Artykuły

Notatka T-RO/09/2008

Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, pozostaje w konflikcie ze swoim zespołem. Pracownicy żądają podwyżek. Urząd Marszałkowski zastanawia się, czy w teatrze nie ma przerostu zatrudnienia. Natomiast dyrektor stawia sprawę zaskakująco precyzyjnie: "Ostrzegam, że jeśli mnie zabraknie, może przyjść ktoś jeszcze gorszy ode mnie. Różne niepokoje i uwagi są codziennością w teatrze. Nie jestem noszony w lektyce. Nikt nie prawi mi komplementów. Skoro skierowano pismo do marszałka, oznacza to, że ostatnio trochę popuściłem cugle". Z tymi cuglami trzeba uważać. Jan Rokita nawoływał do szarpnięcia nimi, a teraz odpoczywa od polityki ("Polska Głos Wielkopolski" nr 140/2008).

*

"Gazeta Wyborcza - Trójmiasto" zaalarmowała, że Gdynia wydała na Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną 200 tys. złotych, a "w zamian Teatr Miejski im. Gombrowicza miał prawo do pierwszego wystawienia nagrodzonego dramatu. Miał - bo prapremierę "Trash Story" Magdy Fertacz Gdynia oddała za darmo warszawskiemu Teatrowi Ateneum". Gdyńską prapremierę na początek sezonu planował dyrektor Jacek Bunsch, któremu jednak nie przedłużono kontraktu. Zaczęto więc dywagować, czy nowy dyrektor doprowadzi do prapremiery i czy zdąży przed Warszawą. Redaktor Mirosław Baran komentował: "Gdynia miała szansę, aby o niej znowu mówiło się w całym kraju. Bo z pewnością prapremiera "Trash Story" będzie istotnym wydarzeniem kulturalnym. Ale teraz cała chwała spadnie na warszawski Teatr Ateneum. Nawet jeżeli gdzieś w programie, oczywiście drobnym maczkiem, wspomni się o GND. Jak można nazwać zachowanie urzędników? Nieroztropność? Nieuwaga? To za mało. Najdelikatniejsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy, to "strzał we własne kolano". Dziennikarza jednak nie zastanawia, że na przykład laureatów Nagrody Literackiej Gdynia nie obowiązuje zastrzeżenie, że prawo do wydania ich kolejnej książki będzie miała gdyńska Biblioteka Miejska (suma nagrody jest podobna). Czy to konkurs, czy przetarg na najlepszy dramat? Najrozsądniej zareagował Urząd Miasta - jego rzeczniczka, Joanna Grajter, zwróciła uwagę, że celem GND "jest uhonorowanie najlepszej - zdaniem kapituły - sztuki dramaturga polskiego, nigdzie dotychczas niepublikowanej i nie wystawianej, a nie zbudowanie repertuaru Teatru Miejskiego przy pomocy nadesłanych na konkurs sztuk". ("Gazeta Wyborcza - Trójmiasto" nr 165 i 166/2008)

*

Odkryciem repertuarowym sezonu ogórkowego jest sierpniowa premiera "Dialogów penisa" Pierre-Henri Theronda, "męskiego kontrataku na feministyczne Monologi waginy. "Czy wiecie, kto jest najlepszym przyjacielem mężczyzny. Może odpowiedź na to pytanie znajdziecie w najnowszej premierze Teatru Druga Strefa" - czytamy na stronic teatru. Dziennikarz komentuje: "26-letni Jakub Wons dostał od reżysera Sylwestra Biragi rolę, którą nie tylko będzie z dumą podkreślał w CV, ale która może też podnieść jego aktorski status. Zagra rolę męskiego przyrodzenia o imieniu Roger w przedstawieniu Dialogi penisa. [...] Jako penis wielce elokwentny i przebiegły Roger zostaje powiernikiem swojego właściciela Andy'ego (Marek Pituch). Doradza mu nie tylko w kwestiach męsko-damskich, z czasem narzucając Andy'emu swój sposób widzenia świata, z konieczności umiejscowiony poniżej pasa. Obaj gaworzą sobie pikantnie na wszelkie tematy, udowadniając, że jedynym przyjacielem mężczyzny jest jego własny wrażliwy organ". Aż dziw, że aktorzy nie zabijają się, żeby mieć taką rolę w dorobku. ("Polska The Times" nr 188/2008).

Agnieszka Glińska o twórczym wkładzie swej córki w spektakl "Pippi Pończoszanka" i o zawodzie reżysera: "Janka ma sześć lat. Zna książkę i nie mogła się doczekać, bo od razu jej powiedziałam, że to dla niej robię tę sztukę. Janeczka nigdy nie mogła zrozumieć, co ja właściwie robię w życiu. Kiedy ją pytali o tatę, to mówiła, że jest aktorem, gra, występuje. A mama co robi w pracy? Psoci, figluje - odpowiadała. No to teraz wie". Paradoksalnie opinia małej Janki być może jest najlepszym podsumowaniem współczesnej reżyserii. ("Zwierciadło" nr 7/2008).

*

Mariusz Kiljan o zjawisku "papieros na scenie": "Pierwszego papierosa zapaliłem w spektaklu Grześka Jarzyny "Doktor Faustus" w 1999 roku. Prawie zemdlałem. Pomysł był taki, że jako światowiec Leverkühn wyciągam papierosa, żeby w niepalącym kręgu doktora Faustusa pokazać nową modę. To były długie papierosy i odpalałem je jeden od drugiego: cztery w jednej scenie. Za kulisami mdlałem, było mi niedobrze i nie wiedziałem, jak się nazywam. Jak spektakl zszedł z afisza, rzuciłem palenie. Na krótko, bo od trzech lat znowu muszę palić. We Wszystkim Zygmuntom między oczy!!! też palę i jakoś tak się zrobiło, że zacząłem popalać między próbami. W Hamlecie też palę. To się przerzuca na życie. Ale wszystkim odradzam i próbuję się oduczyć". Uwaga! Aktorstwo to zawód niebezpieczny i grozi utratą zdrowia. ("Polska Gazeta Wrocławska" nr 167/2008).

Ryszard Ostapski - niezależny teatrolog, mieszka w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji