Kalendarium

1 listopada 1905

Strajk aktorów warszawskich

Warszawa, Teatr Wielki: proklamowanie strajku aktorów i personelu technicznego Warszawskich Teatrów Rządowych w reakcji na manifestacje na ulicach i placach Warszawy po ogłoszeniu wydanego 30 października, a ogłoszonego dzień później manifestu cara Mikołaja II obiecującego swobody obywatelskie i szerszą reprezentację parlamentarną – tzw. konstytucji carskiej.

Manifest carski, który na terenie Królestwa Polskiego wzbudził na nadzieje na przywrócenie autonomii, był odpowiedzią na trwający od 27 października ogólnorosyjski powszechny strajk polityczny „ogłoszony na znak protestu i żałoby” (Jan Lorentowicz, Teatry w stolicy…, s. 199). Kilka najbliższych tygodni nazwanych zostało później „dniami wolnościowymi”.

Kiedy Józef Śliwicki, główny reżyser, poinformował o decyzji zespołu prezesa dyrekcji WTR, usłyszał: „Wiem, że wszyscy jesteście rewolucjonistami, byłoby najlepiej was wszystkich wyrzucić” („Kurier Warszawski” 1905 nr 304 z 3 listopada).

W godzinach wieczornych 1 listopada manifestanci zgromadzili się na placu Teatralnym. Po zawiązaniu strajku aktorzy wyszli na taras Teatru Wielkiego i zaśpiewali dla demonstrantów pieśni Boże, coś Polskę, Czerwony sztandarMarsyliankę. Manifestacja została krwawo stłumiona przez kozaków.

Fragment spisanej na gorąco relacji „Kuriera Warszawskiego”, ukazującego się wówczas bez cenzury:

„…Na krótko przed godz. 9-tą tłum wszedł do cyrku i wezwawszy orkiestrę cyrkową, aby stanęła na czele pochodu i zagrała Marsyliankę, udała się na plac Teatralny. Oczywiście pierwszy ten pochód z muzyką zwabił nowe ogromne tłumy, a pochód, przeciągnąwszy przez Krakowskie Przedmieście, skierował się w ulicę Trębacką i Nowosenatorską, po czym wkroczył na plac Teatralny.

Któż zliczyć by zdołał mnogość zgromadzonego ludu? jak okiem sięgnąć: w Senatorskiej, Bielańskiej, Wierzbowej, wszędzie mrowie ludzkie; ramię przy ramieniu, głowa przy głowie.
Nagle, jak na znak wodza, co nie przywykł powtarzać rozkazów, lud, niby karna w krwawych bojach hartowana armia, rozstępuje się i formuje szpaler od wrót ratuszowych, ginący dopiero w ulicy Wierzbowej.
Okrzyk przepotężny huczy w powietrzu… Wita on wolność, odzyskaną przez zaaresztowanych w ciągu ostatnich kilku dni obywateli. Co kilka minut otwiera się furta i na swobodę wychodzi gromadka niedawnych więźniów…
A więc szli ludzie młodzi, silni jak dębczaki, wątłe wyrostki, dla których nie zawsze chleb jest „powszednim“, dziewczęta, kobiety z dziećmi przy piersi… i… staruszki zgrzybiałe…
Dreptały dwie siwiuteńkie, zgarbione z torebkami plecionymi w rękach… Najwidoczniej wyszły z rana za jakimś sprawunkiem i nie spodziewały się, że tak tryumfalnie będą wracały do domu…
Oczom nie wierzono, słusznie posądzając smoka o mistyfikowanie ludu…

Artyści teatrów rządowych, zgromadziwszy się 7 1/2 godz. wieczorem za kulisami, jednomyślnie oświadczyli reżyserom odpowiednich działów, że w zapowiedzianych przedstawieniach nie wystąpią, bo teatr dla publiczności jest rozrywką, dla nich zaś i dla całego personelu technicznego — pracą. Wychodząc z tego słusznego założenia, wzięcie udziału w widowiskach uważaliby za pogwałcenie Wielkiego Święta Narodowego.
Reżyserowie o tej uchwale zawiadomili dyrekcję i wkrótce zarówno na scenie jak w widowni pogaszono światła.
Chóry operowe, część orkiestry, soliści, artyści dramatyczni, słowem cały artystyczny personel wyruszył np taras teatru Wielkiego, u którego stóp falował lud wielotysięczny.
Cisza plac zaległa…
Za chwilę na tarasie z całą potęgą wezbranego uczucia załkała pieśń: Boże coś Polskę i płynęła ponad morzem głów ludzkich melodia wielkiego kochania… Wzbijała się w błękity niebieskie, aby spocząć u Stóp Najwyższego Miłosierdzia.
A gdy zmilkła modlitwa, zagrzmiał z siłą przekonania Czerwony sztandar, a potem płomienna Marsylianka.
Wszystkie śpiewy na życzenia ludu powtarzano wielokrotnie.
Śpiewacy nasi zawsze są słuchani z zajęciem, często z zachwytem… leoz wczoraj wtórowały im wszystkie serca, wszystkie ista. Słuchano ich ze czcią!

O godz. 8 m. 30 wieczorem grono młodzieży pragnęło zainicjować wiec w widowni Teatru Wielkiego, drzwi jednak do wszystkich miejsc były zamknięte, a światła pogaszone.
Domagania się o klucze nie odniosły rezultatu.
Nagle, gdy olbrzymi tłum cisnął się do bramy ratusza w oczekiwaniu wypuszczenia pozostałych tam osób aresztowanych, wyszli delegaci, którzy od oberpolicmajstra otrzymali odpowiedź, że pozostałe w areszcie osoby nie były z jego woli aresztowane, wypuścić więc ich nie ma prawa.
Odpowiedź ta podziałała podniecająco na tłum, zwłaszcza po przemówieniu mówców, żeby stać choćby dwa dni na miejscu.

Teraz od ulicy Wierzbowej wyjechało pół szwadronu huzarów, a objechawszy plac dokoła, uformowali się w szyk rozwinięty i ławą ruszyli na lud, cisnący się do bram ratusza. Oczywiście, prysnął łańcuch rąk ludzkich, utrzymujący szpalery dla przyjęcia spodziewanych uwolnionych i zakotłowało się na całym placu. W tym momencie, jak burza, wypadli kozacy z ulicy Bielańskiej i Wierzbowej i zaczęli rąbać wszystkich bez litości szablami.
Co się działo, tego żadne pióro nie opisze. Cięto szablami po głowach kobiety, dzieci. Jak kosą podcięte, waliły się na ziemię tłumy ludu, tratowane kopytami koni i nogami ocalających sobie życie.
Ile trupów padło, ile osób jest ranionych, tego nie wiemy, wojsko bowiem zamknęło plac Teatralny i trupy uprzątnęło, a ranionych rozwoziły karetki pogotowia i porywała publiczność na ręce.
Zapewne liczba tych ofiar będzie dokładnie wyjaśniona.
Około godz. 10-ej wezwano na plac Saski i Teatralny dwa pułki konne i baterię artylerii konnej.

O północy przez Krakowskie Przedmieście przeciągnęły trzy wozy strażackie, otoczone przez kozaków. W wozach tych, pod słomą, leżały trupy ofiar…” („Kurier Warszawski” 1905 nr 303 z 2 listopada).
 

Tego dnia zginęło około 40 osób, raniono 170. Był to szczyt rewolucyjnego wrzenia w Warszawie. W kolejnych dniach odbywały się wiece (najczęściej w gmachu Filharmonii), trwał strajk powszechny i demonstrowała. Kilka dni po masakrze, 5 listopada, odbył się wielki pochód narodowy – pod pomnikiem Mickiewicza zgromadziło się wówczas 200 tys. osób.

4 listopada w salach redutowych odbyło się walne zebranie artystów i osób pracujących w teatrach warszawskich, któremu przewodniczył Władysław Paliński. Ustalono porządek publicznego wiecu pracowników teatrów (biletowanego!). Zamierzano przedstawić stanowisko pracowników teatralnych wobec sytuacji politycznej i wobec dyrekcji teatrów, a ponadto poruszyć sprawę języka polskiego w administracji teatrów, kwestię cenzury teatralnej i umiastowienia teatrów. Ustalono także, że mimo strajku będą odbywać się próby. Z powodu przekazanego w ostatniej chwili zakazu władzy, planowany na 8 listopada wiec nie doszedł do skutku. Komitet organizacyjny wysłał w tej sprawie telegram protestacyjny do premiera rządu rosyjskiego, hrabiego Wittego: „Wojsko rozpędzało śpieszącą na wiec publiczność. Prosimy o pozwolenie, na publiczny wiec teatralny, komunikując jednocześnie, że dyrekcja teatrów rządowych pracownikom swoim od trzech miesięcy nie płaci”.

Ostatecznie wiec odbył się 11 listopada, wzięli w nim udział także krytycy teatralni i działacze polityczni. Postulowano utrzymanie strajku (przeciwko wypowiadał się krytyk Władysław Rabski, za – m.in. działaczka socjalistyczna Estera Golde-Stróżecka czy krytyk Kazimierz Zalewski, o poglądach narodowych). Gabriel Kempner wzywał do zniesienia cenzury. „Padały słowa niezwykle ostre pod adresem dyrekcji i rządowych opiekunów teatrów. Wiec w rezolucji swej zażądał usunięcia rosyjskiego prezesa teatrów, unarodowienia sceny polskiej i powierzenia dalszych losów teatrów opiece Komitetu Obywatelskiego. Nad sprawą objęła pieczę specjalna komisja, wybrana na wiecu” – wspominał uczestniczący w spotkaniu Jan Lorentowicz, który został jednym z członkow komisji.

Dyrekcja WTR, sprawowana wówczas przez Konstantego Romanowicza HerschelmanaStanisława Karaffę-Korbuta (przez krakowskie „Nowości Ilustrowane” nazywani „ostatnimi czynownikami”, przez warszawską satyryczną „Muchę” – „szwagierkami”, bo Karaffa był przez żonę skoligacony z rodziną Herschelmana) przez kilka dni zachowywała milczenie, czekając na reakcję władz zwierzchnich. Kiedy po zakończeniu strajku powszechnego aktorzy mieli wrócić do pracy, 17 listopada podjęto urzędową decyzję o zamknięciu teatrów, a dyrekcja teatrów postanowiła zwolnić wszystkich pracowników – nie określając jednak, kiedy zamierza wypłacić zaległych gaż aktorskich. 23 listopada zgromadzeni w salach redutowych artyści przyjęli rezolucję w tej sprawie, wyrażając gotowość do podjęcia pracy i postulując, by pierwsze przedstawienia odbyły się na rzecz głodnych. Rezolucję przedstawiono władzom, które zezwoliły na wznowienie występów i obiecały uregulowanie kwestii zaległych wynagrodzeń.

25 listopada 1905 otwarto Teatr Rozmaitości przedstawieniem Zemsty Fredry na rzecz głodujących. Dzień później odbył się obchód z okazji 50 rocznicy śmierci Mickiewicza. „Śliwicki wypowiedział ze sceny Odę do młodości pod popiersiem Mickiewicza, ustawionym wśród krzewów i kwiatów. Artyści złożyli pod popiersiem wieniec ze wstęgami o barwach narodowych, a publiczność — nie wyłączając oficera żandarmów i komisarza policji — stała w krzesłach podczas całej manifestacji” – relacjonował Jan Lorentowicz (dz.cyt., s. 201, zob. także „Kurier Warszawski” 1905 nr 328 z 27 listopada).

Wydarzenia warszawskie były częścią rewolucji rozpoczętej w Cesarstwie Rosyjskim „krwawą niedzielą” w Petersburgu (22 stycznia), a w Królestwie Polskim – strajkiem powszechnym na znak solidarności z robotnikami Petersburga (27 stycznia), trwającej do 1907 roku.

„Otwarcie Rozmaitości, po kilkutygodniowej przerwie spowodowanej przez wydarzenia rewolucji, zapoczątkowało nowy rozdział w dziejach scen rządowych. Cała prasa powitała je jako uwerturę Teatru Narodowego po z górą stuletnim okresie niewoli” (Maria Olga Bieńka, Warszawskie Teatry Rządowe…, s. 210).

Zdaniem Anny Kuligowskiej-Korzeniewskiej, strajk aktorów w 1905 miał „epokowe znaczenie dla przeobrażenia psychiki aktorów warszawskich”.

Bibliografia

  • „Kurier Warszawski” 1905 nr 304–328;
  • Ostatni czynownicy dyrektorami teatrów w Warszawie, „Nowości Ilustrowane” 1905 nr 50;
  • Lorentowicz Jan: Główny reżyser w: tegoż Teatry w stolicy i inne artykuły, Warszawa 1969 [wersja cyfrowa];
  • Tych Feliks: Rok 1905, Warszawa 1990;
  • Kuligowska-Korzeniewska Anna: Strajk aktorów warszawskich w roku 1905, w: Warszawa teatralna, pod red. Lidii Kuchtówny, Warszawa 1990;
  • Bieńka Maria Olga: Warszawskie Teatry Rządowe : Dramat i Komedia : 1890–1915, Warszawa 2003 [wersja cyfrowa]

Mówiona encyklopedia teatru polskiego 

Z Anną Kuligowską-Korzeniewską rozmawia Dariusz Kosiński.

Janusz Legoń (2020)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji