Artykuły

Notatka T-RO/04/2008

Zbigniew Brzoza został dyrektorem artystycznym łódzkiego Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka. Wywołało to naturalne zainteresowanie prasy. Na łamach "Expressu Ilustrowanego" (nr 21/2008) reżyser ogłosił pierwszą ważną deklarację: "Chcę stworzyć z Nowego teatr europejski. "Nie" dla komercji i nie dla lektur szkolnych". Cały artykuł to trzy zdania. Plus tytuł "Z Brzozą do Europy". W takich chwilach człowiek myśli sobie, że wszystko jest jednak proste.

Dyrektor Teatru Śląskiego Tadeusz Bradecki również nie widzi swojego teatru w podrzędnej roli. Zapytany o ewentualny udział w katowickim festiwalu Interpretacje, odparł: "To jest pytanie, które należy kierować do organizatorów festiwalu. Jestem zszokowany faktem, że Teatr Śląski, w którego budynku odbywają się Interpretacje, nie ma żadnego wpływu ani na kształt, ani na termin tego festiwalu, ani na dobór pozycji. Podejrzewam, że jest to jedyny taki precedens w Polsce. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni". (www.artpapier.com, wpis z 7 lutego 2008). Klarownie sprawę wyjaśnia dyrektor festiwalu, Kazimierz Kutz: "W tym roku budżet Interpretacji wynosi około 700 tys. złotych. Koszty byłyby mniejsze, gdyby udało się zawrzeć porozumienie z Teatrem Śląskim, na którego scenie prezentowane będą wszystkie przedstawienia". ("Polska Dziennik Zachodni" nr 37/2008). Za wypożyczenie sali Teatru organizatorzy festiwalu słono płacą. Cóż, dyrekcja Śląskiego musi wybrać - albo wpływy, albo gotówka. Przydałoby się też przeczytać regulamin festiwalu.

"Rzeczpospolita" zapytała Tadeusza Różewicza o sytuację współczesnej dramaturgii. Poeta, rzadko wypowiadający się publicznie, stwierdził: "Teatr powinien zadbać o zdrowie, ale ja już tego nie zrobię, nie jestem ministrem zdrowia do spraw teatralnych, urodziłem się w 1921 roku i skończyłem swój romans z Melpomeną. Na temat teatru dostałem bardzo ciekawe pytania od wielu ludzi. Radzę im, żeby przeczytali to, co napisałem. [...] W zbiorze moich dramatów też są propozycje nowych scenariuszy - próby wyjścia poza naturalizm czy nawet hipernaturalizm w teatrze, który polega na tym, że ktoś załatwia się w toalecie i wszyscy muszą to podziwiać, bo on umrze za rok na AIDS, raka czy białaczkę - a ma tylko sraczkę. Zostawmy to. Nawet Kartoteki rozrzuconej* nikt nie przeczytał poważnie, bo gdyby przeczytał, toby nasz parlament wyglądał inaczej". ("Rzeczpospolita" nr 49/2008).

Natomiast "Przegląd" pyta Adama Ferencego: "Kim jest dziś aktor? Zapasiewicz i Gogolewski mówią o posłannictwie, z kolei młodsi aktorzy twierdzą, że to tylko zawód, który trzeba dobrze wykonywać. - Wie pan, 30 lat temu Zapasiewicz mówił o profesjonalizmie. I tego należy się trzymać, bo zawodowstwo jest rodzajem posłannictwa. Jak pan zapyta dziś o to Jacka Poniedziałka, to też panu powie o profesjonalizmie. Jak Krzysiek Warlikowski reżyseruje, to robi to krwią, jego sztuka wynika z bólu i w tym sensie będąc profesjonalistą, jest kimś, dla kogo ważne jest posłannictwo. A ponieważ zmienia się estetyka, to młodzi są innymi apostołami, niż byli starsi". ("Przegląd" nr 9/2008).

Białostocki Teatr Lalek nadrobił wiekowe zaniedbania polskiego teatru. Szczęśliwie zajechał tam (z ziemi włoskiej do Polski) lalkarz Massimiliano Yenturi, który postanowił nam pomóc i stworzył polskiego bohatera komedii dell'arte - Półpuszkę - "ni to Polak, ni to Włoch, najważniejsza postać Podlaskiego Teatru Pacynkowego. Wiele mu nie potrzeba: malutka scena, specjalny instrument, dzięki któremu wydaje z siebie skrzekliwy głos i dwie, trzy postaci, które w czasie spektaklu wyprowadzi w pole". (Monika Żmijewska, "Gazeta Wyborcza - Białystok" nr 15/2008). Jak podaje komunikat PAP-u z 23.01.2008, fasada "Podlaskiego Teatru Pacynkowego sięga wysokości ok. jednego metra i ozdobiona jest wizerunkiem żubra, tradycyjnie kojarzonego z Podlasiem, oraz białostockiego ratusza. Z założenia teatr ten ma wędrować nie tylko po całej Polsce, ale też poza granicami kraju". Sam Yenturi tak tłumaczy swój pomysł: "Pomysł wziął się stąd, że w Polsce nie odkryłem postaci, która byłaby spokrewniona z naszym Pulcinellą. Francuski teatr ma swojego Poliszynela, Rosja - Pietruszkę, Niemcy - Kacpra, itd. W tej rodzinie tradycyjnych postaci teatru lalek nie ma Polaka. Wymyśliłem więc polskiego bohatera, którego nazwałem Półpuszka. o młodzieniec pochodzący z Podlasia, który ma żonę Katarzynę, jego charakter odzwierciedla poniekąd stereotyp mieszkańca tych ziem. Jest twardy, trochę narwany i szalony. [...] Lalka będzie miała biało-czerwony kostium". ("Gazeta Olsztyńska" nr 57/2008). Białostocki krytyk Jerzy Szerszunowicz przywitał premierę szczerze: "Półpuszka ma wiele wspólnego z Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Jeden jest darem bratniego narodu radzieckiego, drugi prezentem od włoskiego lal-karza, Massimiliano Yenturi. Oba prezenty są dość szpetne - oba budzą grozę, którą rozładowuje się śmiechem". ("Kurier Poranny" nr 21/2008).

Ryszard Ostapski - niezależny teatrolog, mieszka w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji