Artykuły

Pogrzeb w Marii Awarii

- Ja jestem bardzo wstydliwą osobą, co mi nie przeszkadza występować na scenie w majtkach. Albo, gdy byłam jeszcze aktorką, wybierać totalnie trudne role. Zazwyczaj było to związane z graniem na golasa, graniem wariatów, zgwałconych dzieci, miłości kazirodczych, zabijania rodziców młotkiem. To mnie zawsze kręciło. Wszystkie te mroki - mówi aktorka i piosenkarka, MARIA PESZEK.

Od 2007 roku Radio Roxy organizuje najmniejsze koncerty świata. Jutro ukaże się DVD z zapisem twojego. Do tego jest też książeczka. Ale zanim mi wytłumaczysz, dlaczego włożyłaś do niej zdania typu: "peszkowa ma mordę jak martwa świnia", zapytam cię o kilka innych rzeczy. Po pierwsze: z czego ty w ogóle żyjesz?

- Z performerstwa. Czyli komunikowania się z ludźmi na różnych płaszczyznach. Jedną jest koncertowanie, drugą pisanie, trzecią prowadzenie audycji w radiu.

No i jak się to performerstwo robi totalnie radykalnie, przewalczając te wszystkie podszepty typu, kto to kupi, to można z tego żyć. Czasem nawet fantastycznie.

Maria Peszek zaprasza na Najmniejszy Koncert Świata

Czyli jeśli chodzi o stały dochód...

- ...to mam tę audycję w radiu. Do tego regularnie czytam audiobooki.

Kiedyś pisałam również do "Elle", ale prezes ze mnie zrezygnował. Powiedział, że to jest trop intelligent. Pewnie miał rację. Przejęła mnie więc gazeta o podejrzanej nazwie "Existence".

Piszesz tam felietony?

- Straszne słowo.

Dlaczego?

- Bo dużo ludzi pisze felietony. To, co ja robię, nazywam Maniufakturą. Przepuszczam przez siebie kawałki rzeczywistości, a Edek, mój konkubent, robi mi do tego zdjęcie. Taki twór.

Ja nie mógłbym robić Maniufaktury?

- Ty mógłbyś robić Tomkurę albo Kwaśniurę.

Ważne było dla ciebie, żeby mieć stały dochód?

- Jak dostawałam tę propozycję, to nie bardzo, bo akurat byłam na fali totalnej popularności płyty "Maria Awaria".

Deszcz pieniędzy?

- Raczej mżawka, ale nie ma co ściemniać, że było źle.

Wyschło?

- Ciągle coś kapie, ale to już nie to.

Własne mieszkanie już masz?

- Tak.

I konkubenta.

- Od 18 lat.

W jednym z wywiadów opowiadałaś, że w sumie go nie zdradzasz, ale masz kosmate myśli czy coś w tym stylu. Nie mogłabyś tak prosto?

- Czyli?

Sypiasz z innymi?

- Ja się nie puszczam. "Bo się brzydzę i za bardzo się wstydzę. Nawet gdy się schlam, pion swój mam".

Lubię się za to całować.

Z innymi?

- No tak.

Jak?

- Różnie.

Namiętnie?

- Też.

Ale w sumie czemu?

- Co czemu?

Czemu całujesz się z innymi facetami?

- A mogę nie wiedzieć czemu?

Lubisz udawać Greka, co?

- No dobra, wiem.

To jest tak, że rozmawiasz z kimś, jest jakaś intensywność przekazu, ale nagle przestaje ci to wystarczać, no i co jest dalej? Musisz dotknąć.

Mam też taką teorię, że jak spotykasz kogoś, gadasz, gadasz, jest fajnie, to tworzy się taki bąbel i lądujesz jakby w bocznej odnodze czasu. Znasz teorię czasów bocznych Brunona Schulza?

Czyli jak wpadasz w taką boczną odnogę czasu...

- ...to możesz wszystko bez konsekwencji.

Edek się na to zgadza?

- To dziwny człowiek ten Edek.

On mi powiedział kiedyś: daję ci całą miłość świata, ale tobie mało. Chcesz więcej.

Jeśli chodzi o miłość, atencję, to ja rzeczywiście jestem jak studnia bez dna. Zresztą pewnie dlatego jestem tym performerem, bo jak wchodzę na scenę, ci ludzie mnie kochają albo nienawidzą, w każdym razie budzę w nich silne emocje, to wtedy jest mi dobrze.

To jest takie moje upośledzenie.

On też?

- Co też?

Całuje się z innymi kobietami?

- Mógłby, gdyby chciał.

Ja mu powiedziałam, że jeśli dla niego kiedyś byłoby to coś ważnego i pięknego, żeby się przekochać z inną kobietą, to myślę, że potrafiłabym to zrozumieć. Ale gdyby mi o tym powiedział wcześniej.

Ja go tak bardzo kocham, że chciałabym, żeby on był wolny. Również w takich rzeczach.

Ale oczywiście nie wiem, jak by się to skończyło.

Lubisz o sobie myśleć, że jesteś taka świetna?

- Tak. I wyobrażam sobie, że on by wtedy powiedział..

Zresztą co ja tu będę wymyślała. Byliśmy ostatnio w Wietnamie, chodził po nocy, robił zdjęcia kobietom. Bo on fotografuje. A potem, że one takie cudowne, zupełnie inne, otwarte. Ja mu wtedy: jak chciałbyś się kiedyś z taką kobietą kochać, to mi tylko powiedz.

I co?

- Kompletnie był zachwycony.

Ale co było dalej?

- No, że dziękuje, że to cudowne, co mówię, ale nie skorzysta.

Dlaczego?

- O to już nie zapytałam.

Skrzywdziłby cię strasznie.

- Pewnie tak, ale ja bym chciała, żeby on był szczęśliwy, bo życie takie krótkie, a potem nic nie ma.

Ja bym się tylko bała, że on się w kimś zakocha, zostawi mnie, a ja umrę.

Kozakujesz trochę?

- Myślę, że jestem już całkiem niezła. Ale chcę być bardziej, bo muszę nakarmić te bestie, co przychodzą na koncerty.

A nie masz wrażenia, że miłość polega między innymi na tym, że sobie odmawiasz?

- To, że sobie z miłości odmawiasz, to jest zajebiste, ale to, że z miłości nie zakazujesz, to jest inna sprawa.

Powiedz mi, że chciałbyś, a potem sobie odmów.

- Wtedy byłabym kompletnie dopieszczona. I być może to jest właśnie to, o co mi chodzi.

Mieszkacie razem?

- Tak, ale w różnych pokojach, rozdzielonych jeszcze jednym.

Czasami śpimy razem, bo fajnie jest się przytulić i być ze sobą blisko. Ale zawsze można odmówić. Najczęściej się odmawia, gdy dużo się pracuje. Bo wtedy w głowie nie ma miejsca na to.

Masz kota albo psa?

- Nic, co żyje. Chociaż nie, paprotki mamy dwie.

Mieszkanie jest twoje czy Edka?

- Wiesz, że nie wiem, jak to jest na papierze.

Hmm...

Myślę jednak, że moje. Tak, z pewnością. Rodzice mi zresztą pomogli. No i miałam mieszkanie w Krakowie, które specjalnie w tym celu sprzedałam.

Tak, myślę, że włożyłam w nie więcej papierów. Ale samochód jest jego. To znaczy on go tankuje i o niego dba.

Kurde, przypomniałeś mi właśnie, że muszę napisać testament. Byłam już nawet w tej sprawie u prawnika, ale potem to zaniedbałam.

Testament!?

- Bo może mi się coś stać i wtedy w myśl prawa, które obowiązuje w tym kraju, Edek nie będzie miał nic. Dosłownie. A on jest współtwórcą wszystkiego, czym jestem w życiu i w sztuce.

Naprawdę.

To jest tak, że ze mnie wychodzi impuls, zupełnie bełkotliwy, co pewnie ma coś wspólnego z tym, że jednak kobietą jestem, i Edek ten bajzel układa. On mi jest do tego niezbędnie potrzebny. I wszystko tak wygląda.

Maria Peszek na najmniejszym Koncercie Świata

Miałaś kiedyś wątpliwości, czy jesteś dziewuchą, czy nie?

- Bardzo poważne. I ciągle mam. Nie czuję się kobietą.

A czym?

- Mnie śmieszą takie bardzo wyraźne podziały.

Mam kłopoty z tymi wszystkimi kobiecymi tematami. Nie, nie umiem z nimi rozmawiać, bo prędzej czy później zawsze musi się pojawić temat, że piersi, że uroda.

Konkurencja?

- Nie wiem, z czego to wynika, i nie walczę z tym. Zawsze mi było lepiej z chłopakami, nigdy nie miałam koleżanek. Zresztą nie bardzo mnie chciały.

A faceci to cię traktują jak co?

- Rożnie.

Jak nie wiadomo co?

- Często.

Słuchaj, ja wzbudzam przeróżne emocje. Przeważnie skrajne. Może dlatego, że mam w sobie taką niepokojącą dozę wolności, która sprawia, że ludzie albo mnie uwielbiają, albo nienawidzą.

Często też wzbudzam uczucia opiekuńcze.

Chciałbym cię zapytać, czy...

- ...mi się dziewczyny podobają?

Mogę zapytać i o to.

- Absolutnie doceniam ich piękno. Natomiast jeśli chodzi o przygody erotyczne, to wszystko przede mną.

Podrywają mnie dziewczyny. I to często.

To znaczy?

- No idę z kolegą do klubu, siedzimy, gadamy i nagle jakaś dziewczyna zaczyna się do mnie uśmiechać. A potem znowu. I tak przez cały wieczór. Ja też się odśmiechuję, bo to jest zawsze przyjemne.

Ona przynosi mi kartkę, a tam telefon, zadzwoń do mnie.

No i co?

- Myślę, że może jej się podobam.

I chce się z tobą kochać?

- Myślę, że może tak.

A może po prostu widzi znaną dziewuchę i...

- ...nie jestem aż taka znana. A w klubie to już w ogóle nie bardzo wiadomo, kto jest kto.

Miałaś kiedykolwiek tak, że pomyślałaś sobie: fajnie by było być taką ekstra laską. Taką...

- ...Bellucci?

Na przykład.

- Ja się cieszę, że mam taki mały biust. W ogóle lubię siebie taką, nie wiem, jak to nazwać, ale lubię. I nie chciałabym. Nigdy nie marzyłam. Choćby dlatego, że to jest takie totalnie nieosiągalne. Jestem innym stworem i już.

A facetem chciałaś być?

- Jankiem Kosem. Tak. Bardzo.

A co ci się tak w tych facetach podoba?

- To, że mają mniej problemów z decyzjami. A na pewno mniej niż ja. Uważam też, że mają taki bardziej syntetyczny umysł, czego mi brakuje. To, w czym żyję, to jest jakaś matnia, chaos.

Nie myślałaś, żeby pójść do kogoś, kto zawodowo pomaga w porządkowaniu chaosu?

- Myślę, że to by było artystyczne samobójstwo.

Czyli wolisz...

- ...jestem śmiertelnie zmęczona tym chaosem, tą matnią, ale to jestem ja. I jeśli sobie to uporządkuję, to zniknę.

Mogłabyś być facetem?

- Nigdy nie myślałam, żeby coś tak radykalnie w sobie zmienić. Naprawdę dobrze się w swojej skórze czuję. To znaczy czułam, bo teraz jestem w okresie przejściowym.

Słuchaj, to jest tak, że jak robię jakiś projekt, to uwielbiam ten proces krystalizacji. On zaczyna się wtedy, gdy już wiem, czego chcę. Zamykam się wtedy w norze. Pleśnieję. Przepoczwarzam. A teraz jest tak, że jestem tą Marią Awarią, którą już nie jestem, denerwuje mnie ten pióropusz, te pistolety, to, że się muszę do majtek rozbierać.

Ja bym chciała, żeby ta Maria Awaria już wreszcie umarła. I najchętniej to ja bym jej wyprawiła pogrzeb, ale nie mogę, bo ludzie wciąż na koncerty przychodzą i żądają tego pióropusza, tych majtek.

A ja już wiem, kim mam być, czekam i nie mogę się wcielić.

I kto się ma urodzić?

- Tego to już na pewno teraz ci nie powiem.

Czyli na razie jesteś po prostu sobą?

- Tak, i dlatego to jest takie bolące. A ja nie lubię, jak mnie boli. Uciekam od bólu.

Dlatego też ta książeczka jest dla mnie taka ważna. Bo to jest zamknięcie Marii Awarii. Zamknięcie tej trumny.

A dlaczego w tej książce tak nieładnie o sobie mówisz?

- Ja używam słów ludzi.

No tak, ale to ty je wybrałaś.

- Tę książeczkę pierwsi zobaczyli rodzice. Chciałam, żeby powiedzieli, czy to w ogóle ma sens. Mama była zdewastowana. Płakała. Mówiła: dlaczego tak jest, że trzy czwarte ludzi ma z tobą problem?

Ja mówię, że to nie tak. Że tych dobrych głosów było w sumie więcej, ale one są nudne. No bo ile razy można powiedzieć: kocham cię, Mario Peszek.

Te złe są dużo ciekawsze. Mają świetniejsze frazy. Super brzmią. Fantastyczne muzycznie.

Moim ukochanym wpisem w internecie jest... jak to tam było... mam: mała, brzydka, karłowato-wymiotna menelica.

To są takie frazy, że mi się aż chce z nich utwór muzyczny robić. Zresztą ta książeczka jest jak utwór muzyczny. Bo są w niej molowe i durowe elementy.

Czytasz w internecie opinie na swój temat?

- Najczęściej jest tak, że "życzliwe" osoby mi przysyłają. Że niby to żart.

A dla ciebie to przykre?

- Oczywiście. To nie jest przecież tak, że czytam, że jestem ścierwem, albo podobna do świni, i mnie to nie kosztuje. Robienie tej książeczki to była bolesna sprawa.

No to dlaczego?

- Bo po pierwsze, chciałam, żeby ta książeczka nie wyglądała jak wszystkie inne. Czyli zdjęcia z koncertów, historia sukcesu.

Po drugie, dla artysty nie ma nic bardziej totalnego, niż gdy wywołuje skrajne emocje. Po to się to robi.

Po trzecie, pojechałam do Wietnamu. Na siedem tygodni. Tam mnie zachwycił chaos, jakaś taka inność, ludzka pogodność i rozluźnienie. Jednym słowem to wszystko, co było dla mnie nieosiągalne po tych dwóch latach strasznego zapieprzu z Marią Awarią.

Wróciłam 6 kwietnia, 9 miałam koncert, cudownie, jestem kimś innym, 10 roztrzaskał się samolot.

Być może gdyby nie ten Wietnam, to tego, co wydarzyło się później, nie zobaczyłabym tak ostro.

A co zobaczyłaś?

- Że w Polsce jest straszna masa nienawiści. Że dla ludzi wszystko jest białe lub czarne. I dla mnie to było jak wybuch jakiegoś wrzodu. Trysnął ten cały nagromadzony przez lata cuchnący syf, ale z drugiej strony to było wyzwalające. I to mnie natchnęło, by zrobić tę książeczkę.

Czyli te obelgi pod własnym adresem...

- ...mnie to totalnie oczyszcza, wyzwala.

W sensie, że jak te wszystkie straszne o sobie rzeczy wydobędziesz na światło dzienne, to...

- ...oswoję demona?

Właśnie.

- Ta książeczka to nie jest psychoterapia.

Ja jestem totalnie dumna z tego, że ludzie mnie kochają albo nienawidzą. Uważam to za sukces, że nie jestem im obojętna, bo dla artysty zajebistą rzeczą jest, gdy działa na ludzi żrąco.

A jeśli chodzi o moje cycki, to lubię swoje cycki. One zresztą kiedyś były dużo większe, bo ja też byłam trochę większa.

Wtedy bardziej ci się podobały?

- Ja swoje ciało lubię generalnie za to, że jest sprawne i totalnie skuteczne we wszystkim, co ja chcę zrobić. Lubię je też za to, że jest takie twarde, nabite, nieduże. Taka kula energii.

Lubię też to, że jestem taka bardziej chłopięca.

Tak sobie mówisz.

- Ja się tym nie przejmuję. Uwierz mi.

Dostałam w dzieciństwie wielką akceptację. Czy byłam gruba, czy chuda, to dla mojego taty, mojej mamy zawsze byłam i jestem najpiękniejsza. Zresztą dla mojego chłopaka też.

A co byś chciała w sobie zmienić?

- Są takie rzeczy, ale nie dotyczą ciała, tylko ducha.

Ciało dla mnie jest mniej ważne. To narzędzie, o które oczywiście należy dbać. Dlatego chodzę, żeby mi je pieścili, masowali, namaszczali. Uwielbiam to.

Ja bym chciała być prostsza i żeby mnie to wszystko tak nie kosztowało. Żeby życie mnie tak nie bolało.

Wygląda na to, że masz wyjątkowo grubą skórę, skoro wyjmujesz z internetu teksty typu...

- ...to nie jest gruboskórność, tylko rodzaj odważnego ekshibicjonizmu.

Myślę, że im bardziej coś cię boli, dotyka, tym bardziej warto tego potwora zwalczyć.

Ja jestem bardzo wstydliwą osobą, co mi nie przeszkadza występować na scenie w majtkach. Albo, gdy byłam jeszcze aktorką, wybierać totalnie trudne role. Zazwyczaj było to związane z graniem na golasa, graniem wariatów, zgwałconych dzieci, miłości kazirodczych, zabijania rodziców młotkiem. To mnie zawsze kręciło. Wszystkie te mroki.

No i czego się dowiedziałaś?

- Że to może dać dużą przyjemność. Wzięcie młotka i rozwalenie czyjejś czaszki. Tak.

Seks z ojcem?

- Tego akurat nie grałam, ale z bratem.

No i co?

- To chyba oczywiste, że ciekawiej jest grać coś takiego niż jakąś pańcię w kapeluszu. No, proszę cię.

A ty o czym piszesz?

Później ci opowiem.

- Nie, nie, mnie to też ciekawi.

Kiedyś też wolałem takie bardziej ekstremalne tematy. Bo mi się wydawało, że one są takie niesamowite. A teraz myślę, że to dlatego, że tych delikatniejszych po prostu nie czułem.

- Mnie też wystarczy czasem promyk słońca, żeby się rozjebać.

Z jednej strony promyk słońca, z drugiej rozbijanie rodzicom czaszki.

- Tak, mam problem z tym, co pośrodku. Wiem. I za tym środkiem tęsknię.

Myślisz o dziecku?

- To chyba naturalne, że jako istota ludzka czasem o tym myślę. Ale na razie nie jest to dla mnie jakaś paląca potrzeba.

Dzieci uczą środka.

- A mnie się wydaje, że one dają kotwicę. Czyli sprawiają, że człowiek zaczyna się czuć bezpiecznie.

Taką kotwicą może być również wiara, etat, małżeństwo...

Być może ta moja niestabilność wynika z tego, że ja takich kotwic nie mam i na razie nie chcę mieć.

A mówiłaś, że jesteś zmęczona. Że dość masz tej matni, chaosu.

- To, że za czymś tęsknisz, nie znaczy, że tego chcesz, i że zaczynasz coś w tym celu robić.

Strasznie nagle schudłaś.

- Trzy lata temu. Szesnaście kilo. [Przy wzroście 158 cm, obecnie 53 kg].

Co się takiego stało?

- Zawsze byłam mniej więcej taka jak teraz. No, może trochę większa. I zawsze bardzo dużo się ruszałam. Jeździłam konno, byłam sprinterką, baletnicą, trenowałam judo, szermierkę, taniec. A potem przyjechałam do Warszawy i zostałam aktorką. A jak się jest aktorką, to się dużo siedzi, pali i pije, żeby dotrzeć do sedna roli.

Czyli te szesnaście kilo to była opuchlizna?

- Również mentalna. No i lata mijały, ja tego nie zauważałam, bo to tak przyrastało.

A potem zajęłam się muzyką, wydałam pierwszą płytę "Miastomania", zaczęły się koncerty, a wraz z nimi spożywanie jeszcze większej ilości alkoholów wysokoprocentowych. Bo tak to po prostu jest. Są emocje, fajni ludzie, taki przyjemny rytuał się tworzy.

No, a potem jeździ się po stacjach benzynowych i pożera różne wspaniałe rzeczy.

Bo pali się też jointy?

- Ja już nie palę.

Puchłam więc od alkoholu i tego śmieciowego jedzenia, aż w końcu przyszedł taki koncert, ja zawsze dużo skaczę, ruszam się na tej scenie, a tu nie mogę. Czuję, że się zadyszuję. Zaczęło mi przeszkadzać. Założyłam więc ciężarki na nogi, na ręce, zaczęłam chodzić. To się zresztą zbiegło z procesem krystalizacji "Marii Awarii", która miała się kręcić totalnie wokół ciała.

Miałem wrażenie, że "Maria Awaria" epatuje ciałem.

- A o czym jest ta płyta!? O ciele, hedonizmie, zmysłowości. O tym, że ciało jest tak samo istotne jak dusza. Że przyjemność jest równa duchowym wzlotom.

Masz myśli samobójcze?

- Za wielkim jestem tchórzem.

Za to potrafię, gdy jest mi tak totalnie źle, wpędzić się w chorobę. Często mi się to zdarza. Na przykład w zeszłym roku o tej porze miałam za dużo koncertów, przeżyć, nerwów, więc dostałam zapalenia nerek. Zawsze mogę się też upić.

Bardzo lubię ten stan, gdy się tak rozpuszczasz, robisz takie hu, wypuszczasz tlen i znikasz. Chyba po to ten alkohol właśnie jest.

A w sumie dlaczego nie bierzesz narkotyków?

- Boję się. Poza tym nie lubię tracić kontroli. W sensie to, co się dzieje, gdy się upiję, wystarcza mi już kompletnie.

Po alkoholu nie tracisz kontroli?

- Potrafię się upić tak, że zrywa mi się film. Ale wtedy najczęściej ktoś ze mną jest. Przeważnie Edek. I on wie, co należy zrobić.

Wynosi mnie, jak trzeba.

Mówiłaś, że jesteś wstydliwa. Czego się wstydzisz?

- Mam duży poziom wstydliwości cielesnej. Na przykład jak idę na duży basen, to raczej źle się czuję, gdy jacyś ludzie widzą mnie pod prysznicem na golasa. Ale jak jestem sama na plaży czy w lesie, to nie mam problemu.

Tak samo jest wtedy, gdy wychodzę na scenę. Jakbym miała włącznik, cyk, cyk.

Na scenie mogę wszystko. Wręcz muszę.

Zauważyłam, że mam dwie takie rzeczy w związku z całym tym scenicznym designem i zachowaniem. Muszę mieć coś na głowie i wcześniej czy później się rozebrać.

Dlaczego tak?

- Nie wiem, może ty mi to wytłumaczysz.

Czego się jeszcze wstydzisz?

- Mówienia o takich najbardziej dla mnie ważnych sprawach w życiu.

Czyli?

- O paru już rozmawialiśmy.

Podpowiesz, bo nie zauważyłem, żebyś się wstydziła.

- Na przykład o dzieciach. Czy chcę, czy nie. Czy mogę? Czy będę mogła?

Albo o Bogu.

O śmierci.

To jest moja bardzo prywatna sprawa, czy chcę, czy nie chcę, czy mogę. Prywatna, intymna, nikomu nic do tego.

Uważam, że pytanie o to jest niedelikatne.

(pauza)

Wiesz, wszyscy mi gratulowali, jak zajebiście schudłam, a nikomu nie przyszło do głowy, że mogę być na coś chora.

Na przykład na anoreksję.

- "Anorektyczna tęcza", kurde, bardzo żałuję, że ten tekst nie wszedł do książeczki. Zarąbisty. Ale się nie zmieścił. Nie można mieć wszystkiego.

Nikt cię nie pytał o anoreksję?

- Nigdy.

Dla mnie to była pierwsza rzecz, o której pomyślałem. Rozumiem, że wszystko dobrze?

- Tak, tak.

Na pewno?

- No i znów to pytanie.

No to dobrze pytać o te choroby czy niedobrze!?

- Dobrze. To takie ludzkie.

Ale daj już spokój z tym drążeniem ciała. Ja mam kłopot w głowie, a nie, kurwa, to, jak wyglądam.

Ja mam zaspokajaną próżność na sesjach zdjęciowych. I myślę, że jestem w tym wyjątkowa, bo te wszystkie gwiazdy, jak je pytam, to mówią, że tego nienawidzą. A ja uwielbiam.

Kocham to, że cała uwaga świata jest skoncentrowana na mnie. Jeden mnie czesze, drugi maluje, trzeci ubiera. Czuję się wtedy bezpieczna.

(pauza)

Myślisz, że ja w ogóle wiele rzeczy robię, żeby się poczuć pewniej?

A nie?

- Ja tak tego nie drążę, ale jakbym poszła do jakiegoś speca od głowy, to może by się okazało...

dlaczego nie poszłaś?

- O tym teraz nie rozmawiamy.

Czyli poszłaś?

- ...

- Przecież to, że poszłaś do psychologa, terapeuty czy kogo tam, to nie znaczy, że jesteś nienormalna, słaba, beznadziejna, głupia. Denerwuje mnie, że ludzie się tego wstydzą. A ci znani to już w ogóle, bo mogliby coś w tej sprawie zmienić, żeby to się tak nie kojarzyło.

- Nie chcę o tym mówić, bo to się właśnie dzieje i jest dla mnie bardzo, bardzo trudne.

Długo?

- Ty jesteś nienormalny. Naprawdę. A ty poszedłeś?

Chodziłem.

- Czy wy z "Gazety" wszyscy chodzicie do tego samego psychologa? Bo wiesz, jest taki facet, u którego od was tłum. Ale ja do niego nie chodzę.

Ja też do niego nie chodziłem.

- I myślisz, że później jest tak świetnie?

Jest taka różnica, że w pale się nie mieści.

- U mnie za krótko to trwa. Zresztą ja mam tak dużo spraw, że nie da się tego zrobić tak pyk, pyk, pyk.

A jaką masz motywację?

- Przeżyłam totalną traumę. Ale już mówiłam, że nie chcę o tym opowiadać. Tobie mogę, jako sympatycznemu człowiekowi, ale "Dużemu Formatowi" nie.

Miałem zapytać, czego się jeszcze wstydzisz, ale widzę, że tego też.

- Słuchaj, ja mam taki problem, że przekraczam wszelkie granice intymności. Jak spotykam kogoś i jak się z tym kimś dobrze czuję, to ja mu wszystko. Serce otwieram, wszystko mu daję, opowiadam. A robię tak prawdopodobnie dlatego, że w ten sposób jakoś go wciągam w siebie. Rozumiesz?

Chcesz być taka fajna?

- Taka ciekawa, taka, kurwa, zasysająca i niesamowita. To znaczy być może, bo jeszcze nie wiadomo w ogóle. I w związku z tym pewnych rzeczy nie chcę mówić, bo muszę się wpierw sama dowiedzieć, nauczyć.

A jednocześnie wszem i wobec opowiadasz, że tata i mama dali ci taką bezbrzeżną pewność siebie. Dziwaczne, nie sądzisz?

- Dojdę do tego.

Bardzo ciekawe.

- No tak, ale nie będę, kurwa, zanim dojdę do jakichś wniosków, roztrząsać w "Dużym Formacie" swojej własnej walki z samą sobą. I swoim cierpieniem życiowym. Kurwa, no!

To jest zajebiste, ale wara.

To nie dla ludzi.

***

DVD z Najmniejszego Koncertu Świata, na którym wystąpiła Maria Peszek, do kupienia w kioskach i na www.kulturalnysklep.pl lub pod numerem telefonu 801 130 000.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji