Artykuły

Pierwszy raz

Niejeden człowiek spędza wiele czasu na poszukiwaniu Ogólnej Teorii Wszystkiego. Niektórzy próbują tę teorię nawet formułować. Na przykład pewien pisarz sformułował kiedyś OTW w jednym zdaniu. Zdanie to było, niestety, w całości niecenzuralne. Jednak nawet przetłumaczone na język godny miesięcznika wydawanego za pieniądze PT podatników przez Bibliotekę Narodową zachowuje część swojej siły, choć niestety nie oddaje emocji. A w Ogólnej Teorii Wszystkiego, wiadomo nie od dziś, najważniejsze są właśnie emocje. Mimo to spróbuję przekazać, choćby częściowo, jego sens. Zdanie to brzmi następująco: "Człowiek przez całe życie stara się zrobić coś wartościowego, czy choćby pożytecznego. Tymczasem tuż za nim popyla taki kurduplasty wredny popapraniec, który, gdy nikt nie patrzy, rozbija wszystko młotkiem na kawałki". Przyznacie Państwo, że to zdanie (a właściwie zdania dwa) niemal doskonale opisuje model cywilizacji, w którym mamy zaszczyt żyć. Tyle tytułem wstępu. Teraz przejdę do rzeczy: opowiedzieć chcę o inicjacji. Tym razem, wyjątkowo, nie chodzi o inicjację seksualną, czy choćby czarno magiczną. Chodzi mi o inicjację teatralną. Czyli, jak się okaże, z istoty swej mało ważną. Mimo to zacznę z grubej rury.

"Wiele lat później, stojąc przed frontem plutonu egzekucyjnego, pułkownik Aureliano Buendia przypomniał sobie to upalne popołudnie, kiedy ojciec zabrał go do obozowiska wędrownej trupy aktorskiej i pierwszy raz pokazał mu teatr" Nie wiem, czy powieść Mąrqueza byłaby gorsza czy lepsza, gdyby jej

pierwsze zdanie brzmiało tak, jak pozwoliłem je sobie podkręcić powyżej. Na pewno byłaby inna. Gdyby zamiast lodu mały Aureliano zobaczył choćby błahą komedyjkę, gdyby idolem jego młodości nie był Cygan Melqiades, lecz na przykład artysta teatru Jego losy, losy Macondo i świata potoczyłyby się zapewne inaczej. Co innego, każdy to przyzna, zobaczyć na własne oczy lód, a co innego pójść do teatru. Choćby wędrownego, czy nawet boleśnie prowincjonalnego.

Większość ludzi nie chodzi do teatru w ogóle. I to jest sytuacja normalna, wynikająca także z powodu limitowanej ilości teatrów. Dlatego ja na przykład jestem szczerze zobowiązany niepiśmiennej i leniwej rzeszy naszych współobywateli, że nie rozbudzili w sobie potrzeb kulturalnych. Zadowalając się innymi przyjemnościami. Dzięki, między innymi, tym ludziom do teatru ciągle można dostać się z łatwością. Dzieje się tak dlatego, że większość ludzi nie przeżywa swojej własnej i jedynej inicjacji teatralnej. Po prostu, pewnego dnia ktoś pokazał im, jak rozpalić grilla czy włączyć telewizor pilotem. Niektórym nawet pokazano lód. Natomiast nie trafili we właściwym czasie do teatru.

Inicjację teatralną należy przeżyć w młodości. Podobnie jak chyba każdą inną. Przy czym, co ważne, inicjację teatralną można właściwie przeżyć w bardzo wczesnej młodości. Właściwie na granicy dzieciństwa. Im człowiek starszy, tym robi się mniej podatny na każdy rodzaj magii. Także magii teatralnej. Myślę, że w pewnym wieku nie można już pojąć konwencji teatru. Konwencji, przyznajmy, dość nienaturalnej, wręcz dziwacznej. Człowiek nie ćwiczony w teatrze od młodości nie jest już w stanie pojąć, że aktor na scenie jest postacią ze sztuki, nie zaś aktorem, który zachęca w telewizorze niewinną młodzież do używania konkretnej pasty do zębów.

Dlatego niektórym ludziom ciągle wydaje się, że teatr grający przedstawienia dla młodzieży jest ważny. Ten teatr, w którym młody jeszcze człowiek ma szansę przeżyć inicjację teatralną. Wszyscy się zgodzimy, że między "Królewną Śnieżką" a "Procesem" Kafki warto przeczytać "Sposób na Alcybiadesa". Podobnie w teatrze nie da się przejść bezpośrednio od zaliczenia z przedszkolem "Co słonko widziało" do oglądania "Dziadów. Ekshumacji" czy "Hamleta-Ostatnia Krew".

Tymczasem kolejne teatry rezygnują z młodych widzów. Mechanizm zazwyczaj jest podobny. Oto pojawia się nowy dyrektor, Wszechstronny Oczywisty Geniusz, i zwala z repertuaru całą produkcję nie przynoszącą teatrowi, oraz Wszechstronnemu Oczywistemu Geniuszowi, prestiżu. Spektakle przeznaczone dla młodych widzów idą na złom w pierwszej kolejności. Na zwolnione miejsce wchodzą nowe, ambitne i oczywiście genialne produkcje. Innymi słowy, teatr przystępuje do realizacji ogólnopolskiej już misji epatowania burżuazji. Przecież od dawna wiadomo, że burżuazję najskuteczniej i najprzyjemniej można epatować w kraju burżuazji pozbawionym. W ten sposób kolejne roczniki przyszłej polskiej inteligencji nie ulegają teatralnej inicjacji, bo po prostu nie można zostać uwiedzionym, kiedy nas nikt nie uwodzi. Oczywiście skutki dzisiejszej nieroztropności Wszechstronnych Oczywistych Geniuszy teatr odczuje za dobrych kilka lat. I wtedy okaże się, że Wszechstronny Geniusz nie był wcale oczywisty. Był po prostu popylającym przez świat kurduplastym popaprańcem, któremu ktoś dał wystarczająco ciężki młotek.

Jak się okaże - zupełnie niepotrzebnie.

Wojciech Tomczyk - dramaturg, autor scenariuszy filmowych (między innymi serialu "Oficer"), absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji