Artykuły

Woyzeck

IV Telewizyjny Festiwal Teatrów Dramatycznych

Tegoroczny Telewizyjny Festiwal Teatrów Dramatycznych rozwija się bardzo pięknie. Po "Mewie" Czechowa i "Śnie srebrnym Salomei** Słowackiego przyszła kolej na jedno z najwybitniejszych dzieł literatury niemieckiej : "Woyzecka" Buchnera. Zaleta festiwalu jest zaś nie tylko interesujący i bardzo wartościowy dobór repertuaru, lecz także prezentacja wybitnych inscenizacji.

Wielkim miłośnikiem i entuzjastą twórczości Buchnera był Bertolt Brecht, który świadomie nawiązywał do dzieła autora "Woyzecka". Konrad Swinarski był uczniem i asystentem Brechta. Nic więc dziwnego, że podkreślił w swej inscenizacji "Woyzecka" to wszystko, co łączyło dwóch wielkich niemieckich poetów i dramaturgów rewolucyjnych. Swinarski zrezygnował słusznie z eksponowania psychopatologii nieszczęsnego balwierza, który zabił swoją niewierną żonę. Poszedł natomiast w kierunku zaostrzenia wymowy społecznej dzieła Buchnera, ukazując Woyzecka jako ofiarę mieszczańskiej "opinii publicznej", biedaka, zaszczutego przez możnych tego świata, zmuszonego nieledwie przez otoczenie do zadania śmiertelnego ciosu swej lekkomyślnej żonie. Znakomicie kreśli Swinarski społeczne i obyczajowe tło, w jakim rozgrywa się tragedia Woyzecka. Widzimy jak na dłoni owo małe niemieckie miasteczko, którym rządzą oficerowie i pseudouczeni, odczuwamy jego stęchłą atmosferę, w której podziw dla możnych i mocnych miesza się z brutalnym seksualizmem, zaś agresywności butnego tamburmajora odpowiada pełna rezygnacji, a później nawet swoistej dumy uległość głupiutkiej Maryjki. Swinarski tworzy na kanwie dzieła Buchnera kliniczne studium małomiasteczkowego życia, rysuje ostro charakterystyczne sylwetka kapitana (znakomity Wojciech Ruszkowski), doktora (demoniczno-kabotyński Antoni Pszoniak), czy pyszałkowatego tamburmajora, chlubiącego się łatwymi konkietami wśród miejscowych dziewcząt i kobiet (prowincjonalny uwodziciel, którego gra bardzo ostro Jerzy Binczycki).

Ale sukces przedstawienia zależy w największej mierze od gry bohatera dramatu. Franciszek Pieczka stwarza w roli Woyzecka wielką kreację. Nie obawiajmy się tego słowa. Jest wzruszający i naiwny, nieporadny, jak duże dziecko. Nie rozumie świata, który go otacza, i nie wie, dlaczego życie jest dla niego tak okrutne. Jest nieprzystosowany do, życia i zaszczuty, jak duże zwierzę, wpędzone pomiędzy ludzi, bezwzględnych, złych, znęcających się nad nim, lub w najlepszym razie okazujących mu litość pełną pogardy, lub plotkarską ciekawość, która mu tylko uwłacza. Woyzeck Pieczki jest wrażliwy i dobry, głęboko nieszczęśliwy i skazany na śmierć w zderzeniu że światem, którego wilczych praw nie rozumie, nie uznaje i nie chce uznać. Zbrodnia jest dla niego próbą wyrwania się z matni, próbą ucieczki. Nie zdaje sobie przy tym wcale sprawy z tego, że ratując siebie odbiera życie ukochanej kobiecie. I jeśli jest w tej postaci psychopatologia, to tylko psychopatologia nieświadomości, niemożność zdania sobie sprawy ze skutków swojego czynu. Bardzo dobrą partnerką Pieczki była Izabella Olszewska w roli Marii. Zagrała tę postać z całą właściwą jej zmysłowością, przekazała jej głupotę i ograniczoność, ujawniła, że to właściwie nie Woyzeck zadał śmiertelny cios Marii, lecz ona jemu.

Przedstawienie "Woyzecka" dowiodło raz jeszcze nie tylko klasy reżyserskiej Konrada Swinarskiego, lecz także wysokiego poziomu Starego Teatru w Krakowie i wartości jego zespołu. Spektakl ten prezentowany w grudniu 1966 w stolicy, w czasie Warszawskich Spotkań Teatralnych, spotkał się wówczas z bardzo wysoką oceną publiczności i krytyki. Wersja telewizyjna nie tylko nie umniejszyła jego efektu, lecz jeszcze spotęgowała go, pozwalając z bliższej odległości śledzić znakomitą grę aktorów, pełną ekspresji mimicznej i psychofizycznej, a szczególnie kreację Franciszka Pieczki. Straciła może tylko trochę bardzo dobra scenografia Wojciecha Krakowskiego, pozbawiona w telewizji efektów kolorystycznych. Z uznaniem natomiast podkreślić należy sprawność reżyserii i opracowania telewizyjnego, prowadzenie kamer, zbliżenia, operowanie amerykańskim planem i ukazywanie tragedii, rozgrywających się na twarzach aktorów.

"Woyzeck" jest sztuką trudną. A przecież inscenizacja Swinarskiego, pokazana z takim powodzeniem w telewizji, uczyniła ją bliską i zrozumiałą dla milionów widzów. I to jest chyba najpiękniejsze zwycięstwo teatru telewizyjnego, popularyzującego od lat najwybitniejsze dzieła literatury polskiej i światowej wśród mas polskich odbiorców.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji