Artykuły

Festiwal tańca i śpiewu

Kilkunastominutowa owacja na stojąco żegnała wczoraj wykonawców na premierze spektaklu przy Nowogrodzkiej

Szalony, roztańczony w kolorowych kostiumach i jaskrawych światłach spektakl "Grazy For You", zanim pojawił się nareszcie w całej swej krasie Dzikiego Zachodu, obrósł własną legendą. Umiejętnie stopniowana akcja promocyjna również zrobiła swoje. "Crazy For You" z muzyką George'a Gershwina po prostu musiało zgromadzić publiczność. Tak się też stało. Również z tego prostego względu, że amerykańskie musicale to jeszcze ciągle rzadkie zjawisko w naszym, jak chcą niektórzy, niepokojąco amerykanizującym się kraju.

Obecny szef Romy Wojciech Kępczyński wyspecjalizował się w wystawianiu musicali. Nic dziwnego zatem, że oczekiwano od niego spektaklu właśnie w tym gatunku. I nieprzypadkowo na pierwszy ogień poszedł właśnie Gershwin. Niedawno obchodziliśmy stulecie urodzin twórcy "Porgy and Bess", a musical przysposobiony na scenę przez Kena Ludwiga i Micke'a Ockrenta z piosenkami braci Gershwinów jest pozycją, która zdecydowanie zasługuje na uwagę publiczności.

Ma zwartą formę i znakomitą muzykę. Zawiera wprawdzie, jak wszystkie amerykańskie produkcje, sporo elementów dydaktycznych, pieści jednakże zarazem czułe struny duszy miłośników romansów z kopciuszkiem i królewiczem w rolach głównych. Niemniej słodycz odwzajemnionych uczuć bohaterów autorzy obficie zakrapiają dowcipami sytuacyjnymi i słownymi, zakłócającymi wokalno-aktorską idyllę protagonistów. Czego jak czego, ale humoru, nie naruszającego zresztą zbyt głębokich pokładów intelektu widzów, w "Crazy For You" nie brakuje. Trzeba też przyznać, że Antoni Marianowicz, autor przekładu i zapewne wielu dowcipów, znowu pokazał swój lwi translatorski pazur.

"Crazy For You" jest zarazem ogromnym polem do popisu dla tancerzy. To oni budują dynamiczną dramaturgię spektaklu. Tworzą ze wspaniałą muzyką integralną całość tego pełnego kolorów, niekiedy szaleńczego - dzięki choreografii i błyskawicznym zmianom dekoracji - spektaklu. Janusz Józefowicz, jako twórca układów tanecznych, wyraźnie - i słusznie - zapatrzył się tu w amerykańskie wzorce. Jego choreografia jest przede wszystkim niezwykle efektowna. Zarówno w świetnie zatańczonych partiach ansamblowych, jak popisach solowych i w duetach. Widać też wyraźnie, jak wiele inspiracji odnalazł Józefowicz w filmach z Fredem Astairem. To również nie jest przypadek. George Gershwin jest wszak autorem muzyki do słynnego, zgodnie z tytułem - roztańczonego, obrazu "Shall We Dance".

Wczorajsza premiera - obok niewątpliwych talentów reżysera, choreografa i autorki niezwykle pomysłowej scenografii - ujawniła zarazem, jak trudno jest w Polsce odnaleźć profesjonalnych wykonawców musicali. Musical, jak wiadomo, wymaga od artystów ogromnej wszechstronności: precyzyjnego tańca, dobrych głosów do wyrazistej interpretacji piosenek, świetnego aktorstwa. Tymczasem w Romie, jeśli ktoś potrafi zatańczyć czy świetnie zastępować, ma już trudności z aktorską ekspresją, nie wspominając o dobrej dykcji. I odwrotnie.

Natomiast odpowiednich głosów, zdolnych w miarę chociażby przyzwoicie wyśpiewać tak dobrze znane piosenki braci Gershwinów, nie ma w "Crazy For You" wcale. Przynajmniej we wczorajszej obsadzie. Nie pomagają zastosowane tu bardzo umiejętnie mikroporty; nie wzmocniły słabiutkiego sopraniku panny Polly (Basia Melzer). O dobrej grze aktorskiej głównej bohaterki również lepiej zamilczeć. Basia Melzer natomiast znakomicie tańczy. Szkoda, że dla obdarzonej niezwykłym głosem Krystyny Tkacz pozostała jedynie rola mówiona. Artystka jako mama była zresztą wyśmienita.

Janusz Józefowicz jest artystą nie tylko wszechstronnym, ale również inteligentnym. Doskonale zna swoje możliwości i potrafi je wyeksponować. Jako Bobby Child tańczy nadzwyczajnie, daje mu osobisty wdzięk, klasę, wewnętrzne ciepło i poczucie humoru. Za takim facetem jak Bobby wiele kobiet poszłoby do piekła. On sam jednakże skoczy w otchłań jedynie za tą jedyną, którą pokochał od pierwszego wejrzenia, wzniesie się z nią na sierp księżyca, a przedtem dojedzie do niej pociągiem i dowlecze pieszo, padając u stóp przyszłej wybranki z... przemęczenia. Żeby jeszcze potrafił jej - i nam - równie pięknie zaśpiewać...

Wczorajsza próba przybliżenia polskiej publiczności super-amerykańskiego dzieła powiodła się Wojciechowi Kępczyńskiemu nieomal w pełni. Wybitny artysta udowodnił, że nawet u nas można przeprowadzić zamierzenie prawie niemożliwe. Złaknionym dwóch godzin czystej, bezpretensjonalnej rozrywki nie można doprawdy zaproponować dzisiaj nic lepszego. Ludzie to czują. Bilety na "Crazy For You" wyprzedano już na trzy miesiące z góry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji