Artykuły

Kronika zapowiedzianego zniknięcia

Na koniec aktorzy nie wychodzą do oklasków. Główna bohaterka (Magdalena Cielecka) znika. Powtarza niemal bezbarwnym głosem: "Zobacz mnie. Usłysz mnie. Kochaj mnie". A potem zapowiada zniknięcie. W uszach jeszcze brzmi echo tych słów.

Aktorzy nie wychodzą do oklasków, ponieważ wszystko już zostało powiedziane. Nawet oklaskiwanie może wydawać się nie na miejscu. Kłamstwo teatru triumfuje. Bo przecież postać sceniczna znikła, ale nie aktorka - takie utożsamienie prowadzi do mylnych wniosków, świat realny przelewa się na scenę, a scena w świat realny. Gdzie tu granice? Teatr balansuje na tej granicy, dezorientuje widownię, wciąga w relacje pozaartystyczne. Przedstawienie, które jest wołaniem rozpaczy o dostrzeganie drugiego człowieka obok siebie, trwa nadal. To wołanie nie milknie z chwilą, kiedy na widowni zapala się przyćmione światło, a scena tonie w mroku jak dusza bohaterki

Wołanie brzmi tym silniej, że widzowie - siłą rzeczy - wiedzą, iż wyznania bohaterki "Psychosis" nie są czystą kreacją, ale zapisem autentycznych przeżyć autorki, która swoje życie zakończyła tak jak jej bohaterka - samobójstwem. Tego nie sposób oddzielić, nie sposób "zapomnieć", oglądając spektakl i wsłuchując się w dojmująco szczere wyznania bohaterki, która daremnie walczy z zagarniającym ją szaleństwem, rozpaczą i poczuciem wyobcowania. Broni się przed rozpaczą myślą o samobójstwie - w tym znajduje pociechę i wyzwolenie od lęku i ciężaru istnienia. Tak jak autorka, która w pisaniu odnajduje ucieczkę od śmierci. Tekst Sarah Kane nie jest tekstem literacko wielkim. Porównywanie autorki do Szekspira jest, oczywiście, jedynie licencją poetycką - to na pewno utalentowana pisarka, u początku drogi, która walcząc ze swymi demonami, pozostawiła po sobie znaczący ślad - zapis niewyobrażalnego cierpienia, z rejonów świadomości i podświadomości, zwykle w literaturze pomijanych. Ale dopiero teatr, sztuka aktorska Magdaleny Cieleckiej i rozwiązania inscenizacyjne Grzegorza Jarzyny nadały temu tekstowi kształt artystycznego manifestu: wołania o pomoc, o porozumienie między ludźmi.

Zaczyna się - jak to mówią aktorzy - "na biało": Cielecka niemal w ogóle nie interpretuje tekstu, przedstawia, niczym osoba z zewnątrz, niezaangażowana, problem bohaterki: ona chce być dostrzegana, słyszana, kochana. A tak się nie dzieje. Odczuwa narastającą samotność i grozę istnienia na marginesie świata. Rozpoczyna się odliczanie: na płaszczyznach ścian pojawiają się kolejne liczby, głos "zza kadru" informuje, co to za liczba. Widz zostaje wciągnięty w epicentrum dramatycznej walki o istnienie. Ale niezależnie od przebiegu tej walki maleje liczba dni, pozostających do zapowiedzianej chwili ostatecznego odejścia: o 4.48, w godzinie samobójców. Emocje bohaterki rosną, wewnętrzne wibracje, eksplozje gniewu, stany lękowe, łapczywe chwytanie życia. Po drodze są spotkania z lekarzami, próby samobójcze, rozpaczliwe usiłowania nawiązania więzi z osobami, które kocha. Także wyśnione albo wywołane przez narkotyki wizje siebie samej sprzed lat (dziecka) i siebie samej w przyszłości (staruszka). Kiedy scenę przemierza goła staruszka-projekcja bohaterki w wieku, którego nigdy nie dożyje, bezbrzeżnie samotna, opuszczona i smutną egzystencjalny ból udręczonej bohaterki staje się niepokojąco bliski.

Coraz bardziej się oddala, coraz głębiej zapada w mroku, wreszcie pękają zapory, nastaje chwila, kiedy nie sposób już zebrać myśli - bohaterka przechodzi katusze, konwulsyjnie usiłuje zatrzymać gonitwę myśli, które przelatują jak szalone, tak jak biegną na oślep cyferki, wyświetlane na dekoracjach, tak jak oszalała, coraz groźniejsza muzyka. Pozostaje już tylko jedno: odejść, na razie na próbę, katując swoje ciało, wbijane desperacko w mur, a potem odejść już na zawsze. Kiedy do samobójstwa pozostają już tylko dwa dni - odliczanie zostaje przerwane.

Spektakl w Rozmaitościach nie może nikogo pozostawić obojętnym. Magdalena Cielecka we wstrząsający sposób ukazała ludzkie cierpienie, prawdę ciemnej strony psychiki, ból samotności w świecie pełnym życzliwych, ale obcych ludzi, wrażliwość, która staje się siłą destrukcyjną, miłość, która druzgoce. To jest coś więcej niż tylko przedstawienie. To głos w obronie życia, niszczonego obojętnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji