Artykuły

Ballady i romanse

Adam Hanuszkiewicz jest magikiem, prestidigitatorem teatru. Czego się tknie, umie zamienić w teatr. Barwny, efektowny. Witany z entuzjazmem przez widownię młodzieżową, i chwalony, choć nie bez zastrzeżeń, przez wapniaków.

Teraz Hanuszkiewicz jak Wojski zadął w róg. Mickiewicz. Z od dawna powziętego zamiaru zrealizował pierwszy wieczór: "Mickiewicz - młodość". Potem mają przyjść "Dziady" i "Mickiewicz - wiek męski". Godne Teatru Narodowego ambicje. Najtrudniejsze dla inscenizacyjnej wirtuozerii Hanuszkiewicza zadanie.

"Młodość" kończy się urywkami z Czwartej Części "Dziadów". Minimalnymi. Te cięcia świadczą o śmiałości, bezwzględności, z jakimi Hanuszkiewicz podchodzi do tekstów poety i z nim związanych, by je zaadaptować dla swego teatru. Nie przejmuje się, że Mickiewicz to Największy. Albo jeżeli się przejmuje, to nie po to, by się lękliwie cofnąć.

Ma być teatr. Nie żadna estrada poetycka czy "widowisko ku czci". Ma być teatr, i prawdziwy, odbrązowiony młodzieńczy Mickiewicz, na tle jego pokolenia, jego przyjaciół - rówieśników. A ci przyjaciele to krąg filomatów i filaretów, więc ludzi, którzy - z nim, Mickiewiczem, na czele - stali się bohaterami "Dziadów" i przeszli do historii nie tylko literatury.

Hanuszkiewicz od dawna równym zainteresowaniem darzy sceniczne jak niesceniczne utwory polskiego romantyzmu. "Norwid", "Beniowski", "Wacława dzieje". Teraz "Mickiewicz". Nie półteatr, nie teatr Rapsodyczny, lecz teatr pełną miarą, prawie że synteza wielu sztuk widowiskowych. O wyniku tego przedsięwzięcia, najśmielszego w dziejach twórczości scenicznej Hanuszkiewicza, będzie można mówić, gdy poznamy całość. Ale już pierwszy wieczór widowiska daje wiele do myślenia. Na tak i na nie.

Mickiewicz w ideowej drodze do "Dziadów". Więc wycinki z pism aż 28 młodych ludzi, którzy stworzyli ruch, niebawem zdławiony przez Nowosilcowa. Teksty ukazują młodzież gniewną, kontestującą, pragnącą zbawić świat, a przede wszystkim wyzwolić Polskę. I unowocześnić. Chociaż spacerują pośród niej anioły - o skrzydłach białych i czarnych - jest to na scenie młodzież dość realistycznie myśląca. Ale także naiwna. Tą naiwnością promieniuje zwłaszcza na majówce i gorzej, że w nią wciąga, a nawet pogrąża w niej Mickiewicza. Mickiewicz nazwał wprawdzie swą młodość "górną i durną", ale nie należy tych słów rozumieć dosłownie. Dialogi filomatów, upozowane w sesję ideologiczną, zabawy filaretów, ujęte musikalowo, nie dają pełnej satysfakcji, zatrącają o pewne uproszczenia, może nawet o wulgaryzację. Romanse Mickiewicza były krwiste - i w Kownie, i później, w Odessie - Hanuszkiewicz wymyślił bardzo zabawny sposób uwinięcia się z panią Kowalską. Ale podskoki i kukiełkowość spłycają. Nie chodzi o jakieś uwznioślanie młodego Mickiewicza, autora bądź co bądź "Ody do młodości". Chodzi o to, że był on o wiele bardziej złożoną indywidualnością niż to wydaje się z "Mickiewicza". Romantyczna miłość do Maryli niewiele tu pomaga, ponieważ, prawie ogołocona z bogactwa przeżyć, jest dość szablonową historyjką.

I tutaj tkwi porażka - chociaż bardzo honorowa - Hanuszkiewicza: z dobranych w jego widowisku tekstów nie dało się stworzyć sylwetki duchowej poety, który już za młodu budował nową epokę. Inna sprawa, że było to po prostu niemożliwe.

Wróćmy więc do teatralizacji tego, co Hanuszkiewicz zebrał w swoim scenariuszu. Są tu momenty kapitalne, a również jako praca zespołu aktorskiego prezentuje się "Mickiewicz" okazale, spektakl w wielu szczegółach jest urzekająco powabny. Scenografia, muzyczne opracowanie pieśni filomackich - to dalsze atuty przedstawienia. Na takim znakomitym tle - w którym nie zabrakło senatorskiego Władysława Krasnowieckiego w roli Anioła Wygnanego - i zarysowuje się troje protagonistów przedstawienia: Daniel Olbrychski, Krzysztof Kolberger i Anna Chodakowska. Chodakowska z głębokim dramatyzmem oddaje wiersz mickiewiczowski, jest chmurna i romantyczna. Kolberger gra Zana, który, jak wiadomo, był przywódcą ówczesnej wileńskiej młodzieży. Kolberger z taktem uwydatnia dojrzałość Zana i jego postawę patriotyczną. Olbrychski z przejęciem się kocha, z wdziękiem romansuje, z temperamentem filomaci się i filareci. Recytuje "Odę do młodości". Recytacja jest kunsztowna, pokazuje jak świeżo mogą brzmieć strofy tak wytarte i poniewierane w recytacjach szkolnych i amatorskich. Recytacja Olbrychskiego jest dynamiczna, płomienna. Część widzów bije spontaniczne brawa. Rozumiem ich, chociaż zachwytu nie podzielam. Osobiście wolę recytacje bardziej powściągliwe, bardziej skierowane do wewnątrz.

"Mickiewicz - młodość" długo pożyje na scenie. Mimo skaz (czy omyłek) tego przedstawienia, jest to teatralne wydarzenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji