Artykuły

Alchemik sztuki

Tytuł mojego szkicu zawdzięczam Maciejowi Wojtyszce, który w rocznicę siedemdziesięciolecia Ateneum stwierdził na łamach "Teatru": "[Warmiński] Mędrzec teatru, głęboko wrażliwy człowiek i alchemik sztuki wiedział, że trzeba gromadzić ludzi utalentowanych, łączyć w zespół i czekać. Czasem się uda, czasem nie - ale zawsze chodzi o to, że bez ryzyka i zaufania do osób współtworzących sztuka teatru [...] staje się albo konwencjonalną usługą, albo pełnym grymasów wcieleniem doktryny, albo manifestacją gustu wybitnego egoisty. Wiedział, że musi mieć wątpliwości i mimo to wciąż od nowa, od zera hazardować się kolejnymi decyzjami artystycznymi" 1. Niełatwo w trzech zdaniach, choćby i długich, zawrzeć istotę sprawy.

Podkreślano często, jakby to było najważniejsze, że Janusz Warmiński był dyrektorem rekordzistą, gdyż jego dyrekcja w Ateneum trwała aż czterdzieści cztery lata. Zwolenników ksiąg rekordów muszę jednak zmartwić - była nie jedna, lecz dwie dyrekcje Warmińskiego, pierwsza w latach 1952-1958, druga w latach 1960-1996, w sumie więc "zaledwie" czterdzieści dwa lata. Co jednak istotniejsze, te dwie dyrekcje to były dwa zupełnie różne teatry. Ateneum Warmińskiego, które pamiętamy i cenimy, teatr autorski, który ma zapewnione trwałe miejsce w dziejach polskich scen, to jego druga dyrekcja, trzydzieści sześć lat w służbie sztuki - brzmi może patetycznie, ale inaczej powiedzieć się nie da.

Najpierw jednak o dyrekcji pierwszej. 10 stycznia 1952 roku Janusz Warmiński, aktor i reżyser Teatru Nowego w Łodzi, wzorcowego teatru socrealistycznego, członek PZPR, obejmuje stanowisko kierownika artystycznego Teatru Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie. Po dwunastoletniej przerwie dawny teatr Jaracza otwarty został w maju 1951 roku pod dyrekcją Jerzego Uklei. Przybycie Warmińskiego zmienia sytuację w tempie desantu. Niemal nazajutrz po objęciu funkcji nowy kierownik artystyczny, postępując wedle sprawdzonego w Łodzi modelu, zbiera "kolektyw" - grupę młodych aktorów, która wbrew dyrektorowi Uklei i części starszych kolegów dąży do przekształcenia teatru zgodnie z przyjętą deklaracją ideową: "Ateneum będzie teatrem o określonym obliczu ideologicznym i artystycznym. Chcemy służyć naszej nowej rzeczywistości i być jej świadomymi współtwórcami. Chcemy pomagać Rządowi i Partii w budowie społeczeństwa socjalistycznego. [...] Nie można tworzyć teatru socjalistycznego, jeżeli zespół składać się będzie z ludzi obcych nam ideologicznie i artystycznie. Dlatego dążyć będziemy do wychowania nowego typu pracownika teatralnego".

Jak powiada Ksiądz Piotr w "Dziadów" części III, "Słowa głupstwa, najsroższa dla mądrych ust męka"... Czemu trzydziestolatek z pokolenia Kolumbów, żołnierz Armii Krajowej, podporucznik Grupy Kampinos podczas Powstania Warszawskiego, staje na czele grupy tzw. młodych, by budować - to też cytat, ale już nie z "Dziadów" - "taki świat, w którym wszystko będzie lepsze, w którym nowy będzie ład"? Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, i trochę obawiam się tych, którzy wiedzą na pewno - ale także tych, którzy nie widzą problemu. Wydarzenia w teatrze postępują szybko. W marcu 1952 roku Warmiński reżyseruje własną sztukę "Zwycięstwo", wcześniej wystawioną w Łodzi i docenioną przez przyznanie Nagrody Państwowej, wprawdzie II stopnia. Utwór oparty jest na faktach, a jego bohaterka to szeroko wtedy znana Antonina Pietrzak, córka fornala, która doprowadziła, mimo zawziętego oporu "kułaków" (czyli dobrych, zamożnych gospodarzy), do powstania spółdzielni produkcyjnej. 30 września Jerzy Ukleja zostaje odwołany, a Janusz Warmiński otrzymuje nominację na dyrektora i głównego reżysera Teatru Ateneum. Jest nim przez rok, potem w sezonie 1953/1954 znowu tylko kierownikiem artystycznym (dyrektor - Zbigniew Pastuszko). Pełnię władzy odzyskuje we wrześniu 1954 roku. Zaczyna się tak zwana odwilż - w Ateneum jej symptomem jest nowa sztuka Warmińskiego "Chwasty", krytykująca biurokrację i ukazująca mechanizm niszczenia uczciwych, ideowych ludzi, oczywiście partyjnych - chwalona, ale i ganiona za pesymizm. Teatr pozostawał jednak w cieniu scen naprawdę wówczas znaczących, jak choćby Teatr Nowy w Łodzi czy Teatr Współczesny w Warszawie. Trzeba powiedzieć wyraźnie - nic z tego, co zrobiono w Ateneum w latach 1954-1958, czyli podczas pierwszej dyrekcji Warmińskiego, nie zapisało się trwale w historii. Czasy historyczne miały dopiero nadejść.

31 maja 1958 roku w okolicznościach dotąd niezbadanych Janusz Warmiński został odwołany ze stanowiska dyrektora i odszedł z Ateneum. Jego miejsce zajął Aleksander Bardini, jeszcze jeden wybitny twórca teatralny, który był tu dyrektorem, choć zwykle o tym nie pamiętamy. Pewnie dlatego, że przypadły mu w udziale tylko dwa sezony. Za to z dwiema inscenizacjami Shakespeare'a, dotąd nieobecnego w repertuarze: "Snem nocy letniej" i "Królem Henrykiem IV". Warmiński zostaje przez Kazimierza Dejmka zaproszony do reżyserowania w Łodzi, w Teatrze Nowym - dziesięć lat później zrewanżuje mu się podobną przysługą... Realizuje wówczas "Śmierć komiwojażera" Arthura Millera i po raz pierwszy sięga - po Shakespeare'a. Jego "Hamlet" był opowieścią o młodym racjonaliście, który nie waha się planować zemsty, gdyż traktuje ją jako "czyn prawy" i konieczny.

1 czerwca 1960 roku Janusz Warmiński odzyskuje warszawski teatr i wówczas niemal w okamgnieniu, bo w ciągu czterech miesięcy, od września do grudnia, rodzi się to, co postrzegamy jako fenomen teatru Warmińskiego. Teatru nie budowanego w oparciu o prywatne ambicje, lecz współtworzonego przez wybitnych twórców wszystkich pokoleń, zapraszanych do współpracy, obdarzanych zaufaniem i środkami, otaczanych opieką, ale i sprawiedliwie rozliczanych z popełnionych błędów. Oczywiście z dbałością o to, by własne spektakle zajmowały znaczące miejsce - ale dzięki ich artystycznej wartości, a nie pozycji dyrektora. Była to nieustanna, skupiona gra z zespołem, ze współpracownikami, z widownią wreszcie, ów wspomniany przez Macieja Wojtyszkę hazard, kolejne partie teatralnego pokera. W miesiącach otwierających sezon 1960/1961 do stołu zasiadło czterech graczy. 14 września - pierwsza premiera nowej dyrekcji, "Testament psa" Ariana Suassuny, reżyseria Konrad Swinarski, lat 31; 17 października - "Ryszard III" Shakespeare'a, reżyseria i rola tytułowa Jacek Woszczerowicz, lat 56; 26 listopada - "Śmierć komiwojażera" Millera, reżyseria Janusz Warmiński, lat 38; 26 grudnia, na nowo utworzonej Scenie 61, "Dwoje na huśtawce" Gibsona z Elżbietą Kępińską i Zbigniewem Cybulskim, reżyseria Andrzej Wajda, lat 34. Kto wygrał tę rozgrywkę? Publiczność - i będzie tak wygrywała przez wiele kolejnych sezonów. W następnym, 1961/1962, najpierw będą "Więźniowie z Altony" Sartre'a w reżyserii Warmińskiego, zaraz potem "Murzyni" Geneta w reżyserii Zygmunta Hübnera. Oczywiście, codzienność teatru to były również premiery mniej ważne, a nawet zupełnie nieznaczące, ale nie one decydowały o jego obliczu.

Kto w tym teatrze nie reżyserował? Nawet ryzykując, że chronologiczny przegląd tych, których dyrektor Warmiński zapraszał do współpracy, okaże się nużący, nie sposób go nie zaprezentować jako podstawowego układu odniesienia. Rok 1964 - Jerzy Kreczmar i "Martwa królowa" Montherlanta. Rok 1966 - Józef Szajna i "Śmierć na gruszy" Wandurskiego. Rok 1967 - Bohdan Korzeniewski i "Zmierzch" Babla oraz ponownie Swinarski z "Męczeństwem i śmiercią Jeana Paula Marata..." Weissa. W lutym 1968 roku w "Dialogu" Jan Kłossowicz pisze: "Warmiński nie należy do kierowników artystycznych, którzy dążą przede wszystkim do eksponowania siebie, do budowania własnego stylu, własnego Teatru przez duże T, własnego mitu. [...] Ateneum jest jedynym chyba teatrem warszawskim, w którym reżyserzy spoza teatru realizują więcej premier niż reżyserzy zatrudnieni na etacie. I trzeba przyznać, że są to prawie zawsze reżyserzy wybitni. [...] Sam Warmiński zresztą reżyseruje również dość dużo, i co ważniejsze, reżyseruje sztuki, świadczące o stałości jego gustów i zamiłowań literackich. Wydaje mi się bowiem, że dyrektor Ateneum lubi raczej pewien rodzaj literatury dramatycznej, a nie jakiś typ teatru - inscenizacji, że uważa teatr za sprawny zespół wykonawczy, w którym różnorodne temperamenty reżyserskie i aktorskie łączy przede wszystkim jednolicie zestawiony repertuar".

Idźmy dalej. Jest rok 1968 - po sprawie "Dziadów" i wydarzeniach marcowych Kazimierz Dejmek zostaje w lipcu odwołany ze stanowiska dyrektora Teatru Narodowego, a już w grudniu odbywa się w Ateneum premiera "Wujaszka Wani" Czechowa w jego reżyserii. Próba zrealizowania w roku następnym spektaklu "Dialogus de Passione" kończy się zdjęciem go przez cenzurę (o czym będzie jeszcze mowa). Rok 1970 - w maju "Krakusa" Norwida na Scenie 61 reżyseruje Małgorzata Dziewulska (ze scenografią Jerzego Grzegorzewskiego), w czerwcu "Peera Gynta" Ibsena - Maciej Prus, który przez kilka lat będzie w sposób istotny współtworzył kształt teatru, prezentując kolejno "Czekając na Godota" Becketta i "Szewców" Witkacego (1971), "Don Carlosa" Schillera (1972), "Gyubala Wahazara" Witkacego i "Fantazego" Słowackiego (1973), wreszcie "Tragiczne dzieje doktora Fausta" Marlowe'a (1975). Rok 1973 - "Ameryka" Kafki w inscenizacji Jerzego Grzegorzewskiego i w następnym sezonie jego "Bloomusalem" wg Joyce'a. Patronując nowemu pokoleniu twórców, dyrektor Warmiński reżyseruje w tym czasie spektakle tak ważne jak "Biesy" wg Dostojewskiego (1971), "Kuchnia" Weskera (1972), "Skoro go nie ma" Peipera (1973), "Bal manekinów" Jasieńskiego (1974), "Panna Tutli-Putli" Witkacego (1975). W owym sięganiu z powodzeniem po pozycje z repertuaru zapomnianego, o niekoniecznie najwyższych walorach literackich, przejawia się w sposób dobitny Warmiński jako alchemik teatru. Cóż bowiem robi alchemik? Najogólniej, bierze bryłę ołowiu i zamienia ją w złoto. A dyrektor Warmiński wziął na przykład sztukę Brunona Jasieńskiego, taką sobie, zarówno wtedy, jak i obecnie kompletnie zapomnianą, i zrobił z "Balu manekinów" spektakl przez wszystkich, którzy go widzieli, pamiętany do dziś.

Kolejna próba podsumowań w książce Marii Czanerle "Panie i panowie teatru", rok 1977: "Ateneum prawie od początku stało się przede wszystkim wyrazem osobowości swego dyrektora. Nie rzucało się to w oczy, jak w przypadku artystów o indywidualnościach ostrzej odcinających się od tła. Warmiński nie szukał przecież nowych form, nie dbał o teatralne efekty. [...] Warmiński szuka prawdy, od której zależny jest ludzki los - społecznej, filozoficznej - i różne odmiany owych prawd, z różnych doświadczeń czerpane i różnymi środkami wyrażane - składają się [...] na ćwierćwiekową już historię Ateneum". W tymże 1977 roku "Wielkiego Fryderyka" Nowaczyńskiego reżyseruje Józef Gruda (a Warmiński zaraz potem "Mewę" Czechowa), w 1978 zaś sztukę Pam Gems "Dusia, Ryba, Wal i Leta" realizuje Agnieszka Holland (w dekoracjach Allana Starskiego). Rok 1979 - "Equus" Petera Shaffera w reżyserii Andrzeja Rozhina, 1980 - Brechtowska "Opera za trzy grosze" w reżyserii Ryszarda Peryta.

Na wydarzenia roku 1981 Warmiński reaguje dwoma spektaklami: "Polonezem" Jerzego S. Sity i szekspirowskim "apokryfem" Jerzego Żurka "Po Hamlecie", wizją ludzi wplątanych w mordercze koło władzy. Reaguje też na wprowadzenie stanu wojennego - po ponad trzydziestu latach występuje z PZPR, a jako prezes polskiego ośrodka ITI interweniuje w obronie internowanych i prześladowanych. "Dzięki postawie prezesa ITI i Teatr Ateneum były w pewnym okresie jedynym miejscem, gdzie mogli się spotkać członkowie rozwiązanego ZASP i Związku Literatów Polskich" - wspominał Jarosław Abramow- -Newerly. Rok 1982 - decyzją władz stanu wojennego Gustaw Holoubek i Adam Hanuszkiewicz zostają w grudniu odwołani z dyrekcji teatrów Dramatycznego i Narodowego. Ateneum i tym razem okazuje się niezawodną przystanią. Dla aktorów z unicestwionych teatrów drzwi są otwarte, Hanuszkiewicz w 1983 roku reżyseruje "Syna marnotrawnego" wg Voltaire'a, dwa lata później - "Marię i Woyzecka" wg Büchnera.

30 kwietnia 1983 roku odbyła się premiera "Hamleta", drugi "Hamlet" Warmińskiego. I tym razem książę Danii jednoznacznie miał rację, występując przeciw dyktaturze Klaudiusza, przeciwko zmilitaryzowanemu i umundurowanemu dworowi. "Dania jest więzieniem". Kulminacyjnym punktem spektaklu stała się scena przybycia aktorów w czarnych kostiumach - w żałobie, współgrającej z żałobą Hamleta. Oni i tylko oni byli przyjaciółmi i partnerami księcia, świadomie uczestniczącymi w jego rozgrywce. Publiczność przyjęła to jednoznacznie jako hołd złożony postawie aktorów w stanie wojennym. Stefan Treugutt na łamach "Teatru" pisał na tyle enigmatycznie, by nie ingerowała cenzura: "inscenizacja Warmińskiego [...] jest wybitnym [...] przykładem, w jaki to sposób każda premiera Hamleta odbija swój czas, jest [...] głębokim nasłuchem wewnętrznego tętna naszego życia".

Któż w tym teatrze nie reżyserował? W 1983 roku Andrzej Pawłowski teatralizuje "Pornografię", a w ślad za nią dalsze powieści Gombrowicza. Poczynając od "Brela" z 1985 roku, stałym i pożądanym przez widzów elementem teatralnego krajobrazu stają się spektakle muzyczne Wojciecha Młynarskiego. W 1987 roku Maciej Wojtyszko reżyseruje "Szalbierza" György Spiró, węgierską sztukę o Bogusławskim, a w istocie rzecz o kondycji teatru. Dwa lata później współpracę z Ateneum rozpoczyna Krzysztof Zaleski sztuką Mereżkowskiego "Paweł Pierwszy" i zaraz potem adaptacją "Małej apokalipsy" Konwickiego. W 1992 roku na scenę trafia - nie po raz pierwszy - "Śmierć komiwojażera" Millera, tym razem za sprawą Feliksa Falka. W następnym roku Izabella Cywińska reżyseruje "Antygonę w Nowym Jorku" Janusza Głowackiego. Trwa teatralne współistnienie pokoleń - w 1990 roku "Zemstę" Fredry, a potem "Mazepę" i "Fantazego" Słowackiego reżyseruje Gustaw Holoubek, a w 1994 roku spektakl "J.B. i inni" wg Gorkiego - Tadeusz Konwicki. Dwa dni po śmierci dyrektora Warmińskiego (2 listopada 1996 roku) w wypowiedzi dla "Rzeczypospolitej" Izabella Cywińska stwierdziła: "Bywają dyrektorzy, którzy są wielkimi artystami i teatr służy im do realizowania siebie i swoich celów. Warmiński po prostu kochał teatr, kochał aktorów, był szefem stada. Umiał połączyć ideę teatru gwiazd z ideą teatru zespołowego. Ludzie u niego czuli się bezpiecznie, wiedzieli, że pracują w dobrej firmie".

Janusz Warmiński i jego teatr, ten zainaugurowany w 1960 roku, w politykę bezpośrednio się nie angażował, ale w warunkach "realnego socjalizmu" polityki, choćby chciał, uniknąć nie mógł. O stanie wojennym była już mowa, teraz więc kilka zachowanych w teatralnym archiwum dokumentów z lat wcześniejszych.

W grudniu 1961 roku po kilku przedstawieniach Komitet Wojewódzki PZPR nakazuje zdjąć z repertuaru "Wejście i wyjście" Leszka Kołakowskiego w reżyserii Jerzego Markuszewskiego. Teatr ma odwagę zaprotestować - w sposób wówczas możliwy. Zwołane zostaje nadzwyczajne zebranie egzekutywy POP PZPR, oczywiście z udziałem dyrektora. W przyjętej uchwale czytamy:

Sztuka L. Kołakowskiego zdaniem egzekutywy jest przypowieścią filozoficzną, skierowaną przeciwko fideizmowi. Sugerowanie, że ostrze jej drwiny skierowane jest przeciwko socjalizmowi, wydaje się nie tylko skrzywieniem filozoficznych idei autora, ale i podpisywaniem się pod krytyką, której ostrze wymierzone jest nie w tego adresata. [...] Zdjęcie jej wywołało niezdrową atmosferę politycznego skandalu i pozaintelektualnego zainteresowania sztuką w kręgach ludzi dotąd nie zainteresowanych ani Kołakowskim, ani jego sztuką, ani Teatrem Ateneum. Egzekutywa POP PZPR czuje się wreszcie w obowiązku stwierdzić, że forma przekazania decyzji o zdjęciu sztuki "Wejście i wyjście" bez próby podjęcia dyskusji z dyrektorem teatru [...] nie wydaje się być najszczęśliwsza.

Język jest z epoki - protest rzeczywisty; że bezskuteczny, dodawać nie trzeba.

Rok 1968 - 28 października, w związku z akcją ulotkową przeciw inwazji na Czechosłowację Andrzej Seweryn, dopiero co, tuż po szkole, zaangażowany do Ateneum, zostaje aresztowany i dostaje sankcję prokuratorską. Dyrektor Warmiński spieszy z pomocą. Najpierw (4 grudnia) sam wysyła do "Ob. Naczelnika Wydziału Śledczego K[omendy] MO m.st. Warszawy płk. mgr. R. Dyndo" opinię, w której młodego, mało sobie znanego aktora pasuje niemal na filar zespołu, niezbędny dla funkcjonowania teatru. Kilka dni później (9 grudnia) angażuje w sprawę teatralne autorytety. Obszerne pismo skierowane do "Obywatela szefa Prokuratury Wojewódzkiej dla m.st. Warszawy" obok dyrektora podpisują przedstawiciel Rady Artystycznej prof. Jan Świderski, przewodnicząca Rady Zakładowej Hanna Skarżanka, a także I sekretarz POP Władysław Hrybek. Oto jego najistotniejsze fragmenty:

Ponieważ specyfika artystyczna różni diametralnie zasady funkcjonowania przedsiębiorstwa teatralnego od innych przedsiębiorstw usługowych i wytrącenie z cyklu prac jednego, tzw. obsadowego aktora powoduje poważne komplikacje personalno-artystyczne oraz pociąga za sobą wysokie organizacyjne nieprzewidziane wydatki finansowe na tzw. nagłe zastępstwa - Dyrekcja Teatru oraz jego Aktyw artystyczno-społeczny zwraca się do Obywatela Prokuratora [...] o rozważenie możliwości zastosowania wobec ob. A. Seweryna innego środka zapobiegawczego niż areszt [...]. Umożliwiłoby to wyżej wymienionemu aktorowi branie udziału w naszych przedstawieniach, zlikwidowałoby powstały kryzys osobowy i artystyczny oraz ułatwiłoby wykonanie planu usługowego, wyznaczonego nam jako państwowemu przedsiębiorstwu. Ob. Seweryn mimo krótkiej, bo od 1 lipca br., pracy w naszym teatrze, wykazał nieprzeciętny talent, ambicję i dyscyplinę, toteż wyłączenie go jako aktora w najbardziej gorącym okresie pracy, tj. w pełni sezonu teatralnego, jest dla nas szczególnie dotkliwe. Ze swej strony Dyrekcja Teatru oraz Aktyw artystyczno-społeczny [...] zwrócą specjalną uwagę na stworzenie wobec A. Seweryna jako młodego i niedoświadczonego człowieka właściwego klimatu koleżeńskiego i wychowawczego.

Rok 1969 - Kazimierz Dejmek reżyseruje w Ateneum "Dialogus de Passione", widowisko o Męce Pańskiej, złożone ze staropolskich tekstów. Pod koniec pracy, w październiku, na próbach zjawiają się przedstawiciele cenzury i domagają się wielu coraz to nowych zmian. Reżyser próbuje uratować przedstawienie, wprowadza możliwe poprawki, ale wobec eskalacji żądań jest bezradny i do premiery nie dochodzi. Kartka maszynopisu, gromadząca zmiany wymuszane przez cenzurę, a w istocie przez partyjnych decydentów, to dokument wyjątkowo wymowny. Oto pierwsza porcja, z 21 października:

1. Zmiana biczów (pałek) na rózgi (dyscypliny).

2. Ograniczenie scen bicia Chrystusa.

3. Zlikwidowanie zawiązywania oczu Chrystusa.

4. Usunięcie sceny dźwigania krzyża przez Szymona Cyrenejczyka [usunięto w ogóle postać Szymona].

5. Zmiany tekstowe - "towarzysze" itp., "zwycięstwo synów Dawidowych" - skreślone dwa czterowiersze.

Cenzura skreśliła zatem jedną ze stacji Drogi Krzyżowej, a w dniu 25 października zażądała w istocie całkowitego przereżyserowania spektaklu. Ingerencji było tyle, że przytoczę tylko niektóre:

Generalna zmiana tonacji - teatr w teatrze - widowisko plebejskie.

a) Światło przez cały czas jasne, zlikwidowanie nastrojów. [...]

d) Kapłani - kostiumy podstawowe chłopskie, narzucone elementy "postaciowe", wyeliminowanie czerwieni.

e) Marie - kostiumy chłopskie, skrócenie lamentu Matki Boskiej pod krzyżem. [...]

i) Wprowadzenie od początku spektaklu zakonników - śpiew gregoriański traci charakter "mistyczny".

j) Wprowadzenie postaci diabła do kilku scen, zwłaszcza z Judaszem. [...]

Tak jest - aby uczynić spektakl mniej mistycznym, a bardziej ludowym, cenzor załatwił angaż diabłu! Zmiany ostatnie, proponowane 31 października, miały być następujące:

1. Biczowanie Chrystusa przed kapliczką (skrócić, schować).

2. Ciąganie Frasobliwego (skrócone).

3. Piłat - jedna kwestia: "Rzeczpospolita" (wykreślić).

4. Łańcuchy zastąpić linami.

5. Weronika - zmiana interpretacji.

U dołu jest jeszcze słabo czytelna odręczna notatka: "Ostatnia próba 4. - 11 - 69".

Rok 1980 - Janusz Warmiński pisze ogólnoświatowe orędzie Instytutu Teatralnego ITI na XVIII Międzynarodowy Dzień Teatru, obchodzony pod hasłem "Teatr obrońcą pokoju i godności człowieka". Orędzie winno być 27 marca odczytane przed przedstawieniami we wszystkich teatrach, ale w Polsce zostało zatrzymane przez cenzurę. Warto przywołać jego kluczowe fragmenty, które, mimo ogólnego charakteru sformułowań, tak bardzo zaniepokoiły peerelowskie władze:

Dzisiaj, u końca XX wieku, niepokoi nas i lękiem napawa przyszłość człowieka. W istocie nie ma dnia, byśmy nie dowiadywali się o czynach coraz okrutniejszych, o aktach przemocy budzących grozę, o niebezpiecznych napięciach i konfliktach zbrojnych. Co dzień jesteśmy świadkami rosnącej nienawiści człowieka do człowieka, wzajemnej nietolerancji i brutalnego gwałcenia ludzkich praw, co w płaszczyźnie stosunków międzynarodowych niesie groźbę katastrofy. Ludzkość zdaje się ogarniać gorączka samozniszczenia. Starając się zapobiec katastrofom, odwołujemy się do terapii tragicznej i paradoksalnej: walcząc o utrzymanie życia, podcinamy jego korzenie, głosząc pokój, rozpętujemy obłędną spiralę zbrojeń, wspierając wolność ludów, gwałcimy ich suwerenność, obwieszczając uroczyście Kartę praw człowieka, każdego dnia depczemy ludzką godność. [...]

Sztuka jest sumieniem jednostki i społeczeństwa. Od swych początków teatr brał udział w sporze, toczącym się w duszy ludzkiej, rozdartej między dobrem a złem, piętnował kłamstwo i obłudę, przemoc i żądzę władzy, pychę i egoizm. Od Ajschylosa [...] po pisarzy i ludzi teatru dnia dzisiejszego sztuka dramatyczna usiłuje przeniknąć tajemnicę ludzkiego istnienia, znaleźć klucz do sumienia i duszy po to, by bronić życia i godności człowieka.

Nakreślony tu obraz teatru Janusza Warmińskiego nie jest w żaden sposób kompletny. Przede wszystkim dlatego, że nie było mowy o aktorach, a to przecież dzięki nim zwłaszcza mógł ów teatr istnieć. Ale powiedzieć na ten temat tylko trochę, byłoby to nie powiedzieć niczego, albo jeszcze mniej. Kilka przymiotników, parę nazwisk gwiazd? Istotę Ateneum od tej strony stanowiła sprzeczność sama w sobie, znakomicie tu funkcjonująca - zespół gwiazd. Ale to temat na osobne, obszerne opowiadanie. W 1991 roku Jarosław Abramow-Newerly ogłosił w "Życiu Warszawy" szkic pod znamiennym tytułem "O Januszu Warmińskim i potędze smaku".

Kiedy zastanawiam się - pisał - co sprawiło, że ten wybitny twórca naszego teatru, działając przez tyle lat, nie musi się niczego wstydzić i, jak inni, nadgorliwie wyskakiwać z czerwonego tramwaju na przystanku "niepodległość" - to myślę, że zadecydował o tym przede wszystkim dobry smak. Dobry smak i brak artystycznej pychy. Janusz Warmiński stoi jakby na uboczu, w cieniu swojego wspaniałego zespołu. Nie wpycha się nigdy na plan pierwszy. Nie dba, by o Ateneum mówiono "teatr Warmińskiego", chociaż na taką nazwę w pełni zasłużył. Ateneum jest bowiem jego dziełem. [...] Sądzę, że właśnie do Janusza Warmińskiego, jak do mało kogo, pasuje słynny zwrot z wiersza Herberta o potędze smaku. Pewnych rzeczy się nie robi, bo po prostu nie wypada. I Warmiński tego nie robił.

1 "Teatr", nr 11/1998.

Jarosław Komorowski - pracownik naukowy Instytutu Sztuki PAN, profesor warszawskiej Akademii Teatralnej, zastępca redaktora naczelnego "Pamiętnika Teatralnego", członek redakcji miesięcznika "Spotkania z zabytkami"; napisał między innymi książkę "Piramida zbrodni. Makbet w kulturze polskiej 1790-1989" (2002).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji