Przedstawienia

Trwa wczytywanie
utwór
Zemsta (Aleksander Fredro)
miejsce premiery
teatr lwowski, Lwów
data premiery
17 lutego 1834

Opis przedstawienia

Ruiny zamku w Odrzykoniu. Lit. Karol Auer, wg rys. Adama Garczyńskiego.
Repr. z: Aleksander Zawadzki, „Galicyja w obrazach”, Lwów [1840] 

Fredrowska Zemsta powstawała w dość złożonym trybie. Zainspirowana historią XVII-wiecznych właścicieli zamku w Odrzykoniu, o której dowiedział się Fredro z dokumentu należącego do rodziny Jabłonowskich, mogła właściwie od razu powstać jako komedia w historycznym kostiumie. Tak się jednak nie stało. Pierwotnie bowiem Fredro pisał ją jako sztukę współczesną, chyba satyryczną, która przystawałaby idealnie do całości jego dorobku dramatycznego. Do znanej dziś wersji dochodził stopniowo i nie bez wahań (proces pracy nad tekstem, kolejne radykalne przesunięcia w lokowaniu czasoprzestrzennym i koncepcji całości opisał szczegółowo Stanisław Pigoń: 1959). Ważne jednak, że wyjściowy projekt współczesnej komedii satyrycznej został przez Fredrę porzucony. Ostatecznie powstała jedna z pierwszych (o ile nie pierwsza!) polska komedia historyczna, w twórczości Fredry przez to właśnie wyjątkowa, osadzona w nie bardzo odległej, ale jednak przeszłości, na granicy epok, pod koniec wieku XVIII zapewne, kiedy w jednym miejscu i czasie można było spotkać ze sobą: cholerycznego sarmatę o barskiej przeszłości, palestranta kombinatora, wyzwoloną wdówkę, po miłosnych przygodach polującą na męża z majątkiem, wreszcie – parę amantów, bez których niemal żadna klasyczna komedia nie może się obejść.

Teatr lwowski w gmachu dawnego kościoła pofranciszkańskiego. Mal. Franciszek Ksawery Gerstenberger, ok. 1818.

Zemstę pokazano po raz pierwszy we Lwowie 17 lutego 1834 roku, kiedy zespół aktorski działał pod kierunkiem zasłużonego i wysłużonego już wówczas Jana Nepomucena Kamińskiego w gmachu dawnego kościoła franciszkanów, zaadaptowanym jeszcze pod koniec XVIII stulecia na potrzeby teatru.

Teatr lwowski w kościele pofranciszkańskim – widok sceny i widowni w pocz. XIX wieku (scena z „Medei” Corneille'a). Mal. Franciszek Kaswery Gerstenberger, 1805.
W zbiorach  Lwowskiego Muzeum Historycznego

Po ośmiu latach eksploatacji przedstawienie zostało przeniesione na nową, większą i bardzo dobrze wyposażoną scenę w nowo zbudowanym teatrze, który ufundował Lwowowi Stanisław hr. Skarbek. Była to jednak ta sama inscenizacja, w nieznacznie jeszcze wtedy zmienionej obsadzie, ponieważ najważniejsze role pozostawały przez długie lata po premierze w gestii pierwszych wykonawców: Jana Nepomucena Nowakowskiego (Cześnik Raptusiewicz) i Witalisa Smochowskiego (Rejent Milczek).

Nowy teatr JW Stanisława hrabiego Abdank Skarbka. Główny front i zajazd od południa oraz drugi front od zachodu nad zasklepioną rzeczką Pełtwią, z widokiem na planty. Litografia z ok. 1840 roku. Repr. z: Aleksander Zawadzki, „Galicyja w obrazach.”

Zmiana miejsca gry oznaczała wprawdzie zmianę scenografii (budynek Skarbkowski zaopatrzony został w nowe dekoracje), z biegiem czasu szyto też z pewnością nowe kostiumy i być może zmieniono ewentualną oprawę muzyczną, ale w świadomości ówczesnej było to wciąż to samo, pierwsze, a zarazem wzorcowe wystawienie Zemsty – decydowało o tym wykonanie głównych ról, które Nowakowski i Smochowski grali nieodmiennie aż po rok 1864, czyli przez trzy dekady. Kiedy więc rok później, już po śmierci Nowakowskiego, Adam Miłaszewski (ówczesny dyrektor Skarbkowskiego teatru) zdecydował się wznowić Zemstę w kompletnie nowej obsadzie, we Lwowie zawrzało:

„Zapowiedziane […] przedstawienie Zemsty Fredry zajęło mocno publiczność naszą. Obecni artyści mieli wystąpić w sztuce, która uchodziła i uchodzi za uprzywilejowaną dla sceny lwowskiej i dwóch jej mistrzów, dla których napisał ją nieśmiertelny autor i których imiona na zawsze z nią będą złączone. Słyszeliśmy zdania, że przez cześć nie godziło się dawać Zemsty w kilka miesięcy po zgonie Nowakowskiego. […] Zemsta niezawodnie już nigdy nie będzie tak oddaną, jak gdy grali w niej Nowakowski i Smochowski w głównych, a Starzewski i inni szkoły starej w rolach podrzędnych. [...] Któryż artysta po Nowakowskim potrafi chodzić w kontuszu? Pytanie to zadawali sobie ci, co jeszcze byli tej tradycji kontuszowej ostatnimi przedstawicielami, i ci, co te postacie kontuszowe żywo jeszcze pamiętają” [Kostecki, 1865].

Witalis Smochowski i Jan Nepomucen Nowakowski – dyrektorzy teatru lwowskiego, rycina na podstawie fotografii,
„Tygodnik Ilustrowany” 1861 nr 80.

Cytat oddaje atmosferę czci, jaką otaczano wówczas zarówno Fredrowską komedię, jak jej wykonawców. Legenda „fredrowskiego stylu”, podtrzymywana niekiedy nawet dziś, odnosi się bodaj w największej mierze do przedstawienia Zemsty jako komedii stylowej. Kolejne pokolenia martwią się, czy sprostają wielkości poprzedników i – najważniejsze – czy zdołają unieść wielkość stylu pierwszych aktorów, niepowtarzalnego, bo wynikającego z bezpośredniego „dotknięcia” epoki, na skraju której ulokowano akcję utworu, ale i „dotknięcia” samego Fredry, który, według Władysława Zawadzkiego:

„Sam dawał wskazówki artystom i z nimi przeprowadzał próby. […] pisząc swe sztuki miał wzgląd na szczególne własności talentu aktora, dla którego tę lub ową rolę przeznaczał, i z góry już się do tego stosował. Pod jego też okiem wyuczone, były komedie jego na scenie lwowskiej przedstawiane tak doskonale, jak nigdy nigdzie podobno; był on bowiem wymagający i dopóty nie dopuścił przedstawienia, dopóki próby nie odpowiedziały zupełnie widokom autora. […] Każda, najmniejsza nawet [rola], była i być musiała doskonale przedstawioną, bo autor nie odstąpił, dopóki wszystko na włos po jego nie poszło myśli; przedstawienie więc każdej sztuki Fredrowskiej na lwowskiej scenie tworzyło harmonijną całość, w której każdy szczegół był wedle myśli autora uwydatniony i wszystkie postacie jakby żywcem w świat rzeczywisty z wyobraźni jego przeniesione” [Zawadzki, 1877, s. 712].

Wspomnienia Ludwika Jabłonowskiego, brata Zofii Fredrowej, wiążą postaci komedii z konkretnymi aktorami, którzy mieli być dla Fredry inspiracją w ich tworzeniu [zob. Jabłonowski 1920, s. 21-22]. Zawadzki idzie znacznie dalej, rysując obraz apodyktycznego autora, który nie tyle rozumie wymogi i potrzeby sceny, ile sam bierze się praktycznie za reżyserowanie. W jak kompletnej sprzeczności pozostają te orzeczenia ze świadectwami Kazimierza Chłędowskiego, Stanisława Pepłowskiego, a wreszcie z osobistym wspomnieniem Jana Aleksandra Fredry, pokazał już Boy w błyskotliwych Obrachunkach fredrowskich [Żeleński (Boy), 1934]. Fredro pisał może z myślą o konkretnych aktorach, zapewne znał się i przyjaźnił z artystami, zabiegał też o wystawianie swoich komedii, ale – zdaniem wymienionych – nie brał żadnego udziału w próbach teatralnych, co więcej, niechętnie nawet chodził na przedstawienia swoich sztuk, z zasady też nie dawał wskazówek aktorom. Nic nie sugeruje, by w przypadku Zemsty było inaczej. Skoro zaś w tym punkcie legenda tak drastycznie mija się z prawdą, to warto chyba zrewidować i inne jej elementy.

Warto zauważyć, że pełne uwielbienia opinie o lwowskiej Zemście pochodzą z okresu bardzo odległego w czasie od premiery. Ich lektura może sugerować, że pierwsze przedstawienie było olśnieniem artystycznym, przyjętym w atmosferze pełnej aprobaty, zaś arcydzielność dramatu nie podlegała dyskusji. Mimo wszystko skłonni dziś jesteśmy tak uważać. W rzeczywistości o premierze wiemy bardzo niewiele, a to, co wiemy, raczej rozczarowuje, niż podtrzymuje entuzjazm piewców legendy.

Jan Nepomucen Nowakowski – pierwszy Cześnik (zdjęcie prywatne). Repr. z: Stanisław Dąbrowski, Ryszard Górski, „Fredro na scenie”, WAiF, Warszawa 1963.

Prócz miejsca i daty znamy obsadę. Poza już wspomnianymi Nowakowskim (Cześnikiem) i Smochowskim (Rejentem), tworzyli ją żona dyrektora, Apolonia Kamińska (Podstolina), Teofila Rudkiewiczowa (Klara), Antoni Bensa (Wacław), Leon Rudkiewicz (Dyndalski), Szczęsny Starzewski (Papkin). Pozostali aktorzy to: Jan Radoszewicz (Śmigalski), Maksymilian Krupicki (Perełka), Franciszek Błotnicki (Kafar) i Władysław Łoziński (Miętus).

Prasowe echa przedstawienia były nikłe, choć wtedy Fredro był już autorem szesnastu komedii, z których czternaście doczekało się realizacji scenicznej. Pierwszego przedstawienia nie zaanonsowano wcale, „Gazeta Lwowska” (prowadzona wtedy przez Kamińskiego, będąca zatem najbliżej spraw teatralnych) zapowiedziała dopiero drugi spektakl, 19 lutego. Jedyna recenzja popremierowa, jaką możemy dziś wskazać (nie wydaje się zresztą, by jakieś inne w ogóle powstały), ukazała się z podpisem …i, w „Rozmaitościach”, dodatku do „Gazety Lwowskiej” [1834 nr 9], po drugim przedstawieniu. Prócz informacji o datach niewiele w niej treści:

„Pan Fredro jak wszędzie w charakterach jest nowy i mocny, tak i tu rozwinął je bardzo trafnie, i, że tak rzekę, oparł na historycznych podaniach naszych ojców w początkach drugiej połowy zeszłego wieku. Między innymi udały mu się szczególnie dwa charaktery: junaka z czasów konfederacji barskiej i powolnego, zimnego, grzecznego, ale chytrego rejenta, w którym przywołał nam na pamięć czasy znanej palestry. Cała sztuka ma wiele scen wzorowych, wiele dowcipu, ale szczególnie akt czwarty jest pełen najzabawniejszych sytuacyj”.

Zazwyczaj w przypadku nowego dramatu recenzenci ówcześni prezentowali i poddawali ocenie przede wszystkim tekst, w drugiej kolejności zajmując się wykonaniem. Tym razem jednak nie mamy do czynienia z recenzją we właściwym rozumieniu, ale raczej z rutynową, umiarkowanie aprobatywną notatką, z której możemy się jeszcze dowiedzieć, że: „Teatr był osobami różnego stanu niezmiernie napełniony, co jest dowodem smaku publiczności naszej i jej zamiłowania w utworach oryginalnych” [tamże]. To wszystko. Próżno szukać bliższego omówienia, o aktorach ani słowa. Co więcej, lwowską nowością nie zainteresowała się ani prasa krakowska, ani warszawska – choć w Warszawie Fredro był przecież „dobrze obecny” i dobrze znany, począwszy od 1821 roku. To wyraźny sygnał, że legenda lwowskiej Zemsty musiała narodzić się później.

Publiczność lwowska, w to można wierzyć, nie tylko zebrała się w komplecie (nadkomplecie?) na premierze: do końca sezonu 1833/34 powtórzono Zemstę jeszcze siedmiokrotnie – to miara sporego powodzenia (dla porównania: Śluby panieńskie w pierwszym sezonie powtórzono jedenaście razy, a Pana Jowialskiego tylko czterokrotnie, tyle w każdym razie potrafimy udokumentować). Komedia weszła na stałe do repertuaru i z czasem dobrze się w nim rozgościła (grano ją przeciętnie 2–3 razy w kolejnych sezonach). Ale chyba nie od razu można było przewidywać, że tak się stanie. Anonimowy kronikarz „Powszechnego Pamiętnika Nauk i Umiejętności” [t. 1, z. 1, kwiecień 1835], przyglądając się najnowszym osiągnięciom dramatycznym, bez wahania wprawdzie pisał o Fredrze: „Jeden tylko mamy prawdziwie komiczny geniusz”, ale wyliczając utwory napisane przez niego w latach 1832–35 i przyjęte aplauzem widowni, Zemstę pomijał, choć komedia od roku była na afiszu teatralnym.

Ciekawe, że recenzenci teatralni – jakby nie dostrzegając przychylności widzów – milczeli niemal zupełnie. Kolejne omówienie przedstawienia Zemsty we Lwowie, jakie udało się odnaleźć, powstało dopiero… w 1841 roku [„Dziennik Mód Paryskich” 1841 nr 8], a jego autorem był Leszek Dunin-Borkowski. Trudno jednak uznać je za recenzję spektaklu, bo – choć tekst Zemsty nie wymagał już wtedy prezentacji – Borkowski zajmuje się wyłącznie nim, ani słowa nie poświęcając wykonawcom. Aktorów wciąż zatem „nie ma”, „nie ma” więc i spektaklu, przedmiotem uwag jest tylko „jedna z najlepszych komedii” Fredry, z jej poważnym mankamentem, jakim był, zdaniem krytyka, Papkin, „który się zupełnie nie udał”. W kolejnych latach sprawa ma się podobnie: krytyka milczy, a Zemstę we Lwowie grają.

Wiadomo doskonale, że połowa lat trzydziestych to okres, w którym Fredro na dobre zrywa z teatrem, zrażony (i obrażony) bezwzględnymi, nacechowanymi pogardą atakami, jakie na jego dramaty przypuścili: anonimowo Seweryn Goszczyński [1835], a po nim (również anonimowo) Leszek Dunin-Borkowski [1842]. Ataki, prowadzone na podłożu politycznym (radykalni demokraci przeciw konserwatywnemu hrabiemu z austriackim tytułem), były tym bardziej niesprawiedliwe, że odbijały się głośnym echem i nadwerężyły dobrą opinię o Fredrze jako pisarzu. Trudno ją było odbudować, zwłaszcza że skrzywdzony Fredro odmówił podjęcia jakiejkolwiek polemiki. Prawdopodobne, że atmosfera niechęci demokratycznych radykałów wobec Fredry, któremu w dodatku nieźle wiodło się w teatrze, narastała już od jakiegoś czasu – może więc milczenie wokół premiery Zemsty było także jej przejawem? Nasuwa się myśl, że decyzja, by zamiast współczesnego, Zemsta uzyskała osadzenie historyczne, „kontuszowe”, mogła zostać podjęta nie bez związku z owymi krytycznymi głosami, wedle których Fredro nie był dramatopisarzem „narodowym”. Może miał w tym udział również Jan Nepomucen Kamiński, który niejednokrotnie służył Fredrze doświadczeniem i radą?

Tak czy inaczej, próba zrekonstruowania premiery skazana jest w takich warunkach na zupełną klęskę. Nasuwają się jednak oczywiste pytania: skąd wzięła się legenda lwowskiego przedstawienia, kiedy powstała i czy, istotnie, była tylko legendą?

Warto podążyć tropem nielicznych, ale znamiennych lwowskich recenzji, by przekonać się, jak ewoluowały w czasie komentarze na temat przedstawienia. Okazuje się bowiem, że legenda lwowskiego spektaklu rodziła się, rozrastała i umacniała z biegiem lat. Już w 1843 roku pisano o Zemście jako sztuce, „której głównego pomysłu i mistrzowskiego wykonania dość pochwalić nie można”, zapewniając, że „będzie zawsze jedną z celujących ozdób polskiej sceny, podobnie jak jej autor celującym między pisarzami naszymi, którzy tęż samą niwę uprawiają” [„Dziennik Mód Paryskich” 1843 nr 4]. Ta opinia wyrażona zostaje jako oczywistość i jest prawdopodobnie efektem klimatu panującego na widowni – argumenty na jej poparcie wydały się autorowi zbędne. Dziewięć lat później spektakl tak silnie zrósł się już z lwowskim teatrem, że jego „wiersze ze słuchu w pamięci tkwieją [!]”, a mistrzostwo odtwórców głównych ról sprawiało, iż „oklaski scena za sceną nie ustawały” [„Gazeta Lwowska” 1852 nr 235]. Aktorzy osiągnęli tak wysoki stopień kunsztu, że: „Mimo chęci opisać grę ich niepodobna, […] bo duszy, bo tchnienia artysty nikt nie jest panem. Stąd też publiczność, czując tę potęgę kunsztu dramatycznego, zaszczyca wdzięczną sławą i sztukę, i Weteranów sceny swej idealnej” [tamże]. Następnie Zemsta mianowana zostaje „arcydziełem naszego ulubionego komediopisarza” [„Telegraf” 1853 nr 126], a kilka lat później – „najcelniejszą komedią polską” [„Dziennik Literacki” 1857 nr 117]. Pojawia się charakterystyczna nuta nostalgii: „Już to obecnie nie ma takiej całości wybornej w przedstawieniu, jaka bywała na scenie lwowskiej w pierwszych latach po napisaniu sztuki” [tamże].

To nostalgia staje się teraz budulcem najbardziej skutecznym, dzięki któremu legenda nabiera rumieńców – we wspomnieniu unieważniony zostaje nieefektowny początek scenicznej drogi Zemsty. Pamiętajmy przy tym, że Nowakowski i Smochowski są już teraz jedynymi aktorami z premierowej obsady – ich pozycja w zespole opiera się coraz silniej na fakcie, że pełnią funkcję zwornika między przeszłością a dniem obecnym, sami stając się żywą legendą, strażnikami fredrowskiego stylu, w którym nie mają sobie równych: kiedy w 1862 roku pokazano – legendarną już – Zemstę w Krakowie, widzowie mieli chyba do czynienia ze spektaklem niemal muzealnej wartości:

„Kto nie widział p. Nowakowskiego w Cześniku, ten nie będzie już nigdy widział szlachcica polskiego. Z Nowakowskim zstąpi do grobu tradycja szlachcica ostatnich czasów, z jego wszystkimi ruchami, co to rubaszne, a przecież wdzięczne, rzutkie a przecież okrągłe. Ani kontusza nikt już tak nosić nie umie, ani rękawa zarzucić, ani ręki za pas wsadzić. […] Mimo podeszłego wieku zachował p. Nowakowski całą siłę i rześkość owych czasów, kiedy nam pierwszy raz w tej roli kazał się uwielbiać” [„Czas” 1862 nr 168].

Zachwycony recenzent nie pamięta już, że o żadnym uwielbieniu, przynajmniej z stronu krytyki, nie było wówczas mowy. Jeszcze bardziej wspomnieniem przeszłości była gra Smochowskiego jako Rejenta: „Widoczne w sędziwym artyście znamiona słynnego talentu, pozostała jeszcze rutyna, która świadczy, jaką to szkołę odbywali pracowici twórcy nowoczesnego teatru” [tamże].

Legenda osiągnęła więc punkt krytyczny: w takiej postaci sława pierwszej lwowskiej inscenizacji Zemsty przeszła do historii teatru polskiego – i w takim kształcie się spetryfikowała.

Ciekawe, że spośród bohaterów pierwszej lwowskiej Zemsty legendą obrośli tylko dwaj: Cześnik Nowakowskiego i Rejent Smochowskiego – inni poszli w zapomnienie jako twory efemeryczne (choć Starzewski jako Papkin i Rudkiewicz jako Dyndalski utrzymali się przy swoich rolach aż po rok 1855) – prawdopodobnie niedocenione. W obliczu przemienności ich wcieleń (trudno powiedzieć, kiedy zaczęły się zmiany w obsadzie – pierwszą, jaką można udokumentować, notujemy w 1844 roku, gdy rolę Wacława objął po Bensie Bogumił Dawison) dwaj starzy lwowscy aktorzy jawili się niemal jak żywe pomniki. Przy czym podobnie, jak w przypadku recepcji komedii, sympatie i uwaga przechylały się na stronę Cześnika, uznawanego za barwniejszy i znacznie bardziej swojski typ polskiego szlachcica. Kto by pomyślał, że jedynych śladów pamięci o detalach gry pierwszego wykonawcy tej roli szukać przyjdzie w recenzji z roku… 1865, kiedy po raz pierwszy zagrano komedię w całkiem nowej obsadzie? O tym, jakie obawy towarzyszyły naruszeniu monumentu, mowa była już na początku. Platon Kostecki rozumiał doskonale, że o bezpośrednim przejęciu pałeczki nie może być mowy, bo „zasady estetyki są przeciwne wszelkiemu kopiowaniu” [Kostecki, 1865]. Ale właśnie dlatego w chwili, gdy nikt już nie miał zobaczyć na scenie żywego Nowakowskiego, jego legendarna kreacja domagała się przywołania, zakonserwowania dla pamięci o tym, co nieodwracalnie odeszło w przeszłość:

„[Nowakowski] Był to Cześnik, […] któremu jak rybie stawu, zabrakło szerokiego ruchu publicznego, więc rzucając się o ciasne szczeble klatki rybackiej, ściera się ze swoimi sąsiady – wszystko to jednak pośród kopców wiejskiej posiadłości. […] owa wielka, przez obznajomionych nawet z nią widzów z dreszczą [!] czci wyczekiwana scena, kiedy Cześnik, dobywszy szabli barskiej, zdejmuje czapkę, i jakby modlitwę wypowiada jej dzieje. Krótka ta scena odsłaniała nam nagle owe czasy cudów męstwa, cudów poświęcenia i cudów nieba samego, wśród których walczyli i ginęli rycerze Marii i jej klientki. Łza cisnęła się gwałtownie, gdy spuściwszy ją potem, próbował ręki i broni. I broń nie zawodziła, i ręka by nie zawiodła – ale… więc schował ją z westchnieniem do pochwy. Do tej próby nie dodał poeta słów, ale dał je artysta mimiką – i publiczność rozumiała. Była to u Nowakowskiego scena historyczna, godna całego poematu” [tamże].

Jedna scena, jeden wycinek jednej roli – tyle przechowało się z pierwszej lwowskiej Zemsty. Trudno się nawet łudzić, że tak właśnie zagrana została na premierze 17 lutego 1834 roku. Zacytowany opis jest prawdopodobnie takim samym produktem nostalgicznej pamięci, jak przekonanie, że prapremiera Zemsty była wielkim wydarzeniem. Nałożyło się tu wiele czynników, które ten efekt z pewnością wzmocniły. Prócz dążenia do zrehabilitowania Fredry jako komediopisarza, uczynienia zeń eksportowego produktu Lwowa i jego teatru, na „przyrost pierwiastka legendowego” wpłynął niewątpliwie fakt bezprecedensowy, że przedstawienie z udziałem Smochowskiego i Nowakowskiego eksploatowano przez trzydzieści lat. Próbowano w ten sposób podtrzymać wrażenie ciągłości inscenizacji, którą nawet przy najlepszej woli trudno za spójną i jednolitą uznawać. Niemało też miała znaczenia chęć oddania hołdu obu aktorom, których z biegiem czasu coraz ściślej definiowano przede wszystkim jako żywe wiązania między przeszłością i dniem dzisiejszym. Oni sami tę legendę świadomie podtrzymywali, grając Zemstę m.in. na inaugurację wspólnej lwowskiej dyrekcji, 2 października 1857, na wspólnie obchodzone półwiecze pracy artystycznej, 26 czerwca 1861, wreszcie na zakończenie dyrekcji, które było zarazem pożegnaniem obu z rolami Cześnika i Rejenta oraz ze sceną (18 marca 1864). W ich przypadku charakterystyczne dla świadomości XIX stulecia pojęcie roli jako własności aktora spełniło się chyba najdoskonalej. Wobec tego wszystkiego przypominanie o skromnej prapremierze odebrano by chyba jako grzmiący nietakt. Czasem jednak warto podobne nietakty popełniać, bo, jak w swoich Obrachunkach… pisał niezrównany demaskator Tadeusz Boy-Żeleński, „przecież sąd o dziełach […] nie jest jakąś matematyczną, raz zdobytą prawdą, ale stosunkiem każdego pokolenia i każdej epoki do żywych tworów sztuki” [s. 38].

Bibliografia

  • …i, „Rozmaitości” (dodatek do „Gazety Lwowskiej”) 1834 nr 9;
  • Chłędowski Kazimierz: Aleksander hr. Fredro, „Przewodnik Naukowy i Literacki” t. VIII, z.1, styczeń 1880;
  • Kronika miejscowa i zagraniczna. Teatr, „Czas” 1862 nr 168;
  • Dąbrowski Stanisław: Górski Ryszard, Fredro na scenie, Warszawa 1963;
  • „Dziennik Literacki” 1857 nr 117;
  • „Dziennik Mód Paryskich” 1843 nr 4;
  • Dunin-Borkowski Leszek, „Dziennik Mód Paryskich” 1841 nr 8;
  • [Dunin-Borkowski Leszek?], Uwagi ogólne nad literaturą w Galicji, „Tygodnik Literacki” 1842 nr 51;
  • „Gazeta Lwowska” 1852 nr 235;
  • [Goszczyński Seweryn], Nowa epoka poezji polskiej, „Powszechny Pamiętnik Nauk i Umiejętności” (Kraków) t.2, z. 4, lipiec 1835;
  • Jabłonowski Ludwik, Złote wczasy i wywczasy. Pamiętnik szlachcica z pierwszej połowy XIX stulecia, Lwów 1920;
  • Kostecki Platon, „Gazeta Narodowa” 1865 nr 236.
  • Kronika literacka. Literatura polska od początków r. 1832 do czasów dzisiejszych, „Powszechny Pamiętnik Nauk i Umiejętności” (Kraków) t.1, z. 1, kwiecień 1835;
  • Kubik Agata, Repertuar teatru polskiego we Lwowie 1842–1864 – sporządzony w ramach projektu badawczego NPRH Teatry we Lwowie 1789–1945 (baza w przygotowaniu).
  • Lasocka Barabara, Aleksander Fredro: drogi życia, Warszawa 2001;
  • Marszałek Agnieszka, Repertuar teatru polskiego we Lwowie 1864-1875, Kraków 2003;
  • Pigoń Stanisław, Przemiany „Zemsty”, w: W pracowni Aleksandra Fredry, Warszawa 1956, s. 38–59.
  • Schnür-Pepłowski Stanisław, Teatr polski we Lwowie 1780–1881, Lwów 1889;
  • Schnür-Pepłowski Stanisław, Z papierów po Fredrze. Przyczynek do biografii poety, Kraków 1899;
  • „Telegraf” 1853 nr 126.
  • Zawadzki Władysław: Literatura w Galicji – ustęp z pamiętników, „Przewodnik Naukowy i Literacki” t. V, z. 8: sierpień 1877;
  • Żeleński (Boy) Tadeusz: Obrachunki fredrowskie, Warszawa 1934.

Agnieszka Marszałek (2018)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji