Artykuły

Pozbierałem się

- Ciągle gram w teatrze, śpiewanie jest dla mnie inną formą wyrazu. I wciąż mam nadzieję, że jako artysta się rozwijam - mówi JACEK BOŃCZYK przed swoim wrocławskim koncertem promującym płytę "Depresjoniści".

Jacek Bończyk [na zdjęciu] wystąpi dziś [19 marca] o godz. 20 w Teatrze Kameralnym z koncertem promującym płytę "Depresjoniści".

Małgorzata Matuszewska: Dlaczego "Depresjoniści"?

Jacek Bończyk: Szukaliśmy dla wszystkich moich tekstów wspólnego mianownika. Na płycie znalazły się słowa o bezsenności, smutku, porzuceniu. I kilka przestróg przed tym bieganiem, które sobie fundujemy, a w którym uczestnicząc, nie mamy czasu na rzeczy naprawdę ważne. Te historie powstały z moich własnych obserwacji, pisane były też pod wpływem muzyki Zbyszka Krzywańskiego.

Jak się spotkaliście?

- Po koncercie "Kombinat" trzy lata temu na Przeglądzie Zbyszek zaproponował mi wspólną pracę przy projekcie. Nawet nie napinaliśmy się, by wydać płytę. Stwierdziliśmy, że będziemy sobie dłubać w słowach i muzyce. Raz na jakiś czas jechałem na parę dni do Torunia, gdzie wspólnie pracowaliśmy w studiu. Po trzech latach okazało się, że wyszedł nam z tego materiał, którym zainteresowała się firma fonograficzna.

Zbyszek żartował, że nakarmił się moją depresją, z którą żyję od paru lat i sobie z nią radzę.

I postanowił ją Pan wyśpiewać?

- Postanowiłem zaśpiewać te teksty, bo mam nadzieję, że trafią do ludzi, którzy nie bardzo radzą sobie z tym, co się dzieje teraz w naszym świecie, nie lubią dużych skupisk, mają problem ze wszechobecnym "keep smiling", "cool" i "trendy". To ci, którzy są postrzegani jako inni, dziwni, bo nie chcą, by zginęła ich prywatność, bo wszystko jest na sprzedaż i na pokaz. Mam nadzieję, że słuchając tych piosenek, ktoś z nich poczuje, że nie jest sam.

Ale nie zamierzam epatować swoją prywatnością. Kilka lat temu wycofałem się rakiem z bycia w różnych miejscach, na co parę osób mnie namawiało, twierdząc, że jest mi to niezbędne. Ale to nie tylko nie jest mi niezbędne, ale nawet nie jest potrzebne, bo nie umiem się w tym znaleźć.

Nie chcę, żeby płyta i recital były postrzegane jako obraz mojej depresji. Parę lat temu zawaliło mi się parę rzeczy. Pozbierałem się i żyję z tym. Dzięki projektowi realizowanemu ze Zbyszkiem znalazłem motywację do pracy. Postanowiłem z różnych stanów, różnych kalibrów samotności wycisnąć coś, co da się przełożyć na artystyczną wypowiedź.

I jak zwykle zapowiada Pan, że nie jest to płyta dla wszystkich.

- Pewnie jak zwykle. Ale nie jest dla tych, którzy zamierzają ciąć sobie żyły albo skakać z piątego piętra.

Nigdy nie włączam muzyki rytmicznej, kiedy mam ochotę pobyć sam w domu i przemyśleć sobie parę rzeczy. Słucham wtedy Pink Floyd czy King Crimson.

Tego koncertu nie będzie można usłyszeć wszędzie. Na pewno nikt nas nie znajdzie na masowych plenerach z piwkiem. Zamierzamy znaleźć parę fajnych miejsc, jak Wylatowo, gdzie ludzie przyjeżdżają i wypatrują kręgów w zbożu. Pojawiają się tam pasjonaci, mający świadomość obecnej wokół nas metafizyki. Zagramy dla nich nocny koncert.

Nie mamy potrzeby ścigania się z topowymi grupami. Na pewno nie ma jej Zbyszek Krzywański, który przez 20 lat grał w Republice. Ani ja, bo widzę, że ściganie się niczemu nie służy.

Ciągle gram w teatrze, śpiewanie jest dla mnie inną formą wyrazu. I wciąż mam nadzieję, że jako artysta się rozwijam. Może za dwa lata pojawię się na Przeglądzie z piosenkami tylko z gitarą albo z big bandem?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji