Artykuły

Antygona antywojenna

Jeśli ktoś nie wierzy, że utwór starożytny może nadal obchodzić i poruszać współczesnego widza, powinien obejrzeć Antygonę zrealizowaną przez Zbigniewa Brzozę w warszawskim Teatrze Studio. Ta tragedia Sofoklesa jest powszechnie znana, należy do kanonu lektur szkolnych. Jednak młodej publiczności kojarzy się z zabytkiem muzealnym, z dziełem martwym. Zbigniew Brzoza pokazał, że można odnieść je do współczesności, wpisując w nowy kontekst.

Tym kontekstem uczynił historię najnowszą, wojny toczące się na naszych oczach na ekranach telewizorów: w Albanii, Czeczenii, byłej Jugosławii, w Izraelu, w RPA. Spektakl rozpoczyna się projekcją zdjęć z pola bitwy. Ciała martwych i rannych wypełniają obszar po horyzont. Obrazom masakry towarzyszy ostra muzyka, współtworząca złowrogi nastrój przedstawienia. Scena pogrążona jest w mroku, scenografia utrzymana w barwach szaroburych - pochylnia kojarząca się z ulicą, rozrzucone koce, graffiti na skałach. Na scenę wbiegają uciekający w popłochu ludzie, słychać strzały. Gorączkowa szamotanina, nerwowe kroki, błyskające w mroku latarki wprowadzają nas w atmosferę tragedii. Kostiumy postaci scenicznych przypominają te pokazane wcześniej na zdjęciach: chór ubrany jest w zniszczone szare płaszcze wojskowe, żołnierze Kreona w uniformy ochroniarzy, dziewczęta w zgrzebne suknie.

Kiedy po krótkiej strzelaninie na scenę wpada przerażona Antygona (Maria Peszek), opłakująca śmierć brata, można pomyśleć, sugerując się zdjęciami, że został zabity w Czeczenii czy Albanii. Jednak tekst Sofoklesa, opowiadający o starożytnych Tebach i bohaterach wierzących w bogów mitologicznych, rozbija to złudzenie. Jest metaforą tak czytelną, tak sugestywną, że z łatwością możemy zrozumieć motywację tytułowej bohaterki gotowej narazić życie w celu spełnienia obowiązku pochowania brata zgodnie z boskim prawem, wbrew woli króla Teb, Kreona.

Antygona Brzozy nie jest, w moim odczuciu, opowieścią o moralnym dylemacie tytułowej bohaterki, jak zazwyczaj bywa interpretowana - ta bowiem żadnego dylematu rozstrzygać nie musi. Od początku jest zdecydowana złamać prawo królewskie, gdyż uważa je za niesprawiedliwe. Nie ma w niej patosu, a tylko bunt nastolatki, naiwność i młodzieńcza determinacja.

Głównym problemem w Antygonie Brzozy jest związek władzy z przemocą. Kreon Jerzego Radziwiłłowicza to zwyczajny człowiek, kochający syna i żonę, odczuwający wyraźną sympatię do Antygony, lecz wymagający bezwzględnego posłuchu - za wszelką cenę. Zawsze ma pod ręką argumenty, potrafi zasłaniać się prawem i zasadami, co zresztą robi przekonywająco. Kreon racjonalista, odmawiający zdradzieckiemu Polinikowi godziwego pochówku, ma dużo racji i jego argumentacja bardziej przekonuje niż krzyki histerycznej, egzaltowanej nastolatki. Nie uważam, by Kreon Radziwiłłowicza był władcą szalonym. To raczej człowiek pragnący za wszelką cenę przywrócić w chorym, zdeprawowanym kraju porządek i respektowanie prawa. Dlatego nie chce, aby lud mówił, że rodzina królewska może bezkarnie łamać prawo, podczas gdy innym tego nie wolno. Argumenty syna o poparciu ludu dla Antygony nakładające się na ostrzeżenia chóru i przepowiednię Terezjasza (świetny w tej roli Jacek Różański) budzą we władcy wątpliwości. Kiedy postanawia ulec namowom i uwolnić skazaną na śmierć Antygonę, jest już za późno. Konflikt tragiczny osiąga apogeum, gdy samobójczą śmiercią ginie syn, a potem żona króla. Niema rozpacz Kreona, który nie może do końca pojąć ogromu nieszczęścia, jakie dokonało się w tak krótkim czasie, nie jest rozpaczą tyrana, lecz rozpaczą zwykłego człowieka. Zamiast cieszyć się, że dobrze despocie, niech teraz on cierpi, skoro wcześniej innym zadawał cierpienie, jesteśmy gotowi mu współczuć. Kreon Radziwiłłowicza to człowiek prawdziwy, z krwi i kości, człowiek, który zrządzeniem losu został królem i którego zgniotło brzemię władzy. Bo władza, jak uczy Sofokles, a za nim Szekspir, zawsze pociąga za sobą przemoc, a nawet zbrodnię.

Tak jest i dzisiaj, o czym przekonują wieczorne Wiadomości relacjonujące przebieg konfliktów zbrojnych, do których już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Obraz tragicznej powtarzalności historii, żywiącej się krwią i zniszczeniem, narzuca się nam z całą siłą. Mechanizm jest ten sam, zmienia się tylko kontekst. I Zbigniew Brzoza znakomicie potrafi to pokazać.

Spektakl został trafnie obsadzony, świetnie zagrany i wyreżyserowany precyzyjnie. Jest bardzo konsekwentny od początku do końca, scenografia i muzyka idealnie współgrają z treścią i ideą spektaklu. Rzadko trafiają się przedstawienia tak spójne estetycznie i wysmakowane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji