Artykuły

Mickiewicz, Krasiński, Mrożek i Herbert

Prawdziwe zafascynowanie polskim romantyzmem, czy tylko dobre wyczucie rynku zbytu? Ot, publiczność to kupi - bez względu na konkretny, szczegółowy kształt przedstawienia. Czy tak? W stałej grze: teatr-widownia, pewnikiem jest tylko wierny sentyment odbiorców do piękna i wartości słowa poetyckiego. Postawa twórców widowiska - to już zawsze niespodzianka. Wątpliwości pytania wstępnego zostały sprowokowane przez fakt, że w wieczorze pt. "Mickiewicz. Cz. I: Młodość" w Teatrze Narodowym tak mało zaufano poecie. Tak usilnie starano się go podeprzeć serią obrazków, różnymi pomysłami, śmiesznymi lub smętno-patetycznymi efektami. W inscenizacji zabrakło prostoty, która tworzy najlepszy klimat dla poezji. Mickiewicz dla nas - to przede wszystkim poezja. Wielka poezja. Dopuszczona do głosu sama się obroni, przemówi do widza, oczaruje go, wzruszy.

Adam Hanuszkiewicz zabawił się w nauczyciela wychowania obywatelskiego, polonistę (historyka już nie, zbyt wiele tam nieścisłości i faktograficznej swobody), skrzętnego czytelnika mniej znanych materiałów i publikacji, sprytnego układacza fragmentów i żonglera niespójnych gatunków7 piśmienniczych: rozprawy naukowej, wykładu, recenzji, przemówienia, przepisów i ustaw organizacyjnych, listów, żartobliwych piosenek, scen dialogowych, wierszy. Był wszystkim -- tylko nie dramaturgiem. Dramatu na scenie nie oglądaliśmy. Składanka pozostała składanką: wygłaszana, ilustrowana, podgrywana. To już teatralna maniera reżysera. Książkę telefoniczną też mógłby jego zespół recytować uciesznie, ile byłoby zabawy przy pewnych nazwiskach, urzędach! Zamiar autora scenariusza, aby zaprezentować młodego Adama w powiązaniach filomacko-filareckich przyjaźni, w atmosferze studenckich organizacji, ich wysiłków, dążeń ideowych, jest całkowicie słuszny. Ciekawe światło rzucono tu na konkretność projektów naprawy ojczystych struktur gospodarczo-społecznych oraz ukazano jak z oświeceniowych formacji intelektualnych wykluwały się myśl i styl polskich romantyków. Ale życie grupy powinno być tylko odskocznią, tłem dla Mickiewicza. Proporcje zostały wyraźnie zachwiane. Podobnie działo się z prozą i materią poetycką. Niknął poeta.

Pierwsza część przedstawienia, gdy młodzieży pozwolono być młodzieżą, wypadła lepiej. Chętniej zresztą i z większym powodzeniem "improwizowali" wolteriańskie wprawki sceniczne (tu prawdziwie dowcipny Burda - W. Zborowski), niż pouczali się wzajem, przybrani w powagę i dostojeństwo mentorów. Po przerwie klarowność widowiska maleje, trafia się nadużywanie symboli, jawią się widomie ciemne i jasne duchy (po cóż ten pośpiech, poczekajmy na ich właściwy kontekst, na "Dziady"). Zaś obok tego nieuprawnione logiką artystyczną i lojalnością wobec bohatera spektaklu momenty groteskowe, prześmiechy. Scena równoczesnych zalotów Mickiewicza do Maryli i Karoliny, to coś jakby teatrzyk pana Spodka. Sofy, leżanki były również. Bo jakże bez łóżka (choćby na chwilę) może się obyć dziś polska scena! Żałośnie śmiesznie Wypadł także epizod z chrztem. Zastanawia, co uprawniło reżysera, że pewne fakty z życia Mickiewicza traktuje poważnie, z innych pokpiwa, popisując się lekceważącym dystansem. Sama potrzeba zmiany nastroju wieczoru to jeszcze za mało, skoro sam Mickiewicz ani swą twórczością, ani listami do tego nie upoważnia. Dlaczego kpić z miłości, a brać na serio np. członkostwo młodzieżowej organizacji? Przecież wszystko można sparodiować, jeżeli się tego zapragnie. Różne "promionki" prawie aż o to proszą. Pióro, kałamarz, paląca się świeca na stoliku i dobra recytacja ballad i romansów więcej powiedziałaby prawdy o Mickiewiczu z okresu kowieńskiego, niż prezentowane (a pracowicie wykombinowane) figle w Teatrze Narodowym. W całości czujemy pewien niedosyt (mimo dłużyzn): symbole, kiry, fragmentaryczność wątków, zabawy, flirty - i nagle prawie niezrozumiałe na tym tle aresztowanie młodzieży, zapowiedź męczeństwa. Dla widza wychowanego na lekturze Mickiewicza - coś tu za mało. Dla widza nowego, surowego - także nie wszystko jasne, nie wszystko potrzebne. I jeszcze jedna wątpliwość, pytanie: czy sceniczny Mickiewicz (Olbrychski) w drugiej części tryptyku będzie grał Konrada? To niepokoi. Bardzo.

Jeszcze gorzej powiodło się romantyzmowi w Teatrze Powszechnym. Właściwie nie było go tam wcale, mimo że wystawiono "Nie-boską komedię". Ściślej: jej część wielce okrojoną - tylko wątek rewolucyjny oraz niektóre sceny z Orciem (najlepsze). Rozmach, wizyjność, poezja, niepowtarzalny dla utworu splot przeżyć i wahań poety, arystokraty, męża, ojca, człowieka słowa i czynu, krytyka przeszłości, i przyszłości - zniknął lub bardzo przybladł. A rewolucja w niby to konkretnej i realistycznej oprawie - sama - bez romantyczno-poetyckich, wymiarów ostatecznych, bez kosmicznej perspektywy ginącego świata, uległa spłaszczeniu, zmalała do taniej obyczajówki w ramach wesołego miasteczka, pozującego na rozpasanie i okrucieństwo. Nie przekonują liczne zmiany, przestawienia tekstu, a zakończenie przedstawienia (podwójne) jest wręcz fatalne. Pierwsze: ironiczny okrzyk Pankracego Galilaee vicisti na tle wizji (czy realności?) czołgającego się w procesyjnym pochodzie ludu, modlitewnie zaczarowanego: Drugie: komentarz, wezwanie, rozkaz od reżysera i zespołu - "wstydźmy się, wstydźcie się" (!!??) Całkiem możliwe, że kreator spektaklu ma powody do samokrytycznego wstydu, ale za cóż współwiną obarczać publiczność? Gra aktorów nie rekompensuje rozczarowań inscenizacyjnych. Poprawność (Hrabia Henryk - Edmund Fetting, Pankracy - Leszek Herdegen) w miejscu, gdzie potrzeba kreacji - jest artystycznym grzechem.

Na tym tle rolę orzeźwiającej kąpieli może pełnić klarowny, prosty (kunsztownie) wieczór Mrożka w Teatrze Współczesnym "Emigranci"). Zabawa i gorycz. Nawet wiele goryczy i żal do świata, i bunt, i naturalny wstyd, że tak jest w istocie. Że podobne sytuacje bywają wciąż aktualne, ludzie rzuceni poza ramy swego narodu i społeczeństwa, z tragiczną pretensją do przeszłości, z tragiczną tęsknotą do przyszłości. Bohaterowie AA i XX różnią się od siebie kulturą, wiedzą, temperamentem, przyzwyczajeniami, prawie wszystkim - ale zbratani beznadziejnością losu emigrantów. Emigranci w dosłownym i przenośnym sensie słowa, żałośnie sumują egzystencję ludzką. Wiesław Michnikowski i Mieczysław Czechowicz finezyjnie, jasno przekazują i śmieszność, i tragizm postaci, sytuacji. Istnieje jeszcze teatr, w którym można się bawić i myśleć, który szanuje autora.

Cenię również wieczór na Scenie 61 w Teatrze "Ateneum" pt. "Jaskinia filozofów" Zbigniewa Herberta). Spektakl skromnie egzystujący w cieniu granej równocześnie kolorowej, rozbrykanej, wypieszczonej reżysersko kabaretowo-operetkowej. "Panny Tutii-Putli" - wątłej myślowo i dość błahej, choć pióra samego Witkacego sztuczki. Rzecz bardzo kameralna, refleksje rozpisane na głosy o człowieku, którego, największą przygodą życia było myślenie. Myślenie i jego konsekwencje, perspektywy, warunkujące sens ludzkiego ; dramatu. A obok tego mechanizmy powstawania mitów, legendy, mała kuchnia historii. Ważne to, o czym się mówi. Ważne to, o czym się milczy. Interpretacja Ignacego Machowskiego (Sokrates) ułatwia zbliżenie i zrozumienie tekstu, pogłębia rolę. Dobra przysługa teatru dla autora.

1)"Mickiewicz. Młodość - część 1" Teatr Narodowy w Warszawie. Układ, tekstów i reżyseria: Adam Hanuszkiewicz, Scenografia: Xymena Zaniewska, Mariusz Chwedczuk.

2) Zygmunt Krasiński: "Nie-boska komedia". Teatr Powszechny w Warszawie, Reżyseria: Lidia Zamkow, Scenografia: Andrzej Sadowski. Kostiumy: Marek Dobrowolski. Muzyka: Stanisław Syrewicz. Choreografia: Wanda Szczuka.

3) Sławomir Mrożek: "Emigranci". Teatr Współczesny i w Warszawie. Reżyseria: Jerzy Kreczmar. Scenografia: Ewa Starowieyska. Dźwięk: Zbigniew Turski.

4) Zbigniew Herbert: "Jaskinia filozofów". Teatr "Ateneum" w Warszawie, Scena 61. Reżyseria: Jerzy Kaliszewski. Scenografia: Wacław Kula, Muzyka: Stanisław Radwan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji