Artykuły

Historia o miłosiernej

Na premierowym przedstawieniu "Historii o Miłosiernej" Ariano Suassuny w Teatrze "Wybrzeże" można było opuścić kończące sztukę i przedstawienie słowa Pajaca, w których prosi on "o nagrodę, która nic nie kosztuje, a zawsze jest pomocna: wasze oklaski''. Spontaniczna owacja, jaką urządzili widzowie wykonawcom spektaklu, bynajmniej nie została sprowokowana tym zgrabnym zwrotem autora, lecz była wyrazem wdzięczności za wielkie przeżycie, jakie nie -zawsze można znaleźć na przedstawieniu teatralnym. Sukces ten - a trzeba tego słowa bez ogródek użyć - jest tym razem zasługą wszystkich głównych twórców widowiska teatralnego. Niesposób więc pominąć milczeniem utworów, podszyty folklorem o atrakcyjnej egzotyce i bliskiej naszym pojęciom ludowości. Wypada również skomplementować reżysera, który poprowadził przedstawienie lekko, grawitując chwilami w kierunku farsy i groteski, nie pozbawiając jednak spektaklu urzekających momentów lirycznych (podkreślano to niejednokrotnie z okazji warszawskiej prapremiery, która - jeśli wolno sądzić z fotografii i recenzji - niezbyt odbiegała od obecnego kształtu). I wreszcie aktorstwo, któremu w tej recenzji chciałbym trochę więcej miejsca poświęcić.

Wspominałem już na tych łamach o systematycznym wzroście poziomu aktorstwa w Teatrze "Wybrzeże" w ciągu ostatnich lat. Jest to niewątpliwie skutkiem doboru interesującego repertuaru, działalności w Trójmieście uzdolnionych reżyserów, a także pracą nad sobą aktorów gdańskich. Nie będzie chyba przesady w stwierdzeniu, że teatr gdański w porównaniu z innymi tzw. teatrami terenowymi ma stosunkowo wysoki przeciętny poziom aktorstwa. Uwaga ta jest o tyle cenniejsza, że zdecydowana większość członków zespołu Teatru "Wybrzeże" dojrzała właśnie tutaj, że teatr gdański stosunkowo mało skorzystał z importu uzdolnionych aktorów, a raczej wprost przeciwnie, jest dość poważnym eksporterem - m. in. do Warszawy - wybijających się jednostek. Podkreślam ten fakt dlatego, że bez dużej liczby zdolnych aktorów sukces takiego przedstawienia jak "Historia o Miłosiernej" nie mógłby być pełnym.

Chcąc oddać sprawiedliwość aktorom występującym w tym przedstawieniu trzeba by było omówić właściwie wszystkich - bagatela - siedemnastu wykonawców sztuki Suassuny. Ponieważ rozsadziłoby to ramy tej recenzji chcę ograniczyć się do jednej roli, bynajmniej nie dlatego, że wybijała się ona w jakiś wyraźny sposób ponad inne, lecz że droga rozwoju jej wykonawcy wydaje mi się charakterystyczna i dla innych aktorów gdańskich.

Do Zbigniewa Bogdańskiego jako aktora zgłaszałem dość często pretensje. Aktor ten nadużywał - moim zdaniem - ruchu na scenie. Żywiołowość jego działań aktorskich nie zawsze była umotywowana logiką sytuacji czy też wnętrzem psychicznym kreowanej postaci. Każde jego pojawienie się na scenie wprowadzało niepokój, który bynajmniej nie był zjawiskiem estetycznie pożądanym. Wysuwając te zarzuty zawsze pamiętałem, że Bogdański jest raczej typem aktora "emocjonalnego" niż "intelektualnego". Jednak w jego aktorstwie następowały zmiany wprawdzie powolne i niemal niedostrzegalne, polegające na stopniowej eliminacji środków aktorskich i poddawaniu się pewnej dyscyplinie. Na zasadzie jakiegoś niemal dialektycznego skoku błysnął wreszcie Bogdański bardzo dojrzałym aktorstwem w "Indyku" Mrożka. Że nie była to jednorazowa efemeryda świadczy obecnie rola Grilo w sztuce Suassuny.

Cenię te rolę wyżej od Kapitana z "Indyka" nie dlatego, że jest lepsza, lecz że Bogdański potrafił się ustrzec przed pokusami, które tu na niego czyhały. Rolę Grilo, brazylijskiego cwaniaka, potrafiącego okpić wszystkich nie tylko na ziemi, ale i w niebie, odegrał Bogdański z dużą powściągliwością, nie szafując bez potrzeby środkami aktorskimi, dyskretnie zaznaczając liryzm tej postaci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji