Artykuły

Patrzenie na okrucieństwa

Sztuka Sary Kane "Oczyszczeni", wystawiana we Wrocławiu, w Poznaniu i Warszawie w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, pełna jest motywów, które w galeriach plastyki od lat się pojawiają, a wydają mi się nazbyt natrętne: artysta gmerze przy wszystkich w swoich genitaliach, przyprawia sobie części rodne płci przeciwnej, udając, że odciął własne. Co pewien czas coś komuś tutaj publicznie odcinają lub przynajmniej pokazują - jako obiekty sztuki - wyprute wnętrzności, względnie embriony w słoikach. W sztuce Sary Kane pewnemu młodzieńcowi odcina się język, następnie dłonie, jego kochankowi podrzyna gardło, na koniec zaś chłopiec bez dłoni i języka traci jeszcze przyrodzenie, które przyszyte zostaje dziewczynie uprzednio pozbawionej piersi - by mogła stać się mężczyzną, czego pragnie z tęsknoty za bratem, narkomanem zmarłym z przedawkowania. Otóż wszystkie te krwawe perypetie w spektaklu Warlikowskiego tracą dosłowność, wtapiają się w harmonijny ruch sceniczny o zmiennym rytmie, w przestrzenną, prowadzoną na wielu planach grę barw, świateł i delikatnej muzyki (Pawła Mykietyna). Poza chwilami, kiedy następują potknięcia w tym trudnym balecie, nie ma tu nic z jatki. Jest - jak w dobrym teatrze - historia o cierpieniu i miłości, pogmatwana i majacząca, której prawdziwość potwierdza zachowanie aktorów, ich udzielające się widowni falujące napięcie. Czy też (by użyć terminologii Konstantego Stanisławskiego) przeżywanie. Mówiąc reżyserowi o moich wrażeniach ze spektaklu, zauważyłem jednak, że Sarah Kane sytuuje się ze swymi okrucieństwami w niekoniecznie dobrym sąsiedztwie. Miałem na myśli dzisiejszych wernisażowych skandalistów. Krzysztof Warlikowski wymienił wówczas "Tytusa Andronikusa", dramat w pięciu aktach z roku ok. 1590. Autor - William Szekspir.

Zacząłem przypominać sobie drastyczne szczegóły tej opowieści z dziejów cesarstwa rzymskiego. Poćwiartowanie (z rozkazu zwycięskiego generała Tytusa) Alarbusa, królewicza pokonanych Gotów. Popełniony przez braci Alarbusa podwójny gwałt na córce Tytusa, pięknej Lawinii, oraz ucięcie jej języka i obu dłoni. Ucięcie dłoni (jednej) samego Tytusa, głów jego dwóch synów, a następnie obnoszenie tego wszystkiego po mieście. W akcie III pozbawiona dłoni Lawinia niesie w zębach odciętą rękę swego ojca. Wreszcie następuje zarżnięcie obu gwałcicieli, zmielenie (poza sceną) ich ciał i podanie do spożycia zaproszonej na ucztę matce (mściwej intrygantce) w formie pasztecików. Co najmniej drugie tyle wymyślnie okrutnych czynów dałoby się jeszcze w tekście sztuki Szekspira znaleźć. A przecież nie jest to rewia potworności, lecz dramat napędzających się wzajemnie aktów zemsty, porywów dumy, szaleństw władzy. Szlachetny Tytus pastwi się nad innymi w imię honoru i obowiązków religijnych. Z bólem zabija zgwałconą córkę Lawinie, by hańba umarła wraz z nią. Każdy niemal z protagonistów jest w jakimś momencie pokrzywdzonym, kiedy indziej krzywdzicielem. Bywa wielkoduszny - to znów małostkowy i ochoczy do zbrodni. Okaleczone szczątki ludzkie nie są tu eksponatami na modnej wystawie, lecz świadectwem nieopanowanych namiętności ludzkich. Podobnie, sądzę, jest w przypadku Sary Kane. Zjedna istotną różnicą. W jej sztukach cierpiący i zadający cierpienie wciąż wpatrują się w swe krzywdy, wzywają pomocy i skarżą na los. Wzruszająco, lecz niekonkretnie odwołują się do sił miłości. Straszliwy dramat "Tytus Andronikus" kończy się zaś rozkazem nowego cesarza, by godnie pogrzebać tych, co się nawzajem powybijali, oraz zobowiązaniem władcy, że zaprowadzi rządy prawa, tak by podobne wypadki nie czyniły już zamętu w państwie. Może to trochę gołosłowne, lecz oznacza przynajmniej wolę walki z chaosem, nie zaś tylko zanurzenie się w jego atrakcjach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji