Koniec z życiem na walizkach
- Żyłam teatrem przez dziesięć lat, ale w pewnym momencie mi się przejadł. Wiązało to się ze zmianą trybu życia po urodzeniu syna. Nikt mnie teraz nie skusi, żebym siedziała w teatrze codziennie od 10 do 14, a potem jeszcze od 17 do 23 - mówi aktorka SONIA BOHOSIEWICZ.
Rozmowa z aktorką Sonią Bohosiewicz [na zdjęciu]:
Rafał Bryndal: Urlop spędzasz na Mazurach. Co cię tam urzeka? Może wcielasz się w rolę córki rybaka?
Po prostu jest tu miejsce, do którego czuję ogromny sentyment. Tu odbył się m.in. mój ślub. Mój mąż jest współwłaścicielem Siedliska Morena w pobliżu Ełku. Tu jest przepięknie. Jest jezioro, basen i spa. No i oczywiście znakomite jedzenie. Od najbardziej wyszukanego po naszą tradycyjną kuchnię. Na przykład pierogi, jakie sobie tylko można wyobrazić. Jest jednocześnie i swojsko, i ekskluzywnie. Elegancko, a wokół nietknięta przyroda. Polecam wszystkim.
Komarom też?
Nie wiem, jak to się dzieje, ale wszędzie jest ich mnóstwo, a tutaj - nie (śmiech).
Ostatnio rozmawiałem z Wojtkiem Mecwaldowskim, twoim mężem z serialu "Usta, usta". Pięknie mówił o waszej współpracy. Może powiedz dla równowagi coś o nim?
Zboczeniec (śmiech). Przez kilka miesięcy chwalił się, że będzie miał sesję w "Playboyu".
Rozkładówkę?
Nie tylko. Ale dla mnie najważniejszy był wywiad. Bo on jest człowiekiem niesamowicie utalentowanym i obdarzonym umiejętnością opowiadania anegdot. Sama sesja też była sporym przeżyciem, zwłaszcza że zobaczyłam go w króliczych uszach i w 3D. Polecam.
A w "Usta, usta" na playboya nie wygląda?
No nie, ale praca z nim to sama przyjemność. W ogóle jeśli chodzi o ten serial, to muszę oddać szacunek TVN, która stworzyła nam świetne warunki do pracy. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, co w naszym show-biznesiku zdarza się rzadko.
A ty ten show-biznesik poznałaś od podszewki, nie tylko grając w filmach, ale również w kabaretowej Grupie Rafała Kmity.
Jasne. Zjeździłam z nimi całą Polskę. To jest życie komiwojażera. Oni zresztą nadal koncertują z ogromnym powodzeniem i mają nowe świetne dziewczyny. Ja niestety, musiałam zrezygnować, bo mam dziecko.
Był jeszcze Stary Teatr w Krakowie. Trudno było pogodzić teatralne obowiązki z kabaretem?
To była Wielka Pardubicka. Na szczęście miałam sztab zastępczyń i w teatrze, i w kabarecie, więc udawało się wszystko jakoś zgrać. Chociaż nie było łatwo, to wspominam to z rozrzewnieniem. Spędzałam tyle czasu z tak pełnymi uroku ludźmi, jak Tadeusz Kwinta czy Jacek Stefanik, i z różnymi innymi wariatami. Jechać sześć godzin autem i rozmawiać o teatrze, o filmie, o sztuce i o życiu to fantastyczna sprawa. Co nie znaczy, że jakoś specjalnie tęsknię...
Ale teatr był wtedy najważniejszy?
Żyłam teatrem przez dziesięć lat, ale w pewnym momencie mi się przejadł. Wiązało to się ze zmianą trybu życia po urodzeniu syna. Nikt mnie teraz nie skusi, żebym siedziała w teatrze codziennie od 10 do 14, a potem jeszcze od 17 do 23. Nic nie jest w stanie mnie skłonić, bym opuściła kąpiel syna. Ale póki nie miałam dziecka, teatr był moim życiem. Najpierw próby, potem spektakle, a na koniec jeszcze winko z koleżeństwem.
Dziecko zmienia wszystko?
Oczywiście. Zaczynam kalkulować. Mogę wyjechać gdzieś na trzy dni, jeśli potem dzięki temu będę mogła spędzić cały tydzień z synem.
Pochodzisz z Cieszyna?
Tam się urodziłam, ale całe życie mieszkałam w Żorach.
Dowiedziałem się, że będziesz teraz grała w filmie z Mają, twoją siostrą.
Właśnie skończyliśmy zdjęcia. Film nosi tytuł "Wojna męsko-żeńska" i jest na podstawie prozy Hanny Samson. Przed każdym ujęciem bałam się, co to będzie, ale gdy kończyłam, byłam strasznie dumna ze wszystkich. To bardzo dobre kino.
A jak się gra z rodziną?
Bardzo dobrze. Aktorstwo polega na tym, żeby przełamywać swoje bariery, a łatwiej otworzyć się przed rodziną. Było mi łatwiej udzielać uwag siostrze niż obcej osobie i myślę, że ona też coś takiego czuła.
I wszystko zostaje w rodzinie.
Generalnie lubię pracować z ludźmi, których znam. Można obyć się bez tych wszystkich konwenansów, ograniczeń, co wypada, a co nie wypada. Pracuje się lepiej i przede wszystkim szybciej, a to ważne, bo na planie z reguły jest mało czasu. Może dlatego tak dobrze mi szło przy ostatnim filmie, bo robiłam go z Łukaszem Palkowskim, z którym kręciłam "Rezerwat". Znakomicie się rozumiemy. Na planie podchodził i w trzech krótkich słowach wyjaśniał mi, w czym rzecz.
Skoro siostra jest aktorką, to w domu pewno dawałyście przedstawienia.
Co ty! Ona przecież jest ode mnie młodsza. Mogłabym co najwyżej odgrywać szopkę z nią w roli dzieciątka.
A co dalej z wakacjami?
Teraz jadę ponurkować z siostrą. Połknęłyśmy bakcyla, zrobiłyśmy wszystkie kursy i mamy papiery, że możemy schodzić nawet na 30 metrów.
Ja nie nurkuję, mam lęk wysokości.
Ja też miałam, ale odkąd nurkuję, pozbyłam się zupełnie tej fobii.