Autor: Arthur Miller
Arthur Miller
Nic nie pamiętam
Czas akcji: koniec lat osiemdziesiątych XX wieku; jeden wieczór.
Miejsce akcji: pokój w wiejskim domu w amerykańskim stanie Connecticut.
Obsada: 1 rola męska, 1 rola kobieca.
Druk: "Dialog" nr 7/1995.
Leo ma więcej niż sześćdziesiąt lat, jest typem upartego samotnika, mieszka w drewnianym domku na wsi, przy bocznej drodze, choruje na artretyzm, który w widoczny sposób zdeformował jego dłonie. Jest matematykiem i zdeklarowanym komunistą; ubiera się w koszulę i spodnie z dżinsu, które składają się niemal wyłącznie z łat i ten ubiór jest jego osobistym protestem "wobec komercjalizmu końca dwudziestego wieku".
Do Leo codziennie przyjeżdża swoim samochodem Leonora, starsza od Leo "duża kobieta", bogata wdowa po najserdeczniejszym przyjacielu i współpracowniku Leo, Fredericku, który zmarł nagle przed dziesięciu laty. Te lata należą teraz do Leo i Leonory. To codzienne spotkania, wspólne posiłki, a przede wszystkim "kolejne idiotyczne rozmowy", które w większości polegają na sprzeczaniu się, wzajemnych uszczypliwościach, prawieniu sobie złośliwości, w których celuje Leo, choć nierzadko dotyczą spraw ważnych i padają w nich fundamentalne pytania o sens życia. Tego wieczoru Leonora zastaje Leo przy pracowitym wypisywaniu na tekturze numeru telefonu do kliniki w Yale, której zapisał swoje narządy dla celów badawczych. Leo prosi Leonorę, by pod ten numer zatelefonowała tuż po jego śmierci. Jako gospodarz Leo nie sili się na żadne uprzejmości wobec gościa. Na kolację jest kura i ryż, którego Leonora nie lubi, ale na szczęście został jeszcze w butelce bourbon, więc, jak co dzień, popija smakowite whiskey. Są całkowicie różni. Leonora, kiedyś pełna wigoru, roztańczona uczestniczka przyjęć przygotowywanych dla dziesiątków gości, dziś uważa się za osobę bezużyteczną, która zapomniała o przeszłości. Najczęściej powtarzanym przez Leonorę zdaniem jest: "Nic nie pamiętam". Dla niej aktywność, radość - to wszystko umarło wraz z mężem. Teraz widzi tylko okropności świata, tragiczne losy ludzi, nie ma nadziei, że cokolwiek się zmieni na lepsze i uważa, że całe życie "nie jest warte funta kłaków." A Leo przeciwnie - zna zło świata, ale, jak z wyrzutem mówi Leonora: "w głębi duszy, wciąż potajemnie liczy, że zaraz, za moment nastąpi Bóg wie jaka nieprawdopodobna poprawa." Tą "cholerną nadzieją" i dobrą pamięcią o tym, co było kiedyś a odeszło naturalnym porządkiem rzeczy, tym Leo doprowadza Leonorę do wściekłości. Ale gdy słuchają płyty z muzyką syna Leonory, Lawrence'a, przebywającego w samotni na Sri Lance, gdy brzmi samba, z ozdobnymi arpeggiami i silnym rytmem, wtedy Leonora tańczy zdumiewająco zwinnie i młodzieńczo, zmysłowo i prowokująco, mając nad Leo przewagę, nie tylko dlatego, że schorowany Leo nie może podnieść się z krzesła. Na koniec wizyty Leo zatrzymuje Leonorę mówiąc: "Moglibyśmy znacznie ciekawiej sobie rozmawiać, gdybyś wciąż nie mówiła, że nic nie pamiętasz." Na co Leonora odpowiada: "Albo gdybyś ty od czasu do czasu potrafił zaakceptować złą wiadomość." Dwa światy.
Leonora wraca do domu, Leo ma jeszcze do sprawdzenia obliczenia projektu mostu, ale postanawia zrobić to rano. Jeszcze przymocowuje do ściany nad aparatem telefonicznym tekturową tabliczkę z wypisanym numerem telefonu do kliniki. Jak co dzień czeka na telefon od Leonory, znak, że szczęśliwie dojechała do domu. Słychać dzwonek telefonu. Leonora jest bezpieczna. "O, Boże...!" - wzdycha Leo. I teraz może iść spać.
Clara
Czas akcji: koniec lat osiemdziesiątych XX wieku. Kilka godzin zimowego dnia.
Miejsce akcji: bawialnia w mieszkaniu.
Obsada: 3 role męskie, 1 rola kobieca.
Druk: Dialog nr 7/1995.
Porucznik Fine, inteligentny Żyd, doświadczony detektyw, ma przesłuchać Alberta Krolla, ojca Clary Kroll. Kroll wiedziony złymi przeczuciami przyjechał do mieszkania córki i znalazł ją brutalnie zamordowaną we własnym mieszkaniu. Ten niepozorny mężczyzna, dziś urzędnik w prywatnej firmie, był kiedyś żołnierzem, a po II wojnie światowej aktorem, śpiewał zawodowo, występował w ośmiu musicalach, nagrywał płyty, które Clara zbierała. Kroll leży na podłodze, jest w szoku. W sąsiednich pokojach ekipa policjantów wykonuje rutynowe działania detektywistyczne. Fine czeka na stosowny moment, by rozpocząć przesłuchanie. Wreszcie pyta Krolla o córkę, o jej znajomych, mając nadzieję w odpowiedziach Krolla znaleźć informacje o mordercy. Nagłe błyski flesza na ułamek sekundy wydobywają z ciemności kolorowe fotografie, są to zdjęcia zakrwawionych zwłok kobiecych i napisy, na które reaguje Kroll.
Clara Kroll miała dwadzieścia osiem lat, była odważną, pomagającą potrzebującym, otwartą wobec ludzi kobietą, która swoje życie poświęciła resocjalizacji więźniów. "Wszyscy kochali Clarę" - mówi jej ojciec. Wkrótce, z relacji Krolla wynika, że przed dwoma miesiącami, na Boże Narodzenie, Clara przyjechała do rodziców z mężczyzną, który odsiedział karę więzienia za zamordowanie narzeczonej. "To coś więcej niż znajomość" - mówi ojciec. To był Latynos, średniego wzrostu. Ale Kroll, choć pamięta wiele szczegółów, w żaden sposób nie może sobie przypomnieć imienia i nazwiska tego człowieka. Dla detektywa to podstawowa informacja, więc Fine używa różnych sposobów, by uruchomić pamięć Krolla. Nie działa żadna metoda. Przesłuchanie odsłania przeszłość rodziny, wiele szczegółów, zdarzeń, tajemnic, które więcej mówią o ojcu, niż o Clarze i więcej o skomplikowanych zależnościach między ojcem a córką. W czasie tej rozmowy Clara pojawia się parokrotnie w rzeczywistym planie. Raz przechodzi przez pokój niosąc pustą klatkę dla ptaka. Dla Fine'a i Krolla jest niewidoczna, ale właśnie wtedy Fine mówi o ptaku, który pozostał w mieszkaniu. Potem Clara pojawia się, by z Krollem odtworzyć rozmowę odbytą w czasie Bożego Narodzenia na temat zabijania ludzi. Kroll przypomina sobie sytuację sprzed roku, gdy widział Clarę z pewną kobietą i wiedział, że łączy je intymny uczuciowy związek. Dlatego bez protestu i z ulgą zaakceptował u boku Clary mężczyznę, choć był to morderca, a Kroll nie wierzył w żadną resocjalizację. Fine bez cienia litości wylicza przewiny i zaniechania Krolla wobec córki. "Chodzi o dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat bredni, którymi karmił pan swoją córkę, aż w końcu zapłaciła za nie życiem. I po co? Żeby potwierdzić coś, w co pan sam nie wierzy" - wyrokuje Fine. Bo Fine wierzy tylko w chciwość i rasę. Chciwość napędza świat. Dla Żydów satysfakcja jest wtedy, gdy górą są Żydzi, dla czarnych, gdy czarni, białych, gdy biali.... Syn Fine'a zginął, bo ojciec nie przedstawił mu świata w takim uproszczeniu, w jakim kiedyś jemu świat przedstawiano. Zginął przez "propagandę, która mu wmówiła, że ma jakiś dług do spłacenia. Zawiodłem go" - mówi Fine. I kiedy Kroll "wpatruje się w swoje puste wspomnienia", kiedy z płyty słychać jego "silny, młody głos w solówce", wtedy pojawia się Clara jako bardzo młoda dziewczyna z kokardą we włosach i prosi ojca, by opowiedział historię z obozu wojskowego w Biloxi, o tym, jak bohatersko obronił swoich czarnych żołnierzy. Kroll opowiada długo i ze szczegółami. "Mój kochany tata...!" - woła Clara z podziwem. "Moja cudowna Clara" - mówi Kroll, ale po chwili jest tylko przerażony. I wtedy rozbłyska na moment napis "Hernandez". A Kroll mówi: "Luiz Hermandez, pracował na lotnisku Kennedy'ego. W Pan American." Przesłuchanie skończone. Fine wybiega. Kroll stoi wyprostowany i spokojny.