Artykuły

Z reżyserem w jego arkadii

- Krzysztof uwielbia otwierać kolejne furtki i bramy. A to jest spektakl o Bramie. Tej ostatecznej - mówi aktorka MAGDALENA CIELECKA przed premierą "Końca" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze w Warszawie.

Była Ofelią w "Hamlecie", Arielem w "Burzy", Leą w "Dybuku", Aniołem w "Aniołach w Ameryce". W "(A)pollonii" zagrała Alkestis i Apolonię Machczyńską. Współtworzy teatr Krzysztofa Warlikowskiego od kilkunastu lat. Tym razem reżyser "Kruma" powierzył jej nieco mniejszą rolę, ale - jak mówi Magdalena Cielecka [na zdjęciu] - on nawet z pozornie mało atrakcyjnego materiału potrafi zrobić dla aktora prawdziwą perełkę. O swojej postaci z Kafki i nie tylko, o próbach, na których ładuje się akumulatory, i arkadii Krzysztofa Warlikowskiego opowiada Magdalena Cielecka.

Rozmowa z Magdaleną Cielecką

Dorota Wyżyńska: Postać, którą zagrasz - Buerstner - mówi tekstem nie tylko z Kafki. Nie jest przeniesioną na scenę - jeden do jednego - bohaterką z "Procesu".

Magdalena Cielecka: Mam wrażenie, że Krzysztof już nie potrafi tak po prostu sięgnąć po konkretny tekst dramatyczny i wystawić go na scenie bez żadnych dodatków, wprost, jeden do jednego. Podobnie pracuje nad swoimi bohaterami. Przyzwyczaił nas do tych hybrydowych postaci, utkanych z wielu innych. Z "Procesu" mam tu właściwie tylko jedną scenę. W trakcie prób, w rozmowach nie tylko na temat spektaklu, szukamy wspólnie inspiracji. A to wszystko wpada potem do jego wieloskładnikowej zupy (śmiech).

"Jestem nienasycona. Tak bardzo potrzebuję kogoś. Muszę być chyba wariatką. Chciałabym, żeby wszyscy, którzy mnie kochają, otoczyli mnie murem" - mówi twoja bohaterka.

- Można to zagrać wprost. Można pokazać kobietę, która jest pogubiona i bardzo potrzebuje miłości. Ale Krzysiek nie byłby sobą, gdyby nie nałożył na tę pierwszą warstwę wielu kolejnych. W naszym spektaklu Józef jest reżyserem, a Bürstner - aktorką. To para, która jest od siebie uzależniona. Oni nie mogą bez siebie żyć, ale też nie mogą być szczęśliwi w tym związku. Jednocześnie ta informacja, że jest to związek aktorka - reżyser, buduje dodatkowe piętra znaczeń. Józef jest reżyserem, demiurgiem, który stwarza rzeczywistość. A może to wszystko, co widzimy, to rodzaj przygotowywanego przez niego spektaklu? Możliwości jest wiele. Krzysztof uwielbia otwierać kolejne furtki i bramy. To jest spektakl o bramie. Tej ostatecznej.

Na próbach pracowaliście w podgrupach - grupa "kafkowska" i "koltesowska".

- Dopiero od niedawna nasze postaci zaczęły się spotykać. Krzysztof sięgnął po kilka tekstów: Kafki, Koltesa, Coetzeego, ale dla widza to powinien być jeden spektakl, jedna opowieść.

Kilka lat temu przy okazji premiery "Burzy" rozmawiałyśmy o twojej współpracy z Krzysztofem Warlikowskim. Wtedy to były wasze wspólne początki. A jak jest dziś?

- Wydaje mi się, że dziś ta praca jest o wiele spokojniejsza niż kiedyś. I jest to zasługą obu stron. Tu nie chodzi tylko o to, że dobrze się znamy. Krzysztof - myślę - czekał na taki moment, kiedy znajdzie się w swojej arkadii i będzie mógł właściwie wszystko. Bo przecież dziś może pozwolić sobie na każdy spektakl, na bardzo autorską wypowiedź. To też niebezpieczny czas, można zastanawiać się, co dalej. Myślę, że w pracy z nim nadal mam satysfakcję niepowtarzalności. On ciągle mnie zaskakuje. Czasem łączy teksty od czapy, zupełnie do siebie niepasujące. Czasem to, co robi, przeczy logice i psychologii postaci. Przed premierą "(A)pollonii" do ostatniej chwili nie byliśmy pewni, czy to wszystko ma sens. Z każdego zadania, które daje aktorom, nawet najmniejszego i - wydawałoby się - nieatrakcyjnego, potrafi zrobić perełkę. Ubrać postać w swój pomysł, w swoją wizję. Ma dar opowiadania i zarażania swoimi pomysłami. I jest jednym z nielicznych reżyserów, którzy potrafią na próbach zagrać absolutnie wszystko. On niesamowicie pokazuje. Z zachwytem, otwartą buzią patrzymy na to: "Oj, gdyby zagrać tak jak on, toby było genialne".

Domyślam się, że teraz trudno ci znaleźć dla siebie innego reżysera w teatrze? Próbowałaś?

- Trudno. Świat, który nam stworzył Krzysztof, jest fascynujący. Trudny i wymagający, ale fascynujący. Ale czuję, że budzi się we mnie taka ochota, aby zagrać gościnnie w innych teatrach. Aby coś zmienić, zrobić płodozmian. Wielokrotnie narzekałam na Krzyśka i na ten rodzaj pracy, tak absorbującej, ale kiedy się już jest u niego na próbach, kiedy się widzi, jak on zupełnie inaczej myśli, to trudno się od tego uwolnić. Praca z Krzysztofem to taki fundament. Na próbach ładuję swoje akumulatory na jeszcze inne rzeczy, które w danym czasie robię, a jednocześnie weryfikuję swoje założenia i pomysły z innych miejsc pracy. To wszechstronny artysta. Zawsze będę do niego wracać.

"Koniec" na podstawie "Elizabeth Costello" Johna Maxwella Coetzeego, " Procesu" i "Myśliwego Grakchusa" Franza Kafki oraz " Nickel Stuff" Bernarda-Marie Koltesa. Reżyseria: Krzysztof Warlikowski. Adaptacja: Krzysztof Warlikowski i Piotr Gruszczyński. Scenografia i kostiumy: Małgorzata Szczęśniak. Muzyka: Paweł Mykietyn, Paweł Bomert, Paweł Stankiewicz. Reżyseria świateł: Felice Ross. Ruch: Claude Bardouil. Występują m.in: Stanisława Celińska, Magdalena Cielecka, Ewa Dałkowska, Marek Kalita, Zygmunt Malanowicz, Maja Ostaszewska, Jacek Poniedziałek, Maciej Stuhr. Produkcja: Nowy Teatr. Koprodukcja: Théâtre de l'Odéon, Paryż; La Comédie de Clermont-Ferrand - Scene Nationale, Clermont-Ferrand; Théâtre de la Place, Liege; Hebbel am Ufer, Berlin. Premiera - 30 września o godz. 20. Farat Film Studio (Notecka 22).

***

"Koniec" Krzysztofa Warlikowskiego

To jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego sezonu. Już dziś wybrańcy zobaczą nowy spektakl Krzysztofa Warlikowskiego "Koniec". Reżyser "(A)pollonii" i "Kruma" wspólnie z dramaturgiem Piotrem Gruszczyńskim przygotował autorski scenariusz, na który złożyły się m.in. "Proces" Kafki, "Elizabeth Costello" Johna Maxwella Coetzeego oraz scenariusz filmowy "Nickel Stuff" Bernarda-Marie Koltesa. Znalazł w rym materiale - jak sam mówi - trzech bohaterów stojących pod bramą i trzy warianty Kafkowskiego motywu oczekiwania na wyrok: na to, co jest pó drugiej stronie życia.

W przedstawieniu zobaczymy prawie cały zespół Nowego Teatru, m.in. Maję Ostaszewską i Macieja Stuhra (...) oraz Magdalenę Cielecką, która o współpracy ze swoim reżyserem mówi: - Ma dar zarażania swoimi pomysłami. I jest jednym z nielicznych reżyserów, którzy potrafią na próbach zagrać absolutnie wszystko. On niesamowicie pokazuje. Z zachwytem, otwartą buzią patrzymy na to: "Oj, gdyby zagrać tak jak on, to by było genialne".

Najbliższe spektakle piątek-niedziela w Farat Film Studio(ul. Notecka 22). Bilety: 60-100 zł. Producentem spektaklu jest Nowy Teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji