Artykuły

I ten Słowacki ciężki wózek toczy

Z okazji jubileuszu 40-lecie pracy artystycznej poprosiliśmy grono współpracowników, i nie tylko, o wypowiedź na temat Krzysztofa Orzechowskiego. Naturalnie do ich życzeń dołącza się i "Dziennik Polski" - Dyrektorze, prowadź swój teatr ogromny - ku radości widzów, ku satysfakcji artystów i, oczywiście, Twojej własnej - pisze Wacław Krupiński

Dr hab. Krzysztof Orzechowski, urodzony w Toruniu, absolwent Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie oraz Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie, profesor tej uczelni, dyrektor naczelny i artystyczny Teatru im. J. Słowackiego, obchodzi 40-lecie pracy artystycznej. Był aktorem m.in. warszawskiej Komedii i Teatru Dramatycznego, reżyserem Teatru Ludowego, przez dwa sezony prowadził teatr Bagatela, od 1999 roku kieruje teatrem przy pi. św. Ducha. To za dyrekcji Krzysztofa Orzechowskiego uruchomione zostały Scena w Bramie i letnia Scena przy Pompie, jak i Salon Poezji, obecnie powstaje Małopolski Ogród Sztuki, w którym przybędzie teatrowi scena z 250-osobową widownią.

Przed rokiem, pytany na naszych łamach, czy dyrektorowanie nadal sprawia mu przyjemność, Krzysztof Orzechowski odpowiedział: "Sprawia, sprawia - inaczej bym się tym nie zajmował. Uważam, że coś przez te dziesięć lat dla Teatru Słowackiego zrobiłem. Teraz nikt tego nie przyzna, pewnie ktoś powie to dopiero w mowie pogrzebowej.

Przyznają, przyznają - o czym świadczy choćby ubiegłoroczna Nagroda I stopnia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za "osiągnięcia artystyczne i dydaktyczne".

A i widzowie Teatru im. Słowackiego dają temu wyraz.

Z okazji jubileuszu poprosiliśmy grono współpracowników, i nie tylko, o wypowiedź na temat Krzysztofa Orzechowskiego.

Naturalnie do ich życzeń dołącza się i "Dziennik Polski" - Dyrektorze, prowadź swój teatr ogromny - ku radości widzów, ku satysfakcji artystów i, oczywiście, Twojej własnej.

Wacław Krupiński

***

ANNA BURZYŃSKA - kierownik literacki Teatru im. J. Słowackiego

Kiedy kilka lat temu zastanawiałam się nad podjęciem pracy w Teatrze im. J. Słowackiego, sprawdziłam najpierw Dyrektora pod względem astrologicznym. Okazało się, że jest zodiakalną Panną z ascendentem w Byku, a więc - Panną na Byku (albo - jak kto woli - odwrotnie...). Wiedziałam więc od razu, że nie będzie łatwo, ale za to będzie interesująco, bo połączenie tych dwóch znaków daje mieszankę wybuchową - co zresztą w pełni się potwierdziło. Ziemski znak Panny niesie ze sobą dokładność, pracowitość, praktycyzm, tradycjonalizm, zamiłowanie do pomnażania wiedzy i skłonność do hipochondrii. Byk to niecierpliwy i pełen pasji zdobywca, wyposażony w zdolności twórcze i przywódcze oraz piękny głos. i tak to właśnie jest. Opanowanie i rzeczowość zderzają się z wybuchami malowniczych furii, które należy traktować z dystansem i poczuciem humoru. W najbardziej niespodziewanym momencie może nastąpić profesjonalny wykład na temat rachunkowości, prawa, konstrukcji aparatów fotograficznych czy budowy kosiarki. Sentymentalne przywiązanie do tradycji łączy się w Nim z ciekawością dla wszystkiego, co nieznane i - wbrew wszelkim pozorom - otwartością na nowe. Nie znosi jednak ignorancji i uproszczeń w podejściu do dramatu, praktykowanych przez niektórych współczesnych "przepisy waczy" klasyki - w czym zresztą na ogół jesteśmy jednomyślni. Najbardziej jednak imponuje mi Jego wiedza, profesjonalizm i wszechstronność - jest przecież nie tylko Dyrektorem Teatru, ale także aktorem, reżyserem i wykładowcą Akademii Teatralnej, więc dostrzega wiele różnych stron pracy nad spektaklem. Dzięki temu bardzo dużo się od Niego nauczyłam.

***

ANNA DYMNA Krzysiu! W trudnej jestem sytuacji, bo przecież jestem za blisko, by pisać o Tobie. Byłoby nietaktem i niestosownością, gdybym zdradzała intymne chwile Twojej prywatności. Należy Ci się, by była Twoja. Zresztą, czy wypada bym opisywała, jak biegasz na czworaka z Haszyszem po pokoju i jak polujecie na przyniesioną przez kocura mysz, która właśnie zadekowała się pod pianinem? Przecież jesteś dyrektorem wielkiego teatru! A zresztą Haszysz też sobie tego nie życzy. Tak więc jestem w kropce. Lepiej więc ugotuję Ci żurek, zrobię kurczaka w imbirze z czosnkiem i nastawię pigwówkę, dobrze? Od ponad 20 lat patrzę na Twoje bezgraniczne oddanie TEATROWI. Podziwiam Cię, tym bardziej że widzę, ile wkładasz w to serca, czasu, nerwów! Domowe zacisze jest Ci potrzebne jak tlen i niech pozostanie naprawdę spokojne i tylko nasze. Byś mógł tu czasem zapominać o obsadach, dotacjach, reżyserach, aktorach. A przecież nie jest to proste, gdy w domu ma się też aktorkę i to z konkurencyjnego teatru. Dziękuję Ci, że przez tyle lat z równą radością w każdą niedzielę jeździsz ze mną do Salonu Poezji, że nigdy nie mówisz, że jesteś zmęczony i że Ci się nie chce... Mimo że przecież czasem padasz na twarz. Życzę Ci byś miał trochę więcej czasu dla siebie, dla mnie, na obrabianie zdjęć, na sklejanie tego, co się stłukło - wiem, jak to lubisz, na rozmowy przy stole, na malowanie płotu czy podziwianie zachodu słońca. Życzę Ci więcej spokoju i wiary w siebie, bo to, co robisz, jest pełne pasji i prawdziwej miłości. Ja to widzę, bo jestem blisko. Niech Twój Teatr spełnia marzenia i pomaga ludziom żyć. Życzę Ci zdrowia, sukcesów i uśmiechu... I czasem więcej luzu! Bez względu na wszystko i zawsze pamiętaj, że życie jest piękne i jedno, a słońce zawsze będzie niezmiennie wschodziło i zachodziło. A może wolisz pomidorówkę, co?

Ania

***

HALINA JARCZYK - kierownik muzyczny Teatru im. Juliusza Słowackiego

Po 10 latach wspólnej pracy o moim dyrektorze mogłabym mówić długo i chwalebnie. Ale czyż trzeba mówić, że Krzysztof bardzo dobrze prowadzi teatr, który pod jego rządami się zmienił - tak od strony repertuaru , zespołu artystycznego, jak i samego wyglądu. A przecież ten nasz transatlantyk wcale nie ma zbyt wielu pieniędzy, co bez wątpienia nie ułatwia jego prowadzenia. Niemniej czuje się, że "Orzech" ma swój plan i go, mimo rozmaitych trudności, realizuje. A skoro są trudności, to i nieraz dyrektor jest zły i wtedy trzeba go obchodzić wielkim łukiem. Albo umieć rozluźnić sytuację. Pamiętam, Krzysztof rzucił palenie i wprowadził całkowity zakaz palenia w teatrze. I oczywiście pierwszą osobą, którą nakrył na paleniu, i to w męskiej toalecie, bo tam była palarnia, byłam ja. Na szczęście rozbroiłam go śmiechem. Zresztą Krzysztofowi złość szybko mija. Fakt, nie miałam wielu doświadczeń tego typu, bo w ciągu 10 lat pracy, tylko dwa razy byłam na dywaniku. I musiałam dyrektorowi przyznać rację. Poza tym ja mam dobrze, ponieważ dyrektor pozwala mi uprawiać muzyczne poletko samodzielnie, acz czasem mówi, co mam posadzić. Jak ostatnio podczas premiery "Tragedii Makbeta". Ewa Worytkiewicz śpiewała song "Sag mir, wo die Blumen sind" i dyrektor, bo spektakl faktycznie jest długi, spytał: "A nie mogłaby tego śpiewać szybciej?". I roześmialiśmy się oboje. Bo Krzysztof, choć nie zawsze to widać, ma poczucie humoru. Także nieraz na własny temat. Ilu dyrektorów przebrałoby się za sprzątaczkę i wystąpiło w tej roli w czasie spektaklu z okazji Nocy Teatrów? Poza tym jest uroczym gawędziarzem i kompanem w podróży-vide: 4 doby w pociągu do Sankt Petersburga i z powrotem.

Krzysztof, życzę Ci, byś miał wciąż zapał i siłę do prowadzenia "Słowaka"; i może troszkę więcej luzu, bo żaden teatr, żadna sztuka nie jest warta naszego zawału. I jeszcze życzę Ci, żebyś częściej coś przeczytał w ramach Salonu Poezji, bo robisz to fantastycznie.

***

RAFAŁ DZIWISZ - aktor Teatru im. J. Słowackiego

Ballada jubileuszowa o Orzechu

Wg "Ballady o powolności seksualnej" Brechta & Weilla

Oto się zjawia Orzech nad Orzechy

U jednych wzbudza strach, u innych

śmiechy

On teatrowi oddał życie całe

A teraz kto zarządza nim? Marszałek...

Z Marszałkiem musi... w smak mu czy nie w smak...

Pan Krzysztof Orzechowski - właśnie tak!

Dyrektor i reżyser, pedagog, aktor też

Za ogon złapał na raz kilka srok

I tak już ciągnie to 40 rok

Ach gdzież jest kres tej męki, gdzież ach gdzież...?

Co rano - hop! do gabinetu wskoczy

I ten Słowacki ciężki wózek toczy...

Niejeden chciałby wygryźć go z posady

Lecz choćby był gigantem - nie da rady...

I może sobie wsadzić te marzenia

Bo to jest trudny Orzech do

Zgryzienia...

I wytrwa tutaj -w smak wam czy nie

w smak-Dyrektor Orzechowski - właśnie tak!

Dowódca, tatuś, żebrak, menedżer, mentor, Bóg

Tym wszystkim bywa, jeśli wiedzieć chcesz

A gdy zbuduje wkrótce Ogród Sztuk

To ogrodnikiem jeszcze będzie też...

A teraz - hop! -wypijmy trochę, kur...czę!

Wszak to 40-lecie pracy twórczej...

***

ANNA TOMASZEWSKA

- aktorka Teatru im. Juliusza Słowackiego

Krzysztofa Orzechowskiego znam lat wiele: jest miłym i łagodnym człowiekiem, co skrywa pod dyrektorską fasadą człowieka ostrego, groźnego i despotycznego.

Niezwykle poważnie traktuje swoją funkcję i jak przystało na dyrektora, wymaga wielkiej dyscypliny od aktorów. A o tym, że tak naprawdę jest ludzkim chłopem świadczy następujące zdarzenie. Byłam wyznaczona do obsady w "Makbecie". Kiedy zaczęły się próby, moja córka Kasia zdawała maturę, miała egzamin na studia, a ja równocześnie kręciłam "Majkę",

0 czym lojalnie poinformowałam dyrektora. Wiadomo: teatr rzecz święta i ma pierwszeństwo przed każdym serialem, czyli tzw. zarabianiem pieniędzy. Wiem, że trudno będzie to wszystko pogodzić. Idę do reżysera, tłumaczę, prosząc o zwolnienie z "Makbeta" - kręci niechętnie nosem. Dzwonię do dyrektora, wyjaśniam, w czym rzecz - nie przyjął tego do wiadomości. I tu zaczął opowieść o ty m, jakie ma kłopoty z terminami aktorskich seriali. "Serial to sprawa drugorzędna: najważniejszy teatr" - mówi. Rozumiem, ale też wiem, że jeśli serial i próby, to Kasia będzie mnie oglądać w domu o północy. Umawiam się na spotkanie z dyrektorem: tłumaczę, że wiem, że teatr i pierwszeństwo... Rozmiękczam dyrektora... A on mi znów o aktorach i serialach, o problemach prawnych. Widząc, że chyba niewiele wskóram, w akcie desperacji, na koniec mówię o maturze i egzaminach córki, że powinnam być w domu, że dziecko potrzebuje matki...

I w tym momencie widzę błysk w oczach mojego dyrektora i słyszę: "To dlaczego tego od razu mi nie powiedziałaś". Oczywiście, zwolnił mnie... Na szczęście tylko z roli w "Makbecie".

***

MACIEJ WOJTYSZKO - reżyser

Na mnie zawsze największe wrażenie robiła gotowość Krzysztofa do przyznawania drugiej stronie racji. To rzadka cecha ludzka, a tym bardziej dyrektorska. No cóż, to nie jest dla mnie sytuacja komfortowa, bo anegdoty - a chciałoby się anegdotycznie o Jubilacie - rodzą się wtedy, gdy dyrektor jest uparty jak muł. Krzysztof nie jest, więc nie będzie anegdoty. Powiem więcej, kiedy pisałem sztukę o Bałuckim, którą wystawiłem w Teatrze Słowackiego, stworzyłem jedną postać głównego bohatera, narratora. To ja upierałem się, że tak ma być. Dopiero Krzysztof przekonał mnie do tego, by Bałuckich było dwóch: młody i starszy.

Przez te czterdzieści lat Krzysztof wiele rzeczy robił z pasją i wrodzoną energią. Znamy się niesłychanie długo: poznaliśmy się w szkole teatralnej, gdzie obaj uczyliśmy, potem wymyśliliśmy wspólnie " Kandyda" wg Wolt era - Krzysztof wyreżyserował go w Warszawie, a ja w Krakowie... Różne rzeczy zmieniały się w życiu Krzysztofa, ale nasza przyjaźń nigdy się nie zmieniła, za co jestem mu bardzo wdzięczny. A co do przywar... Znam zabawne cechy Krzysztofa, ałe nie powiem. Ani jednej. W naszej relacji wszystkie cechy pozytywne tak bardzo przeważają nad drobnymi śmiesznostkami, że jestem ostatnim człowiekiem, który śmiałby się z Krzysztofa Orzechowskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji