Artykuły

Pierwsza jest Bydgoszcz

- Miałem taki plan, że pójdę na filozofię, by potem studiować reżyserię. Filozofia pozwala zastanowić się nad sobą, poznać ciekawych ludzi. To był niezwykły rocznik, studiowałem z Markiem Kamińskim, zdobywcą biegunów, i coraz bardziej popularnym Januszem Palikotem - mówi PAWEŁ ŁYSAK, dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Z PAWŁEM ŁYSAKIEM [na zdjęciu], dyrektorem Teatru Polskiego i Festiwalu Prapremier, rozmawia Magda Jasińska:

Cały czas kipi Pan pomysłami.

- To jest tak, że przychodzą one w różnym czasie. Pamiętam, że kiedy miałem małe dzieci, siadałem przy biurku, aby coś wymyślić do przedstawienia i zorientowałem się, że tak nie można.

A zapisuje Pan te złote myśli?, bo angażuje się Pan w różne rzeczy. Po tylu latach wypracował Pan w sobie asertywność?

- Taką najlepszą szkołą myślenia i wymyślania jest reżyseria. Reżyser musi mieć wiele pomysłów, a większość z nich zostaje i tak odrzucona. Z drugiej strony reżyser musi wiedzieć jak rezygnować z dobrych pomysłów, aby nie wywróciły przedstawienia.

Czy jest Pan rodowitym warszawiakiem?

- Tak, urodziłem się w Warszawie, ale moi rodzice byli z Galicji i czułem się związany z Krakowem. Mój ojciec, który mieszkał w Krakowie 55 lat, zawsze mówił "Ach ci warszawiacy..." i tak się zorientowałem, że jednak jestem z Warszawy.

Bydgoszcz jest którym miastem w kolejności?

- Pewnie teraz nawet pierwszym. Do Warszawy wracam i jest to moje miejsce, ale więcej spraw krąży wokół Bydgoszczy, ze względu na teatr, ale i na Europejską Stolicą Kultury. Dużo myślę o Bydgoszczy, staram się analizować zalety i wady, miasto stało się mi bardzo bliskie.

Studiował Pan filozofię na Uniwersytecie Warszawskim.

- Tak, dostałem się w 1983 roku. Potem przez rok byłem w Kanadzie i nawet zastanawiałem się, czy nie zostać. Studiowałem filozofię i pracowałem na budowie.

To na budowie przyszła Panu myśl o reżyserii?

- Nie, przyszła już w liceum. Przez rok mieszkałem w Afryce, mój tata tam wykładał i stworzyłem teatr i wystawiałem sztuki z młodymi ludźmi. To wtedy postanowiłem zostać reżyserem. Miałem taki plan, że pójdę na filozofię, by potem studiować reżyserię.

Czy filozofia przydaje się w Pana pracy?

- Filozofia pozwala zastanowić się nad sobą, poznać ciekawych ludzi. To był niezwykły rocznik, studiowałem z Markiem Kamińskim - zdobywcą biegunów, i coraz bardziej popularnym Januszem Palikotem.

Ile razy był Pan w Bydgoszczy zanim objął Pan dyrekcję teatru?

- Dwa razy na Festiwalu Prapremier, a wcześniej byłem tylko raz - w zakładach "Jutrzenka" z moim ojcem. Pracował w laboratorium w Warszawie jako technolog żywienia i miał zwariowane pomysły dotyczące zboża i przetworów. Tata wymyślił jakieś ciasteczka, które miała produkować "Jutrzenka". Pamiętam, że jadłem i jadłem i zakończyło się to bólem brzucha, ale od początku w Bydgoszczy czułem się dobrze.

Przez te cztery lata na razie ma Pan same sukcesy.

- Tak naprawdę to jest interakcja. Paliwo do sukcesu bierze się z różnych ludzi. Mamy młody zespół aktorów, któremu się chce, jest też dramaturg Łukasz Chotkowski i Bernadeta Fedder, która jest taką "matką teatru". Z drugiej strony, to zasługa naszych widzów, bez oddźwięku z ich strony nic by się nie udało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji