Czas akcji: początek lat osiemdziesiątych XX wieku.
Miejsce akcji: skromne mieszkanie w Nowym Jorku.
Obsada: 1 rola kobieca, 1 rola męska (niema).
Druk:
W 1983 w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu Kazimierz Braun wystawił tę sztukę pod pseudonimem Jerzy Bolmin.
W Nowym Jorku, młoda Polka, Barbara, z zawodu aktorka, opowiada w swoim mieszkaniu polskiemu reżyserowi historię swego pobytu w USA. Jej opowieść jest monologiem, mężczyzna nie odzywa się ani jednym słowem. Najważniejszym rekwizytem dziewczyny jest butelka wódki smirnof, ulubiony trunek, bez pomocy którego pewnie nie byłoby całej opowieści, ale także dowód na to, że Barbara, ( w USA przyjęła imię Dżudit) nie radzi sobie ze swoim życiem w Ameryce.
Ukończyła w Polsce szkołę teatralną, uzyskała stopień magistra sztuki, ale w teatrze w Warszawie więcej siedziała w bufecie, niż była na scenie. Miała dość czekania na role, a także, jak sama mówi: "chciałam zaszpanować. No i odetchnąć. Od tego wszystkiego, co podchodziło do gardła, co lało się kubłami propagandowych pomyj z telewizora, co kapało oleistą breją z gazet i od pustych sklepów, i od obsad bez mojego nazwiska". Zostawiła więc rodzinny dom na warszawskim Żoliborzu i, co nie było trudne, wyjechała do Ameryki. Celem podróży było Hollywood, jedyne ważne miejsce dla aktorki, miejsce magiczne, nieomal święte, przecież Hollywood znaczy Święty Las - tłumaczy Barbara reżyserowi.
Najpierw był jednak Nowy Jork i jakakolwiek praca, żeby się utrzymać. Barbara pracowała przy produkcji płyt z muzyką, wyrabiała dzienną normę zamieniając się w automat wykonujący określoną ilość czynności w ściśle określonym czasie, aby z plastra miękkiego plastiku powstała płyta z kolorowymi nalepkami. Dziewczyna odgrywa przed reżyserem cały zmechanizowany proces produkcji, bo ten wbił się jej w pamięć na zawsze. Potem dostała propozycję zagrania w filmie porno, ale jej nie przyjęła - zwyciężyła ambicja i duma "bajecznie kolorowej" Panny Młodej z "Wesela", którą kiedyś grała. A gdy wprowadzono stan wojenny w Polsce przedłużenie pobytu w Ameryce stało się bardzo łatwe. Barbara została sprzątaczką w podrzędnym hotelu. Nie lubi tej pracy, ale jej nie rzuci, bo daje utrzymanie. "Tu każdy musi pracować, żeby żyć i przeżyć. I mieć nadzieję." - mówi. Odkłada pieniądze na wyjazd do Polski. Chce wrócić, ale nie wie dokładnie kiedy. Nie zna dobrze angielskiego i ma zły akcent, teatrem w Nowym Jorku nie interesuje się, nie chodzi na przedstawienia, bo bilety są za drogie i, jak tłumaczy: "w życiu nie zapłaciłam za wstęp do teatru.". Off-Broadway nie jest dla niej, to amatorzy, a ona jest zawodową aktorką. Nie była tam, nie widziała żadnego przedstawienia, ale wie, że "grają jak u cioci na imieninach".
Do wymarzonego Hollywood pojechała ze znajomymi: z Lutkiem, młodym reżyserem filmowym po łódzkiej szkole, który sprzedaje orzeszki u Hindusa na rogu 42 i Madison, z Leszkiem, aktorem, tu w Ameryce taksówkarzem i z Magdą inżynierem-hydraulikiem, która jest sprzątaczką. We czwórkę wynajęli wielki samochód osobowy i jechali non stop, przez dziesięć dni, przez całą Amerykę. Przebyli jedenaście tysięcy mil, pokonując gigantyczną dżunglę miast, autostrad, samochodów, osobliwości. "Ameryka przeszyła mnie, przeniknęła, przewiała przeze mnie." - mówi Barbara o tej podróży. W upragnionym Hollywood byli tylko noc i dzień. "Nikt nas nie zaangażował. Nic się nie zdarzyło."
A potem, między jednym a drugim sprzątaniem, był film reklamowy. Wejście do tej wielkiej branży, której produkt zawładnął całym światem i której siła stale rośnie. Barbara zna się na tym, może wygłosić wykład na temat rodzajów reklam. Pokonała niełatwą drogę do reżysera, który kiedyś był w Polsce, lubi Polaków i może pomóc. Poszła na spotkanie z nim. Kłamstwem były pozdrowienia od Grotowskiego, kłamała o swoim udziale w warsztatach w Laboratorium, żenująco tłumaczyła się ze słabej znajomości angielskiego, ale w końcu usłyszała obietnicę pomocy. Już następnego dnia nie Barbara do agenta, lecz agent zatelefonował do niej. Barbara wiedziała, że stoi przed ogromną szansą, wierzyła, że spełni się sen o sukcesie gwarantującym w Hollywood wielkie role. Jest termin zdjęć i niewielki scenariusz opowiadający o tym, jak kupująca w sklepie kobieta "bierze masę towarów z półek i wszystko jej się sypie i oblewa się oliwą, a wtedy zza półki wychodzi ekspedientka i podaje jej płyn do wywabiania plam, ona oblewa się od razu tym płynem i plama się wywabia." Podczas zdjęć absolwentce szkoły teatralnej, zawodowej aktorce, magister sztuki, Pannie Młodej w "Weselu" w jednym z najlepszych teatrów w Polsce, a polski teatr jest najlepszy na świecie, tej aktorce nie udaje się zagrać roli klientki poplamionej olejem. Raz jest za szybko, raz za wolno, kolejny raz znów niedobrze. Oblana od góry do dołu olejem, zapłakana, stoi w tłustej plamie i słyszy krzyk reżysera: "My potrzebujemy prawdziwych zawodowców!" Klęska. Barbarze zostało tylko sprzątanie hotelowych pokoi. I jest smirnof. I planowanie powrotu do kraju.
Ukryj streszczenie