Artykuły

Z powodu listu Edwarda Gordona Craiga do Tadeusza Pawlikowskiego

Zajmując się od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku biografią i działalnością Polaka, opinię o korespondencji Anglika z Tadeuszem Pawlikowskim znałem od dawna. W 1984 roku o wymianie listów poinformował szersze grono czytelników Roman Taborski w cennym szkicu "Z dziejów recepcji Edwarda Gordona Craiga w okresie Młodej Polski"1; przytoczył znane przekazy, które pochodziły z drugiej ręki, ale wyglądały wiarygodnie, bo były formułowane albo na bieżąco, albo co prawda niemal po czterdziestu latach, lecz przez pośrednika w kontaktach pomiędzy nimi2. Przeciw bezpośredniemu komunikowaniu się obu zdawała się świadczyć odmienność teatru uprawianego przez Pawlikowskiego od koncepcji i konkretnych propozycji Craiga.

Tadeusz Pawlikowski bardzo rzadko wypowiadał się publicznie. W ciągu ponad dwudziestoletniej aktywności, pomijając recenzje (sygnowane kryptonimami), udzielił ledwie kilku wywiadów, nie publikował programów, manifestów, deklaracji. Jego nazwisko nie pojawiło się na liście udokumentowanych polskich korespondentów autora "Sztuki teatru". Korespondować w dodatku miał nie reżyser, dyrektor, człowiek teatru, lecz redaktor. Tadeusza Pawlikowskiego w charakterze redaktora trudno sobie wyobrazić. Praca redakcyjna wymaga - prócz dbałości o właściwy poziom i profil periodyku - także energii, odpowiedzialności, cierpliwej współpracy z autorami, pozyskiwania ich, także doglądania spraw technicznych, dotrzymywania terminów. Pawlikowski odznaczał się wielu talentami, równocześnie jednak zmiennością nastrojów, okresy wzmożonej aktywności przerywały tygodnie i miesiące apatii, zobojętnienia, uciekania od ludzi, zamykania się w sobie. Nie był dobrym kandydatem na redaktora. Przemawiał za nim tylko autorytet, środowiskowy kult. A jednak... trzy miesiące kierowania redakcją lwowskiego tygodnika "Nasz Kraj" w 1908 roku zapewniły pismu trwałe miejsce w dziejach modernistycznej kultury w tym mieście, także w Polsce.

Lista autorów, którzy tu publikowali w dwunastu numerach, jest imponująca, przy czym w znacznej części byli to pisarze, krytycy młodzi, w każdym razie młodsi od redaktora o kilkanaście, czy ponad dwadzieścia lat, których już wtedy lub wkrótce (niektórych dopiero po latach), zaliczono do najwybitniejszych indywidualności tej epoki. Wiele ich nieraz dzieliło, łączyło zapewne jedno: brak skłonności do schlebiania powszechnym gustom, dbałości o popularność, wręcz przeciwnie: wielu miało odwagę podejmowania nowej trudnej problematyki, nieraz z pogranicza literatury, kultury, filozofii. Wszystko zaś pod patronatem? kierownictwem? Tadeusza Pawlikowskiego. Może dawał tylko nazwisko?

By taką hipotezę zamienić w pewność, trzeba by wskazać w redakcji osobę, grupę osób, rzeczywistych promotorów ambitnej literatury, nowej krytyki, nowego teatru. Kłopot polega na tym, że poza Pawlikowskim, który stanął "na czele komitetu redakcyjnego", piastował stanowisko "kierownika redakcji", znane jest tylko jedno nazwisko, ujawnione zresztą dopiero w momencie ogłaszania końca funkcjonowania tej redakcji. Okazało się, że jej sekretarzem był Henryk Zbierzchowski. On jednak nie mógł być sprawcą trzech świetnych miesięcy "Naszego Kraju". Nie był wybitnym pisarzem, ani nawet dziennikarzem, choć powołanie go do grona redaktorów tego periodyku w 1906 roku można interpretować jako dowód środowiskowego prestiżu. Zbierzchowski współtworzył pismo do 1910 roku, ale tylko ów kwartał - kwiecień, maj, czerwiec - 1908 roku miał oryginalne piętno. Ten literat, prozaik, poeta, dramaturg, satyryk, autor wielu form kabaretowych, jak pisze monografista jego dorobku, "w sposób konsekwentny realizował strategie pisarstwa koniunkturalnego, zależnego od oczekiwań czytającej publiczności, obliczonego na szybki i wymierny sukces"3. W tamtym okresie nic z tego nie widać, zamieszczono kilka jego wierszy, ani więcej, ani mniej niż kilku innych młodszych lwowskich poetów. Do chwili poznania składu zespołu redakcyjnego cały splendor pisma wypada zatem przypisać Pawlikowskiemu.

"Nasz Kraj" powstał w 1906 roku4. "Pismo miało służyć polskiej literaturze i sztuce"; rzeczywiście, było w nim miejsce dla pisarzy lwowskich, zdarzały się interesujące przekłady, starannie pielęgnowano pamięć o niepodległości, periodyk z upływem czasu w coraz większym stopniu nabierał popularnego charakteru. Publikowano materiały krajoznawcze, relacje z lwowskich imprez kulturalnych, z życia lokalnych stowarzyszeń, fotografie interesujących obiektów, także skutków wyjątkowych zdarzeń. W zeszycie z 14 III 1908 roku nieoczekiwanie pod tytułem, zamiast zwyczajowego reklamowego ogłoszenia na całą stronę, pojawiła się wydrukowana dużą czcionką nota Od wydawnictwa tej treści: "Radosną wieścią możemy podzielić się z naszymi czytelnikami. "Nasz Kraj" przystępuje z nowym kwartałem do zupełnej reorganizacji tak wewnętrznej jak i zewnętrznej. Zmieni się okładka, udoskonali graficzna i zdobnicza strona pisma, współpracownictwo obejmą pierwszorzędni polscy pisarze i artyści.

Na czele komitetu redakcyjnego "Naszego Kraju" w nowej szacie stanął Tadeusz Pawlikowski. [...]." Ostatnie trzy cytowane słowa wyeksponowano dodatkowo zwiększoną i "tłustą" czcionką. Kolejny numer zaanonsowano jako okazowy "nowej redakcji" oraz zapowiedziano nieznaczne podniesienie od 1 kwietnia ceny prenumeraty ze względu na "olbrzymie koszta udoskonalenia wydawnictwa". Pierwszej zapowiedzi nie udało się zrealizować: kolejny zeszyt wyszedł zwiększony, z podwójną numeracją, ale przygotowany jeszcze przez dotychczasową redakcję, w starej formule. Poinformowano w nim o likwidacji działu "Na wolne chwile" (szarady, rebusy, łamigłówki, odpowiedzi grafologa).

Z datą 4 kwietnia ukazał się zeszyt I tomu VI. Jako wydawca i właściciel figurował Zygmunt Hałaciński, pismo tłoczono w drukarni "Wieku Nowego". Każdy numer miał identyczną, zaprojektowaną przez Stanisława Dębickiego, okładkę o nieco grubszym papierze. Na wkładce przed pierwszą stroną znalazło się credo redakcji czy raczej wydawcy. Obwieszczono, że "Nasz Kraj" "wchodzi obecnie w nowy okres rozwoju i staje się tygodnikiem prawdziwie zdobnym, poświęconym sprawom twórczości i kultury polskiej". Między innymi deklarowano: "Wydawnictwo pragnie być bezpartyjnym posterunkiem wszelkiej szczerej i bujnej twórczości. [...]. Dążenia pisma nie będą oparte na jakimś jednym, z góry ustalonym szablonie programowym czy wyłączności ideowej. Chce ono być terenem krzewienia się twórczego czynu polskiego, ostoją różnolitych indywidualności".

Nikt dotąd nie sięgnął do tego programu, nikt nie przeprowadził próby kontroli stopnia realizacji tych założeń, nie będzie jej oczywiście także poniżej. Natomiast wszyscy piszący o środowisku literackim Lwowa pierwszej dekady XX wieku są zgodni, że tygodnik przez trzy miesiące stał "na wysokim poziomie wymagań literackich i artystycznych", co obiecywano czytelnikom w inauguracyjnym przesłaniu. Ujawniono w nim obecność w redakcji Józefa Kościelskiego i Zdzisława ks. Czartoryskiego jako członków "komitetu redakcyjnego na Księstwo Poznańskie". Być może obaj wspomagali wydawnictwo finansowo, dzięki czemu było ono "prawdziwie zdobnym". Winiety, ozdobniki, inicjały projektowali, prócz Stanisława Dębickiego: Henryk Kunzek, Witold Wojtkiewicz, Stanisław M. Jaworski, Włodzimierz Konieczny, Odo Dobrowolski, Wojciech Jastrzębowski, Marian Olszewski.

Chcąc dać wyobrażenie o charakterze pisma, w którym ukazała się najpierw entuzjastyczna, sporych rozmiarów, sylwetka Edwarda Cordona Craiga, a po kilku tygodniach jego artykuł, podobno specjalnie dla "Naszego Kraju" napisany, a w każdym razie pierwszy raz tu wydrukowany, można przykładowo wymienić kilku pisarzy i krytyków współpracujących wtedy z "Naszym Krajem". Do starszego pokolenia należeli na przykład Wacław Sieroszewski, Jan Lemański, Stanisław Przybyszewski, Lucjan Rydel, korespondencję z okolic Los Angeles nadesłał Wincenty Lutosławski; "młodzież" (przed trzydziestką) to Stanisław Womela, Józef Ruffer, Józef Jedlicz, Juliusz German, Roman Jaworski, Stanisław Miłaszewski.

Bardzo wartościowa była reprezentacja krytyków literackich (nieraz w dziale "Spojrzenia" komentowali utwory ogłaszane w tym samym lub poprzednim zeszycie). Ich recenzje książek zbliżały się do esejów; tak było, na przykład, z "Początkami modernizmu katolickiego" we Francji pióra Mariana Zdziechowskiego. W tym gronie najaktywniejszy był Karol Irzykowski, który w ciągu trzech miesięcy ogłosił tu kilka różnorako pomyślanych opinii, kilka esejów (w tym "Dwie rewolucje", "Czy mord może być koniecznością?", "Z tajników bohaterszczyzny"), publikował też wiersze i prozę. Tu jako "teoretyk" debiutował Ostap Ortwin ("O prawdę w sztuce", "Żywe fikcje"). Tu wypowiadał się Juliusz Tenner, między innymi sformułował "Kilka myśli o nowoczesnej sztuce aktorskiej". ("Z powodu występu trupy japońskiej p. Hanako w Teatrze Miejskim we Lwowie"). Sprawy teatru nie zajmowały wiele miejsca. Poza wymienionymi publikacjami godna pamięci pozostaje tylko korespondencja z Moskwy Wacława Moraczewskiego "Teatr Artystyczny Stanisławskiego"5.

Interesujący, niebanalny był dobór tłumaczeń. Dość wymienić przekłady wierszy Walta Whitmana, Paula Claudela, prozy Hugona von Hoffmannstahla - utwory te bywały raz zwięźlej, raz szerzej omawiane. W jednym z kwietniowych zeszytów nie można przeoczyć tłumaczenia Leona Schillera fragmentu "Żywotów urojonych" Marcela Schwoba (przekład innego fragmentu w sierpniu 1907 roku, więc jeszcze w "starym" "Naszym Kraju", był literackim debiutem przyszłego reżysera).

W numerze z 23 maja znalazła się odezwa Komitetu wyłonionego w Towarzystwie Wzajemnej Pomocy Literatów i Artystów Polskich, wzywająca do godnego uczczenia przypadającej w następnym miesiącu dwudziestej piątej rocznicy śmierci Cypriana Norwida; apel został uzasadniony rozbudowaną argumentacją, a wśród jego sygnatariuszy obok, między innymi, Wilhelma Bruchnalskiego, Józefa Kallenbacha, Juliusza Kleinera (przedstawiciela Kółka Polonistów Czytelni Akademickiej), znalazło się kilkoro ludzi, między innymi Wanda Siemaszkowa, ówczesny dyrektor Teatru Miejskiego Ludwik Heller i Tadeusz Pawlikowski (ten epizod nie był dotąd dostrzeżony przez jego biografów). Zamieszczono kilka wierszy autora "Mojej piosnki", jeszcze jeden w następnym zeszycie, każdemu towarzyszył zwięzły komentarz Romana Zrębowicza w "Spojrzeniach".

Na tę, może zbyt obszerną, a jednocześnie powierzchowną informację o zawartości "Naszego Kraju" wiosną 1908 roku pozwoliłem sobie tylko dlatego, by dać pojęcie o rodzaju kultury literackiej, która była bliska Tadeuszowi Pawlikowskiemu, o środowisku, w którym były dyrektor teatrów w Krakowie i Lwowie wówczas się poruszał. Brak było w tym zakresie rozeznania. Wreszcie była to także mimowolna prezentacja pisma, które świadomie podjęło się wówczas popularyzacji osoby i poglądów Edwarda Gordona Craiga.

W otoczeniu redaktora Pawlikowskiego można wskazać co najmniej trzy młode osoby, które były mu już znane z niedawnych kontaktów teatralnych (Lucjana Rydla i Stanisława Przybyszewskiego znał jeszcze z Krakowa). Józef Jedlicz, zamieszkały we Lwowie od 1906 roku, należał wraz z Pawlikowskim do współzałożycieli w 1907 roku Związku Teatrów i Chórów Włościańskich (którego były dyrektor został I wiceprezesem), młody poeta redagował "Poradnik Teatrów i Chórów Włościańskich". Karol Irzykowski, tak często pojawiający się na łamach "Naszego Kraju", to współautor "Dobrodzieja złodziei. Wesołej tragedii oryginalności" wystawionej przez Pawlikowskiego dwa lata wcześniej, na kilka tygodni przed końcem lwowskiej dyrekcji. Stosunkowo często, bo prawie w połowie numerów "pisma Pawlikowskiego" pojawiały się teksty Juliusza Germana, wtedy autora dwóch utworów dramatycznych, których prapremiery przygotował obecny redaktor. W 1904 roku we Lwowie była to baśń "Lilith" z Konstancją Bednarzewską w roli tytułowej, w listopadzie 1907 roku w Krakowie "Mściciel". Realizacja "Lilith" była sukcesem, okres przygotowań, okoliczności premiery zaowocowały serdecznym porozumieniem autora ze starszym o 20 lat reżyserem; pisząc drugi dramat. German czytał protektorowi kolejne gotowe sceny, a ten zadecydował, by utwór pokazać najpierw w Krakowie, wyraził gotowość reżyserii, a Ludwik Solski przystał na takie rozwiązanie. W III akcie dramatu, którego bohaterem był Mieczysław Romanowski, poeta i powstaniec 1863 roku, Pawlikowski świadomie wyeksponował scenę biczowania przez rosyjskiego żołnierza obnażonych pleców polskiej kurierki. Widzowie niemal doprowadzili do zerwania premiery, cenzura uzależniła zgodę na kolejne spektakle od "zmian zasadniczych w trzecim akcie, który wywołał ogromne zgorszenie. Cóż było robić? Skreśliliśmy połowę trzeciego aktu"6.

W pierwszej połowie 1908 roku German przebywał na stypendium literackim we Włoszech. W drugim zeszycie redagowanego przez Pawlikowskiego periodyku ukazał się bardzo emocjonalnie skreślony - "portret" afirmujący Edwarda Gordona Craiga, łączący elementy jego biografii z prezentacją poglądów i dokonań Anglika oraz wrażeniami z osobistych spotkań z nim we Florencji. Składał się na sylwetkę niezwykłego "artysty marzyciela". German pisał: "To jest artysta marzyciel, który chce zreformować teatr dzisiejszy, a wie o tym, że na reformę tego teatru trzeba czekać lat długie dziesiątki"7. Informował, że w jego pracowni zauważył zdjęcie Stanisława Wyspiańskiego. "To jest ojciec waszego teatru - rzekł [Craig - przyp. J.M.], schylając głowę. Słyszałem o nim, choć dzieła jego nie znam. Onorate l'altissimo poeta"8. German dał wyraz swemu przekonaniu, że: "Jego [Anglika - przyp. J.M.] idealny reżyser istniał niedawno także w Polsce"9. Nie minęło jeszcze pół roku od śmierci autora "Wyzwolenia", sugestia wydawała się oczywista.

Skąd zdjęcie polskiego "artysty teatru" we Florencji, trudno odgadnąć. Nie wiadomo, z kim stykała się Isadora Duncan, ówczesna towarzyszka życia Craiga, podczas pobytów w Warszawie, z kim spotkał się on sam, przybyły tutaj podczas jej drugiej wizyty w grudniu 1906 roku - to wtedy mógł mu ktoś mówić o Wyspiańskim, obdarować go fotografią. Pół wieku później Craig wspominał, że o polskim artyście dowiedział się albo w 1906, albo w 1907 roku od polskiej rodziny zamieszkałej we Florencji. Lista potencjalnych informatorów nie jest zamknięta10.

Zajmujące jest bardzo późne - spisane po drugiej wojnie światowej, domagające się ograniczonego zaufania - wyznanie Germana, że inspiratorem korespondencji z Florencji był Pawlikowski, który taki tekst zamówił u młodego dramatopisarza, że w 1908 roku powstał on "na życzenie" ówczesnego redaktora "Naszego Kraju". Czytamy: "Pawlikowski prosił mnie specjalnie, abym go [Craiga - przyp. J.M.] odszukał, odbył z nim rozmowę i zdał z niej relację. Poznałem Craiga we florenckiej winiarni Lappiego, [...]. Odwiedzałem go w jego florenckiej pracowni na Lungarno i przekonałem się, że słyszał dużo już o Tadeuszu Pawlikowskim i że odpowiada wymarzonemu przez Craiga typowi idealnego reżysera"11. We wspomnieniu o Pawlikowskim nie brak ewidentnych drobnych pomyłek, poważniejszym błędem pamięci wydaje się przekonanie o gotowości Anglika do uznania byłego dyrektora teatrów w Krakowie i we Lwowie za wzorcowego reżysera. Idealizacja zaprzyjaźnionego, a od trzydziestu lat już nieżyjącego reżysera-dyrektora poszła niewątpliwie za daleko. Zadziwiające jest już samo domniemane intensywne zainteresowanie Pawlikowskiego Craigiem. W jego przedstawieniach trudno się doszukać śladów fascynacji czy choćby zbieżności z kierunkiem poszukiwań, stylistyką pomysłów Anglika. Pawlikowskiemu mogło być bliskie jedynie postawienie w centrum teatru reżysera jako autonomicznego twórcy12. Dlatego ze sceptycyzmem odnosiłem się do wiadomości o pisemnych kontaktach pomiędzy nimi, choć czas i okoliczności pojawienia się tej informacji w 1908 roku na łamach "Naszego Kraju" nakazywały uznać ją za prawdziwą.

W siedem tygodni po publikacji szkicu Germana pismo ogłosiło w zeszycie z 30 maja artykuł - jak podkreślono "z angielskiego manuskryptu" - "Niektóre złe dążności współczesnego teatru". Redakcja w przypisie do tytułu z dumą i emfazą powiadomiła: "Angielski artysta- dramaturg p. Gordon Craig, genialny, prawdziwie twórczy esteta, odkrywca nowych światów sztuki scenicznej i odrodziciel jej piękna. [...] obdarzył "Nasz Kraj" dzięki staraniom [...] Juliusza Germana oraz przyjaznej wymianie listów z redaktorem Pawlikowskim rękopisem niniejszego studium, napisanego dla nas umyślnie.

Podajemy dziś we wiernym przekładzie p. Grossa złote myśli tego jasnowidzącego i rozświetlającego mroki współczesnej teatralności artysty z równym zadowoleniem, jak i z obawą, że nierozważny Czytelnik dopatrzeć się w nich zechce aluzyj do stosunków w naszych teatrach, których p. Craig bynajmniej przecież nie ma na oku"13. Zatem Anglik spisał swe refleksje specjalnie dla "Naszego Kraju", na prośbę Pawlikowskiego, dzięki zabiegom Germana. W tekście, wymieniając sporadyczne próby zmierzające w kierunku odnowy teatru, wspomniał o Polsce: "Są też teatry polskie... czuje się, że więcej niż "coś niecoś" powołał do życia Wyspiański... to rzeczywiście był wielki człowiek - ucierpiał on z powodu małych naśladowców... czyżby oni byli w Moskwie?..."14

Trudno rozszyfrować sens tej enigmatycznej wzmianki, łatwo jednak spostrzec, że Craig znał nazwisko Wyspiańskiego, wiedział i "coś niecoś" o jego twórczości, zanim doszło do kontaktów Anglika z Leonem Schillerem. Polak pierwszy list skierował do niego dopiero miesiąc później, 29 czerwca 1908 roku. Poznali się osobiście prawdopodobnie na przełomie stycznia i lutego 1909 roku, gdy "The Mask" od grudnia drukowała kolejne części "Dwóch teatrów. Wstępu do "eseju o teatrze groteski"", pół roku później, w numerach z lipca i października 1909 roku ukazał się tekst. "Nowy teatr w Polsce: Stanisław Wyspiański15.

Wypada zastanowić się, czy "Niektóre złe dążności..." rzeczywiście zostały napisane specjalnie dla "Naszego Kraju", by zadość uczynić prośbie Tadeusza Pawlikowskiego. Roman Taborski już dawno ustalił, że był to rzeczywiście pierwodruk (nie udało się zidentyfikować imienia tłumacza). Tekst w oryginalnym brzmieniu ukazał się niemal pół roku później w "The Mask", ale bez cytowanego "polskiego" akapitu16. Warszawski badacz pominął drobny szczegół na końcu polskiego tekstu, jego datowanie: "Florencja, w marcu 1907"17. Jeśli rok został podany prawidłowo, to Craig ofiarował "Naszemu Krajowi" artykuł napisany dwanaście miesięcy przed spotkaniem z wysłannikiem polskiego pisma, do którego dopisał grzecznościową "polską" dygresję. Jeśli w datowaniu jest pomyłka, to artykuł powstał rzeczywiście dla Polaków, a autor z polskiego akcentu zrezygnował, ogłaszając wersję dla "Europy", której nazwisko Wyspiańskiego niewiele mówiło.

I oto wreszcie dochodzimy do genezy powyższych dywagacji. Znalazł się dowód korespondencji Tadeusza Pawlikowskiego z Edwardem Gordonem Craigiem. Jest to krótki list Anglika, który trafił do Biblioteki Jagiellońskiej w 2001 roku, gdy rodzina przekazała tej książnicy swe cenne, bogate zbiory Archiwum Domowego Pawlikowskich, w podstawowej części gromadzone i przechowywane w Domu pod Jedlami na Kozińcu w Zakopanem. List był eksponowany na wystawie wybranych darów z ogromnego zbioru w październiku 2001 roku. Obecnie znajduje się w Oddziale Rękopisów, w teczce o sygnaturze 11375 III. Jego treść jest banalna i konwencjonalna, bez żadnego merytorycznego znaczenia. Ta mała kartka papieru przecież jest ważna, bo usuwa wszelkie wątpliwości co do istnienia korespondencji, dowodzi, że była ona obustronna. Zawiera odpowiedź na wiadomość przekazaną przez Pawlikowskiego. List jest niedatowany, prawdopodobnie został napisany w kwietniu, najpóźniej na początku maja 1908 roku. To fragment korespondencji autora z redaktorem, a nie dwóch ludzi teatru. Koperta adresowana jest na ul. Fredry 7 we Lwowie, gdzie mieściła się redakcja "Naszego Kraju".

"Edward Gordon Craig pisze:

Drogi Panie,

Pańską odpowiedź na mój list otrzymałem dzisiaj.

Będę miał przyjemność przesłać Panu artykuł w ciągu kilku dni.

Pozdrawiam Pana

Edward Craig

Bardzo chciałbym zobaczyć kopię Pańskiego czasopisma18.

O tym, że kontakt "Naszego Kraju" - czy osobiście Tadeusza Pawlikowskiego - z autorem "Sztuki teatru" nie był przypadkowy, wynikał z autentycznego zainteresowania, a ludziom skupionym wokół redakcji, czy samej redakcji istotnie zależało na propagowaniu idei Craiga, świadczy zaangażowanie się w propagowanie wydawanego przez niego pisma. W egzemplarzach "Naszego Kraju" z okresu kierownictwa Pawlikowskiego, przechowywanych w Dziale Rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej (teczka o sygnaturze 11374 III - brak w niej ostatniego zeszytu XII i XIII), a także w kompletnym zbiorze w moim posiadaniu, w jednym z numerów znajduje się ulotka o rozmiarach 28 cm x 17.8 cm, wydrukowana na żółtym papierze, starannie, estetycznie zakomponowana czcionką różnego rodzaju, różnej wielkości, zachęcająca do abonowania wydawnictwa Craiga. Tego druku nikt z piszących o jego polskiej recepcji nie odnotował, a przecież stanowi jeszcze jedno - nieznane dotąd - świadectwo starań o upowszechnienie u nas koncepcji Anglika na początku XX wieku. Przy czym nie można przeoczyć, że w ulotce prezentowano pismo nie jako wypowiedź nowatora, rewolucjonisty, lecz jako organ erudyty, może nawet konserwatysty. Czytelnicy lwowskiego tygodnika wiosną 1908 roku dowiadywali się:

"The Mask" (Maska). Jedyne pismo poświęcone sztuce teatru.

"Maska" zaznajamia inteligentną publiczność z wieloma dawniejszymi i nowymi poglądami na sztukę teatru, zbyt długo zaniedbywanymi lub zapomnianymi. "Maska" nie usiłuje wziąć udział [sic] w tzw. reformie nowego teatru - na reformę tę jeszcze jest za wcześnie: nie głosi nie stwierdzonych jeszcze teoryj, ale zwiastuje istnienie siły żywotnej, poczynającej się objawiać w pięknej i skończonej formie, opartej na starej i szlachetnej tradycji.

Z szeregu pisarzy i artystów umieszczających swe prace w "Maska" wymieniamy: [tu następowało alfabetyczne wyliczenie dużej liczby nazwisk, wśród których znajdowało się dwóch Polaków: "German Juliusz" i "Nowaczyński Neuwert"]

Prenumerata roczna wynosi 20 franków (8 rubli) z wolną przesyłką pocztową.

Biuro "The Mask": 2 Lung'Arno Acciauoli, Florencja, Włochy19

Krąg czytelników "The Mask" mógł być większy niż dotąd przypuszczaliśmy. "Nasz Kraj" Pawlikowskiego z pewnością na różne sposoby o to zabiegał: z jakim skutkiem - nie wiemy.

1 Zob.: Roman Taborski, "Z dziejów recepcji Edwarda Gordona Craiga w okresie Młodej Polski", "Przegląd Humanistyczny" 1984 nr 7/8, s. 39-48.

2 Zob. Janusz German, "Tadeusz Pawlikowski", "Twórczość" 1946 nr 10: przedruk: idem, "Od Zapolskiej do Solskiego. Wśród przyjaciół", Warszawa 1958, s. 55.

3 Władysław Waszczuk, "Pisarz wobec koniunktury. Twórczość literacka Henryka Zbierzchowskiego", Lublin 2000, s. 68.

4 Właścicielami i wydawcami byli Zygmunt Hałaciński, w którego drukarni publikowano pismo, oraz Bronisław Laskownicki, od początku - pomijając interesujący nas okres - redagujący tygodnik. Ten drugi - warto wiedzieć - w 1901 roku był inicjatorem "Wieku Nowego", pierwszego w Galicji, taniego, ilustrowanego, sensacyjnego, popularnego dziennika.

5 W dwóch trzecich wypełnia ją opis przedstawienia "Życia człowieka" Leonida Andrejewa połączony z uwagami o dramacie, który Pawlikowski w następnym sezonie wystawił we Lwowie, a burzliwie komentowana premiera należała do najbardziej nowatorskich w jego dorobku.

6 Janusz German, op. cit., s. 51.

7 Janusz German, "Gordon Craig", "Nasz Kraj" 1908, t. VI, z. II, s. 31-32.

8 Ibidem, s. 32.

9 Ibidem, s. 32.

10 Zob.: Roman Taborski, I. c, s. 39.

11 Janusz German, op. cit., s. 53-54.

12 Tak zobaczył i opisał Pawlikowskiego w 1906 roku Jerzy Żuławski. Zob.: Jerzy Żuławski, "Tadeusz Pawlikowski", "Kurier Lwowski" 1906 nr 259.

13 Edward Gordon Craig, "Niektóre złe dążności współczesnego teatru", "Nasz Kraj" 1908, t. VI, z. IX, s. 173.

14 Ibidem, s. 177.

15 Zob.: "Mała kronika życia i twórczości Leona Schillera 1887-1924", [w:] Leon Schiller, "Na progu nowego teatru 1908-1924", opracował Jerzy Timoszewicz, Warszawa 1978, s. 9-10.

16 Zob.: Roman Taborski, I. c., s. 39.

17 Edward Gordon Craig, "Niektóre złe dążności..., s. 177.

18 Za odczytanie rękopisu Edward Gordon Craiga i jego przetłumaczenie bardzo serdecznie dziękuję dr Agnieszce Marszałek. Przedstawione rozczłonkowanie przekładu odpowiada układowi angielskiego oryginału. Oto jego tekst: "Dear Sir, your reply to my letter was received today. I shall have pleasure in sending you an article in the course of a few days. I salute you Edward Craig

I would very much like to see a copy of your Journal".

19 Biblioteka Jagiellońska, Dział Rękopisów, teczka o sygn. 11374 III, k. 172.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji