Artykuły

Z niej i przeciw niej - matki wyobraźni Witkacego i Sade'a

U Pierre'a Klossowskiego czytamy:

"W przypadku Sade'a stanęlibyśmy w obliczu negatywnego kompleksu Edypa, który jednak nie jest uwarunkowany - jak to ma miejsce u większości neurotyków - wypływającym z lęku przed kastracją zakazem kazirodztwa, lecz jest efektem rozżalenia, jakie budzi pragnienie poświęcenia ojca temu fałszywemu bóstwu, matce. Podczas gdy niektórzy dotknięci neurozą homoseksualiści, wyrzekłszy się zdobycia matki z powodu lęku przed ojcem, zadowalają się przyjęciem wobec tego ostatniego postawy kobiecej, nie ośmielając się zająć jego miejsca - albo też, obróciwszy przeciw sobie agresję skierowaną pierwotnie przeciw ojcu, ulegają wymogom superego o nieugiętej surowości - Sade, wprost przeciwnie, sprzymierza się z mocą ojcowską i, silny dzięki swojemu aspołecznemu superego, całą agresję zwraca przeciw matce. [...] Wszystkie jednak motywy nienawiści do matki staną się w trakcie ewolucji psychicznej Markiza tymi samymi elementami, które wychwalał będzie jako atrybuty ojcowskiej siły. W przekonaniu syna hipokryzja matki nieuchronnie musi usprawiedliwiać wszystkie zbrodnie opuszczonego ojca i dla pokutującego syna jedynym sposobem spłacenia długu wobec ojca zabójcy, kazirodcy i sodomity będzie odtąd występek (Zło)"1.

Fundamentalnym przedmiotem, który musi ulec zatarciu w bezpowrotnej utracie, jest Matka. U obu autorów, Sade'a i Witkacego, mamy do czynienia z walką o uwolnienie się z osłon, które figurę matki czynią potworną - ujarzmiającą, deformującą, odkształcającą i oblepiającą podmiotowe obsadzenie swych dzieci w symbolicznej strukturze relacji rodzinnych, spiętych metaforą wszechogarniającej macierzyńskiej obecności.

Dom Matki (Witkacy), buduar kobiety-matki (Sade) stają się jednocześnie reprezentacją nieobecności świata zewnętrznego i matczynej wszechwiedzy. Ten rodzaj wszechwiedzy i wszechwidzenia Matki odsyła bezpośrednio do tropów wykładni Sadycznej, w której nastąpiło zestawienie, a poniekąd zastąpienie figury ewangelicznego "Ojca, który widzi w ukryciu", figurą Matki-Natury. Jak pisze Klossowski, Sade urąga Matce tak, jak urągał Bogu, odkrywając w Naturze-Matce cechy tegoż Boga. Naczelną zbrodnią, którą Sadyczny libertyn popełnia w piśmie, opowiadaniu, w języku, jest zabójstwo Matki. W opowieściach libertyńskich Matkę się hańbi, okalecza, karze, oskarża i zabija. Książę w "120 dniach Sodomy" mówi tak:

"Szaleństwem jest sądzić, że zawdzięcza się coś matce. Na czym więc oparta byłaby wdzięczność? Na tym, co jej trysnęło, gdy ją pierdolono? Z pewnością jest na czym! Ze swej strony widzę tylko powody do nienawiści i pogardy. Czy dając nam życie, daje szczęście...? Bynajmniej. Wrzuca nas w świat pełen raf, a naszą rzeczą jest ich unikać, jak tylko potrafimy. Moja matka budziła we mnie wstręt. Gdy tylko mogłem, wysłałem ją na tamten świat i nigdy w życiu nie doznałem tak żywej rozkoszy, jak wówczas, gdy zamknęła oczy, by ich już nie otworzyć"2.

Okrucieństwo w unicestwianiu i anihilowaniu Matki jest u Sade'a przeniesione w rejestr cielesnych praktyk przemocy, kiedy to, na przykład, ciało córki jest prostytuowane nad ciałem unieruchomionej chorobą matki. Te praktyki cielesnego okrucieństwa i tortur zamykają się w pomnożonej i policzalnej figurze uśmierconej Matki. To, co u Sade'a przyjmuje współrzędne zewnętrzności, praktyk na powierzchni, na materii, na ciele, w sferze psychicznej znajduje swój rewers w uwewnętrznieniu. Innymi słowy, ludzki podmiot mógłby odpowiedzieć Sade'owi: zrobiłeś na piśmie to, o czym ja myślę i marzę. Bressac w "Niedolach cnoty" tak formułuje oskarżenie wobec matki:

"Ten byt, któremu się przeciwstawiam, jest moją matką, to istota, która nosiła mnie w swoim łonie. I cóż, to próżne stwierdzenie ma mnie zatrzymać? I z jakiejż to przyczyny miałoby tego nie dokonać? Czyż moja matka myślała o mnie, gdy jej lubieżność poczęła płód, z którego powstałem? Czyż winienem jej jestem wdzięczność, że zajmowała się swoją rozkoszą? [...] Jeśli czyniła dobrze, możemy ją kochać, może nawet powinniśmy; jeśli wyrządzała nam tylko zło, to, nie związani żadnym prawem natury, nie tylko nie winniśmy jej nic, ale wszystko każe nam się jej pozbyć, przez potężną siłę egoizmu, która człowieka skłania naturalnie i nieprzezwyciężenie do uwolnienia się od wszystkiego, co mu szkodzi"3.

I właśnie ten akt zatarcia, zabicia fundamentalnego obiektu otwiera przestrzeń pragnienia, prawo czystej formy. Matki są tutaj także strażniczkami rodzinnych konstrukcji i powiązań. Przenikliwość ich wzroku dotyka przede wszystkim dzieci. Szczelność obwarowania rodzinnej przestrzeni pozwala Matkom na nieznające granic anektowanie dziecięcych obiektów. Matka Witkacego mówi:

"Ludzie są synami, matkami, ojcami, braćmi i muszą się kochać mimo różnic - muszą. Powinni te różnice łagodzić, aby móc wytrzymać ze sobą. Inaczej życie staje się piekłem, jeśli ci, co się muszą kochać, nie z musu tylko, ale z przeznaczenia - nienawidzą się"4.

Przymus scalenia w rodzinną konstrukcję jest przymusem rzeczywistości, którą zarządza Matka, jako ta, która tę rzeczywistość powołała. Matka Witkacego w toku akcji dramatu coraz bardziej zacieśnia granice swego domu, barykaduje je, nakazując zewnętrzności pozostanie za drzwiami. Dom Matki staje się rzeczywistością symboliczną ukonstytuowaną pod nieobecność świata, rusztowaniem wyparcia tego, co rzeczywiste. Sam w sobie jest ukryciem, nieredukowalnym, stałym, niewymiennym kokonem, w którym skrywają się niedokończone, zniekształcone, niepełne, okaleczone, zdeformowane obiektowe konstrukty. Ujawnienia tego, co ukryte, szczeliny odkrycia tego, co miało pozostać tajemnicą Rzeczy, dopatrywałabym się w obscenicznych, przerażających, odrażających otwarciach matczynych figur w twórczości obu autorów. Pojawia się tu bowiem ten sam element niesamowitości, który wciąga rzeczywistość do wnętrza tego, co nierzeczywiste, a stanowiące jedyny status matczynego świata. Matka Witkacego mówi:

"A tu mi tak bardzo źle, tak okropnie, jakby mnie dusiła jakaś obrzydliwa zmora. Coś takiego lepkiego bez rąk i nóg leży na mnie. I nie wiem, czy to kadłub bez członków, czy jakieś zwierzę"5.

U Sade'a tym miejscem otwarcia jest matczyne łono, które przez swą anatomiczną strukturę wytwarza potwory i zwierzęta, i plugawi płód tylko dlatego, że kształtuje się on w łonie należącym do kobiety. "Skądinąd to nie krew matki kształtuje dziecko, ale jedynie ojca; łono samicy owocuje, utrzymuje, przekształca, ale nie dostarcza niczego, oto przekonanie, które nigdy by mi nie pozwoliło nastawać na dni mego ojca, podczas gdy uważam za zwykłą rzecz przecięcie nici żywota mojej matki"6. Mam wrażenie, że właśnie w tym miejscu niesamowitości, odkryciu czegoś obcego i przerażającego w podmiotowości Matek, odnajdziemy szparę, przez którą możemy zajrzeć do wnętrza rodzinnej nierzeczywistości, zaprojektowanej przez nie. U Sade'a ta rodzinna rzeczywistość to albo rywalizacja pomiędzy matką a córką, w której ojciec występuje jako figura karząca matkę i negująca powinności córki wobec matki, albo związek ojca i matki, w którym ojciec pozbywa się matki, by mieć seksualny dostęp do swych dzieci. Choć w każdym przypadku matka jest anihilowana, to jest to tylko dekonstrukcja pozoru figury Matki jako podmiotu, która po rozbiciu okazuje się automatem, wiecznie żywym potworem, pochłaniającym wszystko wokół, nie do zabicia, nie do unicestwienia, bo wciąż się odradza. Czy Matka Witkacego nie powraca po śmierci, nosząc w sobie płód syna, który nigdy już nie zdoła jej anihilować, bo zostanie urodzony na nowo? Matki są niczym Lacanowskie lamelle:

"Za każdym razem, gdy przerwane zostają błony jaja, z którego wychodzi płód, by stać się noworodkiem, wyobraźmy sobie, że nagle wychodzi z tego coś, co można zrobić z jajka, ale i z człowieka. Lamella jest czymś bardzo płaskim i porusza się trochę jak ameba, jest tylko nieco bardziej złożona i może żyć wszędzie. Jest nieśmiertelna, jest w stanie przetrwać każdy podział, każdą szczeporodną interwencję. I jest w ciągłym ruchu. Załóżmy na przykład, że przychodzi do was w nocy i przykrywa waszą twarz, gdy spokojnie śpicie... Ową lamellą, tym organem, którego własnością nie jest istnienie, a jednak jest on organem, jest libido. To libido jako czysty instynkt życia, czyli innymi słowy nieśmiertelne życie, życie, którego nie sposób się pozbyć, które nie potrzebuje organu, uproszczone i niezniszczalne"7.

Lamella nie istnieje, ona narzuca swoje istnienie, jest nierzeczywista, jest bytem czysto pozornym, nagromadzeniem pozorów, dlatego nie można jej unicestwić: zraniona, rozkawałkowana, pocięta, zdekonstruowana, wciąż się odnawia i powraca. Matki-lamelle pochłaniają, przykrywają twarze swych dzieci i nawet, kiedy zostają przez dzieci połknięte, rozrastają się wewnątrz dziecięcych podmiotowości. Trwają nieprzerwalnie - obecne czy utracone, są na zawsze wpisane w każdą podmiotowość poprzez narzucone istnienie. Lacan pisze, że wszystkie formy "obiektów małe a" są reprezentacjami i ekwiwalentami lamelli, a zatem przestrzenią naszego pragnienia, bytowania w języku, czyli egzystencji. O ile porządek symboliczny funkcjonuje u Lacana w imieniu Ojca, o tyle u Witkacego ten gwarant zostaje wyparty przez Matkę. Rolę Ojca przejmuje tutaj Matka dążąca do tego, by być funkcją, a nie kobietą, która wyprodukowała "obiekty małe a" pragnienia ojca. Jeśli porządek reprezentowany jest przez Matkę, inna wartość zostaje nadana samej kobiecości, ale - uwaga! - kobiecości Matki, nie kobiecości w ogóle. Kobiecość Matki jest miejscem nagromadzonych znaczeń, miejscem wszelkich wypełnień, skarbem znaczących, które zostają narzucone dziecku jako rzekomo jego własne. Jeśli, zdaniem Lacana, dziecko po swoim wejściu w porządek symboliczny może się od tego momentu wyrażać jedynie w imieniu Ojca, ponieważ autorytet Ojca zawsze sankcjonuje sam siebie, poprzez używanie znaków i przekazanie skuteczności słowa, wówczas Leon Węgorzewski mówi w imieniu Matki. Relacja się odwraca i dzieci posługują się słowami Matki. Posiadają język, czyli istnieją w porządku symbolicznym, jednak jest to język nauczony od innego, żeńskiego-innego. To z kolei wpisuje się w połączenie języka z utratą samego siebie, opisane i zamknięte przez Lacana w sentencji: jestem językiem innych. Dziecko nie tylko uczy się mówienia poprzez przyswojenie sobie symbolicznych znaków innego, lecz także uczy się na pamięć zdań innych. Dla przykładu porównajmy sposób, w jaki Matka i Leon rozwodzą się nad zmarnowanymi przez nich talentami. W akcie I, pod nieobecność syna Matka mówi: "Malowałam, miałam duży talent do muzyki, pisałam wcale niezłe nowel"8. Syn rozwija te słowa:

"Mogłem być artystą w trzech rodzajach sztuk: grałem, malowałem i pisałem. Mogłem być także zwykłym realistycznym rzemieślnikiem w tychże fachach: realistycznym malarzyną, kopistą niedościgłej natury, modnym wyszukiwaczem nowych dreszczów uczuciowych dla histerycznych kobiet w muzyce i literatem - to jest takim panem, który wszystko opisać potrafi"9.

Nie ulega wątpliwości, że język, jakim posługuje się Leon, nie należy do niego. Tak właśnie dzieje się, kiedy nie zerwie się z matką, która przez nikogo nie jest zapośredniczona, kiedy nie ma "trzeciego", "trzeciej strony", ani w prawie (Lacan), ani w miłości (Kristeva). Dla Kristevej umiejętność symbolizacji, którą dziecko zdobywa po odłączeniu od matki przez miłującego, łagodnego ojca preedypalnego, naznaczona jest miłością:

"[...] miłość to moment w życiu bytu mówiącego, który cały czas tkwiąc w ciele, otwiera się na wymiar symboliczny. Kocham kogoś innego, kto nie jest z konieczności mną i kto daje mi możliwość otwarcia się na coś innego niż ja sam"10.

Bez miłości i Prawa osuwamy się w przepaść milczenia albo obcego języka.

Matka Witkacego już w pierwszym monologu, otwierającym dramat, dokonuje subiektywnej konfrontacji pomiędzy zmarłym ojcem a synem. Próbuje doszukać się podobieństwa, jakichś wspólnych cech łączących obu mężczyzn. Rozpamiętuje przeszłość męża (Lacan nazwałby to raczej rozpamiętywaniem egzystencjalnej historii) i zestawia z teraźniejszością syna. Ze słów Matki wynika, iż obu łączy kategoria życiowego nieudacznika, który nie poradziłby sobie bez wsparcia z jej strony. Pojawia się refleksja, iż Witkacowska Matka jest nie tylko matką Leona, jest ona Matką wszystkich spotykanych na swej drodze mężczyzn. Mówiąc Witkacym - jest Wszechmatką. Jednak, o ile dla swego męża była rodzajem asekuracyjnego rusztowania, podporą działań, o tyle dla Leona jest otuliną, kokonem, brzuchem, w którym hodowany jest dorosły embrion. Idąc dalej, można powiedzieć, że matka i syn stanowią jeden organizm złożony z dwu komplementarnych części. Bardzo ważny jest tutaj fakt, iż nie jest to jedność imaginacyjna, bowiem nie zostaje ona przerwana przez żadną realną interwencję z zewnątrz. Zatem pełnia, która należy do Lacanowskiego porządku wyobrażeniowego, tutaj została przeniesiona w porządek symboliczny. Matka i syn posiadają jeden fallus, który wypełnia ich wspólny brak. Nie odczuwają więc symbolicznej, nieodwracalnej utraty obiektu pragnienia.

W planie rzeczywistym Matka nazywa siebie często matką materialną, matką od kuchni, robótek, wycierania kurzu, poprawiania bielizny, matką zarabiającą na syna, utrzymującą go. Matka Leona jest Matką, bez której w sensie materialnym syna by nie było. W tym ujęciu jest to relacja jednostronnej wymiany przedmiotów. Matka obdarowuje Leona przedmiotami, by utrzymać go przy życiu11.

Jak już powiedziałam, matka i syn, stanowiąc jedność, nie odczuwają braku ze względu na nieobecność tak rzeczywistego, jak i symbolicznego ojca. Owo wypełnienie braku, który stanowi o ukształtowaniu jednostkowego podmiotu, ma daleko idące konsekwencje. Bowiem w takiej relacji zostało złamane podstawowe prawo, prawo ojca, złamany został zakaz kazirodztwa.

"LEON: Czy można cię pocałować, tak, jak dawniej? Ach - ja nie wiem, czy ja mam na to jeszcze prawo? Pamięta mama, co mi mama powiedziała, żebym się nie zbliżał, nie dotykał, nie całował. A ja jednak ciebie jedną tylko kocham naprawdę.

MATKA: Co ty mówisz? O jakim prawie? Ja też tylko ciebie kocham. Uściskaj mnie. To jakieś okropne nieporozumienie. Chodź, obejmij mnie tak, jak dawniej"12.

Zakaz kazirodztwa jest zaszczepiany potomkom i strzeżony przez ojca. Ojciec realny zakazuje kazirodztwa w imię ojca symbolicznego. Tutaj brak ojca rzeczywistego, zaś zarówno symboliczna, jak i rzeczywista jest matka. Lacan dopuszcza możliwość zaszczepienia zakazu kazirodztwa przez kogoś, kto pełni rolę ojca. Wydaje się jednak, że Witkacowska Matka nie skorzystała z tej możliwości. Nie pośredniczy ona w imieniu Matki z symbolicznym odpowiednikiem Imienia Ojca. Dlaczego? Gdyby wprowadziła ów zakaz, jako instancja nadająca prawo a zarazem karząca, musiałaby zerwać swą jedność z synem. Bowiem zakaz kazirodztwa jest symbolicznym prawem języka, prawem Ojca. A co za tym idzie, zakaz ten, jako taki, nałożony na syna, nadałby mu podmiotowość, samodzielną tożsamość, odrębną od tożsamości matki. Co więcej, zakaz kazirodztwa, który ustanawia symboliczny Ojciec, jest brakiem wpisywanym w każdego, kto przestrzega zakazu. Ów brak wpisany w społeczny byt jednostkowy to symboliczna kastracja podmiotu, moment zapikowania, zadziałanie ojcowskiej metafory. Kastracja zaś oznacza całkowite rozłączenie jedności "syn-matka", tworząc bolesną, niewypełnialną lukę w nich obojgu. Witkacowska Matka unika kastracji syna, by sama nie została wykastrowana.

A jednak kastracja Leona następuje. Nazwałabym ją kastracją dwufazową, dwupoziomową. Jej pierwszy poziom to poziom materialny. Proces tej kastracji następuje, odkąd Leon sam zaczyna zarabiać na swoje utrzymanie. Leon pracuje, jest kimś, jest namiastką samouzasadniającego się podmiotu. Nie jest już tożsamy z Matką, jest obcy, inny. Wymyka się wszechogarniającej Matce, nie potrzebuje jej nieustającej obecności i zamykających go w geście podporządkowania przedmiotów wymiany, które krążą w obrębie jednego podmiotu (nie dwóch, na co wskazywałby sam akt wymiany), i które służą jako gwarancja czy zastaw w tym jednopodmiotowym związku.

Drugi poziom kastrujący Leona związany jest ze śmiercią matki, stanowiącą zerwanie wszelkich więzów ich łączących, rozdzielenie pełni. Ważne są tutaj deklaracje Leona, który wraz ze śmiercią matki podejmuje rozważania o własnej, samobójczej śmierci, co miałoby odzwierciedlenie w obumarciu całego organizmu. Leon jednak nie podejmuje tej próby, być może mając nadzieję na otrzymanie pojedynczej, własnej tożsamości. Ale to również nie następuje. Śmierć matki nie jest kastracją wskazującą Leonowi samodzielne miejsce w porządku symbolicznym, które, jak wiemy, sankcjonuje samoświadomość i budzi do życia nieświadomość. Leon po śmierci Matki mówi, że nie wie, kim jest. Nie jest już tożsamy z nią, ale nie posiada własnej tożsamości: "Ja też nie wiem, kto ja jestem, moi państwo. Nie - bo matka powiedziała to o sobie przed samą śmiercią"13. Zatem wiedzieli, kim są, tylko w połączeniu, tylko stanowiąc nierozerwalną całość. Matka zabija tożsamość, skazując syna na psychotyczne nieistnienie. Powróci zatem, by spotkać się z nienarodzonym synem. Nieśmiertelne lamelle na zawsze zatrzymane w wyobrażeniowym nie pozwalają przełożyć rzeczywistości na język, a zatem ukonstytuować się w podmiotowości. Pozostawiają swe dzieci w asymetrii pomiędzy językiem a światem, a tym samym w milczeniu, urojeniu, traumie lub śmierci. Sade niejako znajduje rozwiązanie tej sytuacji: pozwalając trwać lamelli, ogranicza jej działanie. Klossowski zauważa:

"Dziewica ucieleśniająca czystość utożsamiałaby się pierwotnie z uwielbianą przez syna Matką. Następnie jakieś wydarzenie czy zwykłe podejrzenia - (podejrzenia stale dają o sobie znać u Sade'a - ujawnia w Matce aspekt cielesności, wywołujący zarazem przyciąganie i repulsję; czy wielbiony obiekt zdradził? Bynajmniej, ten wielbiony obiekt zachowuje wszelką właściwą mu wartość, ale wartość ta nie należy do Matki na własność - jest czystą esencją. A zatem wyobrażenie Matki zastąpione zostaje wyobrażeniem dziewicy. [...] Chodzi jednak o pewien aspekt wyobrażenia czystości związany z kobietą, które, o ile dla Sade'a jako dziecka ucieleśniane jest najpierw przez matkę, to jednak tkwi w jego umyśle jako niezależna jakość dająca się później utożsamić z obiektami religii i dlatego jawi się, jak zwykle w przypadku Sade'a, bądź jako godne czci. bądź jako zasługujące na obelgi"14.

Zarysowana tu perspektywa pokazuje, że Rzecz, która dla dobra podmiotu musi ulec zatarciu, zgładzeniu, zabiciu, odnawia się w sublimującej praktyce powoływania substytutów; nimi jednak podmiot nie może się zadowalać. Ale Rzecz, jak lamella, jak Matka, jak niezależna jakość - wciąż powraca, czyniąc prawo czystą formą otwartej przestrzeni pragnienia, gdzie wolno czcić i obalać wedle prawa.

Artykuł jest fragmentem pracy doktorskiej "Samoprezentacje. Sade i Witkacy - rozbieranie z fantazmatów", napisanej pod kierunkiem prof. Dariusza Kosińskiego i obronionej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.

1 Pierre Klossowski, "Ojciec i matka w dziele Sade'a", [w:] idem, "Sade mój bliźni", tłum. Bogdan Banasiak i Krzysztof Matuszewski, Fundacja Aletheia, Warszawa 1999, s. 190. Klossowski wskazuje na to, iż biorąc pod uwagę historię egzystencji Sade'a, nienawiść wobec figury matki objawiła się na zasadzie powtórzenia przy spotkaniu z teściową, panią de Montreuil. Spotkanie z tą drugą matką przesunęło jego agresję na płaszczyznę świadomości i objawiło nienawiść do wartości matriarchalnych. Lacan, opisując klinikę perwersji, wspomina o tym, iż de Sade popycha swoją teściową do punktu, w którym wyraża ona wolę ukarania go. Jej pragnienie lub wola służą Sade'owi za prawo. Zob.: "Jouissance i prawo moralne", [w:] Bruce Fink, "Kliniczne wprowadzenie do psychoanalizy pacanowskiej", tłum. Łukasz Mokrosiński, Wydawnictwo Andrzej Żórawski, Warszawa 2002, s. 268.

2 Donatien A. F. de Sade, "Sto dwadzieścia dni Sodomy", tłum. Bogdan Banasiak i Krzysztof Matuszewski, Spacja - Oficyna, Warszawa, Wrocław 1992, s. 275.

3 Idem. Niedole cnoty. tłum. Jacek Trznadel i Jerzy Łojek, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1985. s. 64. 65.

4 Stanisław Ignacy Witkiewicz. Matka, [w:] idem. Dramaty, t. 3. oprać. Janusz Degler. PIW. Warszawa 2004. s. 209-210.

5 Ibidem, s. 201.

6 Donatien A. F. de Sade, "Niedole cnoty", s. 64.

7 Jacques Lacan, "Le seminaire. Livre XI: Les quatres concepts fondamentaux de la psychanalyse", Seuil, Paris 1973, s. 221.

8 Stanisław Ignacy Witkiewicz. Matka. s. 172.

9 Ibidem, s. 185.

10 Julia Kristeva, "lnterview with Elaine Hoffman Baruch on Feminism in the United States and France", [w:] "The Portable Kristeva", red. Kelly Oliver, Columbia University Press, Nowy Jork 2002, s. 379.

" Mówiąc o przedmiotach, mam na myśli cały zespół matczynych działań, które sankcjonują życie dziecka, od utrzymywania jego funkcji życiowych po dostarczanie języka, za pomocą którego dziecko nawiązuje kontakt z zewnętrzną wobec niego i matki rzeczywistością.

12 Stanisław Ignacy Witkiewicz, "Matka", s. 209.

13 Ibidem, s. 219.

14 Pierre Klossowski, "Ojciec i matka w dziele Sade'a", s. 198.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji