Artykuły

Żul i rycerz w jednym

- "Kordianem" zadebiutowałem, można rzec, dwukrotnie: najpierw u Adam Hanuszkiewicza w Teatrze Nowym w Warszawie, a kilka miesięcy później w Teatrze Polskim w Szczecinie. Przez to zostałem wyrzucony ze szkoły warszawskiej - rozmowa z MARIUSZEM OSTROWSKIM, aktorem Teatru im. Jaracza w Łodzi.

Justyna Żukowska: Artur, pański bohater, napakowany żul z kryminalna przeszłością, to postać wywołująca mieszane uczucia: z jednej strony obrzydzenie, z drugiej - współczucie Postać niejednoznaczna. Jak Pan przyjął tę rolę?

Mariusz Ostrowski: Z Mariuszem Grzegorzkiem współpracowaliśmy wcześniej przy dwóch produkcjach teatralnych w Teatrze Jaracza; pierwszą był "Lew na ulicy", kolejną "Habitat". Obie sztuki są autorstwa Judith Thompson, podobnie jak scenariusz filmu "Jestem Twój" oparty na sztuce tej autorki. Mariusz zdecydował się pracować z aktorami, których w większości znał z pracy, w związku z tym naturalną konsekwencją było zatrudnienie mnie, tym bardziej, że pasowałem do roli Artura.

Jak Pan nad nią pracował?

- Klasycznie - analiza tekstu, szukanie podobieństw pomiędzy Arturem i mną, po to, by emocje na ekranie były jak najbardziej wiarygodne; charakteryzacja zewnętrzna (zapuszczanie długich włosów, wąsów, tatuaże), próby aktorskie. Muszę podkreślić, że mieliśmy ogromne szczęście móc próbować przed rozpoczęciem zdjęć, gdyż zazwyczaj nie ma na to czasu, przez co jakość niektórych polskich filmów pozastawia wiele do życzenia. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mielibyśmy przyjechać na plan i po chwili próbować odegrać tak silne emocje i chwiejne stany świadomości, jakie mają miejsce w filmie.

Artur jest postacią fascynującą, ze względu na jej psychiczną i fizyczną dualność. Fizyczną - bo potrafi zabić lub utłuc kogoś do nieprzytomności, a chwilę później siedzieć skulony w rogu łazienki i bronić się przed światem zewnętrznym; oraz psychiczną - w walce o kobietę jest rycerzem rodem z gier fantasy, a potem, gdy widmo straty dziecka staje się rzeczywiste zamienia się w małego nieporadnego chłopczyka.

To nie jest Pana filmowy debiut.

- Nie jest. Zagrałem główną rolę w filmie "Spam" Radosława Hendla, którego zdjęcia odbyły się w Kielcach. Pamiętny to był czas! Nie zapomnę specjalnego pokazu w Kieleckim Centrum Kultury, tuż po Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, który wypełniony był po brzegi. Byli wszyscy, którzy nam pomagali przy produkcji filmu (większość bez wynagrodzeń) oraz widzowie. Wprowadziliśmy wtedy trochę zamieszania w Kielcach, oczywiście dzięki pomocy wielu ludzi.

Ale na boku flirtuje Pan z serialem telewizyjnym.

- Dziękuję za użycie słowa "flirt". Mam nadzieję, że moje życie zawodowe ułoży się na tyle po mojej myśli, że nie będziemy musieli używać słowa romans w tym przypadku. Chociaż aktor ma grać, buduje własne doświadczenia w każdym przedsięwzięciu Obecnie jestem po epizodzie w "Plebanii", a w trakcie zdjęć do dalszych losów bohaterów"Rancza". Też występuję w roli epizodycznej: gram włoskiego carabinieri, po włosku! Muszę powiedzieć, że jest to wyzwanie; nieco zmienił się mój pogląd w sprawie udziału w tego rodzaju produkcjach - to dobry trening grania przed kamerą, i znalezienia postaci odbiegającej od własnego emploi.

Jest Pan aktorem Teatru im. Jaracza w Łodzi, ale Pański debiut wiąże się z inną sceną i jest, w pewnym sensie, anegdotyczny Mam na myśli Kordiana.

- "Kordianem" zadebiutowałem, można rzec, dwukrotnie: najpierw u Adam Hanuszkiewicza w Teatrze Nowym w Warszawie jako Podchorąży (Kordiana grał Mateusz Damięcki, mój kolega z roku), a kilka miesięcy później w Teatrze Polskim w Szczecinie, prowadzonym przez Adama Opatowicza, w reżyserii Andrzeja Rozhina byłem Kordianem. Przez to, zresztą, zostałem wyrzucony ze szkoły warszawskiej po półtora roku studiów. Pod tym względem faktycznie to anegdotyczna historia.

Jest Pan młodym, bardzo młodym aktorem. Co Pana zdaniem jest w aktorstwie najistotniejsze?

- To co w życiu - życie! Prawdziwe odzwierciedlenie rzeczywistości (brzmi jak tytuł wystawy new art'u ).

Jakim aktorem chciałby Pan być?

- Takim, z którym i młodzi i starsi, bardziej doświadczeni aktorzy, chcieliby pracować. I który byłby interesujący dla reżyserów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji