Artykuły

Dobry klimat Czechowa

Tylko dla najmłodszych widzów "Wiśniowy sad" Czechowa może być sztuką, w której treść przysłania inscenizację: średnie i starsze pokolenie zna ten dramat doskonale z wielu interpretacji.

"Wiśniowym sadem" rozpoczął Teatr Polski w Szczecinie bardzo późny tegoroczny sezon artystyczny. Przedstawienie utrzymane w tradycyjnej konwencji realizatorskiej nadającej sztuce charakter tragedii jest dobrym, rzetelnie przygotowanym spektaklem. Można powiedzieć, że tylko tyle lub - że aż tyle.

Czechow nazywał swoje dramaty komediami, sam widząc w postaciach, które tworzył - cechy do wyśmiania i do śmiechu. Działa jego - jak bywa - oderwały się od zamysłów autora, wieść zaczęły własny żywot: jako zapis odchodzącego, ginącego świata. Jego mistrzostwo w przedstawieniu pełnowymiarowych, żywych ludzi sprawiło, że widzimy więcej i że nie potrafimy się śmiać, gdyż śmiech taki musiałby wypływać z okrucieństwa. Bo czyż nie śmieszny jest moment powrotu Leonida po licytacji wiśniowego sadu z dwoma pakiecikami smakołyków? Czy nie śmieszna scena niedoszłych oświadczyn Lopachina? Czy nie śmieszny fakt pozostawienia Firsa w zamkniętym na głucho domu?

A jednak "Wiśniowy sad", zgodnie z odczuciami widzów na całym świecie, realizowany jest w klimacie nostalgicznym.

Sztuka oglądana na scenie Teatru Polskiego wystawiona została w ten właśnie sposób, a zaletą reżyserii jest prowadzenie na równych prawach wszystkich ról oraz związanie ich w jeden obraz. Jest to o tyle ważne, że nie zawsze to się udaje. Janusz Bukowski jako reżyser umiał pokazać dwanaście osób w ich wspólnocie i współzależności.

Ewa Wawrzoń, trochę zbyt młoda i pełna temperamentu jak na Lubow Raniewską - nie przytłacza swoją osobowością zespołu. Bardzo prawdziwe, nienarzucające się role mają Jerzy Wąsowicz jako Gajew, Karol Stępkowski jako Trofimow, Zbigniew Mamont jako Simeonow oraz Anna Lenartowicz, tworząca bardzo autentyczną Duniaszę. Anię gra Mirosława Nyckowska - bez odrobiny bólu Warię, Danuta Chudzianka - trochę za bardzo "gospodarska", za mało "rodzinna" w sensie przynależności. Dlatego jej końcowy upadek, najęcie się do pracy w innym dworze, nie wzbudza wielkiego wzruszenia. Są jeszcze dwie postacie przedstawione bardzo interesująco: Szarlotty Iwanowny - zagubionego wesołka - w interpretacji Anny Korzenieckiej i prostackiego Jaszy - Marka Prałata.

Łopachin Janusza Bukowskiego to paniczyk, nie "chłop z chłopa", a zdobycie wiśniowego sadu wygląda u niego bardziej na wygraną w toto-lotka, niż na bajeczny dorobek. Jepichodow (Andrzej Wichrowski) dość blado wypada w drugim planie, podobnie niestety jak Firs (Antoni Szubarczyk).

Dwa są ewidentne błędy w tej realizacji: scenograficzny i dźwiękowy. Kłosy zboża osadzone są w desce i "udają" pole dojrzewających plonów. Odgłos wycinanych drzew natomiast dochodzi do widowni jako nieokreślony dźwięk, nie sugerujący w każdym razie wycieniania sadu. Autorką projektu scenografii i kostiumów jest Barbara Jankowska, muzykę skomponował Konieczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji