Ionesco - Kott - Adamski
Kochany Janku!
Powiadasz w szpalcie pierwszej, wiersz 23 od dołu, swego artykułu o Ionesco, nr 351, że wytłumaczysz czytelnikom, jak jest naprawdę. Ponieważ w dalszym ciągu swego artykułu zapowiedź swą spełniasz, muszę Ci donieść, że naprawdę jest znacznie gorzej.
Albowiem:
piszesz, że "Dialog"0 przyniósł, tekst słuchowiska "Którzy upadają", jako pierwsze pismo na świecie. Otóż naprawdę jest znacznie gorzej: "Lettres Nourelles" opublikowały tłumaczenie tego tekstu jeszcze w marcu br., o czym w swoim czasie donosiłem czytelnikom "Przeglądu";
powiadasz, że Becketta, Ionesco i Adamowa łączy tylko jedno, a mianowicie:
po pierwsze to, że żaden z nich nie jest Francuzem, po drugie to, że wszyscy trzej są czymś nowym w teatrze, po trzecie to, że są awangardowi.
Ale naprawdę jest znacznie gorzej, bo - jak wynika z powyższego - wymienionych autorów wcale nie łączy tylko jedno, lecz więcej niż jedno, a nadto również i co innego, o czym jednak nie wspominasz;
Stwierdzasz za to, że śmiech jako reakcja na skostnienie to rodzaj dowcipu uprawiany wyłącznie przez racjonalistów z Molierem na czele i że Ionesco jest szalenie molierowski. Ale naprawdę jest znacznie gorzej: śmiech jako reakcja na skostnienie to nie rodzaj dowcipu, uprawiali go nie tylko racjonaliści, a Ionesco z Molierem literalnie nic nie łączy, co zauważyłbyś łatwo, gdybyś zauważył, co naprawdę łączy Ionesco z Beckettem;
piszesz także, iż w "Lekcji" Ionesco nauczyciel wygłasza teorię opartą na niedostrzegalnej różnicy między hiszpańskim i chiszpańskim przez ch. Ale naprawdę jest znacznie gorzej, bo po pierwsze różnica ta jest całkiem dostrzegalna, a po wtóre w tekście francuskim wcale nie występuje;
z tego, co powiadasz o dowcipie, wariatach, ludziach normalnych, racjonalistach, metafizyce i mistykach, wynika, że racjonalizm to przeciwieństwo metafizyki, metafizyka i mistyka to wariactwo, racjonalista to człowiek normalny, a poczucie humoru to wyłączny przywilej normalnych - racjonalistów. Ale naprawdę jest znacznie gorzej: jakże często metafizycy i mistycy miewali poczucie humoru i byli zupełnie normalni, a racjonaliści okazywali się ponurymi wariatami; jakże często racjonaliści bywali metafizykami, metafizycy racjonalistami, a wariaci śmieli się z dowcipów o wariatach;
twierdzisz dalej, że na przedstawieniu "Krzeseł" w Paryżu publiczność wyła ze śmiechu. Ale naprawdę jest znacznie gorzej: widziałem paryskie przedstawienie "Krzeseł" i publiczność nie tylko nie wyła, ale nawet się nie uśmiechała, bo widać nie miała powodu:
wyjaśniasz przy tym, że krakowianie na "Krzesłach" się nudzili, a to dlatego, iż nie lubią spirytyzmu, symbolizmu, Maeterlincka i metafizycznych dreszczy. Ale naprawdę jest znacznie gorzej: jak donosi co dzień prasa, lepiej sobie kamień młyński uwiązać na szyi etc, niż krakowską publiczność uznać za zwolennika i szermierza racjonalizmu;
wreszcie potępiasz krytyków za to, ze powtarzają za myślącym Błońskim, Budzyka za to, że molierowski, Flaszena za to, że nie widział sztuki Ionesco w Paryżu, oraz wszystkich systemologów i publicznie głoszących wątpliwe prawdy. Mówisz, że właśnie z nich wszystkich najdotkliwiej szydzi Ionesco. Ale naprawde jest znacznie gorzej: myślę, że Ionesco szydzi także i z tych, którzy się powołują na głębokie opinie teatrologiczne Eilego; oraz z tych, którzy w rubryce "Jak się wam podoba" wykładają czytelnikom "jak jest naprawdę"; oraz z tych, którzy taki wykład drukują na trzeciej stronie "Przeglądu"; oraz z tych, którzy odpowiadają na ów wykład pedantycznym listem.
Zdaje się, kochany Janku, że wszyscy jesteśmy w tej samej wannie, jak powiadają Francuzi. Niestety, razem z Budzykiem. Ściskam Cię.
JERZY ADAMSKI
Paryż, 1 września 1957 r.