Artykuły

Nie jestem samobójcą

- Problemy w instytucjach są i będą się pojawiać, ale mój sposób na ich rozwiązanie jest jeden - spotykajmy się tu, przy tym stole i rozmawiajmy. Nie chcę konfliktu z Teatrem Ósmego Dnia i podtrzymywania napięcia wykreowanego przez media, ale pozostanę wierny zasadzie apolityczności instytucji kultury - mówi Sławomir Hinc w rozmowie z Marcin Kostaszukiem z Polski Głosu Wielkopolskiego.

Od roku zastępuje prezydenta Grobelnego, zajmując się sprawami oświaty, sportu i kultury, ale cała Polska mówi o nim dopiero teraz. Czy miał prawo dyscyplinować szefową Teatru Ósmego Dnia, by nie mieszała instytucj i do politycznej gry? Z wrogiem numer jeden Palikota i Ósemek rozmawia Marcin Kostaszuk

Czy dziś, widząc medialną burzę, jaka się rozpętała nie tylko w kulturalnym Poznaniu, wezwałby Pan jeszcze raz Ewę Wójciak, by sprostowała podpis pod listem poparcia Teatru Ósmego Dnia dla Janusza Palikota?

- Tak, ponieważ czuję się odpowiedzialny za kulturę, tworzoną w Poznaniu. Opinie są jednoznaczne - coś u nas drgnęło. Ta rozmowa odbyłaby się jeszcze raz.

Jest Pan przeciwnikiem wolności słowa w kulturze?

- Nie. Uważam jedynie, że instytucje kulturalne powinny być apolityczne. Obywatele głosują w wyborach na jedną z wizji rozwoju gospodarczego. Któraś wygrywa, ale sztuką jest, żeby w jej ramach służyć wszystkim. Z takim założeniem finansujemy z budżetu instytucje oświatowe, kulturalne czy sportowe. Płatnikami podatków są wszyscy mieszkańcy, a zatem chcąc służyć wszystkim, powinniśmy w tych dziedzinach zachować apolityczność. Natomiast nie chcę w żaden sposób cenzurować tego, co dzieje się w ramach wydarzeń artystyczno-kulturalnych.

Załóżmy, że negatywnym bohaterem kolejnego spektaklu Teatru Ósmego Dnia będzie Sławomir Hinc...

- Jeśli zdarzenie sceniczne będzie sensowne i przyciągnie widzów - proszę bardzo. Taka jest umowa między magistratem a instytucjami kultury: my nie ingerujemy w wydarzenia artystyczne, a oni nie używają swych nazw poza sferą tych wydarzeń. Rozmowa z panią Ewą Wójciak dotyczyła tylko tego, żeby pod wszelkimi pismami niedotyczącymi wydarzeń artystycznych podpisywali się artyści - z nazwiska, bądź grupowo. Chodzi o to, by uwolnić instytucję od skojarzeń z jedną opcją polityczną. Na scenie artyści mają prawo wyrażać poglądy, w sensie sztuki. Poza nią też mają do tego prawo - ale pod własnymi nazwiskami.

Poseł Palikot, a także przewodniczący Rady Merytorycznej programu Europejskiej Stolicy Kultury Poznań Grzegorz Gauden widzą w Pana interwencji zagrożenie dla wolności słowa.

- To jest tworzenie rzeczywistości przez media. "Gazeta Wyborcza" zasugerowała, że zagroziłem teatrowi obcinaniem środków, podczas gdy ja jedynie przypomniałem o nich, gdy Ewa Wójciak uznała, że w publicznym odbiorze jej teatr nie jest instytucją kultury Poznania i jego częścią, ale grupą artystów, która ma własną markę. Stwierdziła zatem, że nie czuje związku z miastem, bo Ósemki są powołane do wyższych celów. Szanuję dorobek Teatru Ósmego Dnia, uważam jednak, że nie brudzi się strumienia, z którego pije się wodę.

Fakt medialny pociągnął za sobą realne skutki - na przykład zawieszenie przez Grzegorza Gaudena członkostwa w Radzie Merytorycznej ESK. Czy będzie walczył o jego powrót?

- Chcę porozmawiać z panem Gaudenem o mojej intencji i zamiarach kreowania wizerunku poznańskiej kultury, w których nie ma mowy o zastraszaniu lub groźbie odebrania środków. Nie jestem samobójcą! Nigdy nie wyciągnąłbym żadnych konsekwencji z tej sytuacji, choć list nie był zgodny z zasadami naszej współpracy.

Chce Pan wojny z Ósemkami?

- Problemy w instytucjach są i będą się pojawiać, ale mój sposób na ich rozwiązanie jest jeden - spotykajmy się tu, przy tym stole i rozmawiajmy. Nie chcę konfliktu z Teatrem Ósmego Dnia i podtrzymywania napięcia wykreowanego przez media, ale pozostanę wierny zasadzie apolityczności instytucji kultury. Być może natomiast, jako człowiek patrzący przez pryzmat urzędu i formalnoprawnych reguł, muszę pamiętać, że rozmawiam z kobietą i artystką jednocześnie i może powinienem inaczej artykułować swoje intencje.

Sprawa wybuchła w rok po objęciu przez Pana stanowiska zastępcy prezydenta Poznania. Zapamiętamy z niego zarzucone projekty organizacji festiwali Rock In Rio i Camerimage. Temat Rock In Rio zastałem już w trakcie rozmów z organizatorem. Starając się o zgodę Rady Miasta na zaciągnięcie zobowiązań zastrzegłem, że nie zgodzę się na umowę, jeśli organizatorzy nie zagwarantują co najmniej trzech edycji imprezy, bo nie wydamy takich pieniędzy na jeden festiwal. Z tego powodu się wycofaliśmy. Po jakimś czasie twórcy Rock In Rio się zreflektowali, ale niemożliwe było już przebudowanie Toru Poznań na pierwszą edycję w 2011 roku.

A Camerimage?

- Nie było gwarancji, że impreza będzie u nas dłużej niż jedną edycję. Nie zdecydowaliśmy się na ryzyko, że Camerimage jednak będzie musiał wrócić do Łodzi. Umówiliśmy się jednak z Markiem Żydowiczem, że w przyszłym roku spotkamy się i znów porozmawiamy.

Czyli to nie jest temat zamknięty?

- Nie jest.

Ale przecież w 2011 roku ma się odbyć pierwszy festiwal Jana A.P. Kaczmarka.

- Rozmowy z Camerimage i Janem A.P. Kaczmarkiem toczyły się równolegle. Spekulowano o jego roli ambasadora ESK, ale okazało się, że przede mną nikt z nim o tym nie rozmawiał. Okazało się, że mamy spójne wizje rozwoju kultury w Poznaniu.

Czy ten pomysł nie umrze, jak dwa poprzednie?

- Nie. Byliśmy już na MTP i mamy zaplanowane kolejne spotkanie. Ale nie chcę jeszcze zdradzać szczegółów.

Poznaniaków rozpaliła też sprawa minaretu Rajkowskiej.

- Artystka jest zachwycona pomysłem na kampanię informacyjną przygotowaną przez prof. Wojciecha Bursztę, który opracował projekt lekcji w szkołach ponadgimnazjalnych.

Nie obawia się Pan, że minaret rozbudziłby podobne emocje, jak obecnie krzyż w Warszawie?

- Fundacja Malta zaczęła ten projekt trochę od końca. Nie stawia się symbolu, jeśli nie wytłumaczy się jego znaczenia.

Za Pana kadencji zniknęły dwa kina studyjne.

- Twórcom Amarantu proponowałem pomoc. Ich zdaniem czas kin studyjnych przeminął, że nasze wsparcie niczego nie zmieni. Kino Malta opuściło swe poprzednie pomieszczenie bo kuria chce swe budynki zadysponować na inne cele. Od początku mówiliśmy, że znajdziemy dla niego nową siedzibę i dziś część sprzętu Malty jest już w Domu Tramwajarza przy ul. Słowackiego. Jeszcze w sierpniu kino Malta będzie mogło zająć ten budynek, by zacząć działać tam od września.

Rok temu rozmawialiśmy o Pana priorytetach. Mówił Pan o powstaniu muzeum na Ostrowie Tumskim i szansie, jaką jest tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Jeśli Poznań nie wejdzie do kolejnej rundy tych ostatnich zmagań, czy jest Pan gotów podać się do dymisji?

- Opierajmy się na argumentach merytorycznych. Sukcesem jest budżet na kulturę przekraczający 110 milionów złotych. Wydaliśmy 8 milionów na wydarzenia tworzone przez organizacje pozarządowe - w ubiegłym roku było to 5 milionów. Interaktywne Centrum Historii Ostrowa Tumskiego stanie się faktem w 2012 roku, powstanie też rezerwat archeologiczny. To narzędzie, by zacząć mówić głośno, że tu zaczęła się Polska i nasza państwowość. Przyciągnięcie takich postaci jak Ryszard Horovitz i Jan A.P. Kaczmarek to wszystko efekty rozmów o pomysłach i przyszłych wydarzeniach. Filozofia rozmowy ze wszystkimi zainteresowanymi okazała się równie dobra dla kultury, jak i dla oświaty i sportu. Nie przypadkiem Warta gra na Bułgarskiej. W sprawach oświaty drgnięciem było porozumienie ze związkami zawodowymi w sprawie dodatków motywacyjnych. To też był efekt poszukiwania kompromisu.

Atmosfera konfliktu z artystami nie pomoże nam w zdobyciu tytułu Europejskiej Stolicy Kultury.

- Dla mnie porażką będzie, jeśli założenia, które są częścią wizji ESK, nie zostaną zrealizowane. To nie jest kwestia 2016 roku - udało nam się zebrać ciekawe pomysły na Poznań i można je zrealizować niezależnie od wyboru komisji konkursowej. Wierzę jednak w nasz projekt.

Co Pan będzie czuł, jeśli po wyborach samorządowych gabinet, w którym rozmawiamy, będzie miał nowego lokatora, który przejmie Pańskie obowiązki? - Niespełnienie. Bo widząc efekty pracy mojej i ludzi współpracujących z Urzędem Miasta widzę, co można zrobić. Nie planujemy z prezydentem Grobelnym w perspektywie na przykład do listopada, ale w kontekście rozwoju miasta przez kilka kolejnych lat. Nie mam satysfakcji z tego, co się udało zrobić raz, istotne jest stopniowe budowanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji