Artykuły

Piekło polskiego inteligenta

"ŻYJĘ w każdym sercu" - mówi Konrad z "Wyzwolenia" Wyspiańskiego, co jest kłamstwem i prawdą zarazem. Konrad jest bowiem postacią szczególną, obrosłą legendą i tradycją literacką, wziętą z myśli obsesji Polaków - i pod tym względem rzeczywiście wyraża pewien etos narodowy. Ale, zarazem, jest Konrad wytworem myślenia i odczucia inteligentna polskiego, którego rodzaj patriotyzmu, bagaż intelektualny i duchowy, wreszcie umiejętność i konieczność prowadzenia wewnętrznej dysputy z samym sobą odróżniają wyraźnie od innych warstw społeczeństwa. "Konrad żyje w sercu każdego inteligenta"- dopiero to zdanie oddaje prawdę o Konradzie.

Gdy w 1902 roku pisał Wyspiański "Wyzwolenie", było ono odpowiedzią na dwa impulsy, które zdominowały myślenie poety. Po pierwsze, na impuls "Dziadów" Mickiewicza, które towarzyszyły Wyspiańskiemu od dawna i z których - bez wątpienia - wywodzi się postać Konrada. Po drugie, na impuls reakcji społeczeństwa po danej rok wcześniej premierze "Wesela", która wywołała całą serię sporów na temat godnej postawy Polaka. "Wyzwolenie" u samego zarania zostało więc uwikłane jednocześnie w polemikę z przeszłością i teraźniejszością, splotło nierozerwalnie poezję z realiami, obsesje z imponderabiliami, wreszcie - legendę z faktami.

Gdy 80 lat później Kazimierz Dejmek zdecydował się zaprezentować "Wyzwolenie" w Warszawie, ten splot musiał pozostać nienaruszony. Tyle że współczesność Wyspiańskiego dla Dejmka stała się już historią, więc by utrzymać proporcje dzieła musiał o część aktualną zadbać sam i nie tyle ją dopisać, co zrobić dla niej miejsce. Legenda Konrada jest dzisiaj dużo obszerniejsza niż w 1903 r. (premiera "Wyzwolenia"). Składa się na nią nie tylko cień Konrada z "Dziadów" Mickiewicza, ale także wszystkich jego kolejnych wcieleń. Z Konradem-Holoubkiem w reżyserii Dejmka ("Dziady", 1968) na czele. Konrad, który wyszedł na scenę Teatru Polskiego, miał więc bogatszą przeszłość i już przez to więcej znaczył.

Adaptacja tekstu dokonana przez Dejmka jest, trzeba to stwierdzić wyraźnie, bulwersująca. Dawno już nie rozprawiono się tak bezceremonialnie z tekstem wieszcza, posuwając się nawet do skreślenia ważnych dla przebiegu dramatu postaci (m. in. Muza). Ale dzięki tym zmianom, szokującym i nie we wszystkich wypadkach usprawiedliwionym, Dejmek uzyskał oczywistą współczesność "Wyzwolenia". I to nie doraźną aluzyjność, aktualność, lecz właśnie współczesność, a więc ten element, który był jedną z dwóch podstawowych inspiracji Wyspiańskiego, który wtedy i dziś stanowi o doniosłości utworu. Zgodnie z założeniem Wyspiańskiego "Wyzwolenie" AD 1982 jest odpowiedzią na mit literacko-artystyczny Konrada i - zarazem wychodzi na scenę próbując czynem przezwyciężyć fatum bezwładu, ciążące nad pokonanym narodem. Mówi: "Tragiczną będzie nasza gra: /skarżeniem, chłostą i spowiedzią/ Wyzwolin ten doczeka się dnia/ kto własną wolą wyzwolony."

W oryginale Wyspiańskiego rozpoczyna się teraz widowisko "Polska współczesna", jedna z najwspanialej skonstruowanych scen "teatru w teatrze" w światowej literaturze dramatycznej. Rzecz dzieje się bowiem "na scenie teatru krakowskiego". U Dejmka nie ma krakowskiego teatru. Wszystkie realia współczesności Wyspiańskiego zostały konsekwentnie zastąpione znakami komunikatywnymi dla nas. Scena przedstawia collage wątków, symboli, skojarzeń. Po prawej stronie rząd złamanych kolumn. Widziałem kiedyś taką kolumnę na cmentarzu. Kolumnę-pomnik, z napisem: "a słońce świeciło bezwstydnie". Rząd utrąconych kolumn równoważy dramatyzmem znajdująca się po lewej stronie sceny figura na cokole z utrąconymi obiema rękami i głową. Zostało tylko skrzydło nie wiedzieć czemu tragicznie i desperacko rozrzucone w powietrzu poza korpusem posągu. Oba, kalekie niby-antyczne, akcenty wiążą górą sznury łańcuchów, tworzące ponad sercem sceny, ponad miejscem, gdzie Konrad poprowadzi swój spór z Maskami, jakiś dziwaczny, złowrogi szary nieboskłon. Jeszcze wyżej, ponad nim, ponad łańcuchami na drzewcach do połowy zwinięte żagle, poszarpane, także kalekie. Nic tu nie jest piękne, całe, harmonijne, choć wszystko razem tworzy kompozycję właśnie piękną, ale pięknem choroby, zastanawiająco pociągającej...

W tej scenerii rozgrywa się widowisko "Polska współczesna". Nie Konrad jest jednak jego autorem. Przygląda mu się zrazu, stojąc przy prawej kulisie, coraz bardziej zdziwiony, coraz bardziej bezsilny. Wreszcie odchodzi do garderoby. Zrozumiał, że na scenie dokonuje się wiwisekcja jego psychiki. Pokazano mu film o nim samym i o tym wszystkim, co uczyniło go Konradem.

Oto, jak w surrealistycznym obrazie, wyłaniają się z mroku coraz nowe postacie. Mówią strzępy dialogów, ocalone od skreśleń czasem tylko jedno zdanie, czasem słowo-klucz. "Tu rozpoczyna się szereg mów, polonez grany dziesiątkiem słów" - pisał Wyspiański. Nie, tu nie ma poloneza. Spektakl Dejmka jest jak nowoczesna muzyka pozbawiony melodii, szarpiący, upajający się oderwanymi dźwiękami. Ten rytm konwulsji nadaje ton misterium polskości, opowieści o narodowej skazie inteligenta polskiego, Konrada.

Karmazyn i Hołysz (Mariusz Dmochowski i Ryszard Dembiński) - szlacheckie przegadywanie, szlacheckie sarmacenie, ze szlachecką fanfaronadą. Prezes - "dowódca straży ogniowej do gaszenia zapałów narodowych" ("Pamiętajmy jedno: nie wymawiać nigdy słowa Polska"). Przodownik: "ino wciąż wołajmy Polska, Polska". Kaznodzieja (Michał Pawlicki): "do góry bracia, do góry, gdzie orzeł, ptak białopióry". wreszcie Prymas (Ignacy Machowski) ze swym: "na kolana!". Harfiarka (Hanna Balińska) uwodzi w świat pięknoduchów, Wróżka (Hanna Stankówna) wieści nadejście opatrznościowego męża. Pośród hałasu sprzecznych okrzyków, wróżb, zachęt, wezwań i deklaracji, pośród tego już nie poloneza lecz nokturnu, granego dziesiątkiem słów zjawiają się goście nie zapowiedziani. Goście spoza "Wyzwolenia", choć z ducha i z serca Wyspiańskiego; wolą Dejmka i oni przychodzą na świadków. Oni także tkwią w umyśle Konrada. Może nawet bardziej niż inni. Może boleśniej. Zdaje się, że do dzisiaj.

Poza plecami rozsarmaconych Karmazyna i Hołysza pojawia się nagle las kos i chłopi ("Wesele"). Zbliżają się. Dochodzą do połowy sceny. Zatknięte na sztorc kosy rysują prawie szary nieboskłon z łańcuchów. Ale stoją. Czekają na znak... Nie doczekali się. Poszli. Zza rozpostartego skrzydła antycznej rzeźby (Nike?) wyłania się Pallas Atena z "Nocy listopadowej". "Do broni" - nawołuje i spośród kolumn, spod ciężkiego, milczącego nieboskłonu wystrzelają sprężyste sylwetki podchorążych. Zajmują całą scenę, dochodzą do rampy, jeszcze krok a zejdą ze sceny... Ale nie, w rozjarzonych nagle do białości światłach reflektorów giną, padają. Scena jest sceną trupów.

Co ma powiedzieć powracający na nią Konrad? Mówi to, co jest jedynym komentarzem, choć Wyspiański przewidział te słowa na samym końcu sztuki: "Sam już na wielkiej, pustej scenie". Wszyscy padli, odeszli, obciążając psychikę Konrada, balastem zaiste ponad jego siły.

Ci, którzy zginęli "za Polskę" dopominają się swego miejsca w sercu Konrada. Ci, których odrzucono, proszą o sprawiedliwość. Ci, co od lat kształtowali wyobrażenie o tym co "należy", a czego "nie wolno", żądają jak dawniej posłuszeństwa. Komu dochować wierności? I jak? Czy być lojalnym? Wszak lojalność wobec wszystkich jest właśnie brakiem lojalności! Bagaż historyczny, intelektualny, uczuciowy Konrada (a Konrad mówi "żyję w każdym sercu" etc.) obezwładnia go i unieszczęśliwia. Zbyt wiele w nim skaz, zbyt wiele aksjomatów, które - jeśliby tylko chcieć spojrzeć na nie inaczej, wcale aksjomatami być nie muszą - by przejść do konstruktywnego działania.

Ale inteligent polski, Konrad, chce działać. Zaczyna swą rozmowę z Maskami. Dla Wyspiańskiego były one wyobrażeniem wielu współczesnych mu ludzi, ich poglądów. W gruncie rzeczy Konrad rozmawia jednak z samym sobą, próbując podczas racjonalnej dysputy dojść do konstruktywnych wniosków. Odrzuca lojalistyczne, kompromisowe postawy Masek. Chce być wierny sobie, ale w jego głowie "Polska współczesna" gra wciąż swą piekielną muzykę wyrwanych z kontekstu zdań, haseł, symboli, tej racjonalnej rozmowie towarzyszy świadomości, bezradności wobec bagażu przeszłości. Maski odejdą. Zjawi się Hestia (Halina Mikołajska) i zdławionym, a przecież pełnym siły głosem powie "Na czyn!" Zjawi się też Geniusz-Mickiewicz (Andrzej Szczepkowski), który zawyrokuje: "Gdziekolwiek pójdziesz nocą ciemną, spętany wszędy pójdziesz ze mną". Konrad krzyczy co prawda "poezjo precz! jesteś tyranem!", ale zdaje sobie sprawę, że to okrzyk bezsilności.

Oto piekło polskiego inteligenta u-więzionego pomiędzy Scyllą poetyckiej wizji Polski a Charybdą nieustannego i niespełnionego pragnienia Czynu. Sam - nie potrafi wyzwolić się z pułapki. Chce jednak czynu. Namawia robotników, którzy zjawiają się, by rozbierać dekoracje - "podajcie dłoń". Na początku przedstawienia skłaniali oni ucho do jego słów. Teraz stoją milcząco i obojętnie. Ręki mu nie podadzą. W tym miejscu u Wyspiańskiego Konrad mówił "Sam już na wielkiej, pustej scenie". U Dejmka jest jeszcze gorzej: Konrad stoi otoczony kołem robotników. I też, i jeszcze bardzie jest sam!

Celowo do tej pory nie pisałem o wykonawcy roli Konrada - Janie Englercie, gdyż jego interpretacja surowa i oszczędna, usuwa osobę aktora w cień, czyniąc z Konrada raczej symbol niż ekspansywną indywidualność. Ta rola stoi na przeciwnym biegunie do kreacji Jerzego Treli w kongenialnej wersji "Wyzwolenia" Konrada Swinarskiego. Englert jako Konrad jest całkowici poza tradycją Konrada mickiewiczowskiego, wyraża i reprezentuj swoje pokolenie i jest w sposobie bycia, reakcjach, nawet sposobie kojarzenia absolutnie współczesny. To wrażenie narasta w ciągu całego spektaklu, uzyskując swe apogeum w finale, gdy na scenę wychodzi Halina Mikołajska jako Hestia. Staje się jasne, że odbędzie się akt przejęcia bagażu doświadczeń kolejnego pokolenia. Dla Konrada Hestia Mikołajskiej jest kolejnym elementem jego podświadomości, jego psychiki - kolejną postacią z surrealistycznego filmu "Polska współczesna". Dla Hestii - Konrad jawi się spadkobiercą. Robotnicy stojący z boku niewiele wiedzą o znaczeniu tego symbolicznego przekazania pochodni. Ale ani Hestii, ani Konradowi ręki nie podadzą...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji