Artykuły

Lament nad śmiercią Urszuli

SCENA spowita kirem. W półmroku widać tylko kołyskę i fotel, na którym zasiądzie Jan z Czarnolasu. W głębi czarne kotary i harfa. Wchodzi Adam Hanuszkiewicz i mówi jedne z najpiękniejszych wierszy, jakie zna język polski - "Treny" Kochanowskiego.

Prostota i skromność tego zamysłu początkowo urzeka widzów. Trochę dziwią zderzenia z roztańczoną młodzieżą Państwowej Szkoły Baletowej w pełnym świetle i w bieli, lecz wkrótce zrozumieć można dlaczego Adam Hanuszkiewicz wprowadził do tego spektaklu występy solistki Teatru Wielkiego Bożeny Kociołkowskiej i pantomimę dzieci w układzie choreograficznym Hanny Chojnackiej.

Są to wizje poety, który wspomina pogodne, radosne, świetliste życie Urszulki i jej śmierć. Może nazbyt już dosłownie ilustruje tu obraz słowo, może należało więcej miejsca pozostawić wyobraźni widzów, lecz trudno odmówić logiki i konsekwencji realizacji tego pomysłu.

Bardzo delikatnie mówi wiersz Kochanowskiego Anna Chodakowska, cała w czerni, jakby uosobienie lamentu nad grobem ukochanej córeczki. Z uznaniem można także przyjąć interpretację innych aktorów, występujących w tym niecodziennym widowisku, trudnym, lecz przecież jedynym w swoim rodzaju. Małgorzata Zajączkowska jest zjawiskiem pełnym uroku i słodyczy, Emilian Kamiński ma junacką zawadiackość młodego szlachcica. Nadto występują Andrzej Malec i Andrzej Pieczyński, mówiący ładnie wiersz Bolesława Leśmiana "Do siostry".

Wprowadzenie poezji Leśmiana uznać należy za pomysł bardzo udany. Wiersze autora "Łąki" tak świetnie harmonizują z poezją Kochanowskiego, iż dopiero tu uświadamiamy sobie w pełni, gdzie biło ich źródło. "Urszula Kochanowska" Leśmiana - to przecież jakby przedłużenie "Trenów".

Do zalet przedstawienia należy doskonale dobrana muzyka, posługująca się motywami z dzieł włoskich kompozytorów Marcellego i Vivaldiego, nagrana znakomicie przez Orkiestrę Kameralną Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Karola Teustscha. W klimat epoki wprowadza pieśń Wacława z Szamotuł w wykonaniu chóru pod dyrekcją Romualda Miazgi.

A jednak przedstawienie dłuży się. Jego tempo, jego rytm jest zbyt powolny. Adam Hanuszkiewicz, który jest centralną postacią tego widowiska (nie tylko jako jego twórca - autor scenariusza i reżyser), lecz także jako aktor, chwilami mówi wiersze Kochanowskiego bardzo pięknie, prosto i naturalnie, chwilami jednak jakby popadał w manierę i staje się mało ekspresyjny.

Irena Eichlerówna pokazuje, że można ten wiersz mówić inaczej. Każde słowo brzmi tu pełnym dźwiękiem, ma swój ciężar gatunkowy i swój wymiar. Eichlerówna nie śpieszy się, ale i nie celebruje. Ona też za zapewnia udany końcowy efekt tego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji