Artykuły

Lublin. Fełenczak o jubileuszu Teatru im. Andersena

Teatr im. Andersena obchodzi 50. urodziny, jednak na uroczystościach jubileuszowych cieniem się kładzie niepewność o przyszłość i budżet teatru. Z dyrektorem teatru Włodzimierzem Fełenczakiem rozmawia Grzegorz Józefczuk.

Grzegorz Józefczuk: Czego życzyć teatrowi na następne 50 lat?

Włodzimierz Fełenczak: Po pierwsze, rozpoczęcia budowy własnej siedziby teatru, albo w ogóle jasnej decyzji, co się stanie z teatrem za kilka lat, kiedy będzie musiał opuścić pomieszczenia dominikanów. Żeby nie powtórzyła się sytuacja, jak z popadającym w ruinę Teatrem Starym, za który nikt nie chce dziś wziąć odpowiedzialności. Trzeba też życzyć, żeby teatr był dotowany, a nie musiał wyłącznie sam na siebie zarabiać. On zarabia, są różnego rodzaju systemowe przeliczniki, pokazujące, ile taki teatr może sam zarobić. Lecz teatr musi równocześnie bronić swego widza tanimi biletami. I trzeba życzyć, żeby teatr był doceniany.

Co stanowi, Pana zdaniem, największy dorobek Teatru Andersena?

- To przede wszystkim widzowie, którzy tutaj mogli i mogą spotkać się ze sztuką na najwyższym poziomie. Jesteśmy pierwszym miejscem kontaktu dziecka z teatrem. Dlatego mam apel do rodziców i nauczycieli: żeby nie chodzili z dziećmi do wynajmowanych, komercyjnych sal, gdzie występują fałszywi tak zwani "artyści z Warszawy", żeby nie zapraszali do przedszkoli chałturników.

Nie sposób wymienić tu wszystkich wielkich twórców, którzy przewinęli się przez Teatr Andersena. Proszę przypomnieć najwybitniejszych autorów muzyki do spektakli.

- W 1964 r. muzykę do "Tomcia Palucha" napisał Krzysztof Penderecki. Pamiętam, wtedy bilety były po dwa złote. Wymienię kilka nazwisk: Jerzy Milian, Jerzy Radwan, Zbigniew Bargielski, Czesław Niemen, Agnieszka Osiecka.

Na czym polega fenomen teatru?

- Najważniejszą rzeczą w teatrze jest przeżycie. Ono zakotwicza wszystko w naszej pamięci. Dziecko, które nie pójdzie na balet i nie przeżyje go, kiedy będzie miało lat 12, powie o balecie: co ci ludzie się tak śmiesznie ruszają? Oczywiście, są różne rodzaje emocjonalności. Dzieciom nie można pokazywać wizji świata bez wyjścia.

Pan w teatrze nieustannie eksperymentuje, także repertuarowo. Czy jest jakaś bariera między repertuarem dla dzieci a repertuarem dla dorosłych?

- Tak naprawdę: nie ma. Dobrze zrobiony spektakl dla najmłodszego dziecka zachwyci też dorosłego, pozwoli mu zobaczyć ciekawy język teatralny.

Czy nie boi się Pan kryzysu teatru dziecięcego z powodu łatwej dostępności dziecka do produkcji telewizyjnych i światów wirtualnych gier komputerowych?

- Byłby to kryzys nie teatru, tylko ludzkości. Jeżeli tak się dzieje, to ktoś te dzieci skazuje na chorobę. My nie przegrywamy. Dlatego apeluję do rodziców: chodźcie do teatru.

Dziś [18 marca] Teatr im. Andersena obchodzi 50-lecie działalności. Dał 178 premier, jego spektakle obejrzało 2,8 mln widzów w Lublinie, w kraju i za granicą.

Na zdjęciu: "Opowieść z Królestwa Lailonii dla dużych i małych".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji