Artykuły

Misje Aliny Obidniak

"Pola energii" są z wielu powodów książką osobliwą. Wprawdzie na karcie tytułowej jako autorka figuruje Alina Obidniak, lecz jej teksty wypełniają zaledwie czwartą część tomu. Pozostałe materiały ukazują dokonania reżyserki (przede wszystkim jako dyrektora teatru w Jeleniej Górze w latach 1973-1988) wyłącznie w sposób apologetycznyn - recenzja Rafała Węgrzyniaka w Teatrze.

Są wśród nich - przedrukowane z czasopism bądź okolicznościowych publikacji -wywiady, rozmowy, reportaże i szkice wielu osób. Książkę zamyka zaś obszerny aneks zawierający liczącą blisko dziewięćdziesiąt pozycji korespondencję Jerzego Grotowskiego z Obidniak z lat 1956-1995. Został on opracowany przez Janusza Deglera, który także cały tom zredagował i poprzedził wstępem. Wydawnictwo ma w pewnym sensie formę albumu, gdyż mieści w sobie sto siedemdziesiąt pięć fotografii - prywatnych i z przedstawień. Pola energii są więc edytorską hybrydą łączącą elementy pamiętnika, monografii, antologii, albumu i zbioru listów.

Książka zaczyna się od krośnieńskich wspomnień Obidniak - z uwypuklonymi portretami ojca ludwisarza i matki krawcowej. Potem następują patetyczne relacje z dwóch epizodów z życia autorki. Potraktowane są one przez reżyserkę jako "graniczne", gdyż doprowadziły ją do uprzytomnienia "człowieczego przeznaczenia", czyli "kosmicznej misji". Tą misją były: wyprawa w Tatry w towarzystwie lekarza (podczas kuracji w Zakopanem, bodaj w 1952) i spotkanie z niedoszłym samobójcą w Kudowie, w grudniu 1981 roku. Stanowią one egzemplifikację przekonania Obidniak (z którego wywodzi się bodaj tytuł jej książki), iż "pole naszej energii współdziała nieustannie ze zdarzeniami, sytuacjami, które nas spotykają". Najciekawsze są nakreślone przez autorkę sylwetki ludzi, którzy wywarli na nią największy wpływ. Należą do nich: poznany w krakowskiej szkole aktorskiej Jerzy Grotowski, z którym wyjechała do Moskwy na studia reżyserskie, a potem utrzymywała stałe kontakty, bo łączyły ich "karmiczne związki"; Aleksander Dowżenko, ukraiński reżyser i nauczyciel z WGIK-u (Wszechrosyjskiego Państwowego Instytutu Kinematografii); Janusz Degler, pełniący obowiązki kierownika literackiego w jeleniogórskim teatrze; Jean-Marie Pradier, francuski lingwista i psycholog związany z ISTA (Międzynarodową Szkołą Antropologii Teatru); i wreszcie ekolog Henryk Skolimowski.

Poza tym Obidniak spisała swe refleksje związane z organizowaniem od 1983 roku, w Jeleniej Górze i okolicznych miejscowościach (w tym w Lubawce), Międzynarodowego Festiwalu Teatru Ulicznego, oraz z założeniem (w 1992 roku) i prowadzeniem Laboratorium Samorozwoju. Dopełnieniem wspomnień jest zdawkowa nota biograficzna autorki, wykaz otrzymanych przez nią odznaczeń i nagród, a także skrótowy spis jej prac reżyserskich z lat 1958-2000.

Obidniak nie udało się zostać aktorką. Pomimo studiów w Moskwie, kontynuowanych potem w Łodzi, nie została także reżyserką filmową. Wobec załamania się kariery kinematograficznej", po realizacji trzech etiud, zdecydowała się na uprawianie reżyserii teatralnej.

Wystawienie w Gnieźnie, w 1962 roku, "Irkuckiej historii "Aleksieja Arbuzowa umożliwiło jej objęcie dyrekcji Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu. Kierowała tą sceną w latach 1964-1970. Władze obsypały nagrodami jej adaptację "Pamiętnika Matki" Marcjanny Fornalskiej, ukazującego ofiarność i męczeństwo działaczy KPP i PPR, a także realizację sztuki Stefana Bratkowskiego "Pogranicze południk 15" rozgrywającej się na budowie kopalni węgla brunatnego i elektrowni w Turoszowie.

Po odejściu z Kalisza przymierzała się nawet do przejęcia - z rąk Krasowskich - Teatru Polskiego we Wrocławiu. W 1973 roku zaczęła kierować Teatrem Dramatycznym w Jeleniej Górze, którego patronem uczyniła Cypriana Kamila Norwida, wielokrotnie wystawianego w formie montaży i przywoływanego na kartach "Pól energii". Podobnym wyrazem jej ambicji reżyserskich, w duchu tradycji teatru monumentalnego, były inscenizacje dramatów Juliusza Słowackiego: "Kordiana" i "Snu srebrnego Salomei" w Kaliszu oraz "Horsztyskiego" i "Samuela Zborowskiego" w Jeleniej Górze. Dopiero z czasem zadowoliła się pozycją menedżera i animatora kultury.

Obidniak umiejętnie nadawała rozgłos swoim jeleniogórskim poczynaniom i organizowała zagraniczne wyjazdy zespołu -w 1976 roku odbyła się nawet podróż do Ameryki Południowej z "Don Juanem" Molire'a w inscenizacji Krzysztofa Pankiewicza - stosując metody działania podpatrzone u Grotowskiego.

Wspierał ją Degler, który organizował w okolicach Jeleniej Góry sympozja z udziałem naukowców i krytyków. Jednak Marta Fik po obejrzeniu pięciu przedstawień, przy okazji sesji teatrologicznej w 1977 roku, ogłosiła w "Polityce" demaskatorską recenzję "Jeleniogórskie przeboje". Dowiodła w niej, że ten teatr, prezentowany przez zapobiegliwą dyrektorkę i ulegających jej dziennikarzy jako czołowy ośrodek "światowego ruchu artystycznego", nie różni się w istocie od wielu innych prowincjonalnych scen. Recenzja - przedrukowana potem w zbiorze "Przeciw, czyli za" - oczywiście zbulwersowała Obidniak. W książce jedyny ślad tego tekstu to wzmianka w reportażu z Jeleniej Góry o tym, że dla niektórych reżyserka "jest reklamiarą, hochsztaplerką".

W 1977 roku dyrektorka, po obejrzeniu w krakowskiej PWST "Nadobnisi i koczkodanów" Witkacego, zaprosiła do siebie Krystiana Lupę. Powiedziała mu podobno, że jest "największym artystą polskiego teatru". Zapewniła mu możliwość pracy studyjnej w warunkach repertuarowego teatru, dzięki czemu stworzył w Jeleniej Górze aż dziewięć przedstawień, które były potem prezentowane w większych ośrodkach. Lupa skupił wokół siebie grupę aktorów, wśród których początkowo - po powtórzeniu inscenizacji "Nadobnisi i koczkodanów" - dominowali Maria Maj i Piotr Skiba. Byli oni poddawani przez reżysera ryzykownym eksperymentom. W rozmowie z 2003 roku, przedrukowanej w tomie, artysta sam opowiadał, że w penetrowaniu demonicznej strony człowieka podczas pracy nad "Kolacją" (1980) posunął się tak daleko, że Skiba postanowił domagać się od Milicji Obywatelskiej przerwania psychodramy.

Obidniak we wspomnieniach eksponuje współpracę ojca z Armią Krajową, obecność brata w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie czy demonstrowane przez siebie krytyczne nastawienie do socrealizmu w czasie studiów w Związku Sowieckim. Ale przez "Kazimierza Brauna w Teatrze polskim 1939-1989" autorka ukazana została w zupełnie innym świetle. Po pierwsze napomknął on, że reżyserka "zasiadała w prezydium jednego z kongresów PZPR", po drugie zaś podkreślił, iż w marcu 1987 roku odegrała niechlubną rolę w zwolnieniu z Teatru im. Cypriana Kamila Norwida aktorskiego małżeństwa Renaty Jasińskiej i Andrzeja Nowaka.

Zostali oni ukarani za recytowanie w kościołach (w ramach Sceny Czterdzieści i Cztery) tekstów o charakterze niepodległościowym i katolickim. Obidniak przywołując swój wyjazd do Paryża - z "Fedrą" Jeana Racine'a w ujęciu Pradiera i "Pragmatystami" Witkacego w reżyserii Lupy - opisała wprawdzie swe kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa i Komitetem Wojewódzkim PZPR, ale nie przypomniała, że w imieniu komunistycznych funkcjonariuszy przekazała aktorom ultimatum. Tournée miało bowiem dojść do skutku wyłącznie pod warunkiem zaprzestania występów w kościołach, do czego jakoby nie doszło. Natomiast podróż z Francji miała jej zdaniem "zabawny finał" podczas przekraczania granicy. "Urzędnik służb specjalnych poprosił mnie na bok i zapytał:

Wszyscy wrócili?. Odpowiedziałam, że tak, że wszyscy. Sprawdzili. Błyskawiczny telefon do I sekretarza. Sekretarz polecił - puścić bez kontroli! Przed wyjazdem towarzysze z Komitetu ostrzegali mnie, że dziesięciu naszych kolegów ma zamiar zostać we Francji. Rzeczywiście tak było. Sukces Teatru i serdeczna rozmowa Andrzeja Seweryna z kandydatami na emigrantów przekonały ich do zmiany planów".

W 1988 roku Obidniak wycofała się z kierowania teatrem. Po demontażu systemu komunistycznego w Polsce stała się działaczką feministyczną i wkrótce została laureatką nagrody "Kobieta Europy". Zaangażowała się w pracę w Partii Zielonych i ruch ekologiczny w Sudetach, współtworząc przy tym parateatralne Rytuały dla Matki Ziemi. W Laboratorium Samorozwoju starała się podążać śladem Grotowskiego z jego okresu pozateatralnego. Poszukiwała dróg duchowej przemiany i przetwarzania energii, doznania sakralności bytu i łączności z kosmosem, w końcu zaś osiągnięcia "światłocentrycznej pełni". W 2000 roku wydała swe przemyślenia zatytułowane "Matecznik. Świat. Kosmos". W tym samym czasie nieoczekiwanie powróciła do Teatru im. Cypriana Kamila Norwida, proponując współpracę grupie studentów wydziału reżyserii z warszawskiej szkoły (a nie krakowskiej, jak błędnie podał w przypisie Degler). Jednak już po kilku miesiącach otrzymała dymisję. Mimo to zachowała wpływy w regionie, gdzie, jak zaznacza autor wstępu, tytułowana jest "Królową (a nawet Cesarzową) Karkonoszy".

Podobno Wojciech Klemm został odwołany ze stanowiska dyrektora jeleniogórskiego teatru również dlatego, że nie szukał u niej wsparcia. Na początku 2010 roku, już po zmianie dyrekcji, siedemdziesięciodziewięcioletnia Obidniak wyreżyserowała na scenie jeleniogórskiej kolejny montaż tekstów Norwida zatytułowany "Sztukmistrz".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji