Artykuły

Prapremiera "Domu kobiet" Nałkowskiej

21 marca 1930 - w Teatrze Polskim w Warszawie odbyła się prapremiera "Domu kobiet" Zofii {#au#23}Nałkowskiej{/#} w reżyserii Marii Przybyłko-Potockiej.

Spektakl cieszył się szalonym powodzeniem. Sztukę okrzyknięto wydarzeniem artystycznym sezonu, choć ani pierwszy w historii polskiej sceny "dramat bez mężczyzn", ani jego autorka - kolejna, po {#au#163}Zapolskiej{/#}, kobieta, która zdecydowała się tak odważnie pisać dla teatru - nie uniknęły dotkliwej krytyki. Radykalny gest Nałkowskiej prowokował, fascynował i bulwersował. Pionierski charakter twórczości obu polskich pisarek w pełni doceniał bodaj jedynie {#au#102}Boy{/#}, który przy okazji kolejnej premiery Nałkowskiej pisał: "Sztuka odniosła zdecydowany sukces, stawiając panią Nałkowską w pierwszym rzędzie naszych autorów dramatycznych, a zarazem w rzędzie europejskich osobliwości. Bo zauważmy: jak Zapolska była od czasów Sofoklesa jedynym w dziejach ludzkości talentem dramatopisarskim w wielkim stylu, tak samo p. Nałkowska jest dziś, jak sądzę, bodaj że jedyną w Europie poważną przedstawicielką swojej płci na scenie" ("Flirt z Melpomeną". Wieczór IX i X, w: Pisma, seria IV, tom 23, Warszawa 1965). Opisując reakcje krytyki na debiut dramatopisarski Nałkowskiej, Edward Krasiński podkreślał, że "w gronie mężczyzn-krytyków wzbudził on tyleż ciekawość, co niepokój" ("Wokół premiery 'Domu kobiet'", "Pamiętnik Teatralny" 1974, z. 3-4). Najbardziej, rzecz jasna, niepokoiło usunięcie ze świata dramatu postaci męskich i oddanie całego głosu kobietom, pośród których centralne miejsce zajmowała Babka - postać realna, ale i na wpół mityczna, kobieta-wiedźma, wyposażona w tajemną mądrość, strażniczka domowej wspólnoty swoich córek i wnuczek, a także - jak pisano - porte parole autorki i wyrazicielka jej egzystencjalnej filozofii. Boy nie ukrywał entuzjazmu dla tego pomysłu. Sztuka, w której występuje siedem kobiet w różnym wieku, kobiet wykluczonych, zafiksowanych na swoich rzeczywistych i fantazmatycznych relacjach z mężczyznami, "działa aż niesamowicie przerażająco" - pisał. Swego lęku i - bez mała - odrazy wobec tego ponurego domu "lalek seksualnych, wycofanych z obiegu, wyrzuconych na strych" nie ukrywał natomiast {#au#993}Słonimski{/#}. Strach prowokował w krytyku agresję: "Przychodzą do głowy myśli brutalne i miałoby się chwilami ochotę rozpędzić tę gromadę kobiet, upiornie zapatrzonych we fragmenty ciał mężczyzn, dawno już pogrzebanych" (A. Słonimski, "Gwałt na Melpomenie", Warszawa 1966). {#au#3310}Irzykowski{/#} odmawiał zaś autorce zarówno talentu dramatycznego, psychologicznej intuicji, jak i głębszej myśli filozoficznej.

Po latach dramat Nałkowskiej staje się na nowo przedmiotem zainteresowania krytyki. Jego nowatorstwu przygląda się uważnie krytyka feministyczna, widząc w eksperymencie Nałkowskiej "wielką i dramatyczną walkę o usłyszenie niezafałszowanego głosu kobiet" (B. Smoleń, "Kobieta i egzystencja. Wokół 'Domu kobiet' Zofii Nałkowskiej", w: Krytyka feministyczna, G. Borkowska i L. Sikorska, Warszawa 2000).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji