Artykuły

Przemoc w nas

Sztuki Sary Kane pojawiły się w Polsce z etykietą skandalu i pornografii. Kiedy trzy lata temu Towarzystwo Teatralne wystawiło w Warszawie "Zbombardowanych", pisano, że to kloaczny realizm. Po wrocławskim przedstawieniu "Oczyszczonych" autorzy tych słów powinni odgryźć sobie język

Krzysztof Warlikowski odsłonił inną twarz brytyjskiej autorki Sary Kane. "Oczyszczeni" w jego inscenizacji nie są sztuką o przemocy i brutalności, ale o rozpaczliwym wołaniu o miłość w pełnym brutalnej przemocy świecie. Tym światem rządzi psychopatyczny doktor Tinker.

Świat przemocy

W sanatorium, skrzyżowanym z obozem koncentracyjnym, prowadzi na swoich ofiarach eksperymenty, które okrucieństwem dorównują eksperymentom doktora Mengele. Manipuluje ich emocjami, okalecza ciała, doprowadza do samobójstw. Jednak nawet na samym dnie bólu i rozpaczy, poddani niewyobrażalnym torturom ludzie zachowują zdolność do miłości, która ratuje ich przed całkowitym unicestwieniem.

Kiedy przed dwoma sezonami Peter Zadek wystawił w Hamburgu "Oczyszczonych", po scenie walały się sztuczne kończyny amputowane przez Tinkera. Warlikowski całą przemoc zapisaną w tekście zmienił w teatralną metaforę. Umowna jest scenografia Małgorzaty Szczęśniak, która salę gimnastyczną połączyła z wnętrzem szpitala. W tej wyobrażonej rzeczywistości nic nie zdarza się naprawdę - aktor, któremu amputowano ręce, chowa je za plecami, inny wiesza się, trzymając się rękami sznura. Uderzeniami w ludzkie ciało są uderzenia w bokserski worek. Tak przemoc ze sfery rzeczywistości przechodzi w sferę psychiki. I staje się może jeszcze bardziej nie do zniesienia, bo to jest przemoc w nas.

Niespełniona miłość

Również miłość jest przedstawiona umownie. Złączone dłonie, szybki, spazmatyczny oddech, pocałunek przerwany wyciemnieniem bardziej sugerują, niż pokazują zbliżenie. To miłość uprawiana ukradkiem w śmierdzącej toalecie, w kabinie peep-showu, na klatce schodowej. Nigdy niespełniona. Przedstawienie otwiera wstrząsający monolog austriackiej aktorki Renatę Jett, która siedząc na szpitalnym stołku metr od widowni, mówi o potrzebie miłości. Mówi po polsku, z wysiłkiem, jakby każde słowo sprawiało jej ból. Ta współczesna "Pieśń nad pieśniami" staje się w jej wykonaniu drogą przez mękę.

Teatr poza normą

Spodziewalibyśmy się, że taki spektakl powinien być niekończącym się ludzkim skowytem. Tymczasem dominuje w nim cisza przerywana jedynie angielskimi songami Renate Jett. W tej ciszy tak napiętej, że słyszy się własne bicie serca, patrzymy na ludzi rozrywanych na strzępy przez własne emocje. Aktorstwo w tym przedstawieniu jest przekroczeniem wszystkiego, co uchodzi w teatrze za normę, a mimo to dalekie jest od niekontrolowanej histerii.

Wykonawcy, których Warlikowski sprowadził z różnych teatrów, potrafią grać najbardziej intymne i drastyczne sceny, nie przekraczając granicy psychicznego ekshibicjonizmu. Małgorzata Hajewska-Krzysztofik jako Grace i Redbad Klynstra jako jej brat Graham grają miłość, która jest czymś więcej niż pokrewieństwem. Thomas Schweiberer jako homoseksualista Carl żebrze u swego partnera (Jacek Poniedziałek) o uczucie, a kiedy Tinker obetnie mu język, wypisuje swoje wyznania kredą na podłodze. Robin (Tomasz Tyndyk) przebrany w kobiecą sukienkę popełnia samobójstwo, nie mogąc znieść tortur, na jakie wystawił go Tinker. Są to role wyrwane przemocą z własnego życia.

Portret mordercy

Jednak największym odkryciem jest Tinker Mariusza Bonaszewskiego. To najlepsza rola tego aktora od czasów "Płatonowa", zagrana na dodatek zupełnie innymi środkami. Bonaszewski rysuje portret psychopatycznego mordercy, wiedząc doskonale, że od krzyku bardziej przerażający jest szept, a od siły - sama groźba jej użycia. Do swoich ofiar nie przestaje się uśmiechać, jego kanciasty chód, utykanie, szybkie ruchy dłonią, w której trzyma niewidoczny skalpel, niosą w sobie więcej przerażenia niż sto brutalnych filmów akcji.

Tancerka i miłość

Wielką rolę stworzyła również Stanisława Celińska. Gra tancerkę z peep-showu, która jest namiastką miłości dla mężczyzn, tymczasem sama potrzebuje tego uczucia niczym powietrza. Celińska pokazuje, jak w odpychającej prostytutce, ruszającej się jak automat w kabinie, rodzi się kobieta spragniona kontaktu z drugim człowiekiem.

Przedstawienie Warlikowskiego to wydarzenie wykraczające poza teatr. Nie tylko otwiera drogę dramatom Kane na polskie sceny. Zmienia wartość takich słów jak przemoc, miłość, ból i śmierć. Jest podróżą do wnętrza współczesnego człowieka, który nie potrafi opanować swoich własnych demonów. Seansem oczyszczającej psychoanalizy, po której i teatr, i życie już nie są takie same.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji