Czas akcji: współcześnie.
Miejsce akcji: więzienie
Druk: Felix Mitterer, Czas odwiedzin, SIC!, Warszawa 1996.
Akcja tej jednoaktówki toczy się w czasie odwiedzin w więzieniu.
"Bandytka"
On po raz pierwszy od aresztowania odwiedza w wiezieniu żonę, skazaną za usiłowanie zabójstwa; w czasie kłótni o kolację ugodziła go nożem w brzuch. Sąd uznał, że chciała zabić męża z premedytacją. Gdy On, ciężko ranny, leżał na podłodze, Ona zmywała naczynia. Nieprzytomnego ojca znalazły w końcu dzieci i wezwały pogotowie. Ona nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego zaatakowała męża. Psychiatra sądowy nie stwierdził żadnych zaburzeń umysłowych.
On wciąż czuje się ofiarą - nie wie, dlaczego żona rzuciła się na niego z nożem po piętnastu latach małżeństwa. Koledzy się z niego śmieją, że jest pantoflarzem, ludzie plotkują na jego temat - musiał się przeprowadzić do matki. Uważa, że więzienie to wczasy - telewizja, ping-pong. Przeprowadził rozwód, powiedział dzieciom, że Ona dla niego umarła. Zakazał im odwiedzać matkę, a nawet o niej mówić. Ona jest załamana; przed pięcioma tygodniami próbowała popełnić samobójstwo, podcinając sobie żyły. Przyłapali ją, opatrzyli, a potem kazali zmywać krew z podłogi, w końcu związali i odprowadzili do karceru. Tłumaczy mężowi, jak wygląda życie w więzieniu: "Wiadro ciepłej wody dziennie! [...] I otwarty kibel w celi. Bez żadnej zasłony, nic.". Po chwili mówi jednak, że w więzieniu jest lepiej niż w domu - dostaje posiłki, a po ośmiu godzinach pracy w pralni ma święty spokój. "A w domu! Najpierw śniadanie dla was wszystkich, potem wyprawić dzieci do szkoły, biegiem do roboty, w południe do domu, gotowanie, dzieci, sprzątanie, pranie, zakupy, kolacja, zmywanie, potem mecz, potem do łóżka, z tobą". Wspomina, jak On wracał do domu, nie rozmawiał z nią, siadał z piwem przed telewizorem i czekał na kolację. Trzy razy w tygodniu wychodził - na kręgle, do sauny, do knajpy - nie pytając, czy ona nie miałaby ochoty też wyjść. Wyładowywał na niej swoją złość, a sypiał z nią tylko po pijanemu. Dzieci też oddaliły się od niej. Nie mogła już wytrzymać, bała się każdego dnia; rano brała środki pobudzające, wieczorem nasenne - coraz większe dawki.
On nie rozumie: "O co ci chodzi? Każdy musi robić swoje! To nie jest znowu takie straszne! Ja też muszę się użerać w warsztacie z szefem i klientami. Myślisz, że to takie przyjemne?" Uważa, że wszystkiemu są winne feministki, bo buntują kobiety. Czyta treść obraźliwego listu, który anonimowo wysłał jednej z nich. Ona jest zaszokowana - list zawiera pogróżki i akcenty neofaszystowskie. On żali się, że jest mu ciężko - z trudem znosi gadulstwo i hipochondrię matki. Dzieci nie słuchają go, nie uczą się, są bezczelne, włóczą się po dyskotekach i biorą narkotyki.
Ona płacze, przeprasza, dziękuje za odwiedziny. Przyznaje, że musi odpokutować. Uważa, że nie ma prawa prosić męża o wybaczenie. Mówi, że tylko ona jest winna. On mówi, że zniszczyła ich życie, że często jej nienawidzi. Przyznaje jednak, że mimo to ją lubi i brakuje mu jej. Przyznaje, że "chyba popełnił jakiś błąd". W końcu mówi, że dzieci chcą ją odwiedzić i on im na to pozwolił. Pyta nawet, co mają jej przynieść i zgadza się zapłacić za kosmetyki, których Ona potrzebuje. Nie kryje jednak, że sam już Jej nie odwiedzi.
Ukryj streszczenie