Artykuły

Alkmena bohaterką "Amfitriona 38"

Rozmowa z reż. Stanisławem Brejdygantem

RTV: - Liczba użyta w tytule oznacza, że Giraudoux podjął trzydziestą ósmą wersję mitu o Amfitrionie i Alkmenie w dziejach literatury. Nie mieliśmy w Polsce chyba ani polowy tej ilości inscenizacji "Amfitriona", ale bądź co bądź było ich już niemało. Co Pan nowego chciał w nim odkryć, podejmując wprowadzenia go na ekrany TV?

S. B.: - Często słyszymy, że elegancka i wyrafinowana elokwencja Giraudoux, pełna efektownych tyrad, dygresji i paradoksów tworzonych czasem dla samego paradoksu, nie najlepiej już koresponduje z wrażliwością odbiorcy współczesnego. W dużej mierze z tym się zgadzam, ale jednak przyjąłem propozycję zrealizowania "Amfitriona", gdyż zafrapowała mnie możność odczytania tego utworu jako - sztuki o Alkmenie. To znaczy o uczciwości wewnętrznej, o potrzebie obrony wierności. Ten moralny sens litworu jest w pełni współczesny, mimo dość "niedzisiejszej" poetyki autora i choć od napisania "Amfitriona" w roku 1928 upłynęło prawie pół wieku

Alkmena walczy o swe przekonania, o swój imperatyw moralny - walczy z samym bogiem bogów! Chociaż wie, że podlega fatalnemu losowi, choć domyśla się, że popełniła zdradę poza swą świadomością, do końca nie godzi się na oportunistyczną ugodę, pozostaje niezłomna i przegrywając - wygrywa. Mit Amfitriona i Alkmeny jest wielce przewrotny, zwłaszcza w wykonaniu Giraudoux. Przecież fatum okazuje się silniejsze od najsilniejszej woli bohaterki - autor w gruncie rzeczy mówi w ten sposób, że wysiłki ludzkie to marność nad marnościami - ale mówi także, że w granicach kondycji człowieczej należy walczyć i że ta walka to już zwycięstwo, takie, jakie nam może być dane. Wydaje mi się, że ten problem był godny wysiłku inscenizacji. Najbardziej zafrapował mnie heroizm postawy Alkmeny - i skupiłem się na tej właśnie kwestii.

- Trzeba było w tym celu dokonać retuszów, oczyszczeń - uwyraźnień tekstu...

- Zawsze scenariusze swych widowisk w TV przygotowuję sam. Tym razem musiałem to i owo "podczyścić", nie tylko ze względu na ograniczony czas przedstawienia tv, ale po to, aby właśnie uwyraźnić główny problem. U Giraudoux jakieś paradoksalne zwieńczenie kwestii dialogowej raz po raz powoduje dygresję, zwykle b. inteligentną, ale odwracającą uwagę od głównego przewodu myślowego. Tak np. usunąłem "nurt pacyfistyczny" sztuki, drwiny autora z ponurej namiętności mężczyzn do wojaczki; po doświadczeniach ostatniej wojny ten uboczny wątek "Amfitriona" wydał mi się i naiwny, i po prostu wątły.

- Czy z tego wynika, że Pan starał się tę sztukę "uwspółcześnić"?

- Nie w tym sensie, w jakim czynili to twórcy wielu przedstawień. Dla podkreślenia umowności szafażu klasycznego grywano już "Amfitriona" we frakach, a bogowie byli tam wytworni jak członkowie korpusu dyplomatycznego. Uznając i szanując tę tradycję grania Giraudoux (w Polsce zawdzięczamy ją i w ogóle przyswojenie tego pisarza Bohdanowi Korzeniewskiemu), nie chciałem stworzyć z tej sztuki dramatu kryptokostiumowego; przeciwnie, zachowując realia klasyczne, chciałem uwydatnić uniwersalność problematyki. Współczesny sens tej sztuki widzę nie w kostiumach, lecz w problemach. Zwłaszcza w TV przebranie ludzi antyku w stroje dzisiejsze musiałoby ciągnąć przedstawienie w stronę kabaretu: inteligentne sformułowania i paradoksy wybijałyby się na plan pierwszy, przed problemy rzeczywiste i najważniejsze.

- Ignacy Gogolewski występuje u Pana w dwu rolach: Amfitriona i Jowisza. Były z tym pewnie trudności realizacyjne?

- W telewizji nie sprawia to wielkiego kłopotu. Niezbyt lubię używanie tricków, ale widzowie, oglądając dialog Gogolewskiego z Gogolewskim. będą oczywiście mieli świadomość, że dokonuje się on dzięki możliwościom techniki telewizyjnej.

Tu muszę powiedzieć, że w ogóle nie technika przyciąga mnie do TV, lecz to, że telewizja pozwala głębiej wejrzeć do środka przedstawianych postaci. Teatr TV to dla mnie teatr par excellence psychologiczny: aktor, jego rola, jego konflikt moralny stają tu wprost przed widzami. W teatrze żywym metaforyka występuje zawsze w planie ogólnym, dopowiada się ją kształtem scenicznym, widz percypuje ją w kontekście całej sceny - gdy w telewizji spotyka się z postacią i jej problemami... oko w oko, w izolacji od otoczenia, bardziej intymnie.

- To paradoks: teatr najbardziej masowy jest też teatrem najbardziej kameralnym.

- Ale tak właśnie jest...

- Wracając do kwestii wstępnej: jeśli Pana bohaterką sztuki jest Alkmena, to po pierwsze - ta koncepcja nakłada ogromną odpowiedzialność na Elżbietę Starostecką, a po drugie - może szkoda, że przedstawienie nie ukaże się... w okolicy Dnia Kobiet?

- Ano, może i szkoda, ale mamy przecież cały Rok Kobiet. A w przedstawieniu jeszcze Annę Seniuk jako Ledę i Wandę Łuczycką w roli Eglissy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji