorów nie jest duża i z reguły wielkie wydarzenia wspierają te same firmy - twierdzi Guzek.

- Na to, żebym ja sam chodził za pieniędzmi, w życiu bym się nie zgodził - zdecydowanie mówi Wojciech Kościelniak. Zdaniem dyrektora Capitolu należy wyraźnie oddzielić kompetencje dyrektora artystycznego od działań marketingowych i budowania budżetu imprezy. - Żyjemy w czasach wysokiej specjalizacji. Jeśli ktoś jest fachowcem od sztuki, nie może być fachowcem od pieniędzy. To są dwie wykluczające się rzeczy.

To, co mamy najlepszego

Prezydent Dutkiewicz mówiąc o ewentualnych zmianach organizacyjnych Przeglądu, podkreśla, że należy jak najpełniej wykorzystać dotychczasowe jego osiągnięcia.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat, kiedy imprezą kierował Kołakowski, zmienił się charakter Przeglądu. - To impreza o otwartej formule. Roman Kołakowski doskonale reagował na nowe zjawiska w muzyce, nie ograniczał się do tak zwanej "piosenki aktorskiej", bo to bardzo wąska kategoria - ocenia Mariusz Lubomski. Świadczy o tym choćby pojawienie się wśród festiwalowych gości artystów dotąd postrzeganych tylko z rockowej perspektywy, jak na przykład Kazik Staszewski.

Dla samego Lubomskiego wydarzeniem był udział w koncercie z utworami Nicka Cave'a oraz w spektaklu Kombinat, widowisku złożonym z piosenek Grzegorza Ciechowskiego i Republiki.

W ciągu dekady Wrocław odwiedziły gwiazdy pierwszej wielkości. Oprócz Nicka Cave'a wystąpiły tu Mariza, Patricia Kaas, Diamanda Gallas i Gilbert Becaud.

- Kiedy Dee Deee Bridgewater wydaje w Stanach płytę z songami Kurta Weila i pisze we wstępie, że została zainspirowana we Wrocławiu fantastycznym koncertem przygotowanym przez Romana Kołakowskiego, to chyba jest podwód do odrobiny dumy z własnej pracy - zastanawia się głośno szef PPA. - Takie satysfakcje pozostają na zawsze.

W tym roku szykuje się kolejne wydarzenie, a Kołakowski potwierdził, że ma nosa w wyszukiwaniu oryginalnych artystów. W 26. PPA weźmie udział Lhasa, poetka, piosenkarka i aktorka z Kanady, która przed tygodniem została wyróżniona nagrodą BBC.

Przeprowadzka do Capitolu

Zdaniem Kościelniaka dyrektorowanie Przeglądowi Piosenki Aktorskiej to zajęcie dla człowieka, który przede wszystkim rozumie teatr muzyczny, a z drugiej strony wyrasta z pnia teatralnego. Przyznaje jednocześnie, że takich osób w Polsce jest niewiele. Nie chce powiedzieć, jakie nazwiska konkretnie ma na myśli.

Natomiast według Lubomskiego dyrektorem Przeglądu Piosenki Aktorskiej powinien być człowiek z pogranicza kilku środowisk. Musi orientować się w życiu artystycznym, i to nie tylko w Polsce, posiadać kontakty wśród potencjalnych sponsorów oraz w telewizji, dzięki której wydarzenia festiwalowe są dostępne nie tylko wrocławianom.

Czy ten opis odpowiada charakterystyce Wojciecha Kościelniaka? Bo mimo że magistrat nie ujawnia swoich planów, a dyrektor Capitolu podkreśla, że nie dostał żadnych wiążących propozycji, to tego, że to właśnie on zostanie następcą Kołakowskiego dopatrzyć się można nawet w enigmatycznej wypowiedzi prezydenta Wrocławia. - Chcemy jak najlepiej wykorzystać potencjał związany z piosenką aktorską, który mamy na miejscu - powiedział nam Rafał Dutkiewicz.

Jakich zmian można spodziewać się po Kościelniaku? Szef Teatru Muzycznego zastrzega, że jego pomysły to nie gotowy program działania, ale spekulacje.

Przede wszystkim prawdopodobne jest, że organizatorem festiwalu zostałby Capitol. - To najbardziej logiczne rozwiązanie. Kościelniak prowadzi autorski teatr, silnie związany z piosenką aktorską - ocenia Jerzy Skoczylas, przewodniczący Komisji Kultury Rady Miasta. - Impart nie będzie pokrzywdzony. Ma swoją misję do spełnienia i nie narzeka na brak imprez.

Szef Capitolu patrzy na to z innej perspektywy, powołując się na przykłady wrocławskich teatrów dramatycznych. Skoro Współczesny organizuje festiwal Dialog, a przy Zapolskiej co dwa lata odbywa się EuroDrama, to dlaczego festiwalu nie miałby przygotowywać Teatr Muzyczny. - Tak duży teatr z natury rzeczy jest przygotowany do tego, żeby mieć przy sobie jakiegoś rodzaju festiwal i go obsługiwać. Najlepiej taki festiwal, który jest przedłużeniem tego, co dzieje się w teatrze. A Muzyczny jest w tej chwili teatrem musicalowo-aktorskim.

Kościelniak podkreśla, że ewentualne zmiany należałoby wprowadzać ostrożnie, tak by nie zepsuć równowagi, którą wypracował Kołakowski. Szef PPA znalazł złoty środek między oczekiwaniami widzów, którzy od lat z tym samym entuzjazmem witają nestorów Przeglądu Mariana Opanię i Wiktora Zborowskiego, spojrzeniem krytyków - szukających nowych wrażeń, i wymaganiami telewizji, zachęcającej do prezentacji spektakli łatwych, lekkich i przyjemnych, bez której PPA będzie wydarzeniem lokalnym.

Dwie kadencje dyrektora

Roman Kołakowski docenia to, że władze miasta grają z nim w otwarte karty, że wspólnie przedyskutowywują kolejne pomysły, opcje dotyczące przyszłości festiwalu.

Wydaje się, że nie ma w nim żalu, nawet jeśli będzie musiał opuścić fotel dyrektora Przeglądu. - Nieprzypadkowo nawet prezydenci w największych demokracjach mogą się ubiegać tylko o dwie kadencje - mówi. - Dziesięć lat na stanowisku dyrektora artystycznego to wystarczająco długo, by nie rozpaczać z powodu ewentualnej zmiany formuły mojej współpracy z PPA.

Kołakowski przyznaje, że ma kilka interesujących propozycji artystycznych z Polski. Być może zostanie we Wrocławiu. Podobno miałby pokierować dużą instytucją artystyczną, jednak o szczegółach tej propozycji niewiele jeszcze wiadomo.

Co będzie z Przeglądem Piosenki Aktorskiej i kto przygotuje jego 27. edycję, prezydent Rafał Dutkiewicz ma ogłosić 18 marca, po koncercie finałowym Pejzaż mój kochany. Autor spektaklu przyznaje: - Kocham Wrocław, choć w koncercie opowiem o tej miłości bardzo ironicznie.

Mariusz Lubomski twierdzi, że zapowiedzi rozstania nie zawsze należy traktować wprost. Artysta przed dwoma laty miał zamiar opuścić Toruń. Pożegnalny koncert miał tytuł Lubomski odlatuje do ciepłych krajów. - Koncert się odbył, a ja nadal mieszkam w Toruniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji